Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Sylwester po amazońsku! xDDD

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Okazyjne.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:24, 31 Gru 2009    Temat postu: Sylwester po amazońsku! xDDD

Achoooooooj, Amazonkowooo! Ostatni dzień roku powoli się kończy! Cóż, co prawda za kilka długich godzin, ale co tam! xD
Więęęc… miało być później, ale później może być różnie, więc jest teraz. xD Razem z Fushi napisałyśmy prezent for you, Amazonki. ^^ Taki nasz zakręcony amazoński sylwester. *wyszczerz* Życzeń składać nie za bardzo umiem, ale chcemy Wam życzyć naprawdę udanego 2010 roku! Szczęścia, ogromnej ilości miłości, aby spotkało was jak najwięcej wspaniałych i niezapomnianych chwil.
Tak więc zapraszamy do czytania, żywimy nadzieję, że każdy znajdzie coś dla siebie. xDD Wszystkiego dobrego w tym ostatnim dniu 2009 roku i przez cały następny rok! *wznosi toast w kierunku Amazonek*


*


- Nie, nie tu, wyżej to, WYŻEJ! Nie wiesz, idioto, do ciężkiej cholery, gdzie jest PRAWO?!
- Namiś, spokojnie. Wdech i wydech – stwierdziła łagodnym tonem niewysoka szatynka, kładąc stojącej obok przyjaciółce rękę na ramieniu.
- Spokojnie? – Dziewczyna w krwistoczerwonej sukni odwróciła się gwałtownie, szeleszcząc materiałem. – Zdegeneraciały imbecyl głupiej serpentyny zawiesić nie potrafi!
Chłopak na drabinie rzucił wampirzycy spłoszone spojrzenie i zarumienił się mocno.
- Postrach, Miśku, postrach siejesz! – zaśmiała się Fushigi, elfka w lawendowej sukience, spływającej płynnie aż do murowanej posadzki zamczyska. Poprawiła fale, które zrobiła specjalnie na tę okazję i spojrzała na przyjaciółkę spod uniesionych brwi.
Namida tylko wzruszyła ramionami.
- To mój zamek – burknęła, lustrując poczynania chłopaczka wzrokiem. – Moje przyjęcie. Ma być idealnie.
- Jakie twoje, jakie twoje! – Do sali wpadła Hibari, ciągnąc za fraki swego blondwłosego męża. – Toż to amazoński sylwester! Ale będzie czadowo – stwierdziła, szczerząc zęby. Miała na sobie czarną falbaniastą, ze zwiewnego materiału sukienkę do kolan, strzępioną u dołu, a na nogach tegoż samego koloru buciki na niewysokim obcasiku, wiązane pod kolana satynową wstążeczką.
Wampirzyca uniosła jedną brew.
- Jasne, że będzie!
- Ale tylko pod warunkiem, że zamknę tego patafiana w twoich lochach – oznajmiła Ari, podczas gdy Naruto usiłował doprowadzić się do porządku, poprawiając rozchełstaną koszulę i krawat. – Podkradał ramen… - poskarżyła się dziewczyna, trzepiąc męża po rękach. – Zostawże to, dobrze jest!
- Jak dobrze? – jęknął blondyn. – Patrz, coś ty ze mną zrobiła…
- Ja? Jasne, wszystko zwal na kobietę, pewnie…!
Fu parsknęła śmiechem i odciągnęła Namidę od pary.
- Co z tymi gośćmi? Spóźniają się już – powiedziała, porywając z tacy niesionej przez półnagiego kelnera kieliszek z winem. – Jak zwykle zresztą…
- To już tradycja, nie? – Mida błysnęła uśmiechem i rozejrzała się po sali, w której stały.
Kąty i wysokie sklepienie pogrążone były w lepkim półmroku, z którego co i rusz wynurzali się bladzi służący pani zamczyska. Przez wielkie okna wpływało miękkie światło bladego księżyca, rzucając swą poświatę na marmurowy parkiet i prowizoryczną scenę, na której uwijał się zespół, mający uświetnić zabawę (a na specjalne życzenie Amazonek składał się tylko z przystojnych przedstawicieli płci męskiej). Drugą część sali zajmowały długie stoły, uginające się pod ciężarek trunków i jedzenia, wnoszonego przez kelnerów, a oświetlało je mdłe światło, wydobywające się z zawieszonych w powietrzu magicznych lampionów.
Wampirzyca była jak najbardziej zadowolona z efektów tej trwającej parę ładnych dni pracy.
- Tradycją jest to, że Amazonka odwiedzająca inne Amazonki nigdy nie może zdążyć na pojazd powrotny i zawsze jest maraton na dworzec - wyszczerzyła się Hibs, opierając się o pobliski stół i biorąc od przechodzącego kelnera kieliszek szampana. - A ty - wskazała na swojego męża, popijającego czerwone wino - jeżeli schlejesz się, zanim przyjdą goście, zginiesz!
- Nie schleję się - burknął Naruto w kieliszek.
Fu i Nam zaśmiały się cicho, a Ari rozsiadła się na stole, poprawiając sznureczki przy gorsecie sukienki.
- Mówiłam już, że nie cierpię kiecek? - spytała. - I brokatu? - Przejechała dłonią po włosach połyskujących błyszczącymi drobinkami, mrucząc pod nosem coś, co brzmiało jak: elfy i ich zamiłowanie do błyskotek.
- Milion razy - zaśmiała się Fu. - I elfy są bardzo skromne! - zaoponowała.
- Ta, jasne... Więęęęęc.... czy może mi ktoś wytłumaczyć, dlaczego musiałam się ubrać właśnie w tę znienawidzoną przeze mnie część garderoby, hm? - naburmuszyła się.
- Bo ja tak kazałam, Ibisiu. - Nam uśmiechnęła się złowieszczo, ukazując na momencik swoje ostre kły.
- To się nazywa oparcie w rodzinie... Ale kurde! Dlaczego nie mogę chociaż jakichś trampek założyć? Przecież obcasy to śmierć na miejscu! Jak w tym można chodzić? - Pomachała Amazonkom przed nosami czarnym bucikiem.
- Trampki nosi się do spodni, słońce - odparła wampirzyca.
- Toż ja mam spodnie! - wyszczerzyła się, pokazując czarne legginsy pod sukienką, na co Namiśka tylko przejechała dłonią po twarzy w geście rezygnacji, a Fushi zachichotała radośnie.
- Mówiłem, że Namida się załamie - powiedział Naruto, uśmiechając się wesoło.
- Oj, ciiicho bądź... - odezwała się Hibs, zabierając mężowi kieliszek i dopijając resztkę wina, uśmiechając się przy tym słodko do oburzonego chłopaka.
- Nosz cholera, ja wiem, że Amazonki mają w genach spóźnianie się, ale mogłyby już przyjść - lamentowała Nam, opierając się o stół koło Hibs i wcinając z nią i Naruto paluszki.
- Chyba nie będziemy musieli długo czekać - odezwała się elfka, patrząc przez okno w niebo i marszcząc brwi, po czym zaśmiała się cicho. - Jak zwykle... popisy - mruknęła.
- No wreszcie! Kto idzie? - spytała wampirzyca, podchodząc do Fu.
- Chyba leci... - poprawił ją Naruto, chichocząc pod nosem.
- A mówiłam, żebyś się nie spił! - Hibari trąciła łokciem męża, podchodząc do sióstr. - Osz w mordę... No tak, wejścia z hukiem są najlepsze.
- Chyba wejście smoka! - zwołała przez ramię Namida, udając się do wyjścia.
- Cały Elut. - Fu wywróciła oczami, uśmiechając się szeroko.
Gdy zeszły na dół, Luśka tłumaczyła właśnie mężczyźnie, który miał się opiekować pojazdami przybyłych, jak należy postępować z jej... "pojazdem".
- Pamiętaj, on jest bardzo drażliwy i lubi zjadać przystojnych mężczyzn, by potem właścicielka miała z kim... porozmawiać. - Mrugnęła łobuzersko do osłupiałego chłopka. - Prawda, kochany? - Pogłaskała stojącego obok niej złotego smoka, który - wszyscy by sobie dali rękę uciąć, że tak było! - uśmiechnął się równie złowieszczo i kpiąco jak właścicielka.
- Luśku, słońce ty moje najukochańsze, możesz w końcu się zdecydować, czy chcesz go poderwać, czy wystraszyć na śmierć? - zachichotała Namida, przytulając Elle i dając znak ręką, że mężczyzna może odprowadzić niecodzienny pojazd jej siostry.
- A czy to nie to samo? – Blondynka błysnęła uśmiechem. – Dobra, nie sterczmy tu, jest w pizdu zimno!
Ari i Fu identycznym wzrokiem zmierzyły strój przyjaciółki i wymieniły spojrzenia.
- Trzeba było wziąć sukienkę z większym dekoltem – zakpiła ta pierwsza i ruszyła w stronę zamku. – Idę, bo Narut pozostawiony sam sobie to nie jest dobry pomysł…
- My też, my też. – Namiś chwyciła Elkę pod ramię i pociągnęła za sobą. Starsza wampirzyca machnęła dłonią na garstkę swoich facetów, którzy stali niezdecydowani w ciasnej grupce.
- O co jej chodzi z tym dekoltem? - mruczała El, poprawiając swoją bladobłękitną sukienkę. Nim przekroczyły próg zamczyska, blondynka zatrzymała się. - Słyszysz? - spytała siostrę.
Na dziedziniec galopem wpadły dwa konie - jeden czarny niczym smoła, a drugi ciemnobrązowy.
- Słyszę, widzę i czuję! Eve, śmierdzisz koniem! - burknęła, przytulając ostatnią z Krwawych Sióstr.
- I fajkami! - wrzasnęła Luś, odskakując od Grabarz.
Eve wywróciła oczami.
- Oj, czepiacie się. Powiedz mi lepiej, gdzie w tej warowni jest łazienka - powiedziała, wpychając Kennetha do zamku.
- A po co ci łazienka? - Nam podejrzliwie spoglądała na siostrę i na jej partnera uśmiechającego się szeroko.
- Przebrać się, Miśku, przebrać, sama powiedziałaś, że śmierdzę, ale skoro już dociekasz... - wyszczerzyła się drapieżnie.
- Nie kończ! - wtrąciła się Luśka, zasłaniając oczy ręką, a Grabarz roześmiała się radośnie.

*

- Zmarzłaaaaaaaaam! - zawyła Fushigi, gdy wróciły z Ari do pomieszczenia, w którym miało odbyć się przyjęcie sylwestrowe.
- Trza się było jeszcze s k r o m n i e j ubrać, pedofilu. - Popatrzyła na sukienkę elfki zrobioną z delikatnego materiału. - Naaaruuuuś! Kochanie, gdzie jeeesteeeeeś?
- Ekhym - odchrząknął wysoki, odziany na czarno lokaj Namidy o imieniu bardzo trudnym do zapamiętania, a mianowicie Jan. - Jeżeli panie pozwolą. - Ukłonił się krótko. - Jeżeli szuka pani swego małżonka, to pragnę powiedzieć, że wraz z panem de Silva - ukłonił się w stronę Fu - udali się do spiżarni...
- Zabiję goooo! - wrzasnęła Hibs, szybkim krokiem ruszając do kuchni, lecz zatrzymała się gwałtownie i spowiła ją czarna chmura pyłu, który niespodziewanie wydobył się z pobliskiego kominka.
- Pedofiluuuuuu! - Fushi ruszyła na ratunek przyjaciółce, lecz z powodu, iż nic nie widziała, wpadła na Hib i obie wywinęły pięknego orła na środku podłogi.
- Nic ci nie jest? - spytała Fu, uśmiechając się głupkowato do Ari.
- Miiii? A skąąąąd... - stęknęła pani Uzumaki. - Co się stało? - Rozkaszlała się.
- Nie mam pojęcia. - Fu pomogła wstać szatynce.
- Cholera jasna! - wydarł się ktoś z kominka, a elfka i Hibari popatrzyły z szeroko otwartymi oczami w tamtym kierunku. - Jeżeli to znowu nie tu, to przysięgam, że kogoś zabiję! - Ten krzyk mógł należeć tylko do jednej osoby.
- GaGatku, przestań się w końcu drzeć! - Ten głos też był znajomy.
- Jak mam się nie drzeć! Już trzy razy dziś zabłądziliśmy! Te pieprzone kominki są gówno warte! - Z czeluści wielkiego kominka wyszła GaGa w długiej, granatowej sukni, poprawiając misterną fryzurę i otrzepując włosy z sadzy, obok niej pojawiła się Mayumi w luźniej zielonej sukience do kolan, strzepując pył z koszuli Sasuke, a za nimi wyszedł Severus jak zwykle wyglądający jak nietoperz, bez ani odrobinki brudu na sobie.
- Jak on to robi… - mruknęła półgębkiem Fu do Ari, która tylko zachichotała cicho.
- No nareszcie! – Ga zauważyła już, że trafiła w odpowiednie miejsce i posłała Amazonkom szeroki uśmiech. – Witajcie!
- Kominek wam szwankuje – odezwał się Mistrz Eliksirów, a jego grobowy głos wciąż dobiegał z ciemnych czeluści „pieca”.
- Nie nam. – Fushigi machnęła lekceważąco ręką i wskazała brodą salę, z której obie przybyły. – Zażalenia do pani domu, o, tam jest!
- A wy dokąd? – spytała Maj, gdy obie dziewczyny zbierały się w dalszą drogę. – Impreza jeszcze się nie zaczęła? – jęknęła i uwiesiła się na ramieniu Sasuke.
- Wprost przeciwnie – odparła Hibs ponuro – dla niektórych już trwa.
Przybyłe tylko wzruszyły ramionami i podążyły wraz z ukochanymi do głównej sali, skąd dobiegały już głosy gości.
- Dobra, pedofilu, pędem – popędziła elfka przyjaciółkę. – Bo nam mężczyźni zginą.
- Zginą, jak tylko ich dorwę… - bąknęła Hibari.
Wybiegły z kuchni, ale stało się jasne, że jak na razie nie dane im jest dotarcie do spiżarni, gdyż nagle rozległ się donośny huk i tuż przed nimi stanęły… Cóż, tak naprawdę na pierwszy rzut oka nie dało się powiedzieć, czy były to dwie, czy może tylko jedna osoba. Jedyne, co można było ujrzeć w szarawym pyle była plątanina nóg, rąk i czegoś ognistopomarańczowego.
- Okeeej – Fushigi zamrugała gwałtownie i zamachała rękami, by odgonić dziwny kurz – to się zaczyna robić nudne.
- Dziewczyyyyynyyyy! – krzyknęło coś tak oczojebnego, że aż raziło w oczy. – Dotarliśmy! A już myślałam, że głupek się zgubił, czy tam rozszczepił, wiecie, on nawet nie wiedział, gdzie się aportujemy, nigdy tu nie był, no ale…
- Gumiak? – Ari wytrzeszczyła oczy na rozgadaną Amazonkę. To właśnie sukienka Umeki - i włosy jej towarzysza – połyskiwała tą przerażającą oranżą.
- No ja, a kto? I Fredzik mój. – Dziewczyna odgarnęła z czoła włosy i wyszczerzyła się radośnie. – Którędy do Namiśki? Mamy dla gospodyni takie małe co nieco.
- Żeby to jeszcze było takie małe, słońce – zaśmiał się Fred, ujmując ukochaną pod ramię i mrugając do Amazonek. – Ale chodźmy zobaczyć, jak zareaguje! Nie darowałbym sobie, gdybym nie mógł oglądać jej miny.
- To tak jak ja! – zaszczebiotała Gum i po chwili oboje zniknęli za rogiem.
Hibari westchnęła ciężko.
- Dlaczego oni lądują w tak różnych częściach zamku? – spytała, a kiedy Fu już otwierała usta, by odpowiedzieć, dodała: - To pytanie retoryczne, sama tego nie wiem.
- Może zamek jest zbyt… rozległy – zachodziła w głowę elfka, kiedy dopadły ogromnych miedzianych drzwi, pchnęły je i ruszyły schodami w dół. – I wiesz, sieć Fiuu i teleportacja są zbyt… zdezorientowane.
- A ja zastanawiam się, dlaczego Miś nie zrobi sobie ograniczenia – powiedziała Ari, dysząc lekko. – Wiesz, jak w Hogwarcie… Hej, ile ona ma tu tych schodów?
- Wystarczająąąąąco, by was zamęęęęęęczyć!
Słysząc ten dziwny, basowy głos rozchodzący się po ciemnej klatce schodowej, Ari przystanęła i rozejrzała się wokoło, mrużąc oczy i próbując coś dojrzeć.
- Fuś? Gdzie jesteś?
- Tu, obok! – odparła dziewczyna i Hibari poczuła ciężką dłoń na swoim ramieniu. – A ty?
Ari przełknęła ślinę i zerknęła z ukosa na trzymającą ją rękę.
- Przecież mnie…
- AAAAAA!
- Aaaa, pedofil, co się dzie…?!
- SPIERNICZAAAAJ!
Hibari zamachała rękami, wciąż słysząc dziwne – bo nie przerażone, lecz wściekłe – wrzaski koleżanki i walnęła coś, co stało za nią, pięścią w brzuch. O ile to coś miało brzuch…
Najprawdopodobniej miało, gdyż jęknęło, zaklęło i chwyciło ją za nadgarstki.
- Łeeeeeee! – pisnęła Ari i ugięła kolano, wymierzając cios.
„Coś” najwyraźniej było też mężczyzną, gdyż fuknęło głośno i odsunęło się na bezpieczną odległość.
Tuż obok niej rozpoczęła się jakaś kotłowanina, a po chwili dało się słyszeć głuche łupnięcie i powtarzający się odgłos… spadania.
- Fuuuushi?
- Auu – jęknął z ciemności głos elfki, dobiegający gdzieś z dołu. – Niech ktoś włączy słońce…
- Co do, do ciężkiej cholery, było?! – oburzyła się Ari, nieco rozdygotana, macając ścianę obok siebie.
- T-to bolało... - stęknął męski głos tuż obok, na co władczyni błyskawic podskoczyła w miejscu z wrzaskiem godnym wystrzału armatniego.
Gdzieś niżej otworzyły się drzwi i dolny korytarz zalała struga światła, oświetlając leżące na plecach Fushi i Bloody.
- Co ty robisz, kochanie? - zapytał ze zdziwieniem Jesse, pomagając wstać swojej żonie.
- Blośkaaaaa?! - wykrzyknęła Hibs, wychylając się za barierkę i spoglądając z góry na towarzystwo. - Emm... Wiesz, chyba przez przypadek pozbawiłam twojego męża znaczącego atrybutu. - Zaśmiała się nerwowo.
- Znaczy się co? - spytała oszołomiona Bló, z pomocą Jesse’ego zbierając się z podłogi.
- Heh... chyba zostanie impotentem. - Zerknęła przez ramię na Itacza, który posłał jej mordercze spojrzenie. - Jak one wytrzymują z tymi sharingowcami, toż samym spojrzeniem zabijają - mruknęła pod nosem. - A ty lepiej się schowaj, bo jak tam zejdę, to zginiesz śmiercią tragiczną! - wrzasnęła, gdy na korytarzu pojawił się Naruto, wpierniczając spory kawałek ciasta.
Blondyn zaczął się wycofywać, lecz Fushi złapał go za kołnierz.
- Gdzieeeee? Idziemy na górę. Blo, chyba musisz opatrzyć biednego Itasia. - Wyszczerzyła się do koleżanki.
- Spoko, tylko mi powiedz, gdzie jest wolny pokój. - Zaśmiała się wesoło. - A w ogóle to chyba złamałam obcas. - Popatrzyła na dyndający obcas przy bucie, który przed chwilą ściągnęła.
- Wybacz - zaśmiała się nerwowo Fu. - Któraś z Amazonek ci naprawi.
- Gorzej z Itasiem, nie wiem, czy da się go naprawić. - Ari poklepała po ramieniu Uchihę, gdy wszyscy wyszli na górny poziom.
- Musi się dać – powiedziała Szalonooka, machając radośnie butem i omal nie uderzając nim idącego za nią Jesse’ego. Ten uchylił się tylko zręcznie i uniósł brwi.
- Inaczej znajdziemy Kisiela i poprosimy o nowego… - stwierdziła Hibs, chichocząc i ciągnąc za sobą objadającego się Naruta. Kiedy próbował zaprotestować, tylko zgromiła go spojrzeniem.
- Albo poprosimy Iryta o jakąś lepszą kopię! – wykrzyknęła Bloody.
- Jesteś okropna – zaśmiała się Fu.
- Jak zawsze – burknął ponuro obiekt rozmowy, wlokąc się za całym towarzystwem po schodach w górę. – Ale przyzwyczaiłem się już, dzięki, że pytacie.
Naruto i Jesse, czując się zobowiązanym do pocieszenia osobnika ze swojego gatunku, rzucili mu współczujące spojrzenie, a potem wymienili szczęśliwe spojrzenia. Dobrze, że ich nikt nie uszkodził…
- No, to idźcie do Namiśki – powiedziała Ari, gdy znaleźli się na powrót w drzwiach do sali balowej, wskazując przyjmującą gości właścicielkę. – Powinna was do jakiegoś cichego kątka zaprowadzić…
Cała szóstka odwróciła się w stronę uchylonego okna, gdy rozległ się głośny dźwięk klaksonu i entuzjastyczne śmiechy.
- Czy to... - zaczęła Fu.
- Rooooośkuuuuuuu! - wydarła się Ari, wychylając się niebezpiecznie za okno i machając opętańczo do Amazonki z brawurą prowadzącej czerwony kabriolet. - Jest z tobą, moja nee-chan, Klusiaaaaaaa?
- Narut, ratuj swą małżonkę, bo zaraz wyleci przez okno - mruknęła Bloo, kierując się do głównej sali.
Naruto wzruszył ramionami, za co oberwał w łeb od Fushi.
- Łap ją, pajacuuuu! Hibs, wracaj do nas! - wydarła się elfka, razem z blondynem wciągając Ari do środka.
- Ros przyjechała razem z Kluską i Guśką - wyszczerzyła się szatynka, poprawiając sukienkę. - Ugh, jak ja nie cierpię kiecek - burknęła.
- Hibs, Naruto, Jesse, padnąć - zaczęła niemrawo Fushi.
- Co? - spytała Hibari, poprawiając włosy, nie rozumiejąc nic ze słów przyjaciółki.
- Padnąć, do cholery, coś na nas leci! - wrzasnęła Fu, pokazując coś za oknem.
- Pedofilu, bo ja nie wiem, o co kaman tobie - powiedziała Hib, patrząc za ono. – O, kuźwa! Na ziemię! - krzyknęła, ciągnąc za sobą Naruta i państwo de Silva.
O ile w ogóle było to możliwe, cały zamek zatrząsł się od gromkiego śmiechu i szumu czegoś, co śmignęło tuż nad głowami leżących i pofrunęło ku zadzierającym głowę Siostrom Krwi i reszcie gości.
- Amazoooonkooooooooowo! – wydarła się ubrana w błyszczącą czerwoną kieckę wysoka blondynka, stojąca na latającym czymś, co do złudzenia przypominało haftowany ogromny dywan. - Witooojcie!
Dywan podpłynął gładko ku podłodze, zatrząsł się i kichnął donośnie, strącając ze swojego grzbietu przybyszów.
- O Jezu, toż to Yenna z haremem! – zawołała Ari, unosząc znad ziemi głowę i wytrzeszczając oczy. – Jaki zajebisty…!
- I Iryyyyt! – potwierdziła Fu, skacząc na równe nogi i pędząc ku nowym gościom. Mężczyźni, zerkający lękliwie na Yennefer, rozstąpili się przed Amazonkami, które pobiegły na spotkanie z przyjaciółkami.
- Oczywiście Iryt razem z Minato! – mówiła radośnie Elka, tuląc się po kolei do każdego faceta z haremu Yenny. Ta pomachała nad głową kolorowym szalem, który dotąd ozdabiał jej szyję.
- Ahoj, ludziska! Impreza już trwa? – zapytała i roześmiała się perliście.
- Chyba właśnie się zaczęła – odparła spokojnie Irate, trzymając za rękę swojego blondyna i jednym ramieniem obejmując każdą Amazonkę po kolei.
- Ładne wejście, nie? – zachwycała się Yenna.
- Jak cholera – potwierdziła Eve, odpalając papierosa i niedbałym ruchem dłoni machając na jednego z kelnerów.
Do sali wpadła Ros, Guś i Klaja, na co Amazonki znów zareagowały głośnym krzykiem. Panował taki hałas i tłok, że powoli nie dało się rozróżnić, kto jest kim…
- To co? Robimy głosowanie, czyje wejście było lepsze? - spytała Fuśka.
- Myślałam, że po wystąpieniu Elki nic mnie nie zaskoczy, ale ten dywan jest czadoooowyyyyyy! Mogę pożyczyyyyć? - spytała Hib, wpatrując się błyszczącymi oczami w piękny perski dywan.
- A, a, a! To cudeńko nie jest na sprzedaż. - Yenn machnęła szatynce palcem przed nosem. - A prawdę mówiąc to gwizdnęłam go takiemu jednemu sułtanowi, ale ciiii! - szepnęła, śmiejąc się bezczelnie.
- Nigdy więcej nie polecę tym diabelstwem - odezwała się Ir. - Myślałam, że ta furiatka nas zabije!
Yen posłała dziewczynie całusa na odchodnym, wpadając między chmarę półnagich kelnerów.
- Cóż – odezwała się dotąd milcząca Namiś – myślę, że chyba wszyscy już są…
- Taa? – spytała nieco nieprzytomnie Fuś, odklejając się od męża. – Faktycznie… Nawet Kitka…
- Przybyła ze stadem wilków. – Elka błysnęła uśmiechem. – Całkiem przystojnych wilków…
- No to imprezę czas zacząć! – zawołała Hibari, wyrzucając pięści w górę i omal nie uderzając Naruto w szczękę. – Ups, wybacz, skarbie.
Blondyn tylko westchnął cierpiętniczo.
Nagle popłynęła muzyka, spod stropu spłynął ku nim tabun krwistoczerwonych balonów i masa serpentyny. Z kątów wychynęło z tuzin kelnerów, niosących pierwsze prawdziwe przekąski. Amazonki ruszyły – w zależności od upodobań – na parkiet lub do stołów.
Sylwester czas zacząć!

*

Yen dmuchnęła w piszczałkę, która rozwinęła się z przeraźliwym piskiem. Blondynka leżała rozłożona na Alladynie, który spokojnie liczył plamy na suficie.
- Nuuuudzi mi sięęęęęę... - mruknęła.
Zero reakcji ze strony towarzystwa, jeżeli nie licząc muzyki, która z hukiem wydobywała się z gigantycznych głośników.
- Nudzi mi sięęęęęęęęę - ponowiła swoje zażalenie Yennefer.
Ari ziewnęła szeroko i poprawiła się na kolanach swojego męża, który z zapamiętaniem oddał się konsumpcji, a Fushi ze znużeniem spojrzała na zegarek. 20:38.
- Nudzi mi się do jasnej i ciemnej cholery zarazeeeeeem! – zawyła Yenn. - Słyszy mnie ktoooooooś?!
- Słyszymy cię aż za dobrze, kochanie - mruknęła Irate, popijając białe wino.
- Iiii? Co w związku z tym, hm? - ponagliła.
- Nic? - spytała Elle, przeciągając się i wodząc swymi oczyma za uwijającymi się wokoło azjatyckimi kelnerami.
- I co? Przesiedzimy tak całego sylwestra? - mruknęła spod ściany GaGa, wcinając winogrona.
- Idź tańczyć, jak tak bardzo chcesz. – Eve rzuciła spojrzenie na parkiet, na którym pozostały już tylko dwie pary: Umeka i Mayumi wraz ze swoimi partnerami. Córka Szatana nie miała ani ochoty, ani siły na wywijanie na parkiecie. Wystarczającym przegięciem było to, że praktycznie została zmuszona do założenia sukienki (praktycznie, bo kto, tak naprawdę, jest w stanie zmusić do czegoś pannę Grabarz?).
- Nie chcę – odburknęła Ga, chowając nos w kieliszku z Margaritą.
- A dlaczemuż to? – Eve, co ostatnio miała w zwyczaju, postanowiła wtrącić się w nieswoje sprawy. Pochyliła się ku koleżance, mrużąc oczy.
- Bo nie i już.
- Jak Sever tańczyć nie chce, to weź kogoś innego, i po problemie. – Mida uśmiechnęła się promiennie, błyskawicznie odgadując powód złego humoru GaGatka.
Fushigi parsknęła śmiechem i przytuliła się do męża.
- Ja tam mam chyba za dużo we krwi, żeby móc jeszcze pląsać kółeczka – mruknęła wesoło.
- Jak już szaleć, to na całego, nie, pedofilu? – zapytała Ari z szerokim uśmiechem. – Pamiętaj, że przed tobą jeszcze cała noc…
- Spokojnie – odezwał się Jesse – damy radę.
- Z tobą na pewno… - rzuciła sarkastycznie Elka i trzepnęła przechodzącego kelnera-Azjatę prosto w siedzenie. – Klep, klep! Mój ciiii oooooon!
Siedząca nieopodal Babs parsknęła śmiechem.
- Kolejny? Toż zaraz ci się pomylą!
- Chyba sobie kpisz – oburzyła się Irate. – Każdy Azjata jest inny.
- Właśnie – poparła szybko Elle. – Każdy. Tylko trzeba umieć patrzyć.
- Tak! – wtrąciła się Negai. – Na przykład taki JH jest całkiem inny niż GMN! I niech nikt mi nie mówi, że mają takie same twarze.
- Ryjeczki chyba – zachichotała Hibari, do czego przyłączyła się zarówno Fu, jak i Nam.
- JH jest wredny! – wyraził opinię Iryt. – I wygląda jak dziewczyna.
- Ale za to GJP…
Kiedy Oszalałe Amazonki rozpoczęły słowną bitwę, rzucając coraz to nowe skróty literowe, reszta normalnych dziewczyn zgodnie wywróciła oczami i zajęła się rozmową o baaardzo znanym i jakże miłym lekarzu na motorze. Yenn, niezainteresowana ani jednym, ani drugim, wrzasnęła po chwili:
- Czy to, do kurwy nędzy, ma być sylwester?!
- Oto jest pytanie - ziewnęła Elealyon, wkładając sobie do ust kawałek pomarańczy.
- Aghrrrr... - warknęła blondynka. - Jak Bozie kocham, zaraz dokonam masowego gwałtu w akcie desperacji.
- Yen ma rację. - Spod stołu wychyliła się Bloo z Itaczem, porywając koleżance pomarańczę. - Toż to Amazoński sylwester, a my podpieramy ściany.
- Już mi się mylą ci Azjaci, z którymi... ekhem... wzniosłam toast - uśmiechnęła się łobuzersko Neg.
- Miał być szaaaaał! - powiedziała Guś, popijając drinka, a Yen, zadowolona z poparcia, kiwała gorliwie głową.
- To co proponujecie? - spytała Namida.
- Jak amazońsko, to amazońsko, zaszalejmy - odezwała się Eve, spokojnie sącząc wino.
- Znaczy się, tak z supermocami? - Elka uniosła znacząco brew.
- No jacha! Ma ktoś pomysły? - spytała Szalonooka.
Hm... Zapadło milczenie pełne skupienia i żarliwego myślenia, jak nigdy w całej karierze edukacyjnej żadnej z Amazonek.
- Niech Iryt nas gdzieś przeniesie - powiedziała obojętnie Maj, nalewając sobie soku, a Amazonki spojrzał na dziewczynę jak na ósmy cud świata, a potem ich wzrok skierował się na Irate.
- Nie, nie, nie, nie... - zaczęła.
- Taaaaaaaak! Do Rio de Janeiro! Saaambaaaaa! - Yen zaczęła wywijać na parkiecie.
- Ale ja nie umiem! Dopiero się tego uczę! Niech Fred to zrobi, ma więcej doświadczenia.
- Fredi nie tutejszy, nie zna okolic - wyszczerzyła się Gum.
- To Snape.
Severus tylko prychnął pogardliwie.
- No widzisz, Fryciu ty moja kochana, to na ciebie pada zaszczyt uratowania naszego sylwestra - zaśmiała się Yennefer, przytulając opętańczo przyjaciółkę.
- Ale... ale...
- Oj, nie maruuudź już, umiesz, wszystko umiesz! - powiedziała Hib, wstając z kolan Naruto i przeciągając się.
Irytka westchnęła ciężko, również podnosząc się z miną męczennika.
- Jak wylądujemy w dziurze ozonowej, to proszę mnie o to nie winić – burknęła w swój kieliszek.
- Byłyśmy już wszędzie, nawet w czarnej dupie, co tam dziura ozonowa! – zawołała Klaja.
Po chwili, kiedy całe towarzystwo - wraz z kelnerami, którzy jeszcze nie zdążyli oswobodzić się z zachłannych ramion Azjomaniaczek oraz z członkami zespołu - zebrało się wokół stolika, Ir uniosła nad siebie ręce.
Zapadła pełna napięcia cisza. Dziewczyny wymieniły miedzy sobą rozentuzjazmowane spojrzenia, choć w ich serca wkradał się cień niepewności. Co, jeśli przyjaciółka się pomyli? Co, jeśli ta noc sylwestrowa będzie ostatnim dniem ich życia… ich istnienia…
Huknęło.
Wszystkie okna w zamku otworzyły się na oścież, a lodowaty podmuch wniósł do ciepłej sali tuman płatków śniegu. Dziewczęta podtrzymywały unoszące się sukienki, panowie trzymali swe damy, bo przecież mógł porwać je najmniejszy zefirek, a co dopiero taka wichura… Tylko Irate stała wciąż, nieruchomo, samotnie, z zamkniętymi oczyma, uniesionymi rękoma i wargami, poruszającymi się nieznacznie wraz z wypowiadanymi cicho słowami…
Wszystkie świece zgasły z cichym sykiem.
Lampiony zamigotały i wyłączyły się.
Do środka wpadał tylko blask miesiąca.
- To już?
Niecierpliwe pytanie Babs tylko rozbawiło towarzystwo. Dziewczyny ryknęły zgodnym śmiechem, a panowie, pomimo ciemności, uśmiechnęli się do siebie.
- Nie, cholera, jesteśmy właśnie nad Atlantykiem! – warknęła rozzłoszczona Ir, nie przerywając swego dziwnego stanu medytacji.
- Taa…? – parsknęła śmiechem Fu.
- OJASNYGWINT! MYŚLAŁAM, ŻE ŻARTUJESZ! – wrzasnęła Yenna, gapiąc się na swoje stopy… lub na to, co znajdowało się pod nimi.
Albo raczej co się tam nie znajdowało.
Amazonki równocześnie opuściły głowy i zagapiły się szeroko otwartymi oczami na połyskującą granatowo wodę, sunącą kilkanaście metrów pod ich nogami.
- Ja… Ten, no… Nie wiedziałam, że zmieniłaś sposób podróżowania - wyjąkała Namida.
- Rozwijam się. - Uśmiechnęła się szeroko, w skupieniu sterując dość niezwykłym lotem Amazonek.
- I-Irytku...
- Tak, Hibs, słucham cię.
- W-wiesz... Ja tak nie specjalnie lubię loty i w ogóle, wolę bardziej przyziemne środki transportu... i... DO KURWY NĘDZY, JA SIĘ ZARAZ POSRAM ZE STRACHUUUUUUUUU! - wydarła się do ucha Irate, kurczowo trzymając się swego męża.
Amazonkami zachybotało niebezpiecznie.
- Łaaaaaa! Umieraaaaaaaaaaam! - wrzasnęła na całe gardło szatynka.
- Nie umierasz, wariacie, ale jak się nie zamkniesz, to rzeczywiście umrzesz. I my wszystkie też - krzyknęła Ir.
- Ekhym... nie chcę wam przerywać tej uroczej konwersacji - odezwała się Eve - ale Irytku, do cholery, patrz, jak prowadzisz, bo zaraz jebniemy w chmurę burzową i tyle nas będzie.
- Chyba za późno… - Blondynka pobladła na twarzy. – Jesteśmy za blisko niej…
Fu wydała z siebie głuchy pisk i wsadziła głowę pod ramię Jesse’ego.
- E tam, ludzie, spoko, to będzie tak jak na filmach! – wrzasnęła wesoło Gum, praktycznie podskakując w powietrzu. – Przelecimy przez tę chmurę i…
Gęsty mrok tuż przed nimi rozdarła oczojebna błyskawica.
- AAA! Oślepłam! – zawyła Elka.
- Moje oczy, kuźwa… - mruczała Nam.
Ari osunęła się w ramiona Naruto, blada na twarzy i prawie nieprzytomna.
DUP.
- Czy jesteśmy już w tej chmurze? – rozległ się czyjś pisk.
- Czy jesteś Majumi?
- Nie, to ja, Babs, a ty?
- Zatkać się, przecież nie mogę… - warknęła Irate.
Wtedy z nieba - bądź bezpośrednio z chmury - lunął na nich deszcz. Raz po raz rozlegały się huki, błyski, niebo drżało, chmura rozpłynęła się, ocean zniknął spod ich stóp…
A potem nagle deszcz zniknął. Zerwał się gwałtowny wiatr, który rozpędził chmury. Błysnęło słońce.
- To już Rioooo? – zapytała Yenn, ociekając wodą.
- J-j-j-jakoś nie w-w-wygląda… - Fu dzwoniła zębami, wyciskając deszczówkę z włosów i sukienki.
Irate zerknęła pod nogi, na zielone, oświetlone promieniami słonecznymi łąki.
- Zero tłumów – mruknęła Elka.
- I muzyki… - zastanawiała się Ir, podchodząc do lądowania.
Sukienki pań znów podwinęły się ku górze.
- Jest tu jakoś tak… arkadyjsko – stwierdziła Ros. – Cicho i spokojnie.
- Tak myślisz…? – spytała Ari, która doszła już do siebie i właśnie gapiła się na coś za plecami Amazonek.
Całe towarzystwo jak na komendę odwróciło się, patrząc na to samo, no co patrzyła Hibari.
- O kurwa… - powiedziała Namida, patrząc na szeroko otwartymi oczami na… tak, na rycerzy jego królewskiej mości.
- Czy w Rio mają rycerzy? – spytała Bloo, lecz nikt jej nie odpowiedział, gdyż właśnie zostały zauważone i grupa rycerzy otoczyła cały amazoński tłum.
- Kim jesteście i co tu robicie, chłopi! – warknął jeden z nich, wyciągając miecz.
- Tylko nie chłopi. – El obnażyła zęby.
Namida szturchnęła siostrę łokciem.
- Poczekaj, nie róbmy tak od razu masakry… - mruknęła jej do ucha.
- Co tam szepczecie?! Brać ich wszystkich, zabieramy ich do króla!
Po kilku szarpaninach, małych bójkach, tony przekleństw i wyzwisk później Amazonki wraz z towarzyszami znalazły się pod wielkim lasem przed wystawnym namiotem.
- Czy to jest… nie, to jakiś żart – mruczała pod nosem Elle, ściągając w skupieniu brwi.
Kilku dowódców wykłócało się, co zrobić z dość niecodziennym towarzystwem.
- Ir, nie możesz nas stąd transportować? – spytała ściszonym głosem Fu, zezując na spierających się mężczyzn.
- Chciałabym, ale muszę odzyskać siły, zresztą nie wiem, gdzie my w ogóle jesteśmy. – Rozłożyła bezradnie ręce.
- Miśku, weź nas osusz, naprawdę fatalnie się myśli w mokrych ciuchach – burknęła Eve, obserwując obóz, w którym się znalazły.
Namida skinęła głową i wypowiadając pod nosem formułkę, wyprodukowała masy ciepłego powietrza, które wysuszyły mokre i zmarznięte Amazonki.
- Szlag… nie może być! – wykrzyknęła Luś, gapiąc się na coś.
- Jeżeli na coś wpadłaś, to możesz się podzielić, serio – powiedziała Ari, poprawiając ubranie.
- Patrzcie tam! – wskazała na namiot.
Amazonkom niewiele powiedział mężczyzna, który właśnie z niego wyszedł, najwyraźniej tylko Fu załapała o co chodzi blondynce.
- O cholera…
- Kurwa, możecie powiedzieć o co chodzi? – warknęła Eve.
- To jest Jagiełło. Władysław Jagiełło – powiedział zszokowana Elle. – A to znaczy, że właśnie trafiłyśmy…
- Do roku 1410 – dokończyła Fu, kręcąc głową.
- CO? – krzyknęła Yen. – Znaczy się bitwa pod Grunwaldem?! To chcecie powiedzieć?! Że zarżną nas jakieś pajace z krzyżykami na ubraniach?!
- Yen, zamilknij, bo nas zaraz nadzieją na te miecze i usmażą na rożnie. – GaGa zatkała blondynce usta.
- To co robimy? – spytała Blo.
- Nie wiem, trzeba się jakoś stąd wydostać – powiedziała Irate. – Ale ja nie wiem, jak nas przenieś z powrotem w nasze czasy…
Tuż obok przegalopował posłaniec krzycząc z oddali, że część wojska zaczęła uciekać, a Krzyżowce ruszyli za nimi.
- O kuźwa, Eve! – wrzasnęła Hibs, podbiegając do Grabarz. – Niech atakują, trzeba im kazać atakować do cholery, bo nas rozpierniczą tutaj!
- Hib, co ty wygadujesz? – spytała Fushi.
- Nosz kurde, oglądałam taki film, nie?…
Amazonki popatrzyły na dziewczynę, jak na wariatkę.
- No bardzo śmieszne! To było na historii, do cholery, taki taktyczny film! Jak oni teraz nie zaatakują, a na to się nie zanosi – spojrzały na rycerzy, na których wiadomość przyniesiona przez gońca najwyraźniej nie zrobiła żadnego wrażenia – to zginą, ba, zginiemy tu sromotnie!
- I co, myślisz, że pozwolą nam porozmawiać z królem, oszalałaś? – krzyknęła Luśka.
- Muszą!
- Podajmy się za szpiegów u Krzyżaków czy cuś – zaproponowała Szalonooka.
- Dobra. Idziemy – zadecydowała Eve.
Niestety, nikt nie chciał Amazonek dopuścić do króla, plebs nie miał tu miejsca.
- Ja ci dam plebs – warknęła Ari, a przez jej ciało zaczęły przechodzić fale elektryczności. Kilka metrów dalej strzelił w ziemię piorun, choć niebo było błękitne. Zaskoczeni rycerze odwrócili się w tamtym kierunku, co wykorzystały Eve i Luśka, przedostając się do namiotu króla, chichocząc cicho.
Rycerze odwrócili się do szatynki, która spoglądała na nich kpiąco.
- Gdzie tamte dwie?! – ryknął dowódca.
- Nie wiem, rozpłynęły się? – spytała niewinnie Fushi.

*

W namiocie króla, Eve wykładała zszokowanemu monarsze, jak ma teraz postąpić.
- Panienka wybaczy, ale kobiety niezwykłe parać się wojaczką – uśmiechnął się, dając im do zrozumienia, żeby sobie poszły.
- Do kurwy nędzy i cholery jasnej! – Elle uderzyła w stół pięściami, na którym rozłożone były mapy. – Jak ona mówi, że macie ruszać, to macie ruszać do wszystkich kurw świataaaaaaa! Nikt jak Eve nie zna się na wojowaniu, głupi kretynie!
- Ekhym… myślę, że to nietaktownie obrażać samego króla – mruknęła Eve, wywracając oczami.
- Wybacz, nie mogłam się powstrzymać, do facetów tak mało dociera… - burknęła, zezując na króla, który oszołomiony wpatrywał się w drobną kobietę o tak wielkiej zarazem sile charakteru.
- Dobra. Teraz plan B. Bo chyba nic do niego nie dotarło - westchnęła Grabarz.
- Znaczy jebut go w łeb? – zachichotała Elka, podchodząc do króla i uśmiechając się słodko, zasadziła mu prawego sierpowego. Otrzepała ręce. – Już – zaśmiała się radośnie. – Teraz tylko rzucimy na ciebie iluzje i gotowe.

*

- Niechże się streszczają, głodna jesteeeeeeem – jęknęła Babs, przeciągając się.
- I znowu nuuudyyyy – burknęła Yen.
- Coś się chyba zaczyna dziać – powiedziała Guś, wstając z ziemi i otrzepując sukienkę.
Przed namiot wyszedł król w towarzystwie Elle i ogłosił donośnym głosem, że ruszają na główne siły Zakonu Krzyżackiego. W obozie powstał wielki rumor, wszyscy zaczęli się zbierać do wymarszu. Po kilku chwilach do Amazonek dołączyły Luś i Eve.
- I jak wam poszło? – spytał Bloo, otrzepując włosy Itasia.
- Ach, trochę rękoczynów, trochę czarów i gitara gra – wyszczerzyła się Elka. – Skonfundowałyśmy króla, wyprałyśmy mu mózg i teraz ruszą na Krzyżaków.
- To co my teraz robimy, chyba nie pójdziemy z nimi? – spytała Lyon.
- Nie, my chyba spierdolimy teraz w las, nie? – zaproponowała Yen z szerokim uśmiechem.
- No to uciekaaandooooooo! – krzyknęła Klaj i całe amazońskie tałatajstwo, nim ktokolwiek zdążył zareagować, spierdoliło w las.
- Mam! Do jasnej ciasnej maaaaam! – wrzasnęła Namida
- Co masz, Miśku? – spytała Fu, z gracją wymijając drzewa.
- Wiem, jak się stąd wydostaniemy! Portale, do cholery, portale!
- Drużyna Amazońskaaaaa stooooooooooop! – wrzasnęła Elka, zanosząc się chichotem.
- Drużyna Amazońska, też żeś wymyśliła – zaśmiała się Neg.
- Czyli co, wracamy? – spytała Babs.
- No, do Rioooooo! – ucieszyła się Yen.
- Irytku, dasz radę stworzyć portal? – spytał Nam.
- Chyba tak, ale jak znów coś pójdzie nie tak? Żeby potem nie było na mnie.
- Nie bój nic, ja i Luśka ci pomożemy.
- No to jedziem, jedziem, bo jak tu zaraz ruszą na nas polaki, to nas zmiotą, kurde – ponagliła Hibs.
- Ej… - GaGa zaczęła się śmiać szaleńczo. – Czy my właśnie pomogłyśmy wygrać bitwę pod Grunwaldem? – spytała zanosząc się szaleńczym śmiechem.
Otóż GaGa miała rację, król wyruszył na główne siły Zakonu i pokonał je. Nie udałoby mu się to, gdyż część wojsk, które ruszyły za uciekającą częścią wojska polskiego powróciły, król wraz z swym wojskiem zostałby zaatakowany z dwóch stron, a tak, cóż, dzięki walecznym Amazonkom zaatakowany nie został i fantastycznie wygrał wielką bitwę pod Grunwaldem.

*

Portal zalśnił błękitem w blasku słońca prześwitującego przez korony drzew. Irate, Namida i Elle równocześnie klasnęły zadowolone, a reszta siedzących na mchu Amazonek poderwała głowy.
- No nareeeszcie! – Fu z jękiem podniosła się na nogi. – Myślałam, że już tu zapuszczę korzenie…
- Niewiele ci brakowało – zaśmiała się Ari, wskazując na fioletową dotąd sukienkę elfki.
- O szlag by to jasny! – zawołała dziewczyna, obracając się wokół własnej osi i usiłując złapać zabarwiony na zielonkawo materiał.
- Dobra, dobra – powiedziała Eve, kątem oka obserwując poczynania dwóch strefowych pedofilów, mierzących teraz z różdżek do sukienki – naprawdę, zmywajmy się już stąd, znów zrobiło się nudno.
- Narzekacie – mruknęła Ir i jako pierwsza weszła prosto w połyskujący portal między... międzywymiarowy zapewne.
Tuż za nią błyskawicznie wskoczyła reszta Amazonek z Hibs i Fuśką, popędzanymi przez swoich mężów.
- Łaaa, lecimy! – rozległ się zadowolony okrzyk Elki.
- Coś dziwnie długo… - bąknęła Ga.
- Się dziwisz, mamy do pokonania całe sześćset lat! – zabłysła wiedzą Negai, prężąc się dumnie. – Mogę wam jeszcze wyjaśnić cały ten fizyczny precedens i podać wzory, jeśli tylko będziecie chcia…
- Nie będziemy chciały! – uciszyły ją głosy koleżanek.
- Padalce. – Neg skrzyżowała ręce na piersi i obróciła się plecami do dziewczyn, ustami do jakiegoś skromnie odzianego Koreańczyka.
Nie minęła jednak chwila, a wszyscy poczuli dziwne szarpnięcie w okolicach pępka i wszyscy znaleźli się w ciasnym, ciemnym pomieszczeniu…
- Czy to jest jakiś schowek? – zapytała Babs z łokciem Midy tuż przy oczach.
…albo wręcz meblu.
- Raczej szafa! – Ari odepchnęła od siebie nogę Gumki, podpełza do drzwiczek i otworzyła je.
Całe towarzystwo z głośnym stęknięciem wysypało się na zewnątrz.
- Czy to jest, do cholery, Narnia jakaś?! – Elka błyskawicznie zerwała się na równe nogi, ciągnąc za fraki jednego z Japońców o dziwnych inicjałach zamiast imion. – Iryt, coś zrobiiiiła!
Irytek zdążył tylko otworzyć usta, bo Fu, siedząca na kolanach męża, rozejrzała się wokół z niemym zachwytem w oczach i wykrzyknęła:
- Lepiej, to jest HOGWART!
Eve uniosła brew i zerknęła na boki, na stosy dziwnych przedmiotów.
- Jasne, a tu o to, moje drogie, mamy wspaniałe magiczne zbroje i gadające portrety…
- Nie, pedofil ma rację! – zawołała rozanielona Ari. – To jest…
- …pokój życzeń, o ja cię pierniczę! – Gum zrobiła małe kółeczko, szczerząc się radośnie.
- O chwała Merlinowi… - westchnął z ulgą Severus i ruszył w stronę drzwi.
- Hej, hej! – GaGatek złapał go za szatę i pociągnął do tyłu. – A jak tam spotkasz samego siebie, to co będzie, hm? – Przytuliła się do niego, nie zamierzając pozwolić mu odejść.
- No to wy tu siedźcie, ale ja idę się przejść. – Fushigi wstała. – Kto idzie?
- Ja, no oczywiście! – W oczach Miśki dostrzec można było wręcz euforię. – Ciekawe, co to za czasy, oby nie cioty Pottera, nie chciałabym zobaczyć go na żywo… - gadała wniebowzięta, chwyciła elfkę pod ramię i razem pobiegły w stronę wyjścia.
- I ja, i ja! – zerwała się Ari, a do niej dołączyła również Gum, uprzednio nakazując Fredowi siedzenie na miejscu i uważanie na to, by nie spotkał sobowtóra.
- No to zaczynamy zwiedzanie, drużyno – powiedziała wesoło Namiś.
Wyszły na opustoszały korytarz, pozostawiając niezainteresowaną resztę wewnątrz pokoju życzeń.
- Zostawiłaś męża? – zakpiła Ari, chichocząc pod nosem i doganiając koleżanki.
- A ty? – odpaliła Fu i wszystkie cztery wybuchły głośnym śmiechem.
Nagle zza rogu wysunęła się jakaś wysoka, chuda postać w wysokiej, zielonkawej tiarze…
- Ojacięniemogę! – pisnęła Gum i wciągnęła koleżanki za jeden z posągów. – To McGonagall!
- Osz kurde! – zachwyciła się Ari. – Ja chcę ją zobaaaaaczyć!
- Ej, ona jakoś tak młodo wygląda… - zamyśliła się Nam.
Tymczasem Minerwa już się do nich zbliżała, jednak sprawiała wrażenie, jakby wcale nie słyszała ich głośnych rozmów.
- To niewyobrażalne, oburzające, nie pojmuję waszego toku rozumowania! – mówiła groźnym głosem.
Rozległy się jakieś ciche śmiechy. Dziewczyny spojrzały po sobie roziskrzonymi oczami.
- Szlaban, tygodniowy szlaban dla całej waszej czwórki! Panie Black, proszę przestać się tak głupkowato uśmiechać, bo dołożę kolejny tydzień! Pettigrew! Mówię do pana!
- O-oczywiście…
Zachwycone dziewczyny wychyliły się zza rzeźby, a widok, jaki ujrzały, sprawił, że nieomal pisnęły z radości.
Czwórka młodych Gryfonów, śmiejących się pod nosem i dających sobie żartobliwe kuksańce, stała przed surową nauczycielką, ociekając wodą i szczerząc się dumnie. Jeden z nich, wysoki, przystojny i czarnowłosy powiedział:
- Żałujemy, pani profesor!
Jego skruszoną minę niszczył jednak łobuzerski uśmieszek.
- Tak, poprawimy się! – dodał wesoło okularnik.
- A ja ich przypilnuję, obiecuję – uśmiechnął się szczupły blondyn.
Nagle oczy czwartego z nich, niskiego i nieco pulchnego, rozszerzyły się, gdy ujrzał czwórkę dziwnie ubranych dziewczyn tuż za plecami McGonagall. Szturchnął kolegów, którzy również spojrzeli w tamtym kierunku. Uśmiechnęli się radośnie i dodali chórem:
- Do widzenia, pani profesor!
Nieco zdziwiona czarownica odeszła w kierunku swojego gabinetu, nie zauważając czających się Amazonek.
- Witajcie, dziewczęta – odezwał się Syriusz Black niskim, seksownym głosem, ruszając w ich stronę. – Zgubiłyście się?
Dziewczyny zdusiły pisk i wlepiły w niego rozanielone spojrzenia. Ten zaśmiał się tylko i podszedł jeszcze bliżej.
- Nie jesteście stąd? – zapytał James Potter. – Bo nie przypominam sobie, żebym widział takie piękne panie w naszej szkole…
Peter Pettigrew zaśmiał się, nieco zmieszany.
- Możemy w czymś pomóc? – zapytał Black z szelmowskim błyskiem w oku.
- Taaaak! – wykrzyknęły chórem dziewczyny. Zarówno Namiś, jak i Hibs rzuciły się Syriuszowi na szyję. Gum przytuliła się do Jamesa, a Fu wesoło podbiegła do Remusa Lupina i wyrzuciła z siebie:
- Cześć Lunatyku, jestem Fushigi, jak miło cię widzieeeeeć…!

*

- Możecie mnie oświecić i wytłumaczyć, dlaczego przytachałyście ich tutaj? – Elle uniosła pytająco brew, spoglądając na Nam i Hibs przyklejone do Syriusza, który najwyraźniej zadowolony z zainteresowania, uśmiechał się szeroko do Amazonek.
- Spokojnie, drogie panie, Syriusza jest dużo, starczy dla każdej – zaśmiał się pod nosem.
- Nie mogłyśmy się oprzeć… - powiedziała Fu, wlepiając rozmarzone oczęta w Remusa.
- Właśnie widzimy – mruknęła Eve, dopalając papierosa.
- Ale czy my możemy ich ot tak zabrać ze sobą? – spytała niepewnie Irate, spoglądając na hogwarckich Huncwotów.
- Możemy! – wykrzyknęły cztery Amazonki.
- Hogwart pozbędzie się kilku zbędnych uczniów – powiedział Severus, wykrzywiając usta w zimnym uśmiechu.
- Na gacie Merlina! – zawołał James, patrząc niedowierzająco na Snape’a. – Smarkerus?!
Amazonki, które wiedziały, o co chodzi, odciągnęły Huncwotów do tyłu, tłumacząc im coś ściszonymi głosami, a Severus uśmiechał się kpiąco pod nosem, patrząc na młodą wersję swoich wrogów.
- Ej nie, ja nie rozumiem, z jakiej racji on jest… TAKI? – oburzał się Potter.
- Spokojnie, Rogaś – mówiła Fu, na zmianę z Miśką i Ari czochrając mu pieszczotliwie włosy – to on tu nie pasuje, wy jesteście w dobrym cza…
- Mam dość – rzuciła rozeźlona Elka. – Halo, to SYLWESTER, nie poradnia psychologiczna! Weźcie się zdecydujcie, kogo chcecie ze sobą zabrać, a kogo nie i spierdalajmy stąd, co?!
- Ello, spokojnie. – Negai położyła koleżance rękę na ramieniu. – Spójrz na Jeremy’ego i uspokój się, dziewczyno, no, wdech i wydech…
- Jereeeeemy… - Luśka rozpłynęła się w objęciach ukochanego, zapominając o wcześniejszych problemach.
- Teraz to mnie zaczyna to wkurwiać – stwierdziła filozoficznie Eve, chowając paczkę papierosów do kieszeni. – Chodu, i to już, bo inaczej zwijam się do domu.
Irate pokręciła smętnie głową.
- Nie ma tak dobrze, dziewczyny. Ja naprawdę nie jestem jeszcze w stanie…
- Ja to zrobię! – powiedziała radośnie Fuś, podbiegając do dziewczyn i ciągnąc za sobą Remusa. Stojący przy szafie Jesse rzucił jej tylko chmurne spojrzenie. – Ja chcę się pobawić!
- Pobawić – prychnęła GaGa. – Ty masz nas do Rio przenieś!
Fushigi klasnęła w ręce, zbierając całe towarzystwo wokół siebie.
- Toż wiem – stwierdziła. – Jeszcze nigdy nie używałam swych pośredniczych mocy i chcę spróbować!
Amazonki, jak na poczekanie, uniosły brwi.
- No co? Spokooo, nie wpieprzę was w żadne bagno…

*

- FUUUUUSHIIIGI!
Elfka skuliła się w sobie i skoczyła w ramiona męża, który zachwiał się lekko i o mało co nie runął za jakąś dziwną, wysoką poręcz, za którą malowało się…
- MORZE?! – wrzasnęły Amazonki jak jeden… jak jedna żona. – Zabić ją!
- Hej, hej. – Jesse wyciągnął przed siebie ręce, zarówno po to, by utrzymać równowagę i nie wpaść do wody, jak i po to, by bronić ukochanej. – Mówiła, że używa mocy pierwszy raz, prawda? No dajcie spokój…
- Dajcie spokój! – huknęła Elka. – Jesteśmy na jakimś cholernym Titanicu, pacanie!
- A ja mam chorobę morską! – dodał James.
- I jest zimno – zatrzęsła się Namiś, po czym wtuliła się w Syriusza. Z drugiej strony objęła go ramionami wyszczerzona Ari, mówiąc:
- No i co z tego, że na morzu jesteśmy? Luuudzie, bawmy się, a nie narzekajmy!
- Ja chcę do domu, ja chcę soku pomarańczowegooo… - Elka zrobiła oczy zombiaka, a potem parsknęła śmiechem. – No dobra, macie rację. Fu, wybacz, ale obiecałaś, że…
- Wieeeem… - zasmęciła elfka. – Jestem do kitu.
- Nieprawda – szepnął jej do ucha Jesse.
Po chwili oboje odeszli kilka kroków od towarzystwa, pozwalając im napawać się ciszą i spokojem płynącego statku. Do czasu…
- Ożeszty – wymamrotał pozieleniały James Potter i rzucił się w stronę barierki.
- Łeeee – mruknęły Babs, Klaja i Rose równocześnie.
Nagle na pokład wszedł wysoki, odziany w czarny mundur mężczyzna z białą brodą i wąsami.
- Panie… err… Proszę pana – zwrócił się niechętnie do Pottera. – Prosimy do kajuty lekarskiej, prosimy… Mamy leki…
Dostrzegł liczne towarzystwo, stojące tuż obok i omal nie wytrzeszczył oczu ze zdziwienia.
- A państwo…?
Ster przejęła Eve, zaciągając się kolejnym papierosem.
- Pasażerowie, a kto? Wewnątrz jest strasznie duszno, powinien pan lepiej dbać o gości, panie…?
- Kapitan Smith – uzupełnił nieco zmieszany mężczyzna.
- …panie Smith. Następnym razem nie skorzystamy z pańskich usług, rejs tym… statkiem – tu rzuciła pobłażliwe spojrzenie na pokład – nie jest zbyt udany.
Kapitan zaczerwienił się, ale wciąż usiłował trzymać fason, więc wyprostował się dumnie i rzekł:
- Rejs ‘Titaniciem’ jest jedyny w swoim rodzaju, madame. To niezapomniane przeżycie…
- Niewątpliwie – wtrąciła się Namida, podczas gdy reszta dziewczyn wymieniała zszokowane spojrzenia. Titanic? Czy naprawdę były na Titanicu?! – Jednakże czujemy dyskomfort, wszyscy.
- Tak – dodała Elka, nie mogąc się powstrzymać i rozglądając się z zaciekawieniem dookoła. – Popieram przedmówców.
- Emmm… - zmieszał się kapitan. – To może pozwolą państwo, że zaproszę na bankiet? Myślę, że każdy coś dla siebie znajdzie.
- Przypuszczam, że wątpię – odezwała się Grabarz, deptają peta butem. – Ale cóż…
- Idę poszukać Jacka Dawson’aaaaaaaaa. – Oczy Hib rozbłysły i jako pierwsza wkroczyła na obszerną salę. – Osz w mordę, wielkie to… - mruknęła pod nosem, rozglądając się za chłopakiem.
- Wiecie… Tak myślę, że przecie Titanic poszedł na dno, nie? – zaczęła Elle, popijając szampana, który pozwoliła sobie wziąć ze stolika. – Chyba powinnyśmy się trzymać razem, bo jak pierdykniemy w słup…
- W górę lodową - mruknęła Nam, łapiąc Ari za kołnierz.
- Jeden diabeł, słońce, i tak pójdziemy na dno… - Dziewczyna przerwała, gdyż statkiem niebezpiecznie zachybotało.
- Elucie, ty wiedźmo od siedmiu boleści, wykrakałaś! – wrzasnęła GaGa, uczepiając się Severusa.
Do sali wparował coraz bardziej zdenerwowany kapitan, krzycząc głośno, by uspokoić ludzi: „To tylko wielkie fale, nic się nie dzieje!”
- Jaaasne – sarknęła Fu.
Do dziewczyn wróciła Ari, klejąca się do zdezorientowanego blondwłosego młodzieńca.
- Spieprzajmy stąd! – zawołała.
A Jack Dawson skorzystał z jej chwilowej dekoncentracji i faktycznie spieprzył. Zapewne do Rose… Tej nie-amazonkowej.
- Zdobycz ci uciekła. – Eve rzuciła za chłopakiem pogardliwym spojrzeniem, a statek znów zachwiał się mocno.
Hib wykrzywiła usta w podkówkę, ale wtedy podszedł do niej Naruto i uwięził w uścisku, szczerząc się radośnie.
- A dupa, nie chciał, to nie… - mruknęła.
- Czy mi się zdaje, czy ta łajba się jakoś tak dziwnie przechyla? – zapytała Namiś, przekrzywiając głowę.
Kieliszki pozsuwały się ze stołów, rozbijając się z głośnym brzdękiem. Amazonki popatrzyły po sobie i kiwnęły głowami.
Chyba czas na ewakuację!

*

Wielka różowawa dziura zachłysnęła powietrzem, zakrztusiła się i wypluła jednego z Azjatów. Ten przeturlał się po drodze, na którą upadł, a potem złapał w ramiona blondwłosą dziewczynę, która również wypadła z portalu prosto w jego ramiona.
- Ał – mruknęła Elka.
A po chwili na tej niepozornej, opustoszałej ścieżce nastąpił prawdziwy wysyp Amazonek.
- No bardziej humanitarnie to się nie dało! – oburzyła się Maj, otrzepując siebie i Sasuke. – Jak zwierzęta…
- Nie narzekaj, może wreszcie jesteśmy w Rio… - stwierdziła Ir, ale Fu i Namiś zacisnęły usta i pokręciły głowami.
- Nie, nie i jeszcze raz nie – powiedziała Ari. – Tylko co to za miejsce…
Nagle oczy jej męża zaświeciły się radośnie.
- Łaaa! Toż to Konohaaaaaa! Ale czadooowooooo! – ucieszył się chłopak, a nieznaczny uśmiech Sasuke tylko potwierdził słowa blondyna.
- No bez jaj – burknęła pod nosem Namida. – Znowu nie trafiliśmy?
- Na to wygląda – powiedziała Irate, rozglądając się wokoło. Konoha była przykryta grubą warstwą białego puchu. – K-kuźwa, z-zimno mi – zaszczekała zębami, a Minato bohatersko ściągnął marynarkę i wręczył ją swej damie.
- Lizus – mruknęła jego latorośl, mrużąc oczy i podając swoją marynarkę Hibs.
- Odezwał się – zachichotała Fushi, okrywając się szczelnie ubraniem, które wręczył jej Jesse.
- To gdzie idziemy? – spytała Maj, wtulając się w Sasuke.
- Właśnie, bo zajebiście piździ – burknęła Elle, otoczona gromadką swoich facetów.
- Może chodźmy tam? – Rose wskazała na stojący niedaleko budynek, z którego do uszu zebranych dolatywała głośna muzyka. – Przynajmniej będzie nam cieplej niż tu. – Skierowała się we wskazanym przez siebie kierunku.
- No, to robimy włam na imprezę – wyszczerzyła się radośnie Yenna.
- Może też mają sylwester? – spytała Negi.
- Się okaże – zachichotała Luś.
- To kto puka? – zapytała niepewnie Fushigi, gdy znaleźli się pod budynkiem ozdobionym kolorowymi lampkami.
- Po co pukać! – Yen przekrzykiwała dobiegająca za drzwiami muzykę. – Właziiimyyyyyyy!
- Ej! Czekaj – zatrzymała przyjaciółkę Irate. – A jak oni spotkają siebie? – Skinęła głowę na mężczyzn z Konohy.
- Cóż, twój Minato dednął już dawno, nie? – zachichotała Namida.
- Właśnie, a oni zostali zgarnięci prosto stąd – wyszczerzyła się Ga. – Najwyżej skonfundujemy tamtych.
- No dobra – powiedziała niepewnie Ari, łapiąc męża za rękę, a z drugiej strony klejąc się z Namidą do Syriusza.
- Uwaga, Konoho, Amazonki nadchodzą! – wykrzyknęła radośnie Yennefer, ładując się do środka.
- Osz w mordę – zaczęła Luś.
- Jiraya?! – wykrzyknął Naruto. – Co ty tu robisz?! – zapytał mężczyznę, który najwyraźniej był gospodarzem imprezy.
- Jak to co? Sylwester, bawimy się, cccchłopcze, czyk! – zaśmiał się Zboczony Pustelnik, który najwyraźniej już spożył co nieco. – O, widzę, że sprowadziliście towarzystwo, czyk… - Poklepał z rozmachem Uchihę po plecach, który obrzucił go morderczym spojrzeniem za naruszenie jego przestrzeni osobistej. – To co? Przyłączycie się? – Wyszczerzył się radośnie, podając Elle butelkę z sake.
- No jasne – odpowiedziała dziewczyna. – To co? Odpoczniemy, zabawimy się i ruszamy dalej? – spytała koleżanki, popijając trunek z wielkim wyszczerzem na twarzy.
Tak oto Amazonki wraz z towarzyszami przyłączyły się do grona uroczych mieszkańców Konohy, popijając sake i podrywając nowych facetów.
- Spadamy stąd – mruknęła Irate, ciągnąc za rękę Fu i Ari i podchodząc do Elle i Negai, które wlepiały swe oczęta w nową porcję Azjatów.
- Dlaczemuuuuu? – zajęczała Gum, uwieszona u ramienia Freda.
- Pojawili się Sasuke, Naruto i inni konohańczycy, trzeba się zwijać, zanim zobaczą samych siebie i będzie rozróba.
- Idę po Itasia! – zawołała Bloo i pognała po chłopaka, który pod wpływem procentów rozmawiał z Jirayą.
- Sssccczyy ja cię znam, chłoooochłopczeee? – spytał białowłosy, próbując zogniskować wzrok na Itachim.
- Nnnieee… - wybełkotał Itachi.
- A mnie siiięęę…
- Nie znacie się, moi drodzy, wierzcie mi. – Między mężczyzn wpadła Bloody. – A teraz zabieram tego pana. – Wyszczerzyła się radośnie, ciągnąc za sobą Uchihę.
- Wszyscy są? – spytała Elle. – Skoro tak, to zwijamy się. Kto teraz próbuje swych sił?
Odpowiedziało jej milczenie.
- No weeeźcie, trza stąd znikać!
Namida wywróciła oczami.
- Teleportujmy się albo co… - zaczęła GaGa. – Mogę spróbować, ale nie wiem, czy mi się uda.
- Dobra, to zwijamy się – mruknęła Eve.
- Złapcie mnie albo siebie nawzajem. I, na bogów, błagam, nie myślcie o niczym, bo może nas gdzieś indziej znowu przenieść!
- Co rozumiesz przez „nie myślcie”?! – wrzasnęła Hibari, zgnieciona między Narutem, Syriuszem i Fuśką. – Powietrzaaaaa…
- Po prostu nie skupiajcie się na niczym. To lecim… - GaGa obróciła się wokół własnej osi, a za nią cała amazońska gromada.

*

- Nieeeeeee! Tylko nie znowuuu stateeeeeeeeek! - zawył James, gramoląc się z desek pokładu.
- Gadać, kto nawalił?! – warknęła Eve.
- Heh… - zaczęła Yenna. – Tak sobie pomyślałam, że napiłabym się rumu i w ogóleeee… Same rozumiecie. – Zaśmiała się nerwowo pod groźnymi spojrzeniami koleżanek.
Klaja westchnęła przeciągle.
- Przecież nie ma to jak statek…
Ari i Fu zaintonowały piosenkę dalej, ale wtedy stanął przed nimi wielki, straszny, groźny…
- O Jezu, to Will. – Fushigi opadła w tył, ale ramiona Jesse’ego i Remusa złapały ją w porę.
- Will Willem, tam jest Jack! – zachwyciła się Yenna, wskazując na coś palcem.
- Chrzanić facetów – odezwała się Eve – tam jest rum!
Amazonki z wielkim entuzjazmem pognały w stronę skrzynek z trunkiem. Iri wypiła łyk z butelki, którą porwała, podała ją Minato i zapytała:
- Hej, a myśmy już tu przypadkiem nie byli?
- Ja was znam! – Podbiegł do nich Jack Sparrow we własnej osobie, wyciągając przed siebie ręce i patrząc na całe tałatajstwo błędnym wzrokiem.
- Mówiłam… - stwierdziła Ir.
- Szczury Barbossy! – Oczy kapitana Czarnej Perły zapłonęły niezdrowym blaskiem. – A gdzie jego małpeczka, cooo?
- Szczury? – Eve uniosła groźnie jedną brew. – Tak myślisz?
Jack przechylił głowę, patrząc na nich dziwnie, a potem nagle wybuchł szaleńczym śmiechem i zgiął się w pół. Tuż obok pojawił się zmieszany Will.
- Wybaczcie, państwo, morze już mu nie służy – oznajmił, podnosząc kapitana na nogi i prowadząc w stronę kajuty. – Rozgośćcie się!
- O taaaak… - westchnęła rozmarzona Fu.
- O nie! – zawołała Yenna. – Szczury, hę?
- Na pohybeeeeeel! – zaśmiała się gardłowo Eve, błyskawicznie dobyła miecza i zamachnęła się nim, pozbawiając jednego z marynarzy głowy.
I wtedy zaczęła się rozpierducha.
Amazonki ochoczo ruszyły do ograbiania statku z rumu i wielkiej rzezi z piratami Czarnej Perły, którzy ani myśleli oddać trunki bez walki i w ten sposób wywiązała się krwawa bitwa.
- Uwaga, uwaga, idę. – Yenna przeciskała się między walczącymi, raz po raz parując ciosy mieczem. – Tylko Jack’a mi oszczędzić! – wydarła się do Amazonek.
Eve zaśmiała się radośnie, stojąc na dziobie statku, popijając rum i walcząc z dwoma przeciwnikami naraz.
- Mój rum, uwaga na rum… – Ari na czworaka szła za butelką rumu, która toczyła się spokojnie między walczącymi, a ciosy atakujących dziwnym trafem nie dosięgały szatynki.
- I Willi, uwaga na Williego! – krzyknęła Fuś, zręcznie unikając ciosów.
- Nie za dużo macie tych wymagań? – spytała Mayumi, która spokojnie siedziała sobie na beczce wymachując nogami, podczas gdy przed nią Sasuke walecznie bronił swej wybranki. Obok Maj siedział Severus, poziewując nieznacznie, prawdopodobnie za nic sobie mając, iż jego małżonka ochoczo przyłączyła się do potyczki.
- Spokojnie, towarzysze. – Sparrow chwiejnym krokiem stanął między walczącymi. – Tylko spokojnie, rumu mamy dużo. – Upił łyk z trzymanej w ręku butelki, lecz po chwili wszystko wypluł, gdyż na plecy wskoczyła mu rozradowana Yennefer z głośnym okrzykiem: „Mam cięęęęęęę!”.
Tuż obok uradowany James wymachiwał różdżką, krzycząc:
- Drętwota! Rictusempra! Drętwota! Drętwota! Expeliarmuuus!
- Kogo ty chcesz rozbroić, toż oni nie mają różdżek! – Syriusz zgiął się w szaleńczym śmiechu, lecz po chwili musiał się uchylić przed lecącym mieczem, który za pomocą zaklęcia Pottera wyrwał się z rąk pirata.
- Mówiłeś coś, Łapciu? – spytał brunet z cwaniackim uśmiechem, lecz zaraz dopadł burty, gdyż choroba morska dała o sobie znać.
- Mamy co trzeba, spaaadamyyyy? - wydarła się Yenna, która prowadziła uwiązanego Jack’a.
- Irytku, stworzysz portal? – spytała Namiśka, przerywając na momencik posyłanie ognistych pocisków w kierunku napastników.
- Skoro nalegacie… - Przeciągnęła się, po czym złączyła dłonie i zmarszczyła brwi w skupieniu, mrucząc coś pod nosem.
- No i gdzie ten portal, do cholery? – spytała Elle, niosąc skrzynkę z rumem, podczas gdy gromadka jej facetów robiła za ochroniarzy.
- Powinien się pojawić, nie wiem, co jest – powiedziała Irate, rozglądając się w około za międzywymiarowym przejściem.
- Może coś nie wyszło? – spytała Gumcia, rozcinając napastnikowi pasek, w związku z czym biedakowi spadły spodnie.
- Tu jest! – krzyknęła Rose. – Ma ktoś ochotę na kąpiel? – Wskazała na portal, który mieścił się… tak, dokładnie, w morzu.
- No bez jaj – odezwała się Eve, wypychając kopniakiem jednego z piratów za burtę.
- I ja mam stąd skoczyć, zwariowałyście?! – wrzasnęła Hibs, chowając się za Naruto z naręczem butelek.
- Nie marudź, tylko skacz. – Fushi chwyciła dziewczynę za rękę i razem wyskoczyły za burtę wprost w portal, cudem unikając ciosu mieczem.
- Pedofiiluuuuuuuuu, oszaaalaaaałaaaaś?! – wrzasnęła Ari, przyklejając się do przyjaciółki.
- Chyba tak… - zajęczała Fushigi, a po chwili zniknęły z głośnym pyknięciem w portalu, a za nimi znikały kolejne Amazonki i ich faceci.

*

- Więc? Co to jest? Jakieś propozycje? – Mężczyzna o lasce zwrócił się do towarzyszy siedzących przy stole.
- Cóż… - zaczęła szatynka, patrząc z papiery leżące przed nią. – Myślę, że to… - Lecz przerwała, gdyż właściwie znikąd pojawiła się wielka… kupa jęczących, krzyczących i przeklinających ludzi.
- Co do diabła… - zaczął czarnoskóry mężczyzna, wytrzeszczając oczy.
- Cholera… umieram… - jęknął ktoś z przybyłych.
Jedna z osób podniosła się i podeszła do mężczyzny o lasce.
- Pozwolisz, że pożyczę ten sprzęt – wyszczerzyła się radośnie Blo, zabierając mężczyźnie markera z ręki i zmazując wszystko, co było do tej pory napisane na tablicy. – Jestem tu lekarzem. – Mrugnęła porozumiewawczo. – Co prawda dopiero przyszłym, ale liczą się chęci, nie? Otóż, mamy tu kilka przypadków. – W skupieniu pisała coś na tablicy. – Mamy denata… O, wybacz – zwróciła się do leżącego na podłodze Jamesa, a Amazonki zachichotały cicho. – Pacjenta, który jak widać, leży, poci się, jest zielony na twarzy i ma boleści żołądka. Propozycje? – zwróciła się do grupy lekarzy z miną, która miała ich zapewne wystraszyć.
- Czy… ekhym… pacjent w ostatnim czasie gdzieś podróżował? – spytał niepewnie szatyn o czekoladowych oczach.
- O rajuśku…. Wilsooooon! – Oczy Fuśki rozbłysły. – Chcę goooo! – Wyrwała się, lecz powstrzymała ją Ari.
- Poczekaj, aż będziemy wracać – szepnęła jej do ucha, chichocząc z głupkowatej miny Wilsona, który zszokowany patrzył w kierunku Amazonek.
- Czy liczą się podróże międzywymiarowe? – spytała z uśmiechem Bloody.
Grupa lekarzy popatrzyła po sobie z minami mówiącymi, że zastanawiają się nad swoim własnym stanem psychicznym, po czym jeden z nich, rozwalony na krześle blondyn, zapytał:
- Co masz na myśli, mówiąc: podróże międzywymiarowe?
- Zapewne właśnie podróże międzywymiarowe – stwierdził milczący dotąd mężczyzna o lasce. Obrzucił nowo przybyły tłum młodych ludzi nieodgadnionym spojrzeniem i zmrużył oczy. – Ale teraz pozwólmy rudej pobawić się w ratowanie ludzi.
Blóśka tylko machnęła na niego ręką i naskrobała coś na tablicy iście lekarskim, trudnym do odczytania pismem.
- Uznajmy, że nie jestem zdziwiony – mruknął czarnoskóry doktor Foreman.
- Przecież to tylko grupka wariatów… - odburknął ten blondwłosy.
- Raaaany, Chaaaase! – pisnęła Namiś, wgapiając się w blondyna. Uniósł brew i obrzucił ją zaciekawionym spojrzeniem. Zachęcona Miśka skoczyła w jego stronę i usiadła mu na kolanach, uprzednio tuląc się przez chwilę do Wilsona.
- Skoncentrujcie się! – Szalonooka rzuciła w lekarzy zakrętką od markera. – Co jest Jamesowi?
- Nic mi nie jest – mruknął Wilson, przekrzywiając uroczo głowę. Fuśka pisnęła z uciechy.


Ostatnio zmieniony przez Hibari dnia Czw 15:31, 31 Gru 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:47, 31 Gru 2009    Temat postu:

- Nie tobie! Potterowi?
- Harry Potter? – spytała doktor Cameron.
- Jego ojciec! – odwrzasnął Rogacz, teraz już niebieski na twarzy. – Zróbcie coś, aaaaaaa…!
Doktor House podszedł do jęczącego chłopaka, zdzielił go laską po głowie i oznajmił spokojnym głosem:
- Ma chorobę morską, kretyni.
Bloody wlepiła w niego pełne uwielbienia spojrzenie i zawołała:
- Tak właśnie myślałam! Pokroimy go?
*

Irate uniosła ręce z wyrazem zniechęcenia na twarzy.
- Blablabla – wymamrotała i nad jej głową utworzył się kolejny portal. – Porywajcie, kogo tam sobie chcecie, i spadajmy z tego dennego szpitala.
- Ten szpital nie jest denny! – oburzyły się fanki doktora House’a.
- Jasne, a Japońcy są paskudni… - sarknęła Elka.
- Dokładnie! – zaśmiała się Fu, wciskając dłonie do kieszeni białego kitla, który pożyczyła od Wilsona. Wlepiła w niego maślane spojrzenie i posłała zachwycony uśmiech.
- Pedofilu, wiesz, co ci powiem? – zapytała Ari, również przyglądając się onkologowi, podczas gdy Amazonki powoli wdrapywały się do portalu i znikały w nim z cichymi mlaśnięciami. – On faktycznie ma ten boski uśmiech!
Doktor Chase i Syriusz właśnie podstawili Midzie jedno z krzeseł z gabinetu House’a, a ona z czarującym uśmiechem wskoczyła na nie i zniknęła w portalu, ciągnąc swoich mężczyzn za koszule.
- No, chodźmy. – Hibs rozejrzała się z utęsknieniem po gabinecie. Pomachała House’owi, Foremanowi i Cameron i pozwoliła porwać się dziurze, wołając: „Kochaaam was!”
Fu posłała lekarzom całusa, a Wilson porwał ją w ramiona i rzucił się z nią w czarną otchłań.

*

Plusk… plusk, plusk… plusk plusk plusk plusk! Jebut!
- Kurwa, mokro – jęknęła Namida, podnosząc się do siadu i wykręcając swoją sukienkę.
- Mnie to mówisz? – zajęczała Elle, która leżała na samym spodzie… ogromniastej góry Amazonek i spółki.
- Gdzie my znowu, do cholery, jesteśmyyyyyyy? – zawyła Yennefer.
- Pod mostem? – zironizowała Grabarz, wskazując ręką na górę, gdzie nad głowami dziewczyn rozciągał się kamienisty mur.
- Hmmmm… myślę… myślę, że w Japonii… - Negai, która wyglądała właśnie zza winkla, odwróciła się w kierunku towarzystwa z błyszczącym wzrokiem.
- Poważnieeeee?! – wykrzyknęła Luś, w trymiga zbierając się z wody i podkasując mokrą sukienkę, również wyjrzała zza rogu. – O ja pitolę, rzeczywiście! Chodźmy taaaaaaam!
- Czekaj, Elucie! – Blondynkę zatrzymała Namida. – To mogą być nie nasze czasy. – Puknęła siostrę w czoło.
- Czyli co, kamuflaż? – spytała Bloody.
- Zdecydowanie – powiedziała Fushigi. – Chyba że chcecie tu siedzieć, albo się zwijamy…
- Nigdy! – krzyknęły razem azjomaniaczki.
- No, skoro tak, to może ktoś mi pomoże łaskawie, co? – spytała Namiśka, unosząc brew. – Trza się wtopić w tłum.
Elle wyszczerzyła się do Namidy i skupiając się, okryły iluzją drużynę amazońską.
- Pojebało was?! – wydarła się Eve. – Nie będę robić za żadną pierdoloną gejszę! Proszę mnie w tej chwili zmienić! – Grabarz zaczęła pomstować na całe gardło.
- Evuśku, nie przesadzaj. – Namida, poprawiając misterne kimono, spojrzała z dezaprobatą na Krwawą Siostrę.
- Właśnie, mamusiu – odezwała się Hibari, biorąc pod rękę Naruto. Oboje ubrani byli w piękne kimona, a dziewczyna miała dodatkowo fryzurę i makijaż gejszy; iluzja iluzją, ale całość prezentowała się znakomicie. – Wyglądasz zajebiście! I całkiem, całkiem wyszła wam ta iluzja. – Wyszczerzyła się, dając pstryczka w nos mężowi, który wlepiał w nią oczęta.
- Właśnie – potwierdził Fushigi, śmiejąc się z głupkowatego uśmiechu Jesse’go.
Wszystkie Amazonki wraz z ukochanymi ruszyły powoli ulicami Japonii, a całą sforę prowadziły rzecz jasna Elka, Neg i Irytek, które z błyszczącymi oczami rozglądały się wokoło, co jakiś czas zgarniając do siebie ładniejszych Japończyków.
- Słyszycie? – spytała Namiś, spoglądając na koleżanki zza swoich mężczyzn, których trzymała pod ramię. Zarówno Chase, jak i Syriusz mieli na sobie haftowane kimona i co jakiś czas wymieniali nieco zdezorientowane spojrzenia.
Hibs porwała jakąś mangę od stojącego na ulicy dziadka z przewoźnym kioskiem i wyszczerzyła się, widząc nowe chaptery „Naruto”.
- Co takiego, Mid? – spytała Fu.
- Muzykę…
Nagle zza rogu wychynął wielki podest i tłum nastolatków, ubranych w kolorowe kimona i trzymających barwne lampiony.
Przewodzące towarzystwem Amazonki już pchały się w stronę podestu.
- Co one robiąąąą? – zawyła Ari, kiedy jakiś skośnooki małolat wbił jej łokieć w brzuch. Zamachnęła się i palnęła go pięścią prosto w nos, po czym otrzepała ręce z wyrazem zadowolenia na twarzy.
- Zaraz je zabiję, nie chcę śpiewać ani tańczyć – mruknęła Fu i oberwała lampionem w twarz. Zrobiła głupią minę, przystając, i już miała zabrać się za maltretowanie napastnika, kiedy Jesse, a tuż za nim Remus i Wilson rzucili się na biednego gościa.
- Ja tym bardziej – mruknęła po nosem Eve, idąc pod rękę z Kennethem. Dziewczynie udało się pozbyć stroju gejszy, stwierdzając ze złośliwym uśmieszkiem, iż może robić za burdelmamę gejsz-amazonek, tak więc ubrana była w proste, tradycyjne zielono-czarne kimono. – Pozwolicie, że się nie przyłącze. – Chwyciła za rękę chłopaczka, który właśnie klepnął ją w tyłek. – Jeżeli nie chcesz jej stracić, nie rób tego więcej – szepnęła do niego z szerokim uśmiechem, ukazując na moment kły, a chłopaczek zbladł jak ściana. – Fajnie, że się zrozumieliśmy. – Poklepała go po plecach.
Amazonki zatrzymały się pod sceną, z której właśnie schodziła jakaś grupa muzyków. Podeszła do nich jakaś kobieta, nawijając jak katarynka i popychając Amazonki na scenę.
- Co ona pierdoli?! – spytała spanikowana Ari. – Ja nie lubię występów! Zna ktoś japoński?
Amazonki, potykając się, przewracając i uwieszając się jedna drugiej, zupełnie niepodobnie do gejsz, weszły na scenę.
- Hehe… To było specjalnie, taki trik. – Elle zaśmiała się nerwowo przez zaciśnięte zęby, lustrując spojrzeniem zszokowany tłum Japońców.
- Spadajmy stąd, spadajmy stąd… – powtarzała jak mantrę GaGa.
- No coo wyyyy? – wybuchła śmiechem Yennefer. – Zatańczymy taniec brzucha, to im dopiero gały wylezą! – Dziewczyna zaczęła wywijać, lecz z powodu kimona z jej tańca brzucha nic nie wyszło.
- Myślę, że czas na taktyczny odwrót… - zaczęła Ros, patrząc kątem oka na kobietę, która wepchnęła je na scenę, rozmawiającą z, najprawdopodobniej, ochroniarzami, gdyż ci, dość nieurodziwi, mężczyźni spoglądali na Amazonki, wyciągając katany.
- Czyli spierdalando? – spytała wesoło Bloo, zeskakując ze sceny i łapiąc Itacza, który zaskoczony nagłym porwaniem pierdyknął głową w lampion. – Wybacz, kochanie – zwróciła się do chłopaka.
- Nie, spoko, nic mi nie jest, wcale nie widzę tysięcy sharinganów przed oczami.
- Też cię kocham! – wyszczerzyła się do Uchihy.
- To nie czas na wyznania miłosne, Blośku, jakbyś nie zauważyła, to właśnie spierdalamy przed ochroną – zachichotała Hibs.
- Irycie, róbżesz ten portal, do cholery! – wydarła się Elle, zbierając po drodze co lepszych Japońców.
- Co to ja jestem?! Nie dam rady tak od razu! Niech ktoś inny ratuje nam tyłki! – wrzasnęła blondynka.
- Ej, bo oni nas doganiają, jakby się ktoś pytał… - powiedziała niesiona na plecach Sasuke Mayumi, oglądając się za siebie.
- Fuśkuuuu! – krzyknęła Namida.
- Jestem!
- Pomóż mi, stworzymy przejście i módlcie się, żeby wreszcie wyszło.
Dziewczyny chwyciły się za ręce i mrucząc formułki, stworzyły, kilka metrów przed Amazonkami, wielki, błyszczący portal.
- Osz, poszalałyście, taki byczy jeszcze nigdy nie był – zdziwiła się Yenna, niesiona przez Jack’a i poganiająca go sznurem, którym wcześniej był związany.
- Ruszać się, do choleryyyyyyy! – wrzasnęła z tyłu Mayumi. – Bo mi kieckę potargają tymi mieczami!
Amazonki jedna po drugiej wpadały w portal. Nagle z nieba strzelił piorun, trafiając tuż przed goniącymi dziewczyny Japończykami.
- To tak na pamiątkę – wyszczerzyła się Hibs, wychylając się z portalu.
- Właź, pedofilu – zachichotała Fushi, wpychając koleżankę do przejścia.
Zatrzęsło, zabulgotało, coś pisnęło i po chwili całe towarzystwo zostało oślepione jasnymi światłami nocy i mnóstwem brokatu i piór oraz ogłuszone hukiem muzyki.
- O dżizas! – wydarła się Yenna, rozszerzając oczy. – Udało się! Jesteśmy w RIOOOOO!
Amazonki ruszyły szturmem prosto w tłum gawiedzi, śpiewającej, falującej i błyszczącej. Przeciskały się ze śmiechem w stronę środka barwnej parady, porywając od mijanych ludzi kapelusze z iskrzących piór, maski i pompony. Krzycząc głośno, wypadły prosto na środek ulicy i stanęły jak wryte.
- Raaany, słoń na nas lezie – bąknęła Nam, poprawiając ozdobę na głowie. Szybko ruszyły przed siebie, wtapiając się w wiwatujący tłum riodejaneirczyków.
- Hej, wie ktoś, która godzina? – zapytała Gum, łapiąc się mocno ramienia Freda, by nie zginąć w masie ludzi.
- Cooo? – nie usłyszała Ari. – Jaka gadzina?
- GODZINA! – wrzasnęła Gumcia. – Nie chcę przegapić północy!
- Ja też nie! – odwrzasnęły zgodnie pozostałe Amazonki.
- Strasznie tu głośno! – zawołała Elka.
- I prawie nie ma facetów! – stwierdziła Yenn. – Gdzie samceeee?!
- Same roznegliżowane dziwki – stwierdziła Eve, usiłując wyciągnąć z kieszeni paczkę fajek, jednak już po chwili potrącił ją jakiś siwy staruszek i papierosy upadły na ziemię, by po chwili zginąć marnie pod butami tłumów. – Kurwa!
- Nie podoba mi się tutaj – mruknęła Namiś. – Zjeżdżajmy do domu!
- Popieram! – odkrzyknęła Fu. Pędzący ludzie szarpnęli ją za sukienkę, drąc ją nieco. – ZABIJĘ!
Jesse rzucił się na pomoc, posadził sobie żoną na plecach, a ta machnęła ręką na koleżanki. Wszystkie dziewczyny, które tylko posiadały jakąś moc, skoncentrowały się przez chwilę i nagle…
BUM.

*

Namiś przeciągnęła się. Wydawało jej się, że właśnie obudziła się z jakiegoś barwnego i głośnego snu, a teraz leży spokojnie w swoim ciepłym, miękkim łóżku…
- Jeeeeeeeee! – usłyszała i otworzyła oczy.
Wszystkie Amazonki siedziały, leżały lub stały na parkiecie w najdziwniejszych pozach. Na środku stała Fu i Ari, wywijając radośnie i wrzeszcząc: „Jesteśmy w domu, jeeee!”
- No tak – stwierdziła leżąca obok wampirzycy Eve, podnosząc się do pozycji siedzącej i poprawiając strój. – No tośmy się zabawiły.
- Kręci mi się w głowie. – Szalonooka z głupkowatym uśmiechem zatoczyła się na Itacza.
- Nie ma to jak w domu… - Babs zagłębiła się w stojącym obok fotelu.
- To co? Bawimy się? – wyszczerzyła się Fushi.
- Ja to bym sobie jakiś striptiz obejrzała – zaczęła Yenna, przypatrując się uwijającym się wokoło kelnerom.
Z głośników ponownie wydobyła się muzyka, kolorowe światła zaczęły wirować wokoło… Zabawa się zaczęła wśród morza wina, alkoholu, soku pomarańczowego, rumu z kradzieży, latających części garderoby…
- Matko, paaadaaaam! - zawyła Irate, ciągnięta przez Ari i Elle za rękę na parkiet.
- Nie zrzędź! – Eve szturchnęła koleżankę w ramię. – Twój Minato właśnie ściąga koszulę…
- Co? Gdzieeeeee?! – krzyknęła, a dziewczyny, zanoszące się śmiechem wskazały na scenę, gdzie wywijała męska część Amazońskiego towarzystwa.
- Mmmm… zaraz ich schrupię – zamruczała pod nosem Yenna.
- Za chwilę półnooooooc! – przez mikrofon ryknęła Namida, trzymając w ręce kieliszek szampana. - Ludu Dulock! Za chwilę powitamy Nowy Rooooook!
Amazonkowo zawiwatowało głośno, pod sufit poleciały szale, krawaty i marynarki. Dziewczyny stłoczyły się przy Namidzie, patrzącej niecierpliwie na zegarek.
- Dziesięć!
- O Jezu, to dwa tysiące dziesięć już! - pisnęła Gum, podskakując radośnie.
- No, ale jak to się dziwnie będzie pisać! Dwa zero jeden zero... - stwierdziła filozoficznie Klaja.
- Chrzanicie! - fuknęła na nie Eve, ale uśmiechnęła się pogodnie i razem z resztą przyłączyła się do Namiś, krzyczącej: "Dziewięć!"
Yenna klepnęła po tyłku stojącego obok niej Jack’a i wybuchła diabelskim śmiechem.
- Osiem!
Ir z uśmiechem wtuliła się w Minato, obserwując spod oka jakiegoś rozczochranego Azjatę.
- Siedem! - Neg i Elka zawyły głośno, po czym zarzuciły ręce na szyje swoich ukochanych skośnookich, kłócąc się o to, który jest ładniejszy.
- Sześć! - zawołały Maj i Blóśka, a ich echem byli dwaj panowie Uchiha.
- Pięć! - Ga wyrzuciła w górę zaciśniętą pięść, po czym rzuciła się na Severusa.
- Cztery!
- Trzy!
Babs i Rose zatańczyły kankana, śmiejąc się głośno.
- Dwa! - rzuciły oba pedofile strefowe, pisnęły głośno i rzuciły się sobie na szyję.
- JEDEN! - ryknęły wszystkie Amazonki.
Namiś zeskoczyła ze sceny, tuląc się do sióstr i przyjaciółek. Wyściskała po kolei Fu, Ari, Elkę, Fu, Eve, GaGę, Fu, Elkę, Gumiaka i wszystkie inne dziewczyny, a tymczasem mężczyźni rzucili się w stronę wyjścia.
- A wy to gdzie?! - oburzyły się dziewczyny, żony i kochanki.
- Fajerwerkować! - odkrzyknęły chłopy i wybiegły na zewnątrz, ściskając w rękach wielkie paczki petard.
- Ja też chcęęęę! - zawołała Gum. - Freeedziu, czekaj!
I poleciała za ukochanym.
- Skoro ona poszła, to my też - stwierdziła Iri.
Po chwili cała Strefa wypełzła na śnieg, wciąż składając sobie noworoczne życzenia, popijając szampana prosto z butelek i chowając się przed zimnym wiatrem.
- Ej, og-ogrzałby t-tu ktoś! - stwierdziła Luśka, trzęsąc się i ukrywając za Eve.
- Się robi! - Mida wyciągnęła przed siebie ręce i po chwili na jej własnym podwórku zrobiło się dziwnie ciepło, spokojnie i bezśnieżnie.
- Od razu lepiej - wyszczerzyła się Fu.
Nagle ku ciemnemu niebu poleciała ze świstem pierwsza petarda. Zakręciła się w powietrzu, rozbłysła i oczom zachwyconych dziewczyn ukazał się napis "Amazonkowego Roku!".
- Jeeeej! - zawołała Ari. - Naruto, kochaaaaam cięęę! - Po czym skoczyła w stronę męża, zwaliła go na ziemię i zaczęła całować bez opamiętania.
Dziewczyny popatrzyły po sobie i po krótkiej chwili zrobiły dokładnie to samo.
Petardy dalej wybuchały, ale nikt się już nimi nie zajmował. Mężczyźni wnieśli swoje kobiety z powrotem do zamku, gdzie wszyscy zajęli się piciem, tańcem i wszelkimi innymi zajęciami, które można było wykonywać, mając u boku tyle facetów...
Po chwili od towarzystwa odłączyła się Ari, podeszła do okna i zagapiła się w niebo.
- Pedoooofil! - rzuciła się na nią Fu, odrzucając butelkę Piccolo na podłogę. - Wszystkie najlepsiejszegoooo!
- I tobie, pedofilu jeden! - Hibs wyściskała przyjaciółkę, a potem zerknęła przez jej ramię na bawiące się Amazonki. - Heeeej, wiesz co? Jak to fajnie, że istnieje coś takiego, jak nasza Strefa...
- Dokładnie! - stwierdziła elfka. - Inaczej nigdy nie poznałybyśmy tych wariatek. - Fu popatrzyła sugestywnie na rozszalałą Yenn, wywijającą na stole.
- Spójrz na nasze wielkie Siostry - zachichotała Hibari, obserwując, jak Eve, Mida i Elka stukają się butelkami czerwonego wina... bądź krwi.
- Kocham je, no normalnie je kocham! - krzyknęły równocześnie.
Pedofile spojrzały na siebie, wybuchły głośnym śmiechem i poleciały w stronę przyjaciółek.
A amazoński sylwester trwał jeszcze wiele, wieeeeele godzin, i, czego można było się spodziewać, został bardzo dobrze zapamiętany przez wszelkich możliwych sąsiadów zamczyska Namiś.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:09, 31 Gru 2009    Temat postu:

ZGON.
Właśnie dociera do mnie, jak dobrze nas wszystkie znacie. XD
Bo moje wejście smoka było bezcenne. Jak i zwijanie przygodnych facetów. I skrzynka rumu... I jebnięcie królowi...
Kocham was, no!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Umeka
Legendarny Sannin


Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:39, 31 Gru 2009    Temat postu:

*ociera łzy śmiejąc się przy tym*
Wiecie co? Jesteście zajebiste, jak nic.
Jak dotarło do mnie, ze jest tam Fred, to był pisk, a tylko 'kurwa, muszę je uściskać!' po chwile dotarło do mnie, że jesteście tak daleko, ale i tak Was uściskam, kit z odległością! *ściska mocno wszystkie Amazonki, a szczególnie autorki tekstu*

<33.

Ja pierdolę, ryczę ze szczęście, to WASZA wina, że Was cholernie kocham!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:15, 31 Gru 2009    Temat postu:

Dokładnie, Gum, kij z odległością! *rzuca się i tuli opętańczo Amazonki*
Luśku, w końcu, było nie było, znamy się dwa lata prawie. xDDDD W każdym razie... sama śmieje się, gdy czytam niektóre momenty. xDDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Negai
Legendarny Sannin


Dołączył: 22 Sty 2008
Posty: 2450
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 1/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:45, 31 Gru 2009    Temat postu:

Iiiiijeeeeeeeej! *pisk kwik pisk zgon*
Jakie to było świetneeee! I długieeee! I świeeetneeee!
Matko, nie wiem ile czasu to pisałyście i wymyślałyście, ale kocham was za to. <3 ;D
Strefa i Amazonki, jedyne niepowtarzalne!
Jedna za wszystkie, wszystkie za jedną. ^_________^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:57, 31 Gru 2009    Temat postu:

Kocham was! <3
I był Sever! *.*
I kominki!
I w ogóle... aaaaa! Ja tak chcę!

Tak, cóż... Składny komentarz. xD"
Szczęśliwego, Nowego Roku, DZIEWOJE! <333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:36, 31 Gru 2009    Temat postu:

Ej, to było mega długie, ale... dlaczego takie krótkieeee?! .__.
Przyłączam się do Ga - JA TEŻ TAK CHCĘ TEŻ TAK CHCĘ TEŻ TAK CHCĘ!
Tylko z odrobinę naturalniejszą, prawdziwą mną. xD

<3333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 0:46, 01 Sty 2010    Temat postu:

A w sumie wcale tak długo nie pisałyśmy, nie, Fuśku? xDDD

Ja też nas kocham. ^___________^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Konoszy ;o
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 17:27, 01 Sty 2010    Temat postu:

Czerwony kabriolet, cholerka, moje marzenie... xDD

To Było ŚWIETNE!
Kocham Was, normalnie kocham! <3!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Klaja-chan
Legendarny Sannin


Dołączył: 24 Lis 2007
Posty: 2451
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:26, 01 Sty 2010    Temat postu:

'- No, ale jak to się dziwnie będzie pisać! Dwa zero jeden zero... - stwierdziła filozoficznie Klaja.'
Tym tekstem idealnie oddałyście moje permamentne nieogarnianie xD
Strasznie mi się podobało, jesteście wyjebaśne ! <3
Zajebistego i całuśnego Nowego ! xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:28, 01 Sty 2010    Temat postu:

Kyaaaaaaaa!
*wpada na Strefę* Tak szybko wkleiłam tę drugą część i nie zdążyłam dopisać życzeń, no ale w sumie wszystko już zostało powiedziane, więc tylko saaaaaamych radości w Nowym Roku!

No, nie tak długo, a patrząc na ilość... xD Ja też się śmieję! A totalnie umieram przy bitwie na Perle... ^___________^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 18:15, 08 Sty 2010    Temat postu:

Dobra...
Czytałam to na laptopie w Sylwestra z Fusią chichoczą mi pod uchem.
Tekst jest świetny. Kocham tam siebie ^^.

Swoją drogą piszcie takich więcej ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:54, 08 Sty 2010    Temat postu:

Coś tam może i napiszemy jeszcze kiedy razem. Co, Fuśku? xDDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 10:35, 09 Sty 2010    Temat postu:

No pewnie. xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:30, 09 Sty 2010    Temat postu:

Piszcie, piszcie.
Razem w akcji jesteście bezbłędne.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:34, 09 Sty 2010    Temat postu:

Ej, a idzie rozpoznać, która z nas co pisała? xDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:54, 09 Sty 2010    Temat postu:

Tak. Momentami widać, ale czasem się zlewa nieco.
Macie nieco inny styl.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:56, 09 Sty 2010    Temat postu:

Przypuszczam, że dlatego, że czasem pisałysmy krótkie fragmenty, a czasem takie dłuższe. ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 11:59, 09 Sty 2010    Temat postu:

Tak... może to dlatego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Okazyjne. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin