Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Suche deszcze [NZ][N]

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Fan Fiction.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Mitsuki
Student Akademii


Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:28, 15 Sty 2008    Temat postu: Suche deszcze [NZ][N]

No tak.
Miałam wielkie wątpliwości, czy to tu dawać, ale w końcu doszłam do wniosku, że najwyżej zostanę przyprawiona keczupem, musztardą i warzywami (tylko błagam, bez pomidorów!) i zjedzona żywcem. Zresztą wszystkie uwagi i rady przyjmę bardzo chętnie.

Rozdział pierwszy
Nowa formacja drużyny siódmej


Hiroku Sora czuł się co najmniej niepewnie.
Przez ostatnie kilka lat cały czas marzył o tej wspaniałej chwili, kiedy z dumą wróci do domu niosąc opaskę ninja z symbolem Konohy na czole. Wielokrotnie wyobrażał sobie tą wspaniałą chwilę, gdy zostanie przydzielony do prawdziwej drużyny i po raz pierwszy spotka się ze swoim nowym mistrzem. Sądził, że będzie wtedy dumny, szczęśliwy i pewny siebie.
Tymczasem rzeczywistość niespecjalnie odpowiadała fantazją. Hiroku już drugą godzinę siedział wciśnięty w ostatniej ławce w klasie Akademii i pełnym niepokoju spojrzeniem wodził od jednego z członków swojej nowej drużyny do drugiego.
Doprawdy, trzeba mieć jego pecha, żeby z dwudziestu możliwych geninów trafić właśnie na tą dwójkę!
Amaya Ameou krążyła niespokojnie po pomieszczeniu. W samym wyglądzie dziewczynki nie było nic strasznego, co mogłoby wprawić Hiroku w aż tak zły humor: ot przeciętna dwunastolatka, ni to specjalnie piękna, ni strasznie brzydka. Dość drobna, szarooka, ciemnowłosa. O nie: to wyraz coraz większej irytacji na jej bladej twarzy wywoływał w sercu chłopca niejasne uczucie niepokoju. Dość wyraźnie było widać, że w Amayi wzrasta pragnienie rozwalenia czegoś… lub kogoś. A ona zwykle robiła dokładnie to, co chciała. To, kiedy wreszcie wybuchnie było już tylko kwestią czasu.
Kaoru Kakyuu natomiast wręcz przeciwnie zachowywał idealny spokój. Nienaturalny spokój. Siedział na jednej z ławek w całkowitym bezruchu już od dobrych trzydziestu minut. Nie drgnął mu nawet żaden mięsień twarzy. Gdyby nie to, że od czasu do czasu mrugał można by odnieść wrażenie, że piwnooki szatyn już odszedł z tego świata.
Hiroku musiałby całkiem poważnie zastanowić się, zanim odpowiedziałby na pytanie, czy bardziej niepokoi go nadpobudliwość panny Ameou czy może nienaturalny bezruch Kakyuu.
- Aaa! Zgubił się po drodze do Akademii?! Co on sobie myśli?!
Sora odruchowo osunął się trochę niżej na krześle. Niepotrzebnie. Tym razem ofiarą wściekłości dziewczyny padła ławka w pierwszym rzędzie. Pod wpływem uderzenia kawałki drewna poleciały na wszystkie strony i gdyby Kaoru nie miał tak doskonałego refleksu prawdopodobnie oberwałby prosto w nos.
Ktoś inny nie miał widocznie jednak takiej szybkości reakcji. Drzwi klasy otworzyły się
i osobnik który w nich stanął dostał jednym z kawałków drewna prosto w ochraniacz na czole.
Amaya zamarła w dość dziwacznej pozycji, a Hiroku wstrzymał oddech, oczekując najgorszego.
- Moje pierwsze wrażenie o grupie? - mruknął cicho ciemnowłosy chłopak na oko chyba osiemnastoletni, który stanął w drzwiach. - Jesteście bandą kretynów.

***

(godzinę wcześniej)

- Kogo my tutaj mamy… nowa drużyna siódma?
Zanim Sasuke zdążył w jakikolwiek sposób zareagować, gdzieś z lewej strony wystrzeliła czyjaś ręka.
Na szczęście tym razem Sakura nie próbowała znów nieco upiększyć jego twarzy dodatkami w stylu fioletowego siniaka, czerwonego guza czy połamanego nosa. Jedynie wyrwała mu
z dłoni dane nowej drużyny siódmej, które właśnie miał zamiar zacząć przeglądać.
Uśmieszek na jej twarzy powstrzymał jednak skutecznie westchnienie ulgi. Sasuke momentalnie stał się czujny: takie spojrzenie zwykle oznaczało Kłopoty i to Kłopoty przez duże K.
- Hiroku Sora - przeczytała głośno, przyglądając się zdjęciu niebieskookiego, ciemnowłosego chłopca. - Lat trzynaście. Uuu, bardzo kiepskie wyniki, chyba najgorszy na roku. Co o nim myślisz, Sasuke?
- Jeszcze nie wiem, co o nim myślę. Widzisz KTOŚ zabrał mi jego dokumentację, zanim zdążyłem się z nią zapoznać.
- Naprawdę?! To straszne - zmartwiła się Sakura, przerzucając kartkę. - Hej, masz tutaj Kaoru Kakyuu. To chyba ten chłopiec, który wyzwał na pojedynek chuunina i go mało nie zabił, co? Czekaj no, to zdaje się był jego ojczym? Myślę, że możesz mieć z nim kłopoty, no ale zawsze miło jest mieć tak uzdolnionego podopiecznego…
- Sakura Haruno - warknął Sasuke, stając w miejscu i obrzucając dziewczynę podejrzliwym spojrzeniem. - Oddaj mi te dokumenty i natychmiast powiedz, o co ci chodzi.
- Sakura Uchiha, jeśli już - sprostowała, uśmiechając się lekko i wciąż studiując informacje
o świeżo upieczonych geninach. - Mógłbyś wreszcie zapamiętać, jak się nazywam.
- Ależ ja pamiętam. I ta pamięć nie daje mi spokoju ani przez chwilę. Wciąż się zastanawiam, jak to właściwie mogło się stać i jak ktoś mógł dopuścić do tak strasznej katastrofy. Czy mogę odzyskać te dokumenty?
- No, no, no! Sasuke - kun, zobacz, kto został przydzielony do twojej grupy! Amaya Ameou!
Spróbował policzyć do dziesięciu i trochę się uspokoić. Nie wyszło. Tylko ciśnienie mu się podniosło i zaczęła go prześladować wizja tego, jak wspaniale byłoby udusić własną żonę. Zresztą po raz kolejny od ślubu, który miał miejsce zaledwie kilka tygodni temu.
- Sakura - powiedział, starając się, aby jego głos zabrzmiał w miarę łagodnie. - Chyba nie myślisz, że znam każdego ucznia w tej wiosce?
To prawda, kojarzył niejasno Kaoru Kakyuu. Trudno było go nie znać: incydent mający miejsce parę miesięcy temu odbił się w wiosce głośnym echem. Niespełna dwunastoletni wtedy uczeń Akademii o mało nie zabił doświadczonego chuunina, którego wyleczyła zresztą właśnie Sakura. Sam chłopiec też nieźle poharatany przeleżał wtedy egzamin końcowy Akademii w szpitalnym łóżku przedłużając w ten sposób swoją naukę. No i jakby nie było Kaoru to syn jednego z najlepszych Anbu, który zginął podczas ataku Dźwięku pięć lat temu. Powszechnie panował pogląd, że młody Kakyuu albo przed ukończeniem szesnastu lat zostanie jednym z najlepszych joninów, albo trafi do więzienia o zaostrzonym rygorze.
Ale jakiś Sora i Ameou?
- Sasuke - kun, nie załamuj mnie! - Sakura pokręciła głową i uśmiechnęła się. Wyjątkowo nie podobał mu się ten uśmiech. - Nigdy nie słyszałeś o Wrogu Publicznym?
Wróg Publiczny…
W pamięci jounina coś zaskoczyło. Wróg Publiczny.
Miano, jakie nadano najbardziej kłopotliwemu uczniowi Akademii od czasów słynnego Naruto Uzumakiego, którego zresztą chyba przerosła. Dobrze, Amaya Ameou nigdy jeszcze nie próbowała pomalować pomników Hokage. Natomiast w pełni zasługiwała na swój pseudonim. Podczas trzyletniego pobytu w Akademii zdążyła zdemolować parę pomieszczeń, o mało nie wysadziła w powietrze całego budynku i pobiła chyba dwie trzecie kolegów z klasy. Raz, jeden jedyny raz Sasuke zastępował Shikamaru na wykładzie i Wróg Publiczny świetnie utkwił mu w pamięci: wywołała niewielki wybuch, a kiedy już udało się uspokoić wszystkich uczniów, dziewczynki nie było w środku. Sądząc po złowieszczych szeptach przyszłych shinobi, narobiła sobie naprawdę wielu nieprzyjaciół. O jej przewinieniach można by mówić godzinami. Po tym, jak mało nie zniszczyła Akademii przedłużono jej naukę twierdząc, że zanim przystąpi do egzaminu końcowego powinna choć trochę zapanować nad sobą.
- Sakura Uchiha - głos Sasuke był zimny jak lód. Gdy wbijał w innych chłodne spojrzenie
i mówił właśnie takim tonem większość ludzi mimowolnie czuła, jak po plecach przechodzi im dreszcz. I ich jednym pragnieniem stawało się znaleźć gdziekolwiek, byleby dalej od tego młodego, ale przerażającego człowieka. - Hokage przydzielała grupy. I mogę się założyć, że to ty poradziłaś jej zrobienie mnie opiekunem tych dzieciaków. To ty ułożyłaś właśnie taki zespół.
Powinien jeszcze tylko dodać „To ty zaraz zostaniesz za to uduszona, poszatkowana
i przypieczona na wolnym ogniu”.
- Wreszcie zapamiętałeś moje nazwisko! - ucieszyła się, wspięła na palce i pocałowała męża w policzek. Sasuke wyjątkowo niechętny wszelkim czułością natychmiast uskoczył. - No nie, taki duży chłopiec, nie boi się oberwać rasenganem, mieczem i dwustukilowym kamieniem,
a ucieka przed zwykłym pocałunkiem? A teraz muszę iść, mam dyżur w szpitalu. Twoi nowi podopieczni pewnie też się już niecierpliwią.
Sakura wepchnęła mu w dłonie dokumentację i ruszyła w stronę szpitala. Z uśmiechem na ustach.

***

- Nazywam się Uchiha Sasuke i od dziś jestem waszym nowym sensei. Czy tego chcecie, czy nie. Ja nie chciałem. Teraz proponuję, żebyście się przedstawili i powiedzieli parę słów
o sobie.
- Zdefiniuj pojęcie paru słów o sobie… sensei.
Sasuke nie wątpił, że przerwa przed tytułem sensei była absolutnie i całkowicie celowa. Po raz kolejny zastanowił się, dlaczego właściwie wrócił do Konohy i zgadza się na takie traktowanie. Gdyby ciągle był wolnym strzelcem mógłby bez wyrzutów sumienia (czy raczej bez obawy o konsekwencje) sprać tą bezczelną dziewuchę.
A tak musi czekać aż do testu, który ma zamiar na nich przeprowadzić. Na pewno nie zdadzą i on będzie mieć święty spokój.
- O tym, co lubicie, czego nienawidzicie, co chcecie robić w przyszłości…
Choć nigdy w życiu by się do tego nie przyznał, nie bardzo wiedział co ma właściwie robić.
I dlatego nie do końca świadomie zaczął naśladować własnego mistrza.
- Zacznij - nakazał, wskazując na ciemnowłosego chłopca, siedzącego w środku. Jasne było, że żadne z nich nie zamierzało rwać się na „pierwszy ogień”, a on wydawał się nieco bardziej chętny do współpracy niż jego towarzysze.
- Jestem Sora Hiroku - zaczął dzieciak, odrobinę niepewnym tonem. - Lubię… lubię czytać książki. Kiedyś chciałbym zostać jouninem.
- Ameou Amaya - mruknęła dziewczyna, z wyraźnie znudzoną miną. - Lubię słodycze. Nienawidzę większości ludzi. W przyszłości chcę wymordować wszystkich, którzy mnie wkurzają. Hej, to był żart - dodała szybko widząc, że Hiroku patrzy na nią z wyraźnym przestrachem. - Nie dam rady zabić połowy populacji Konohy…
Z takim nastawieniem, to nie wiadomo, czy będziesz mieć jakąś przyszłość - pomyślał Sasuke, przenosząc spojrzenie na ostatniego członka drużyny siódmej. Bo ja obstawiam moja panno, że ktoś szybko wbije ci kunai w serce. I dostatnie za to wiele prezentów od wdzięcznych fanów.
- Zapewne druga połowa to ci, których po prostu nigdy nie spotkałaś? - spytał chłopak ironicznym tonem. Sasuke z trudem zdusił w sobie ochotę do uduszenia uczniów gołymi rękoma. - Kakyuu Kaoru. Niewiele rzeczy lubię, za to wielu nienawidzę. I nie będę mówić
o moich planach na przyszłość.
Nieśmiałek, bezczelna mądrala, znana jako Wróg Publiczny i mały chłopczyk, stylizujący się na wielkiego buntownika. To teraz dajcie mi jeszcze pod opiekę nadpobudliwego demona i będę mógł pójść powiesić się na sznurku.
- Dziś już nie ma ochoty więcej was oglądać. Pierwszą misję zaczynamy jutro. Przyjdźcie o piątej rano do lasu. I nie jedzcie śniadania.
- Pierwszą misję, sensei? - spytał Hiroku, odrobinę nieśmiałym tonem.
- Owszem. To będzie test, który zadecyduje o tym, czy zostaniecie geninami.
- Zaraz, zaraz… - Amaya zmarszczyła brwi i wskazała palcem swój ochraniacz na czoło. - Czy otrzymanie go nie jest równoznaczne z zostaniem geninem?
- Z dwudziestu jeden kandydatów geninami może zostać maksymalnie dwunastu. Reszta… cóż spędzi jeszcze trochę czasu w Akademii. I wiecie co? Obstawiam na to, że i was to spotka…
Uciek… znaczy się znikł stamtąd z prawdziwą ulgą.
Jeszcze odpłaci się za to Sakurze. I to z procentami!


Ostatnio zmieniony przez Mitsuki dnia Wto 20:31, 15 Sty 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:44, 16 Sty 2008    Temat postu:

Dobra po pierwsze musztarda całkowicie odpada bo nie lubię jej smaku... brrr... aż mnie dreszcz przeszedł... Ale o czym ja to? Ach tak. Nie będzie przejawów kanibalizmu zadbam o to,.Chyba ze w najbliźszym czasie nie pojawi się kolejna część tego opowiadanka. Słyszała? Ja ciąg dalszy proszę!
Opowiadanie pisane lekkim i zrozumiałym stylem, chwili ci się to. Pomysł dosyć niespotykany. Błędów nie znalazłam, ale to chyba dlatego że jestem dyslektykiem i zauwarzam je bardzo żadko. Więc czekam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
hamaru
Student Akademii


Dołączył: 10 Sty 2008
Posty: 36
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro 15:22, 16 Sty 2008    Temat postu:

Zaczytałam się. Ładnie napisane, podoba mi się :) Jeśli tak dalej pójdzie to chyba zostanę twoją stałą czytelniczką. Ładne opowiadanie, naprawdę, a dwunastolatek pokonujący chunnina zaintrygował mnie, przyznaję. Sora - kocham to imię, nie wiem czemu. Męskie wydanie Sakury, żeńskie Naruto, kolejny Sasuke i Kopiujący Ninja 2... No, w każdym razie, życzę powodzenia. Zobaczymy jak będzie ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:52, 16 Sty 2008    Temat postu:

Łał, to jest naprawdę super! Po pierwsze: chyba nie było żadnego błędu, gratulacje ^^ niewielu ludzi tak potrafi :) Po drugie: zabawne i lekko napisane, co stwierdziła już Namida. Nawet nie wiesz, jaką niezliczoną ilość razy wybuchałam śmiechem. A po trzecie: niesamowity pomysł!!! Naprawdę strasznie mi się spodobał... Sakura żoną Saska (jak do tego doszło?xD), poza tym nowy team7... tajemniczo podbny do poprzedniego ^^ no i Sasuke nasladuje Kakashiego xD ale się usmiałam. czekam z ogromną niecierpliwością częśc kolejną, kochana Mitsuki ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 18:27, 16 Sty 2008    Temat postu:

Sama nie wiem, co napisać... Chciałabym wyrazić długą i mądrą opinię, ale czuję, że mi nie wyjdzie - nie potrafię.
Zamiast tego stwierdzam, że podoba mi się Twój styl. Doskonale opisałaś niektóre sytuacje, szczególnie podobał mi się początek.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
sakura-life
Chuunin


Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 437
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: tam, gdzie nie sięga niczyje spojrzenie.

PostWysłany: Śro 18:37, 16 Sty 2008    Temat postu:

Tak się cieszę, że spotkałam tutaj Twoją pracę. Bardzo mi się podoba fabuła. Zastanawiam sę co będzie z Sasuke, nie należy do osób bardzo cierpliwych. Zobaczymy jak mu pójdzie z trójką dzieciaków, przyznam, że kąciki ust mi niebezpiecznie drgają.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mitsuki
Student Akademii


Dołączył: 18 Gru 2007
Posty: 184
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon 18:49, 21 Sty 2008    Temat postu:

Rozdział drugi
Dźwięk dzwonków


Obserwowali ją.
Gdziekolwiek się nie ruszyła, wciąż czuła na sobie Ich oskarżycielski wzrok. Tak, właśnie: oskarżycielski. Miała wrażenie, że chcą otworzyć usta i powiedzieć, że do niczego się nie nadaje i powinna zostać kwiaciarką na ten przykład. Że nigdy nie zostanie prawdziwym shinobi Konohy, gdyż nie ważne jak będzie silna to tak naprawdę nie posiada Woli Ognia.
Wszędzie towarzyszyły jej Ich spojrzenia. Dokądkolwiek by nie poszła na terenie wioski nie było miejsca, w którym Oni nie mogliby jej widzieć.
Patrzcie. Patrzcie w takim razie! - krzyczała w myślach i z frustracji okładała pięściami kolejnego kolegę z klasy. Podczas wykładu o Nich robiła wszystko, żeby zmusić nauczyciela do wyrzucenia jej z Sali. Wyśmiewała rówieśników mówiących o tym, że pragną Im dorównać i wyzywała na pojedynek, żeby udowodnić, że nigdy im się to nie uda. I czasem uśmiechała się w Ich stronę krzywo, odczuwając w głębi duszy dziwną, złośliwą satysfakcję. Niech patrzą. Niech wiedzą, że za nic ma ich głupie ideały i oskarżycielskie spojrzenia.
Nie jestem taka, jak wy. Nie mam Woli Ognia. I dobrze! Bo wszyscy, wszyscy byliście głupcami i tylko kretyni mogą chcieć was naśladować. Po co ginąć w imię jakiś wyższych ideałów? Czy ktoś kiedyś najadł się honorem, albo napił dumy? Nie! Ale wy tu wciąż jesteście i wciąż następni patrzą na was, a potem zachowują się jak głupcy. Wierzą, że mogą walczyć z silniejszymi od siebie, bo mają marzenia. I bum… nie ma ich, nie ma marzeń. A ja? Ja tego nie chcę. Nie wierzę w to, a i tak będę shinobi. Takim, który wie, że liczy się przetrwanie. I możecie sobie patrzeć, ile tylko chcecie. Bo w końcu tylko to wam zostało!
Amaya Ameou poprawiła ochraniacz na czole, rzuciła wyrzeźbionym w kamieniu twarzą Pięciu ostatnie, gniewne spojrzenie i ruszyła w stronę lasu.
- Jestem szalona - mruknęła cicho, gryząc kawałek trzymanej w ręku bułki. Łamała zakaz nauczyciela całkowicie świadomie i niespecjalnie się tym przyjmowała. Dziś nawiedził ją buntowniczy nastrój, mający prawdopodobnie co nieco wspólnego z tym, że była niewyspana, bolała ją głowa i w dodatku z samego rana miała w domu karczemną awanturę. I o co? O nie okazywanie należytego szacunku ochraniaczowi! To tylko przedmiot do licha. Na pewno nie ma nic przeciwko leżeniu na podłodze obok łóźka.
- Czy mi się wydaje, czy was sensei zakazał wam jeść śniadania? - cichy głos odezwał się tuż nad jej uchem. Amaya natychmiast odwróciła się i dojrzała dosyć niską, zielonooką kobietę o różowych włosach. Była całkiem ładna i prawdopodobnie miała około dziewiętnastu lat. Młoda geninka odniosła niejasne wrażenie, że skądś ją już zna, zresztą było to całkiem możliwe, gdyż łatwo można było zgadnąć, że nieznajoma jest shinobi: przy pasku nosiła taką torebkę, w jakiej zwykle ukrywało się kunai i shurikeny, a na czoło założyła ochraniacz. Symbol dumy shinobi z Konohy.
Właśnie. Symbol i nic więcej. Dziwne kółko nie jest przecież liściem. Kilka kresek nie może stać się mgłą. Podłużny znak to nie piasek.
- A jakby zakazał nam oddychać, też mielibyśmy posłuchać? - spytała, demonstracyjnie wkładając do ust kolejny kawałek bułki. Nie wątpiła, że ich nowy nauczyciel z pewnością wymyślił jakiś trudny test i ona nie planowała radzić sobie z nim o głodzie. - Zresztą nie jem śniadania.
- To co w takim razie trzymasz w ręku?
- Przekąskę - mruknęła niechętnie odwracając się na pięcie i ruszając w stronę lasu. Nieznajoma jednak chyba nie miała zamiaru dawać jej spokoju i znalazła się przy jej boku.
- Widzę, że nie lubisz wypełniać poleceń.
- Głupich poleceń? I owszem. A kim ty tak właściwie jesteś? - spytała Amaya, niezbyt grzecznym tonem. Jej babka wciąż powtarzała, że dziewczynka nie ma żadnego szacunku dla świętości i lepszych od siebie.
Amaya się z tym nie zgadzała. Miała szacunek dla świętości i lepszych od siebie. Kłopot w tym, że jeszcze nie znalazła niczego, ani nikogo, co lub kogo byłaby skłonna uznać za jedno czy drugie.
- Uchiha Sakura. Miło mi.
Dziewczynka obrzuciła różowowłosą kunoichi nieprzychylnym spojrzeniem. Uchiha!
Sakura nie wydawała się zniechęcona nieprzyjacielską postawą młodej geninki. Uśmiechała się tak, jakby rzeczywiście było jej miło. I nie miała chyba zamiaru po prostu sobie pójść.
- Jesteś jego żoną?
Nie trudno było zgadnąć kim jest ten „on”, kobieta udała jednak głębokie zastanowienie.
- Wydaje mi się, że tak. Przynajmniej teoretycznie. Wiesz, noszę jego nazwisko, mieszkamy razem, a nawet czasem mu gotuję. To chyba znaczy, że jesteśmy małżeństwem?
Dziewczynka w ogóle nie zdumiona dość niezwykłą odpowiedzią, zmarszczyła brwi, roztrząsając w myślach inny problem.
- Uderzył cię w głowę, zakneblował, związał i zmusił do ślubu?
Rozległ się głośny śmiech Sakury, którą nawiedziła nagle wizja Sasuke skradającego się do niej od tyłu, obezwładniającego ją i zaciągającego przed ołtarz w celu zmuszenia do poślubienia go.
- Dlaczego tak uważasz? - spytała w końcu, usiłując opanować radosny chichot.
- Hm. Jest antypatycznym, złośliwym i niemiłym typkiem - zaczęła wyliczać na palcach Amaya, najwidoczniej nie przejmując się, że właśnie obraża własnego sensei w obecności jego małżonki. - Blady jak wampir, a skoro jeszcze czasem miewa czerwone oczy… w dodatku dziwnie się ubiera… ta wielka kokarda ze sznura wygląda idiotycznie. Podobno przywołuje węże, a one są wstrętne i oślizgłe. Zresztą tak jak on. No i… ten… w Akademii słyszałam, że przez trzy lata Orochimaru nie puszczał go od siebie na krok… wiadomo, co oni razem robili?
Sakura usiłowała włożyć sobie własną pięść do ust. Nie wyszło. Ponownie wybuchła śmiechem.
Muszę to zapamiętać. Ciekawe, co Sasuke powie, jak przedstawię mu takie zarzuty? - pomyślała, przejęta błogą wizją miny swojego męża, gdy zapozna go z takimi rewelacjami.
- Może nie uwierzysz, ale Sasuke był bardzo popularny. Teraz zresztą też szaleje za nim mnóstwo dziewcząt. W tym mnóstwo twoich rówieśnic.
- W takim razie chyba coś ze mną nie tak.
Gdybym ja kiedyś miała takie podejście…No cóż, jeśli w młodości nie interesowałaby się chłopcami bardziej niż byciem shinobi prawdopodobnie oszczędziłaby sobie bardzo wielu łez.
- Może po prostu jesteś mądrzejsza od większości dziewcząt w twoim wieku.
- Też tak myślę, ale chyba nie wypada mówić takich rzeczy głośno - potwierdziła Amaya, z niezachwianą pewnością w głosie.
Sakura już bez trudu mogła zrozumieć wszystkich, których największym marzeniem było zamknięcie panny Ameou w klatce z kilkoma rozszalałymi tygrysami. Ją samą takie zachowanie jednak bardziej bawiło niż irytowało. Denerwowały ją raczej nieśmiałe, płaczliwe, zahukane dziewczynki, nie umiejące sobie radzić: może dlatego, że kiedyś zachowywała się dokładnie tak i teraz wydawało jej się to… no cóż, żałosne.
- Ależ jesteś skromna!
- Jasne. A przy tym piękna, rozsądna, miła, opanowana i słodka. No dobrze z tą słodką trochę przesadziłam - głos geninki aż ociekał od ironii. Można by ją zebrać i napełnić całe wiadro. Ton kontrastował z pełnym zadowolenia uśmiechem, który pojawił się na jej twarzy. Amaya zaczynała się nieźle bawić. Ostatni raz spotkała kogoś z kim rozmowa nie byłaby jedną wielką męczarnią i stratą czasu… eee… nigdy?
- Wiesz, mam wrażenie, że jesteś właśnie taką uczennicą, na jaką Sasuke sobie zasłużył - powiedziała pani Uchiha, a na jej ustach zaigrał psotny uśmieszek. - Zrób coś dla mnie i daj mu porządnie w kość.
- Nie ma sprawy. Hm… czy twoje panieński nazwisko to Haruno? - zainteresowała się Amaya, dziwiąc się samej sobie, że wcześniej nie poznała kobiety. Była w końcu dość sławna w wiosce.
- I owszem.
- Uczennica Piątej… - mruknęła cicho dziewczynka. Któż nie znał Tsunade? Pierwszej kobiety, która została Kage? Między innymi z tego powodu nawet Amaya czuła do niej pewnego rodzaju sympatię. A przynajmniej nie lubiła jej trochę mniej niż pozostałych Hogake, których twarze codziennie musiała oglądać. W dodatku całkiem podobał się jej wybuchowy charakter przywódczyni Konohy. Żywy człowiek, a nie jakiś idealny bohater.
- To w takim razie mogę się założyć, że ty już sama nie raz nieźle dałaś mu w kość!
Historie o jouninach były dość często powtarzane wśród uczniów Akademii. Dziewczęta zaś szczególnie lubiły te o Kurenai - mistrzyni gen jutsu, lub pannie Haruno, znanej ze swego porywczego zachowania i mocnego prawego sierpowego.
- Oczywiście, że tak - przyznała Sakura, wyraźnie dumna z siebie. - Ale co dwie głowy to nie jedna. Dlatego dam ci pewną radę… Sasuke pewnie przeprowadzi dziś test. Mogę się założyć, że kluczem do jego zadania jest pamiętanie o tym, że jesteście drużyną.
- Co to znaczy?
- Sama musisz to odszyfrować. Powinniście zdać sami, prawda?
Kunoichi uśmiechnęła się lekko i zostawiła Amayę samą. Wprawdzie nabrała nagle wielkiej ochoty na przekonanie się, jak też pójdzie nowej grupie siódmej test z dzwonkami, bo ani przez chwilę nie wątpiła, że właśnie takie zadanie postawić przed nimi jej mąż… ale już zapowiedziała Naruto, że będzie obserwować egzamin jego drużyny. Zresztą mogło się założyć, że zanim Sasuke się pojawi, minie trochę czasu.
Odrobinę żałowała, że ostatnimi czasy z powodu niepokojów związanymi z dziwnymi posunięciami Wiosek Deszczu, Obłoku i Mgły wiele osób zostawało rannych i miała przez to tak dużo pracy, że zdecydowano nie przyznawać jej w tym roku własnych podopiecznych. Miała wrażenie, że mogłoby być bardzo ciekawie.

***

Test z dzwonkami miał długą historię.
Po raz pierwszy użył go już Trzeci Hogake. Jego podopieczny Jiraya z kolei właśnie przy ich pomocy egzaminował swoich uczniów wśród których znalazł się przyszły przywódca wioski, a także nauczyciel trójki następnych geninów: Rin, Kakashiego i Obito. Rzecz jasna nie omieszkał i ich postawić przed „sprawdzianem dzwonków”. Po wielu latach w ten sam sposób zostali przeegzaminowani Sasuke, Naruto i Sakura. Teraz przyszła kolej na to, aby młody Uchiha w ten sam sposób sprawdził, czy kolejne dzieciaki są gotowe, aby wejść na drogę shinobi…
- To głupie.
No cóż. W całej, długiej historii dzwoneczków nikt jeszcze nie zareagował na ich widok
w taki sposób.
- Drużyna zawsze ma liczyć trzy osoby. Jeśli zdać może tylko dwoje z nas to skąd wytrzaśniemy trzeciego? - spytała Amaya, wpatrując się w swojego sensei z wyraźną irytacją.
Sasuke zdecydowanie nie był przygotowany na takie pytanie. Doskonale pamiętał chwilę,
w której sam został postawiony w takiej sytuacji. On, Naruto i Sakura byli zszokowani, zdumieni, zdeterminowani… ale żadnemu nie przyszła do głowy podobna konkluzja.
- Tym problemem zajmiemy się, jeśli przynajmniej dwoje z was zda - odparł tonem wyraźnie sugerującym, że wątpi w ich sukces. - No to… start.

***

Siedząc pośród liści i przypatrując się nauczycielowi Amaya oddawała się bardzo ważnemu zajęciu. Mianowicie myślała.
Sasuke Uchiha był jednym z najlepszych shinobi Wioski Liścia. Podobno umiał położyć jedną ręką kilkunastu ludzi. Jak w takim razie trójka geninów mogłaby zbliżyć się do niego na tyle, aby ukraść mu dzwoneczki? Zgoda, chciał się ich pozbyć, ale nie postawiłby przed nimi zadania całkowicie niemożliwego do wykonania. Ogólna konkluzja? W tym egzaminie tkwił jakiś haczyk i na pewno nie chodziło o jakieś głupie, podzwaniające kawałki metalu. Tylko
o co w takim razie?
Mhm. Planowanie i analiza to nie jest moja mocna strona! - Puk, puk.
Amaya zerwała się na równe nogi wściekła, że straciła koncentrację. Zaskoczona i zezłoszczona nawet nie próbowała zabrać się za dzwoneczki, bo nie miała właściwie żadnych szans choćby się do nich zbliżyć. Szybko złożyła ręce do pieczęci wykonując podmianę jutsu. Na placu leżał akurat idealny kawałek drzewa…
- Aawr! - krzyknęła z frustracją, kiedy zamieniła się na miejsca z drewnem i natychmiast została chwytana w przygotowaną wcześniej pułapkę. Sznurek owinął się wokół jej kostki i sprawił, że zawisła głową w dół.
Dała się podejść jak dziecko!

***

Krzyk prawdopodobnie należał do Amayi. Równie dobrze mógł to być jednak także jakiś podstęp sensei. Hiroku postanowił więc nie wychodzić z kryjówki: tak na wszelki wypadek.
Właściwie to chyba nie musi nawet bardzo się starać. Nie ma żadnych szans zabrać nauczycielowi dzwoneczka. I jasne, że jeśli dwoje z nich ma zdać ten tekst to w konfrontacji
z Wrogiem Publicznym i najlepszym uczniem w ich klasie on może od razu się poddać.
No cóż, zawsze może spróbować za rok. Będzie wtedy starszy i lepszy, świadomy tego, czego trzeba się spodziewać, no i może dostanie jakąś normalną drużynę, w której nie będzie musiał się bać, że któryś z towarzyszy spróbuje go zamordować…
Zapiekły go powieki. Hiroku szybko otarł oczy rękawem zielonej kurtki. Jeszcze tego brakuje, żeby się rozmazgaił! Do licha był chłopakiem i kandydatem na ninja! Nie wolno mu tak po prostu się rozbeczeć!
- Kaoru? - mruknął cicho patrząc, jak w kierunku nauczyciela stojącego nieopodal mkną shurikeny. Jak można było się spodziewać na Sasuke taki atak nie zrobił żadnego wrażenia.
Hiroku przygryzł kciuka patrząc, jak Kakyuu wyskakuje z bezpiecznej kryjówki, gotów zmierzyć się z przeciwnikiem. Odważny. Albo szalony. Przez głowę chłopca przeszła myśl, że może powinien mu pomóc. Ale już po sekundzie zdecydował, że jednak nie jest to zbyt mądre: z całą pewnością tylko by przeszkadzał.
Skoro sensei jest tutaj zajęty i może pokonanie Kaoru zajmie mu kilka sekund, bo jakby nie było młody genin był bardzo utalentowany a Uchiha na pewno nie wykorzystuje wszystkich swoich umiejętności… może przynajmniej się stąd ewakuować w bezpieczniejsze regiony.

***

Głośno klnąc Amaya przecięła kunaiem sznur (po raz drugi zresztą)i wykonując salto w powietrzu postarała się wylądować jak najdalej od drzewa, na którym wisiała. Poprzednim razem spadła prosto w kolejną pułapkę.
Liście wśród pobliskich krzaków poruszyły się i dziewczyna natychmiast cisnęła w tamtym kierunku trzy shurikeny. Z gałęzi jak z procy wyskoczył Hiroku, który ledwo co uniknął zranienia.
- Chcesz mnie zabić?! Nie, czekaj, wolę nie wiedzieć…
- Stój, gdzie stoisz! - krzyknęła Amaya, unosząc kunai i obrzucając chłopca podejrzliwym spojrzeniem. Wiadomo, czy to nie jakiś podstęp? - Jakie były ostatnie słowa Shikamaru sensei, zanim wyszedł wczoraj z klasy?!
Chłopiec popatrzył na dziewczynę zdumiony, zastanawiając się, czy oszalała już do końca. No, ale z wariatami się nie dyskutuje. Zwłaszcza z uzbrojonymi wariatami.
- „Jakie to kłopotliwe”.
- To ty. Chyba. On to w końcu ciągle powtarzał… - Amaya z westchnieniem opuściła broń.
- Powinniśmy się schować…
- Powinniśmy się zastanowić, o co naprawdę chodzi w tym durnym teście! - warknęła dziewczyna ze złością, skoczyła jednak w krzaki. Hiroku poszedł za jej przykładem.
- Co masz na myśli? Przecież chodzi o zabranie…
- Podobno jesteś taki mądry, więc trochę pomyśl - syknęła Amaya przyciszonym głosem. - Złóż fakty. Co za kretyn kazałby kilku nowicjuszom odebrać coś doświadczonemu jouninowi? Poza tym… podobno uczeń gdy zostaje mistrzem często przeprowadza taki sam test, jaki sam przeszedł.
O tym ostatnim fakcie dowiedziała się niedawno do babki i teraz przyszło jej do głowy, że prawdopodobnie ich sensei też kiedyś stanął przed identycznym zadaniem. Dwa dzwonki
i dwie osoby mogą zdać. Ale…
- Jego drużyna od początku składała się z niego, Haruno i Uzumakiego.
- Zaraz… - Hiroku szeroko otworzył oczy. Coś mu powoli zaczęło świtać. - Jeśli miał taki sam egzamin, to tylko dwie osoby z jego drużyny powinny przejść dalej. A zdali wszyscy troje. Ale jeśli nie chodzi o dzwonki to o co?
Amaya wzruszyła ramionami, usilnie starając się wymyślić cokolwiek. Niestety - nic jej nie przychodziło do głowy.
Cóż i tak mogę być z siebie dumna, zgadłam, że ten test ma drugie dno. Szkoda tylko, że to nic mi nie da - pomyślała, krzywiąc się i kątem oka patrząc na Hiroku, który gryzł swój kciuk tak energicznie, że aż poszła krew. Chłopiec jednak wydawał się nawet tego nie zauważać.
Kluczem do jego zadania jest pamiętanie o tym, że jesteście drużyną.
- Hm… Sakura powiedziała mi, że kluczem do testu jest nie zapominanie o tym, że jesteśmy drużyną - powiedziała z wahaniem. - Nie sądzę, żeby kłamała.
- Sakura Uchiha? - Hiroku zamrugał powiekami wyraźnie zdumiony. I mocniej przygryzł kciuk, a krew popłynęła w dół cienkim strumyczkiem.
- Tak i przestań do licha! - krzyknęła trochę za głośno i złapała go za przegub, odciągając dłoń od ust. Hiroku rzucił jej urażone spojrzenie.
- To pomaga mi się skupić - mruknął. - Bądź przez chwilę cicho. Myślę.
On sobie myśli, a tu do południa jakieś pół godziny i nasz ukochany sensei może w każdej chwili się pojawić!
Dwa dzwonki. Trzy osoby. Dwie mogą zdać, a już się zdarzyło, że przeszły trzy.
Już skończyli Akademię. Zdali egzamin. Każdy pojedynczo udowodnił, że nadaje się na genina.
Kluczem do tego testu jest nie zapominanie, że jesteśmy drużyną?
Drużyna ma współpracować. Każdy, nawet najlepszy shinobi potrzebuje towarzyszy…
- Mam! - wrzasnął Hiroku radośnie. Radość natychmiast mu przeszła, gdy został obrzucony morderczym spojrzeniem przez Amayę.
- Jeszcze trochę głośniej, to na pewno nas nie znajdzie. To o co chodzi?
- Mamy udowodnić, że umiemy działać razem - stwierdził chłopiec, bardzo dumny z siebie. Dziewczynka obrzuciła go sceptycznym spojrzeniem.
- A po co miałabym współpracować z takimi idiotami, jak wy?
Genin zmieszał się wyraźnie.
- Może… żeby zdać?
Amaya zacisnęła usta. Przed oczami stanęła jej twarz babki, kiedy usłyszy, że jej wnuczka musi wrócić do Akademii. Swoich „kolegów” z klasy, którzy przeszli dalej, są shinobi, gdy ona miałaby spędzić kolejny rok jako uczennica. Jakby nie wystarczyło, że w zeszłym roku nie pozwolono jej zdawać twierdząc, że musi nauczyć się panowania nad sobą!
I Ich drwiące spojrzenie.
Nie, nie, nie!
- Mam zamiar zdać ten test - warknęła w końcu. - Nawet, jeśli to znaczy, że muszę współ…
Zdecydowanie, stracili za dużo czasu. Doszli do tego wniosku w tym samym momencie,
w którym coś odrzuciło ich do tyłu.


Ostatnio zmieniony przez Mitsuki dnia Pon 18:50, 21 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:02, 21 Sty 2008    Temat postu:

Mitsuki..
Jesteś po prostu niesamowita!
To chyba jedno z naprawdę niewielu opowiadań, które czytałam z ironicznym uśmieszkiem na twarzy, zapartym tchem w piersiach i nie zwracając uwagi na świat zewnętrzny. Totalnie miałam wszystko w dupie, liczyło się tylko to, co czytałam.

Użyłaś pięknych i zabawnych porównań.

Moje ulubione momenty?

1."- Jasne. A przy tym piękna, rozsądna, miła, opanowana i słodka. No dobrze z tą słodką trochę przesadziłam - głos geninki aż ociekał od ironii. Można by ją zebrać i napełnić całe wiadro."
2."Chłopiec popatrzył na dziewczynę zdumiony, zastanawiając się, czy oszalała już do końca. No, ale z wariatami się nie dyskutuje. Zwłaszcza z uzbrojonymi wariatami.
- „Jakie to kłopotliwe”. "
3."- Jeszcze trochę głośniej, to na pewno nas nie znajdzie."


I cała masa innych tekstów. Kobieto, no! Jakim cudem potrafisz wymyślić coś takiego? Jesteś... jesteś... cyborgiem! Właśnie tak. Innego wytłumaczenia nie ma...


Ostatnio zmieniony przez Irate dnia Pon 22:03, 21 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:44, 22 Sty 2008    Temat postu:

To było .... niesamowite. Zupełnie nieziemskie!!! Pottrafisz w perfekcyjny sposób manipulować perypetiami bohaterów. No a trójka geninów jest zupełnie genialna. Rozmowa Amay z Sakurą była świetna.
PISZ PISZ PISZ dalej bo nie mogę się doczekać kolejnego rozdzialu tej boskiej histori!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kira
Student Akademii


Dołączył: 09 Lip 2008
Posty: 37
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kaliszfornia
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 2:18, 18 Lip 2008    Temat postu:

Świetne xD.
Normalnie nie mam się do czego przyczepić, a jeśli błędy są, to już o nich zapomniałam *iks - de*.
Pisz kobieto, pisz, a będzie coś z tego^^.
Przepraszam za tą sążnistą epistołę aż ociekającą wybitnymi wyrażeniami i wielkimi słowami, ale...
.
.
.
jest 3 w nocy, więc chce mi się spać.


Ostatnio zmieniony przez Kira dnia Pon 23:42, 28 Lip 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Fan Fiction. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin