Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Magia dźwięku. (Dla Namiś)

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Okazyjne.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 17:42, 31 Sty 2009    Temat postu: Magia dźwięku. (Dla Namiś)

Midziu nasza droga... Z okazji twoich urodzin, pozwiliłyśmy sobie napisać ci opowiadanie. Z najlepszymi życzeniami, szczęścia, radości. Wiecznego słońca i uśmiechu.
Kochamy cię!

~~~~~~

- Pst, Mids!
Opierająca się o mur komnaty szatynka uniosła wzrok i spojrzała pytająco na blondynkę przy stoliku obok.
- Taa? – zapytała. Nie musiała nawet mówić cicho – profesor, stojący przy katedrze, był zbyt zaabsorbowany tematem, o którym mówił.
Na historii zawsze tak było.
- Słyszałaś o nowym? - Blondynka uśmiechnęła się wesoło. Wychwyciła z wykładu coś ważnego i od niechcenia zapisała to w zeszycie.
Jak ona to robi?, pomyślała Namida. Rozmawia ze mną i słucha Witkowskiego... Jest niesamowita.
- Nie, Luśku. Nie słyszałam – rzuciła i powróciła do bazgrania po notatniku.
Jej przyjaciółka westchnęła.
- Na jakim świecie ty żyjesz, skarbie? Cała szkoła o tym huczy. Wszyscy o tym wiedzą!
Szatynka odłożyła długopis i zerknęła na profesora. Właśnie dyktował pracę domową... Lekcja dobiegała końca.
- Wszyscy to nie ja – burknęła.
Przycisnęła książki do piersi i zagłębiła się w tłum uczniów. Większość z nich bardzo się spieszyła, przepychała się i krzyczała; dziewczyna kilka razy musiała spojrzeć na kogoś wilkiem lub wręcz podnieść głos. No, co za ludzie... Ludzie?
Elle dogoniła ją na korytarzu.
- Miśku! Gdzie tak pędzisz?
- Głowa mi pęka. Muszę się położyć – bąknęła. Miała cholernie zły humor, ale musiała nad sobą panować. Jeszcze tylko kilka godzin...
- Ach. – Blondynka złapała ją za ramię. – Ale teraz wszyscy musimy zejść na dół. Ten nowy przyjeżdża. Podobno jest geniuszem!
- Jak to: musimy? – zirytowała się Nam. – Co mnie obchodzi jakiś dzieciak? Mam dość wrażeń, jak na tę jedną noc.
Obie równocześnie spojrzały na duże okno, przez które wpadały blade promienie satelity i westchnęły.
- Niedługo świt. – Elle oparła głowę na ramieniu siostry i objęła ją w pasie – jakby nie stały właśnie na zatłoczonym, głośnym korytarzu. – Napijemy się i pójdziemy spać. Ale teraz... – Dziewczyna wbiła błękitne oczy w przyjaciółkę. – Prrrrrrroszę, chodź ze mną!
- Ale na co ja jestem ci potrzebna? – chciała wiedzieć Namida.
- No bo... A jak ten nowy to jakaś fajna dupa?
Szatynka parsknęła śmiechem.
- Ach, więc o to chodzi!
- Dokładnie, kotku, dokładnie.

***

Pierwsza do sypialni wpadła El. Rzuciła na swoje łoże podręczniki oraz zeszyty i podbiegła w podskokach do szafy.
- Nawet światła nie zaświeci – mruknęła Namiś karcąco. Fakt, w ciemności widziały wyśmienicie, ale trochę blasku świec nigdy nie zaszkodzi...
Pstryknęła palcami i stojący na stoliku lichtarz zapłonął. Złote ogniki oświetliły mroczną komnatę i rzuciły na ścianę długie, chybotliwe cienie.
- Auu. Zgaście to słońce... – warknął jakiś głos, dobiegający z najciemniejszej części pokoju, od strony okna.
- Fuśka? – Elle wychyliła się zza drzwiczek szafy i zlustrowała spojrzeniem długowłosą szatynkę, która wylegiwała się na łóżku. – A ty tu co...?
Namida tylko uniosła brwi i dmuchnęła, by odgonić grzywkę wpadającą jej do oczu i zasłaniającą widoczność.
- Zdycham – sarknęła Fushigi i wlepiła tępy wzrok w ciemny baldachim nad sobą. – A raczej zdychałam, dopóki tu nie wpadłyście...
- Dobra, nie wnikajmy... – rzuciła Mids. – Luśku... Dlaczego się przebierasz?
Blondynka właśnie wyciągnęła z wnętrza szafy komplet czarnych ubrań i skoczyła w stronę łazienki.
- Trzeba jakoś wyglądać! – odkrzyknęła zza drzwi.
Nam westchnęła po raz któryś tego wieczoru. Przysiadła na brzegu łóżka Fu i przeciągnęła się, ziewając.
- Nie chce mi się tam iść... – burknęła. – Dlaczego nie było cię na zajęciach?
- Eee tam, zajęcia – prychnęła szatynka. Usiadła i zmierzyła wzrokiem siostrę. – Nie miałam nastroju.
- Rozumiem. Ominął cię przeciekawy wykład na temat baletu ly balet... Jakiegoś tam. Nazwa francuska, nie chcę sobie języka połamać.
- Les Ballets Russes. Banały – odparła Fu.
- Skąd to znasz ?
- Czy to ważne...? Wiem co nieco o historii muzyki...
Nagle drzwi otworzyły się i do komnaty weszła czwarta i ostatnia lokatorka, Eve. W jej długich, lekko kręconych włosach osiadły płatki śniegu, ale ona bynajmniej się tym nie przejmowała. Między jej nogami prześlizgnęła się czarna kotka i wskoczyła na kolana Namidy.
- Kira! Gdzieś się szlajała? – Dziewczyna podrapała ją za uszami.
- Musiałam się stąd wyrwać, to wzięłam ją ze sobą – odpowiedziała Grabarz ze wzruszeniem ramion.
Fu zmarszczyła brwi.
- Polowałaś.
- Tak łatwo mnie przejrzeć? – Eve wyszczerzyła zęby w uśmiechu. – Taa, dorwałam jakąś sarenkę, błąkającą się wśród drzew...
Do pokoju wkroczyła Elle.
- Sarenkę? Aha, pewnie. Jak wyglądam?
Wszystkie trzy zlustrowały blondynkę spojrzeniem.
- Zajebiście – oświadczyła Grabarz.

***

Wszystkie żyrandole, wiszące u sufitu, były zapalone – Namiś pomyślała, że nowy uczeń musi być kimś naprawdę ważnym, bo nie robiono tego nawet, gdy przyjeżdżał szanowny dyrektor... Cóż, nie dość, że zaczyna naukę w środku semestru, to jeszcze witają go jak księcia. Cudownie.
- No dobra. – Eve, nie zważając na złe spojrzenia Lady Ruthless, usiadła na jednym z krzeseł i rozglądnęła się po sali. Przystrojono ją serpentynami, – o, bogowie! – a na stołach leżały czarne obrusy i serwety.
- Jak jakiś książę... – zasępiła się El. Namiś uniosła brwi. Ach, ta telepatia...
- Co my tu robimy? – zajęczała Fu. – Nie chce mi się witać jakiegoś bufona. Pewnie liczy na oklaski, co?
- Ja nie rozumiem, po co tyle szumu – stwierdziła Mida. – Mógłby przyjść cicho, niezauważalnie i spróbować dostosować się do nas, a nie w taki sposób... Ma tupet.
- Może jest jakąś ważną osobistością. Miśku, wyobraź to sobie: brunet o zielonych oczach i do tego książę! – ucieszyła się El.
- Oczy powinien mieć niebieskie. I wcale nie chcę dumnego księcia.
- Durnego? – Eve parsknęła śmiechem.
- A żebyś wiedziała...
Do komnaty raz po raz wlewały się tłumy uczniów, nocnych uczniów. Wszyscy byli nienaturalnie bladzi, większość odziana w czarne szaty. Pomijając oczywiście El i kilka dziewcząt, które ‘złamały’ zasadę i włożyły kolorowe bluzki.
Mimo grozy bijącej od wszystkich wampirów, w sali było głośno. Raz po raz ktoś wybuchał głośnym śmiechem; młodzi nie szczędzili sobie żartów na temat nowego przybysza.
- Cóż za motłoch. – Mids dotknęła czoła. Było jej strasznie gorąco.
- Jesteś chora? Twa bladość została zaćmiona przez purpurowe rumieńce... – zażartowała Luś. – A może już nie możesz doczekać się tego nowicjusza? Swoją drogą, ciekawe, na czym gra...
- To pewnie przez to wychodzenie na balkon z mokrą głową. – Fu popatrzyła na przyjaciółkę z troską. – Jak cię rozłoży, to zabiję...
- To trochę niemożliwe, nie sądzisz? – Eve uśmiechnęła się nieznacznie.
- Ja już znajdę sposób...
Nagle wszyscy ucichli; przez tłum przecisnął się wysoki, młody mężczyzna w czarnym płaszczu, powiewającym przy każdym kroku. Wspiął się na schody przy głównym stole nauczycieli i prześlizgnął wzrokiem po każdym uczniu. Namida poczuła się niepewnie, gdy wbił w nią spojrzenie. Patrzył na nią tylko przez chwilę, tak, jak na innych... Ale i tak odniosła wrażenie, że zna jej myśli i wie o wszystkim, co zrobiła. Choć wcale nic takiego nie zrobiła...
- Dzień dobry – rzucił Dyrektor lekko ironicznym głosem. Zawsze tak mówił.
Kilka osób spojrzało na okna. Panowała noc.
- Przywitajcie nowego ucznia – powiedział po prostu i odszedł. Jego mowy nigdy nie były przydługie.
Gwar, który powstał po jego odejściu, mógłby obudzić zmarłego. Elle spojrzała na przyjaciółki.
- No, pokaż się, dupo...
Nie wyszedł z tłumu, jak Dyrektor. Nie pojawił się w oparach szarej mgły i nie spadł z nieba... Każdy wampir w komnacie rozglądał się w około, zaciekawiony.
- Oto jestem – odezwał się nagle chłopak, który przez cały czas stał obok Namidy.
Wszystkie oczy skierowały się w jego stronę. Był wysokim brunetem, kosmyki jego włosów zasłaniały oczy. Stał niedbale, założywszy ręce na piersi.
- Cześć, jestem Cian – powiedział sarkastycznie. – Miło mi was poznać.
Mids nie mogła oderwać od niego oczu, tak ją zaskoczył. A on, jakby czuł, że na niego patrzy – spojrzał na nią. Te niebieskie oczy przeszyły ją na wylot.
Były piękne. Niczym najczystszy szafir. Albo błękit nieba uwięziony w tęczówkach. Lecz o ile na niebo patrzy się z przyjemnością i cieszy jego kolorem, o tyle w tym błękicie, prócz jego intensywności nie było nic z lazurowego sklepienia. Były zimne. Jak lód na Antarktydzie. Jakby tego było mało – wyzierał z nich kpina i wyższość. I usta, wygięte z ironicznym uśmiechu.
Do uszu Namiś dobiegł cichy chichot siostry.
- Miśku, nie stój z otwartą buzia. Naprawdę, nie do twarzy ci z tym. – szepnęła z rozbawianiem El.
Dziewczyna drgnęła, wyzwalając się tym samym z działania tych magnetycznych oczu chłopaka, który doskonale zdawał sobie sprawę z tego, jakie wrażenie wywarł na szatynce.
Namida nie lubiła, gdy ktoś patrzył na nią z kpiną. Bardzo tego nie lubiła.
Uśmiechnęła się drwiąco.
- Szkoda, że nie możemy powiedzieć tego samego – powiedziała, głosem ociekającym jadem. Ona naprawdę nie lubiła, gdy ktoś patrzył na nią kpiąco i traktował ją z góry.
Fu syknęła cicho. To teraz zacznie się widowisko. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, jaka jest jej siostra. A teraz, jak to się mówi, trafiła kosa na kamień. Nowy uczeń był podobny do niej. Złożoność ich charakterów była zaskakująco podoba. Trzeba ją jak najszybciej stąd ewakuować, zanim rozpęta się piekło.
Młodzieniec zmrużył lekko oczy.
- Co tak niegrzecznie? – jako usta wygięły się w jeszcze bardziej kpiącym uśmieszku..
Szybko! Trzeba działać.
- My już pójdziemy – Luś pociągnęła za łokieć Midę, która już szykowała się do odpowiedzi. Fu odetchnęła. One rzeczywiście maja jakieś zdolności telepatyczne.
- Już? – spytał śmiejąc się cicho i patrząc na nie, jak na coś niezbyt ładnie pachnącego. Fuś szybko znalazła się przy Namiś i zatkała jej dłonią usta.
- Owszem, już - powiedziała Fu, ciągnąc Eve za rękę, gdyż widać było, że ma ona niesamowitą wręcz ochotę użyć swojej, legendarnej już, siły.

***

- Wrrrr…. – zawarczała już po raz setny.
- Kochanie, nie warcz, proszę cię. – odezwała się Luś.
Szły właśnie do swojej komnaty. Całą drogę Namiś kipiała złością.
- Co za bezczelny, ohydny, cyniczny…
- ...Przystojny… - wtrąciła Fu.
- …Obrzydliwy, wstrętny…
- I ma ładne dłonie. – dodała Elle.
- … koszmarny, obmierzły…
- Jaki? – spytała z rozbawieniem blondynka.
- Nieapetyczny! Łaaaaa! – warknęła ze złością, prychając jak rozjuszona kotka.
- Co jak co, ale apetyczny jest jak najlepsza dziwka stojąca pod czerwoną latarnią. Co nie przeszkadza temu, że mam nienormalną wręcz ochotę uszkodzić tę jego śliczną buźkę – powiedziała Grabarz.
- Eve, po co go zaraz oszpecać, co? – zaprotestowała El. – Porwijmy go lepiej i wykorzystajmy do wcale nie niecnych celów – uśmiechnęła się szeroko pokazując swoje wampirze kły.
- Cholerrrrraaaa – jęknęła Mida. – Zmieńmy temat, co? Bo mnie zaraz szlag jasny trafi. Kurwa. Idę zapolować. – odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę okna.
- Namiś, za niedługo będzie świtać – odezwała się El patrząc na niebo.
- Zdążę – mruknęła i wyskoczyła przez okno.

***

Pragnienie. Pierwotny głód. Instynkty drapieżcy. Polowanie to jej pasja. Nie tylko przyjemność płynąca z zaspokojenia potrzeb. Lubiła polować. Fascynował ją ten strach i niepewność w oczach ofiar. To jak wzdrygali się czując zimny dotyk jej dłoni. Ale ona się z nimi tylko droczyła. Napawała się ich przerażeniem. Ich ucieczkami. To było jak taniec. Taniec ze Śmiercią. Ona ich widziała - oni jej nie. Wykorzystywała to. Wykorzystywała to jak najbardziej perfidnie, niczym kot, bawiący się dopiero co zdobyta myszą. Czekała, aż w pełni uświadomią sobie to, że umierają. Że to, iż jeszcze żyją, to tylko i wyłącznie jej wola. Ach, jakże jej się podobał ten zapach. Zapach wystraszonego człowieka. Jego przyspieszony oddech. Krew pulsująca w skroniach, pobudzona przez przerażenie i bieg. Tak bardzo był kuszący. Tak bardzo pragnęła jego krwi. Przejechała dłonią po karku ofiary. Kobieta odwróciła się z piskiem po czym padła wprost na wampirkę.
Oczy rozszerzone przez strach i zdziwienie. Krew, tak żywo tętniąca w jej żyłach. Tak strasznie wołająca ją, drapieżnika. Zanim ofiara w pełni uświadomiła sobie, że oto sama śmierć przed nią stoi, ostre zęby zatopiły się w jej szyi.
Oh, jakże lubiła to uczucie. Krew, słodka krew rozlewała się po spragnionym gardle. Ciśnienie dudniło w uszach. Stęknęła, przytrzymując mocniej omdlałą kobietę. Jej serce powoli gasło, serce wampirki biło coraz mocniej, coraz silniej.
Otarła delikatnie strużki czerwonej cieczy z brody. Oblizała rubinowe usta. Niebo powoli robiło się szare. Puściła się biegiem do Zamku.

***

W dormitorium panował przyjemny półmrok, ciężkie kotary zasłaniały okno, odcinając dopływ słonecznych promieni. Nam lekkim krokiem weszła do komnaty. Uniosła brwi, widząc, że jej siostry i przyjaciółka jeszcze nie śpią.
- Długo cię nie było – mruknęła Grabarz, nie odrywając spojrzenia od gryfu elektrycznej gitary. Zręcznymi palcami lewej dłoni łapała kolejne akordy, prawą ręką uderzając o struny. Instrument nie był podłączony do wzmacniacza, grana przez wampirzycę szybka melodia brzmiała więc metalicznie, zgrzytliwie.
- Nie pierwszy i nie ostatni raz tak zniknęłam – odparła Mids, rzucając się na swoje łóżko. – Może mi jeszcze powiecie, że martwiłyście się o mnie i dlatego nie śpicie?
- Jasne. Bałyśmy się, że natkniesz się na jakiegoś butnego, nowego ucznia i… – El wyszczerzyła w uśmiechu zęby, znowu prezentując spiczaste kły.
- Daj jej spokój – przerwała przyjaciółce Fuś, odkładając czytaną książkę na blat nocnego stolika. – Masz rację, Mida, martwiłyśmy się.
- O co? – warknęła ironicznie szatynka, wciskając twarz w poduszkę.
- O to, że może cię ponieść – odparła Elle, teraz już zupełnie poważnie. – Kochanie, nigdy nie widziałam, żeby tak tobą wstrząsnęło.
- Elut mądrze prawi – rzuciła ze swojego łóżka Eve, przerywając nagle skomplikowaną kombinację riffów. Zebrane westchnęły z ulgą, miały już dość ciężkiego metalu, tak uwielbianego przez współlokatorkę. – Nie sądziłam, że kiedyś aż tak cię poniesie przez jakiegoś samca. Przecież jesteś naszą oazą spokoju…
- Przesadziłaś. Namiś oazą spokoju?! – prychnęła Fushi, wznosząc oczy ku niebu.
- O bogowie… Taki skrót myślowy! – westchnęła ciężko Grabarz, czule gładząc gryf czarnego Ibaneza. – Ona jest mistrzynią cichych starć, a teraz dała się sprowokować jak dziecko.
- Mogłybyście przestać mówić o mnie, jakby mnie tu nie było?! – stłumiony przez poduszkę głos Mids brzmiał gniewnie. – Straciłam nad sobą panowanie! Ten chłopak od pierwszej chwili zaczął mi działać na nerwy!
- Nie udawaj, przecież ci się spodobał – wyraziła swój sceptyzm El, wstając z łóżka i podchodząc do Namidy.
- Patrzył na mnie jak na śmiecia! – krzyknęła Nam, bijąc pięścią w poduszkę. – Żaden chłopak, choćby i wyglądał jak młody Apollo, nie będzie mnie tak traktował!
- No to już wiemy, w czym tkwi problem… - Fu rozłożyła ręce w teatralnym geście. – Nasza arystokratka nie przełknie dumy i będzie z całych sił zaprzeczać, że pragnie…
- Skończ! – wściekła wampirzyca cisnęła w przyjaciółkę poduszką. Fushi uchyliła się zwinnie przed zaimprowizowanym pociskiem, wybuchając śmiechem.
- Chcemy ci pomóc, Mids – wtrąciła łagodnie El, otaczając ramieniem barki siostry. – Nie traktuj nas jak wrogów…
- Właśnie! – podchwyciła Eve, w jej oczach zalśnił mściwy błysk. – Sprawimy, że ten chłopczyk pożałuje.
- Pokocha cię całym sercem – dorzuciła Fuś, nadal z lekkim uśmiechem na ustach.
- Będzie skamlał o litość u twoich stóp, a ty… - Elle zawiesiła sugestywnie głos, patrząc w oczy Mids.
- Jasne… - mruknęła Nam, cała jej złość wyparowała gdzieś bez śladu, ustępując miejsca rezygnacji. – Już to widzę. Jesteśmy wampirzycami, nie cudotwórcami.
- Uwierz, musiałby być ślepym głupcem albo gejem, żeby czegoś do ciebie nie poczuć – powiedziała żarliwie El.
- Na geja mi nie wygląda, co do głupoty można polemizować… - zauważyła Grabarz, uśmiechając się drwiąco.
- Skoro wiemy już, co chcemy osiągnąć… - wtrąciła Fushi, również podchodząc do łóżka Nam - …czas przejść do fazy planów.
- A te jak najszybciej wprowadzić w życie – potwierdziła Elle, nie zwracając najmniejszej uwagi na powątpiewającą minę Namidy.

***

„Co one ze mną zrobiły?!”, przemknęło przez myśl Nam, kiedy siostry i przyjaciółka wreszcie pozwoliły jej przejrzeć się w lustrze. Patrzyła teraz na seksowną szatynkę odbijającą się w lustrzanej tafli i nie mogła uwierzyć, że to ona. Długie włosy okalały jej szczupłą twarz, delikatnie opadając na odsłonięte ramiona. Głęboki dekolt gorsetu podkreślał jej całkiem spore piersi, lecz nie wyglądało to wyzywająco. Suknia, czarna z czerwonymi wstawkami, opinała kusząco jej smukłe kształty, przyciągając spojrzenia. Nami nigdy nie była specjalnie skromna i doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest ładna, ale…
- I jak, podoba się? – zapytała niewinnie Fushi.
- A podobno nie ma głupich pytań! – Namiś roześmiała się. – Mogłoby mi się nie podobać?
- Tak właściwie to nie. Zarwałyśmy dzień, żeby uczynić z ciebie współczesny symbol seksu, więc nie masz prawa narzekać – rzuciła Eve śmiertelnie poważnym tonem.
- Powalisz go na kolana jednym spojrzeniem, mała! – stwierdziła El, patrząc jak urzeczona na siostrę.
- Oby – odparła ponuro Nam, wydymając pociągnięte czerwienią wargi. Owszem, wyglądała świetnie, ale nie była pewna czy jej to pomoże. Cały czas pamiętała chłód, czający się w pięknych, błękitnych oczach tego nowego… I te usta, ciągle wygięte w ironicznym uśmieszku. Nagle znów poczuła niewyjaśnioną złość, przez krótką chwilę miała ochotę wybiec z komnaty, znaleźć nowicjusza i… Sama nie wiedziała, na co ma większą ochotę: czy na zaciśnięcie rąk na jego gardle, czy starcie pocałunkiem tego pełnego wyższości uśmiechu z jego warg. Westchnęła przeciągle, odzyskując nad sobą panowanie, chociaż chętnie ukryłaby z jękiem twarz w dłoniach.
- Ej, tylko bez takich numerów… - mruknęła El, jakby telepatycznie przeczuwając, co chce zrobić siostra. – Zniszczyłabyś sobie fryzurę.

***

Obszerna sala, w której znajdowały się fortepiany, wyjątkowo świeciła pustkami. W pomieszczeniu znajdowały się jedynie dwie osoby: nauczyciel, ze znudzoną miną przeglądający zestawy nut, oraz nowy uczeń. Cian, bo tak miał na imię ów szatyn, siedział nonszalancko przy jednym z instrumentów. Jego zwinne palce uderzały w klawisze, grając smutną, skomplikowaną melodię. Namida weszła do komnaty i zauważyła, lekko zdziwiona, że klasa jeszcze nie przybyła.
- O, jesteś wreszcie! – wykładowca oderwał wzrok od nut i spojrzał na nią. – Spóźniłaś się – dodał karcąco, lecz nie wydawał się być zły.
- Gdzie są inni, profesorze? – Nam zadała pierwsze pytanie, jakie jej się nasunęło.
- Ah, nie poinformowano cię? Zajęcia odbywają się dziś u Lady Ruthless… Nie, nie, ty masz zostać tutaj! – mężczyzna zaśmiał się, widząc, że wampirzyca chce wyjść.
- Jesteś najlepszą pianistką na trzecim roku, dlatego wybrałem cię, żebyś zagrała koncert z naszym nowym uczniem – odparł profesor w odpowiedzi na jej zdziwione spojrzenie.
- Nie ma mowy! – wykrztusiła Mids, zanim zdążyła pomyśleć, co mówi. Owszem, nowicjusz podobał jej się, ale nie potrafiła poradzić sobie z uczuciem bezpodstawnej antypatii, jakim zapałała do niego od pierwszego spotkania. Wspólny koncert – a co za tym idzie, tygodnie męczących prób w jego towarzystwie – był ponad jej siły…
- Nawet nie chcę słyszeć o odmowie – rzucił twardo nauczyciel. – Jeśli teraz zrezygnujesz, wątpię, by nasza szkoła miała ci coś jeszcze do zaoferowania.
No tak… Profesor znany był z tego, że nie patyczkuje się z uczniami i zawsze stawia na swoim. Nam, choć wściekła, nie mogła odmówić wystąpienia na koncercie. Alternatywą było opuszczenie szkoły, a to nie wchodziło w grę.
- Więc… co mamy grać? – zapytała Mida z rezygnacją, starając się nie patrzeć w kierunku Ciana. Była pewna, że na jego przystojnym obliczu wykwitł właśnie kpiący, pełen wyższości uśmieszek…
„A żeby cię cholera!”, myślała gniewnie pod jego adresem, biorąc od nauczyciela nuty.

***

Tygodnie poprzedzające koncert minęły w zastraszającym tempie. Z powodu intensywnych prób Namida została zwolniona ze standartowych lekcji muzyki z Lady Ruthless, by perfekcyjnie przygotować się do wystąpienia. Co rano wracała do pokoju zmęczona i nieludzko wściekła, na prawo i lewo rzucając pełne pogardy obelgi pod adresem Ciana. Nowy zalazł jej za skórę bardziej, niż kiedykolwiek by przypuszczała. Jego poczucie wyższości i lodowaty wręcz chłód sprawiały, że całym sercem go znienawidziła. Odzwierciedlało się to zresztą w ich kłótniach, teraz znanych już w całej szkole. Nuty latały po pokoju, klapy fortepianów trzaskały, co zupełnie zdawało się nie interesować samego chłopaka, który zawsze wtedy siedział spokojnie przy swoim instrumencie z kpiącym uśmiechem, zupełnie nie zwracając uwagi na wściekłą Namidę. Całkowicie ją ignorował, nie tylko na próbach lecz także na korytarzach i wspólnych lekcjach, co było zupełnie czymś odwrotnym od jego gotowości do kłótni w pierwszym dniu znajomości.

- Dureń, dureń, dureń!- mamrotała pod nosem Mida, słuchając gry nowego. Owszem, był dobry, temu nie mogła zaprzeczyć. Miał świetne wyczucie i naturalny talent, jednak w jego grze nie było życia. Grał spokojnie, wręcz leniwie, co mocno kontrastowało ze stylem dziewczyny- mocnym i żywiołowym. Teraz ćwiczyli szybki, wartki kawałek, jednak chłopak grał tak apatycznie, że już trafiał ją jasny szlag. Dmuchnęła, odganiając grzywkę z twarzy. Od czasu ich Super Planu włosy miała idealnie przystrzyżone, idealny makijaż i zaczęła uchodzić za jedną z najładniejszych dziewczyn w całej szkole. Od tygodni do dormitorium przychodziły wiązanki kwiatów, fiolki krwi, wyznania miłości i znalazł się nawet delikwent, który śpiewał jej po oknem ułożoną przez siebie balladę. Kątem oka widziała obracające się za nią głowy, gdy szła korytarzem ze współlokatorkami, jednak On zawsze miał wzrok wbity w nuty, książkę lub zwykłą, szarą ścianę. Kompletny ignorant.
- Mam dość!- warknęła Namida. To była ich próba generalna, a on wcale się nie stara! Zerwała się z krzesełka, szeleszcząc sukienką. Podeszła do Ciana szybkim krokiem i zatrzasnęła klapkę instrumentu. Chłopak nawet nie zwrócił na nią uwagi, jakby kompletnie nic się nie stało.
- Słyszałeś?! Mam dość!- powtórzyła, obracając go za ramiona w swoją stronę- I patrz na mnie, kiedy do ciebie mówię!
- Czego chcesz?- spytał beznamiętnie, strącając jej ręce ze swoich barków, jakby parzył go jej dotyk.
- Czy ty naprawdę musisz grać jak trup?!- wykrzyknęła, chodząc w kółko. Gdy dostrzegła kpiący uśmiech Ciana, westchnęła cicho.- No tak, to było złe porównanie. Czy naprawdę nie możesz włożyć w to trochę serca?! Och tak, przepraszam. Przecież ty go nie posiadasz! Grasz jak naćpany lunatyk, bez odrobiny pasji!
- Ja gram bez pasji?- wbił w nią świdrujący wzrok. W odpowiedzi dziewczyna prychnęła tylko, jak rozjuszona kotka. Mógłby nie zadawać głupich pytań!- Chcesz wiedzieć, co to jest pasja?- spytał cicho, podnosząc się z miejsca i idąc w jej kierunku powoli. Z każdym jego krokiem Namida cofała się coraz bardziej. Nie, żeby się go bała, co to to nie! Ale czuła coś dziwnego, jakby serce miało zaraz wyskoczyć z jej piersi. A on miał w oczach jakieś takie niepokojące błyski…
- Doskonale wiem, co to jest pasja!- syknęła, plecami natrafiając na szorstki mur. Już nie miała gdzie cofnąć. Spoglądała więc na niego tylko złowrogo, a on zbliżał się z tym swoim ironicznym uśmiechem. Miała ochotę mu go zetrzeć, och, jaka miała ochotę!- Dużo lepiej, niż ty!
- Doprawdy?- teraz stał tuż przed nią, czuła na twarzy jego oddech.
- Tak! Ja przynajmniej mam serce!
- Za te słowa mógłbym ci zrobić krzywdę.- szepnął jej do ucha, kładąc dłonie po obu stronach jej głowy. Teraz nie miała żadnej drogi ucieczki.
- Nie odważysz się.
- Powstrzymaj mnie- obnażył kły i zbliżył do jej szyi. Oczy nadal migotały niebezpiecznie. Już nie były dwoma kawałkami lodu, Namida miała wrażenie, że jego wzrok zaraz przepali ją na pół. Chwycił jej ręce w nadgarstkach i uwięził nad głową. Była całkowicie zdana na jego łaskę i niełaskę. Co za cham!
- Nie waż się mnie tknąć.
- Powstrzymaj mnie- uśmiechnął się kpiąco.
- Gorzko tego pożałujesz, obiecuję!
- Na litość boską, powstrzymaj mnie.- Nie dał jej jednak ku temu sposobności, gwałtownie wpijając się w jej usta. Namida poczuła teraz wszystko. Przestały się liczyć kłótnie, nienawiść, złe pierwsze wrażenie, ignorowanie przez ostatnie dni. Teraz był tylko on i to wspaniałe uczucie, które ją ogarniało coraz bardziej. Byłe jej niesamowicie gorąco, miała wrażenie, że szybuje między gwiazdami. Chciała, by to trwało jak najdłużej, by już zawsze trwała w tym ulotnym stanie uniesienia. Jednak nagle to wszystko się skończyło, gdy oderwał usta od jej warg. Spojrzał jej w oczy i nachylił się bliżej, do ucha.
- Tak smakuje pasja.

***

- Dziewczynyyyyyyyyyyyyyyyyyyyyy!- przez korytarz szkolny rozniósł się gromki krzyk. Między ludźmi przepychała się drobna szatynka, by po chwili z prędkością światła wbiec na schody prowadzące do dormitorium. Drzwi z hukiem uderzyły o ścianę, gdy wpadła do pokoju. Rozejrzała się, cała rozgorączkowana. El stała pod oknem, ściskając w ręku skrzypce, a Eve leżała na łóżku, czytając książkę. Jedną ręką głaskała mruczącą jak pociąg towarowy Kirę.
- Co się stało? Gdzie jest Namiś? Przecież po nią poszłaś…- zdziwiła się blondynka, odkładając instrument na pobliski stolik.
- No właśnie!- wykrzyknęła entuzjastycznie Fu.- Poszłam! Wchodzę sobie cichutko do sali, bojąc się, że trafiłam na kolejną ognistą kłótnię, a tam nic!
- Jak to nic?- spytała się Grabarz, nawet nie odrywając wzroku od stron.
- No nic! Żadnych latających przedmiotów, żadnych wyzwisk…- gestykulowała dziewczyna, chodząc po pokoju.
- I to było tak ważne, że przeleciałaś przez Zamek taranując młodsze roczniki?- westchnęła El.
- Było cicho, ponieważ Cian uciszył nam Namidzię!
- O kurczę- jęknęła Luśka.- Odważny jest.
- Własnymi ustami. Pocałował ją. Mocno i namiętnie.
- Powtórzę tylko. O kurczę!- Oczy blondynki świeciły się jak dwie gwiazdy. Już układała plan, jak to wszystko wyciągnąć z siostry.
- Przynajmniej jedna- zachichotała Eve.
- Przynajmniej jedna CO?- zdziwiła się Fu. Byłam kompletnie zdezorientowana reakcją przyjaciółki.
- Chociaż jedna z was się całowała. Dziewice!

***

Blask świec, które stały w każdym rogu sceny, sprawiły, że przeszedł ją dreszcz. Cała aula była skąpana w półmroku, one dodawały niesamowitego nastroju, takiej mistyki... Było tak romantycznie. A nie powinno być! Stanowczo nie powinno!
Pogładziła czerwony materiał kurtyny, za którą stała i westchnęła. Widownia była zapełniona po brzegi, a wokół niej ciągle kręciło się kilka wampirzyc, doglądających jej wyglądu, ułożenia fryzury, sukienki... Miała wyglądać perfekcyjnie.
Namida uśmiechnęła się, gdy zauważyła Elle, Fu i Eve, idące w jej stronę, każda z ciepłym, dodającym otuchy uśmiechem. W ciszy ją uścisnęły i znowu odeszły, zostawiając ją całkowicie samą. Żadne słowa nie były potrzebne. Mids doskonale wiedziała, czego jej życzyły.
Koncert właśnie miał się zacząć. Wszystko było dopięte na ostatni guzik, choć po chaosie panującym za kulisami, mogłoby się zdawać inaczej. Brakowało tylko jej partnera... Ach, nie. Był. Zerknęła na niego, wygładzając materiał eleganckiej czerwonej sukienki. Od zajścia na próbie nie rozmawiali ze sobą, choć minął cały jeden dzień. I noc. Kiedy spotkali się wzrokiem, przeszedł ją ciepły dreszcz i poczuła mrowienie w dole brzucha. Szybko odwróciła oczy. Miał dziwne spojrzenie, takie pełne zamyślenia i... czegoś jeszcze. Czegoś, czego nie rozumiała i widziała u niego pierwszy raz w życiu. Jednak to uczucie zostało całkowicie przytłumione przez tremę. Jeszcze tylko chwila i…
Na widowni ucichło. Namida stwierdziła, że już czas. Ostatni raz popatrzyli na siebie, jakby nawzajem dodając sobie odwagi – Cian stał po drugiej stronie sceny, również za kurtyną. Skinął głową, jakby w odpowiedzi na jej nieme pytanie.
Gdy wyszli, rozległy się ogłuszające oklaski i trwały dotąd, aż oboje nie zajęli miejsc przy swoich instrumentach. Stały one naprzeciwko – tak, że mogli patrzeć na siebie ponad nutami. Cian tak właśnie robił, czuła na sobie jego wzrok. Palący, przeszywający na wskroś. Czuła się, jakby przewiercał ją na wylot, dokładnie znał jej myśli i duszę. Miała dziwny nastrój. Pełen jakiegoś nabożnego skupienia, była wyciszona, spokojna... Rozluźniła ramiona i uśmiechnęła się lekko. Całe przerażenie zniknęło.
Zaczęła grać. Pierwsze nuty, pierwsze delikatne dźwięki. Delikatnie naciskała klawisze, nawet nie patrząc na partyturę. Przemknęło jej przez głowę, że „Sonata Księżycowa” Beethovena to był jednak bardzo dobry pomysł. Doskonale pasowała do jej dziwnego samopoczucia.
Po chwili przyłączył się Cian. Grał te niższe dźwięki, był jej echem. Namiś zamknęła oczy, delektując się muzyką, która wydobywała się spod ich palców. To było... niesamowite. Magiczne, nie z tej ziemi. Miała wrażenie, że dźwięki ulatują ku niebu, śpiewając pieśń jej serca. Pełne pasji, namiętności, lecz przepełnione dziwną subtelnością i delikatnością. Czuła, że odpływa, zapomniała o widowni słuchającej ich w napięciu, zapomniała, że każdy wampir w zamku patrzy teraz na nią i słucha... Była tylko ona i muzyka. Subtelna melodia sprawiła, że przeszedł ją dreszcz.
Nagle otworzyła oczy i spojrzała prosto na Ciana. Jego oczy nie były zimne, wręcz przeciwnie – biła od nich jakaś melancholia, wielkie uczucie... Odniosła wrażenie, że świat skończył się i narodził jednocześnie. Coś się między nimi stało. Tylko nie bardzo wiedziała, co. Pragnęła jedynie, by ta chwila trwała jak najdłużej. Mid była wstrząśnięta, nie mogła oderwać od niego wzroku. Zapomniała nawet o sonacie.
Koncert skończył się zbyt szybko. Cian nacisnął ostatnie klawisze, kategorycznie ucinając melodię. Namida spuściła wzrok, wstała i szybko odeszła za kurtynę, nawet nie czekając na brawa.

***

Oparła czoło o zimny, kamienny mur i z przyspieszonym oddechem wsłuchiwała się w ogłuszające oklaski, gwizdy i prośby o bis. Miała wrażenie, że cały Zamek aż drżał w posadach, tak jak jej serce. Przepełniał ją tryumf, poczucie dobrze spełnionego obowiązku i dziwna melancholia. W głębi duszy żałowała, że to już koniec. Teraz będzie musiała wrócić do nudnej rutyny, która wcześniej przepełniała jej dni. Wtedy pocieszeniem były dla niej współlokatorki. Nie, ktoś więcej. Przyjaciółki, siostry; bratnie dusze. Dziś czuła, że teraz to nie wystarczy, chciała czegoś więcej. Dotyku, przytulenia do pierwsi. Męskiej, szerokiej. Chciała, by patrzyły na nią jego oczy, zimne, ale wypełnione niezwykłym światłem na jej widok. Chciała Ciana. A dostać go nie mogła. W końcu uważał ją za przeszkodę na swojej drodze, nikomu niepotrzebną pluskwę. Pamiętała każde złe słowo, pogardliwy uśmiech i kpiące spojrzenie. Najlepszą obroną jest atak, powtórzyła sobie po raz setny w ciągu ostatnich tygodni. Więc atakowała. Głośno, nieustępliwie. Chcąc zagłuszyć nieznane jej dotąd uczucie, które pojawiało się na jego widok.
- Znowu uciekłaś- usłyszała za sobą cichy głos i drgnęła, zaskoczona. Nie spodziewała się, że za nią pójdzie. Dlaczego? Dlaczego nie zostawi jej w spokoju i nie da żyć?!
- Nie uciekłam. Byłam zmęczona- mruknęła, nie odrywając czoła od ściany. Tak przyjemnie chłodziło. I nie chciała, nie mogła spojrzeć mu w oczy.
- Och, uciekłaś. Nawet się nie wypieraj, doskonale o tym wiem. Przede mną?- oparł się plecami tuż obok niej i zerknął z góry. Był od niej wyższy o dobre dwadzieścia centymetrów, co niezmiernie ją irytowało.
- Nie pochlebiaj sobie, Cian- warknęła.
- Powtórz to.
- Co mam powtórzyć?- spojrzała na niego zaskoczona. O co temu facetowi znów chodzi..?
- Moje imię. Powtórz- z wyczekiwaniem patrzył jej w oczy. Nie były już zimne, tylko pełne blasku, ciepła… i strachu?
- Cian- szepnęła, tonąc w błękicie jego tęczówek. Przestała kontrolować rozum, władze przejęło serce. A ono, cóż na to poradzić, należało do niego. Poczuła, jak kładzie dłoń na jej policzku i pieści go lekko. Na wargach błąkał mu się nieśmiały uśmiech i po chwili zobaczyła, jak nachyla się ku niej. Nie zwracał uwagi na zbierające się wokół nich tłumy, zachwyconych występem nauczycieli i ściskające sobie z tryumfem ręce El, Fu i Eve. Tuż przed tym, gdy złożył na jej ustach pocałunek, szepnął:
- Wiesz, Mids… To może być początek czegoś bardzo ciekawego.


Ostatnio zmieniony przez Elle dnia Sob 18:22, 31 Sty 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:28, 31 Sty 2009    Temat postu:

O mój Boże... Boże... Boże. A ja myślałam, że te reakcje po opowiadaniach na urodziny pisze się tak sobie. Nie. Do cholerny, nie!
Przeczytałam raz, niemal nie oddychając. Zasłaniałam usta rękoma, po głowie tłukły mi się słowa wypisane na komputerze.
Przeczytałam drugi raz i teraz płacze ... już nie tamuje łez. Prawie nie widzę co pisze, a pewnie wyglądam strasznie z rozmazanym tuszem.
Dostałam kupę prezentów. Sama nie wiem skąd ich tyle. Książki, pieniądze, torba, nawet nowy telefon, wszystko schodzi na dalszy tor. To jest najwspanialszy prezent. Nie wiem jak to zrobiłyście ale połączyłyście wszystko. Wszystko co kocham i o czym marzę. Mój czarnowłosy książę, wampiryzm i pianino. Moje ukochane pianino.
Wplotłyście nawet Trylogię, moją ulubioną książkę. I Ciana... I Kire. Nawet o niej pamiętałyście! To, że chciałabym żeby była czarnym kotem, a nei białym psem tez wam nie umknęło!
Wiedziałam, że coś piszecie. Że kombinujecie coś związanego z urodzinami. Ale to przeszło moje marzenia.
Nie wiem co powiedzieć. Tyle razy odpowiadałam dzisiaj "dziękuję", czasem mało szczerze, na telefony i sms-y rodziny. Tutaj nawet to "dziękuję" prosto z zalanego łzami szczęścia serca ei wystarcza. Nie umiem ubrać w słowa tego co czuje, nie potrafię bo nie istnieją słowa w żadnym języku wyrażające to co chcę powiedzieć.
Więc powiem tylko.Kocham. kocham was wszystkie moje amazońskie siostry! Za pamięć, za włożony czas. Za to, że jesteście.


Ostatnio zmieniony przez Namida dnia Sob 18:30, 31 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:35, 31 Sty 2009    Temat postu:

Kocham cię, to za mało. Jeszcze raz, wszystkiego, wszystkiego najlepszego! Wiatru we włosach, tańca na deszczu. Wpatruj się w słońce, patrz na życie przez różowe okulary. I własnego Empika życzę!
(Nowy telefooooooooon? ^^)

Mai prosiła mnie, by w jej imieniu złożyć ci życzenia wszystkiego najlepszego. Niestety, nie może zrobić tego osobiście, ponieważ padł jej internet.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:43, 31 Sty 2009    Temat postu:

Boże... dziękuję. Znowu brakuje mi słowa. Niech oni wymyślą coś odpowiedniego na takie okazje!
(Taaaa... dostałam motorole ^^)

Uściskaj ja ode mnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 18:45, 31 Sty 2009    Temat postu:

To coś dziwnego, zabrakło ci słów. ^^ Rzadko to się zdarza!
Chyba trzeba wymyślić coś własnego i dodać do słownika...
(Czyyyyli... Masz irda lub blutufa, no nie?)

Uściskam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:11, 31 Sty 2009    Temat postu:

No nie? Rzadko brakuje mi słów...
Tak. Neologizm o potężnej sile kochania!
(Mam blutufa ^^ )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:15, 31 Sty 2009    Temat postu:

W sumie, z takim zjawiskiem się jeszcze nie spotkałam, więc...
Niszczący góry, lasu i małe, niewinne zwierzątka! Eeee... Przesadziłam. No, rozpalające ogień w sercu, MOCARNE!
(Super! ^^)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:20, 31 Sty 2009    Temat postu:

W życiu tylko kilka razy zabrakło mi słów...
Taaak...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grabarz
Legendarny Sannin


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 5091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:35, 31 Sty 2009    Temat postu:

Jako że nigdy nie byłam w tym dobra... po prostu wszystkiego najlepszego, Siostrzyczko Krwi. <3
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Umeka
Legendarny Sannin


Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:39, 31 Sty 2009    Temat postu:

Stoooooooo lat, Namiś! <3

Namiś, czego mam Ci życzyć? Zdrowia, szczęście?Niee. To takie stare, przereklamowane, nie?
Życzę Ci kochanie, samca, a nawet wielku samców, i żebyś sobie znalazła wśród nich takiego, którego najbradziej ukochasz takie, och! ^^''
No, wszytskiego najzajebiaszczego! <3


Ostatnio zmieniony przez Umeka dnia Sob 19:40, 31 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:49, 31 Sty 2009    Temat postu:

No i kurwa. Znowu beczę.
Dzięk... nie, nie będą znowu tego powtarzać. Wiecie, że dziękuję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:55, 31 Sty 2009    Temat postu:

Jestem ciekawa, czy wyłapiesz, co kto pisał.... ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:09, 31 Sty 2009    Temat postu:

Hmmm... jak przeczytam z mniejszą ilością emocji w sobie i rozbiorę na części to pewnie znajdę kawałek Eve...
Hibs jednak miała racje. Strasznie trudno tak powiedzieć kto co pisał. Wszystko zlewa się w jedną, idealną całość.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grabarz
Legendarny Sannin


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 5091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:12, 31 Sty 2009    Temat postu:

Ciągle tylko by mnie wyłapywały. ;___;
Ciężkie jest życie Grabarza. xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:14, 31 Sty 2009    Temat postu:

Przecież ci ciołku mówiłam, ze masz wyjątkowy styl. To jest świetne. Jeśli kiedykolwiek będziesz chciała coś wydać, to zwrócą na ciebie uwagę. Bo nie jesteś jak inni. Pod żadnym względem.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:57, 01 Lut 2009    Temat postu:

Jeszcze Ci tu życzeń nie złożyłam, nee-chan...
Spełniaj swoje marzenia, nie smuć się nigdy, zawsze miej uśmiech na twarzy, spotkaj swoją miłość i...
Głupio się czuję. Po prostu wszystkiego najlepszego!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:52, 01 Lut 2009    Temat postu:

Miduuuuuuuś!!! *rzuca się* Wszystkiego najlepszegoooooooo! <3333333333333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Okazyjne. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin