Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

The fairytale has come true. Dla GaGatka.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Okazyjne.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Grabarz
Legendarny Sannin


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 5091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:48, 17 Mar 2009    Temat postu: The fairytale has come true. Dla GaGatka.

Trochę na ostatnią chwilę, ale przynajmniej szczerze. GaGatku, nee-chan, żeby nie rozwodzić się za długo nad życzeniami, w których nigdy nie byłam dobra, chcę powiedzieć tylko jedno - niechaj Twoje życie stanie się bajką. Bo jak wiadomo, we wszystkich bajkach marzenia się spełniają...

Sto lat!

- To co teraz robimy? – spytała Kitsune.
Po tym pytaniu zaległa cisza. Amazonki spoglądały na siebie bezradnie.
- To niemożliwe, żeby Ga nas zostawiła i sama pojechała z tym gościem – powiedziała powoli Fushi, marszcząc brwi. May przytaknęła ruchem głowy.
- Więc musiał ją porwać – podsumowała Namida.
- No to co, panienki?! Ruszamy ją ratować! – zawołała Hibs i klasnęła w dłonie. Całkiem zignorowała Naruto i podeszła do zebranych w kręg przyjaciółek.
- Racja. Uratujemy ją, ale musimy rozdzielić zadania. – Elle przejęła rolę głównego organizatora. Przebiegła wzrokiem po twarzach towarzyszek; w jej głowie już rysował się plan.
- Po pierwsze: kto jedzie z nami? – zapytała Hibs.
- Ja. – Fushi oparła dłonie na biodrach.
- Ja też. – Mida podrapała swojego wielkiego kociaka za prawym uchem. Ell skinęła głową.
- Dobra. May, Ryt, Kits, Yenna - wy zajmiecie się częścią organizacją. Podzielcie się i znajdźcie wszystkie informacje o tym Hakate, o jego kumplach, wpływach i - co najważniejsze - o jego domu. Rozeznajcie się w zabezpieczeniach, bo bez wiedzy o rozstawieniu kamer, pułapek i psów nie poradzimy sobie z wejściem.
Niebieskie oczy Nami pojaśniały.
- Będę mogła zrobić „jeronimo” głową w dół? – zapytała z szerokim uśmiechem.
- Jeśli tylko znajdziemy odpowiednio szeroki system wentylacyjny, skarbie – odparła Luś łagodnie. Brunetka zaklaskała w dłonie.
- Super – zawołała i poczęła w myślach ustalać listę potrzebnych do powodzenia misji włamaniowych akcesoriów.
- Okej, mam plan, słuchajcie.
Amazonki zbliżyły się do Luśki i stanęły w kręgu z głowami pochylonymi ku sobie. Słuchając planu blondynki, co jakiś czas potakiwały albo zaprzeczały, wprowadzając udoskonalenia.
Niedługo później wszystkie rozeszły się do zadań.
Ari, Ell, Mida i Fu pognały, co sił do domów, by zabrać potrzebne rzeczy.
May, Iryt, Kitka i Yenn skupiły się przy komputerach i zawzięcie wstukiwały w klawiatur litery. Reszta dziewczyn pozostała w GaGa’s manor by pilnować posiadłości i czuwać w razie powrotu właścicielki.
Nie minęło pół godziny, kiedy niezłomna czwórka ratowniczek spotkała się u bramy willi.
- Macie to, co jest potrzebne? – zapytała Luś, przenosząc na drugie ramię plecak.
- Tak. – Ari zasalutowała; arsenał, jaki wpakowała do torby, niezwykle jej ciążył.
Fushi skinęła głową, nie przerwawszy sprawdzana stopnia napięcia cięciwy w swoim łuku.
- Mids, masz wszystko, co będzie ci potrzebne? – spytała Japoneczka, patrząc sceptycznie na niewielką torebkę siostry.
- Oczywiście – prychnęła urażona pytaniem dziewczyna. – Przecinarka do szkła i metalu, liny, wciągarka, kotwica do rzucania, czytnik kodu do zamków, aparat do zakłócania fal radiowych i przekazów obrazu... – Wyliczała na palcach.
- Okej. – Luś uniosła ręce w obronnym geście. – Masz wszystko. Tylko zastanawia mnie, gdzie.
Wampirzyca niedbałym ruchem dłoni wskazała kamizelkę, jaką była opatulona jej tygrysica. Okazało się, iż czarny materiał nie służył do poprawienia wyglądu, ale posiadał rozmaite kieszenie, w których właścicielka kici umiejscowiła swoje rzeczy.
Shi’nar uniosła leniwie łeb znad wylizywanej łapy i potoczyła spokojnym spojrzeniem po zaskoczonych Amazonkach.
- Zastanawia mnie tylko, jak chcesz nad nią panować i nie narazić się na mandat od stróżów prawa za chodzenie z takim bydlakiem samopas po ulicy – rzuciła Fu.
Mida z uśmiechem wyciągnęła z torebki długą, czarną, skórzaną smycz i przypięła do uchwytu na kamizelce.
- Nie chodzi samopas i jest wyszkolona. Słucha mnie – oświadczyła z niezłomną pewnością siebie.
- Miejmy nadzieje – mruknęła pod nosem elfka.
- Wiecie... mam jeszcze jeden pomysł... – zaczęła powoli Luśka – Znamy kogoś świetnego w tej robocie, kogoś, kto nagle znikł z przyjęcia i teraz szwęda się nie wiadomo gdzie.
Mida uśmiechnęła się szeroko.
- Och, nie tak „ nie wiadomo gdzie”. Jestem pewna, że szybko ją znajdziemy. Wystarczy wstąpić do jednego czy dwóch podziemnych pubów i voilà!
- Może i masz rację. – Usta Luśki wygięły się w uśmiechu. Znała jedno takie miejsce...

***

Światło satelity odbijało się w oknach wielkiego, nowoczesnego budynku, który jakby wynurzał się spośród drzew i sprawiał wrażenie, jak gdyby zaraz miał z powrotem w nich zniknąć. Ga zeskoczyła z motoru, uprzednio odsunąwszy się od szerokich pleców towarzysza. Kiedy stanęła na twardym gruncie, trzęsły jej się nogi i miała wrażenie, że okien jest nie kilka, lecz wręcz kilkadziesiąt. Zmrużyła oczy i, usiłując stać prosto, wpatrzyła się w willę, przed którą stała.
- Ty… ty tu mieszkasz? – zapytała nieco zachrypniętym od ciągłego krzyku głosem. Zadarła głowę do góry, by móc spojrzeć mężczyźnie w twarz.
- A podoba ci się? – Uśmiechnął się łagodnie, zbyt łagodnie jak na człowieka o tak straszliwej reputacji. Dziewczyna poczuła, że praca jej serca zamiera na moment, by już po chwili wybijać rytm dwa razy szybciej.
- Owszem. Zajebista willa – powiedziała mimo dziwnego samopoczucia. Dalej mieniło jej się w oczach czy ten dom naprawdę miał tysiące okien?
- W takim razie: tak, tu mieszkam – potwierdził Kakashi, szczerząc zęby w uśmiechu. Schylił się i chwycił szatynkę za rękę. – I zapraszam do środka, na pewno jest ci zimno. A może się czegoś napijemy?
Ga kiwnęła powoli głową, czując jak chłodny wiatr rozwiewa jej włosy i zagląda pod kurtkę, gdzie miała przecież tylko górę od bikini. Dziwne, jakoś wcześniej wcale nie zauważyła, że zrobiło się tak zimno. Ani że cholernie zaschło jej w gardle.
- Z wielką przyjemnością – odparła pewnym głosem, ale wyrwała dłoń z uścisku ciepłej ręki szarowłosego.
Hakate zmierzył ją dziwnym spojrzeniem i machnął dłonią w stronę willi.
- W takim razie: panie przodem!
Dziewczyna ruszyła kamienną ścieżką prowadzącą prosto pod oszklone drzwi domu, a kiedy nie usłyszała za sobą żadnych kroków, odwróciła się. Kakashi zniknął.
- Halo? – zawołała, rozglądając się w około. Jednak jedynym źródłem światła był teraz księżyc, dzięki któremu GaGa ledwo co widziała czubki swoich butów, a co dopiero przestrzeń kilka kroków dalej.
Kiedy nikt jej nie odpowiedział, krzyknęła jeszcze raz, tym razem głośniej. Lekko spanikowana okręciła się na pięcie, próbując przebić wzrokiem zalegające ciemności.
- Hakate! – warknęła, równocześnie zła i przestraszona. No tak, jasne. Pan Porywacz zabrał ją gdzieś – nie wiedziała nawet, gdzie – i zostawił na pastwę losu. Że też jest tak głupia, że dała się na to namówić…
- Hakate, słyszysz mnie? To nie jest śmieszne! Wyłaź stamtąd natychmiast! Gdziekolwiek jesteś…
Nagle dopadła ją straszliwa myśl. A jeśli spadł gdzieś i się zabił? Byli chyba gdzieś w górach, świadczyło o tym świeże powietrze, wolne od miejskich zanieczyszczeń. Pewnie w tych ciemnościach potknął się i, nie wiedząc, dokąd idzie, runął w dół, w przepaść…
Ga postąpiła kilka kroków naprzód i znowu się zatrzymała.
Nie, niemożliwe. Dom nie stoi przecież na szczycie, więc nie miał skąd spaść. Są w dolinie…
- Słuchaj no – mówiła dalej. Miała nadzieję, że głos drży jej z zimna, nie ze strachu. – Nie mam ochoty na żarty. Mam na sobie tylko bikini, rozumiesz? Bikini. Nijak chroni przed takim wiatrem. Dżinsy i sweter też są do niczego… Poza tym, pić mi się chce. Nie słyszysz? Mam chrypkę. I ochotę na coś gorącego…
Brnąc przez ciemność, nie zauważyła wystającego kamienia, potknęła się i z cichym okrzykiem zdumienia poleciała na spotkanie z ziemią.
Nie upadła jednak.
- Wszystko w porządku? – zapytał Hakate, trzymając ją w objęciach. – Dlaczego nie poszłaś do góry, do domu? Przecież mówiłem, że zapraszam…
Ga odskoczyła i wbiła w niego płonące spojrzenie.
- Co ty sobie wyobrażasz?!
Szarowłosy zamrugał.
- Hm, no wiesz, upadłabyś, więc cię złapałem i…
- Nie o to chodzi! – mówiła szatynka, zła, że na twarz wpłynęły jej rumieńce. Miał silne ramiona, bardzo silne i twarde. Nie miała by nic przeciwko, gdyby znowu ją przytulił…
- W takim razie…?
- Zostawiłeś mnie tu! W jakichś cholernych górach, na cholernym zadupiu, bez cholernego telefonu i w tych cholernych ciemnościach!
- Zostawiłem? – Kakashi wzruszył ramionami. GaGa wyraźnie widziała ten ruch, bo właśnie wtedy księżyc całkowicie wychylił się zza chmur i oświetlił ich sylwetki.
- No, a może, kuźwa, nie?! – wrzasnęła, potrząsając lokami. – Pieprzony facet…
- Byłem tylko odstawić motor do garażu – wyjaśnił mężczyzna, nieco zmieszany wybuchem dziewczyny. – Ty miałaś wejść już do środka…
- To idź teraz po ten motor! Wracam do domu – stwierdziła Ga i postąpiła krok, by go wyminąć.
Niespodziewanie złapał ją za ramię.
- Jak to?
- Tak to! Masz mnie w tej chwili odwieźć do domu. Mojego domu – warknęła. – Nawet nie powiedziałam dziewczynom, dokąd jadę…
Nagle Kakashi wybuchnął śmiechem.
- Chyba o to chodziło, nie? – spytał, kiedy rzuciła mu lodowate spojrzenie. – Porwałem cię. O porwaniu nie informuje się bliskich.
- Będą mnie szukać – syknęła dziewczyna, mrużąc oczy. Jednocześnie czuła, że fala ciepła rozlewa się gdzieś w okolicy jej serca. On nie chciał, żeby wracała. Chciał ją mieć tylko dla siebie…
- Powodzenia życzę – odparł wesoło przywódca gangu. – A jak na razie zapraszam do środka. Słyszałem, że chce ci się pić – powiedział, zerkając na nią z ukosa. Jak zauważyła, uśmiechał się.
Chcąc, nie chcąc, ruszyła w stronę willi.
- Och, słyszałeś? – zapytała z przekąsem. – Czaiłeś się gdzieś w krzakach, czy co?
- Bynajmniej – rzucił szarowłosy, idąc tuż za nią. Może niesłusznie, ale czuła się z nim całkowicie bezpieczna.
- I co jeszcze dotarło do twych dalekosiężnych uszu, hm?
Zatrzymała się tuż przed drzwiami rezydencji i odsunęła się nieco, by pan domu mógł otworzyć drzwi.
- Na przykład to, że masz na sobie tylko bikini – oznajmił tak radosnym tonem, że poczuła, jak drży z podekscytowania. Przekroczyła próg willi, modląc się gorąco, by nie słyszał donośnego bicia jej serca.


***

- Elut… Elut, ziemia do Elle! – Fu pomachała dłonią tuż przed twarzą blondynki.
- No przecież słyszę! Co jest?
Namiś skrzyżowała ręce na piersi.
- To gdzie znajdziemy Władcę Piekielnych Otchłani? – spytała lekko poirytowana.
- Hm… - Japoneczka zamyśliła się. – Myślę, że…
- Jest! – krzyknęła nagle Ari, przerywając konwersację dziewczyn. – Jest tam! Eve, Eve! No, machajcie razem ze mną! EVE!
Ku czwórce Amazonek zmierzała wysoka, dość postawna dziewczyna, ubrana od stóp do głów na czarno. Zmierzyła je wszystkie pełnym litości spojrzeniem i powiedziała:
- Wszystko już wiem.
Elle, Namida, Fushigi i Hibari zamrugały.
- Jak to? – zapytała ta ostatnia.
- Yenna do mnie dzwoniła – stwierdziła lekko Grabarz i wyciągnęła z kieszeni kurtki paczkę papierosów.
- O nie… - zaczęła Nam, ale Eve tylko wywróciła oczami.
- To się zaczyna robić nudne, wiesz, Siostro?
- Hm, a wiesz coś więcej o siedzibie Hakate? Dziewczyny miały się dowie…
- Wszystko już wiem – powtórzyła dziewczyna znużonym głosem. – Nawet wzięłam ze sobą potrzebny sprzęt...
Eve poklepała czule czarny plecak, znad jej ramienia wystawała rękojeść półtoraręcznego miecza. Fu zagwizdała.
- Cudownie. W takim razie nie traćmy czasu. Dokąd mamy zmierzać?

***


Ga rozparła się wygodniej na wielkiej, czerwonej sofie w salonie pana Hakate i pociągnęła łyk wina z kieliszka trzymanego w ręce.
- No więc – spytała, zakładając niedbale nogę na nogę – tak żyjesz?
Kakashi, stojący przy oknie i wyglądający przez nie, westchnął cicho i przeniósł na nią swój wzrok.
- Tak.
- Duży dom, naprawdę. Robi wrażenie – stwierdziła dziewczyna, przechylając głowę na bok. – Czy coś się stało?
- A dlaczego pytasz?
- Jesteś milczący.
Szarowłosy wzruszył ramionami i podszedł do niej wolnym krokiem.
- To duży dom – powtórzył po niej. – Ale mieszkają ze mną inni członkowie gangu.
- Naprawdę? – GaGa musiała zadrzeć głowę, by móc patrzeć w jego piękne, ciemne oczy. Jakie miały kolor? Musiała to sprawdzić, jak najszybciej sprawdzić. – Gdzie takim razie są teraz?
- Stoją na zewnątrz i czekają na twoje przyjaciółki.
- Słucham?!
Szatynka zerwała się z kanapy, o mało co nie rozlewając alkoholu.
- Po co? Po co tam stoją?!
Hakate uśmiechnął się lekko.
- Na pewno po ciebie przyjdą. Chyba nie zaprzeczysz.
Ga skinęła głową.
- Owszem, przyjdą. Ale dlaczego…
- Nie oddam im ciebie – oznajmił tak twardym głosem, że aż zadrżała. Był teraz poważny, stanowczy i wyglądał tak nieziemsko przystojnie w świetle małej lampki, stojącej w kącie salonu, że mimo złości wspięła się na palce i musnęła wargami jego usta.
Wybuchło w niej tak gorące uczucie, że jedynym sposobem, by je teraz ugasić, była jeszcze większa bliskość. Kiedy mężczyzna oddał pocałunek, zarzuciła mu ręce na szyję i przylgnęła do niego. Poczuła, jak jego język wsunął się pomiędzy jej wargi, najpierw łagodnie i pytająco, jakby próbował nieznanego napoju, ale już w następnej chwili władczo i zdecydowanie, jakby nigdy nie chciał przestać jej całować, całować, całować…
- Czy przedtem, na dworze – wyszeptał Kakashi, obejmując ją w talii i nadal muskając jej usta – skarżyłaś się, że potrzebujesz czegoś gorącego?
Ga zanurzyła obie dłonie w jego miękkich, szarych włosach i przyciągnęła do siebie jego twarz.
- Nie o to mi chodziło – stwierdziła po dłuższej chwili. Ręce przywódcy gangu błądziły po jej plecach, by po chwili zjechać niżej, na jej pośladki.
- Nie? A mógłbym przysiąc, że marzyłaś o gorącej herbacie…
- Och… - dziewczyna poczuła, że się rumieni. Myślała, że chodziło mu o coś innego, i mówiąc szczerze nie miałaby nic przeciwko temu. – Tak, masz rację.
Kakashi mrugnął do niej, po czym odwrócił się, by przygotować napój.
- Wiesz… Masz cudowne usta, maleńka – mruknął pod nosem, a przesuwane po blacie kubki niemal zagłuszyły jego słowa. Ona jednak usłyszała. Pod wpływem nagłego impulsu podeszła do niego, objęła go mocno i przytuliła policzek do jego twardych pleców.
- Wiem – wyszeptała z szelmowskim uśmiechem. Niespodziewana sytuacja, w której się znalazła, zaczęła się jej coraz bardziej podobać.

***


- Szlag! Wykryli nas! – warknęła Eve, odbijając mieczem lecące w jej stronę kunai. Za swoimi plecami usłyszała odgłos szamotaniny, odwróciła się szybko. Zobaczyła Elle, szarpiącą się z jakimś wysokim brunetem. Szybko podbiegła, kopnęła napastnika w okolice nerek. Mężczyzna z głośnym krzykiem puścił blondynkę i zwrócił się ku nowemu zagrożeniu. Oczy błyszczały mu niebezpiecznie, uśmiechnął się wrednie, po czym… zniknął.
- Ninja pierdolony – szatynka splunęła. – Wszystko w porządku, skarbie? – rzuciła w stronę masującej żebra siostry.
- Taaak… - odparła El, podnosząc z ziemi upuszczoną podczas walki katanę.
- Gdzie reszta?
- Tam gdzieś – dziewczyna machnęła bronią, wskazując kierunek. – Mam nadzieję, że nie dały się zaskoczyć.
- Trzeba sprawdzić – szatynka puściła się biegiem, nasłuchując. Usłyszała, że siostra podąża za nią. Nie biegły jednak długo, drogę zastąpił im brunet – ten sam, którego kopnęła Eve. Po chwili dołączyła do niego dwójka zamaskowanych mężczyzn.
- Zostały tylko te dwie. Atak!
Wystartowali wszyscy na raz, rzucając się w kierunku sióstr. Ich ruchy były niesamowicie szybkie, ledwo zauważalne dla ludzkiego oka. Jedynie lata ćwiczeń w walce dawały kobietom jakieś szanse, cudem uniknęły pierwszego ataku. El machnęła kataną, obalając jednego z napastników na ziemię, uskoczyła przed natarciem drugiego. W tym czasie Eve zdołała unieszkodliwić przywódcę grupki. Ostrze jej miecza z niemiłym dla ucha odgłosem wysunęło się z jego wnętrzności. Szatynka potrząsnęła klingą, strącając z niej kropelki czerwieni. Zerknęła na El, mierzącą się wzrokiem z ostatnim zamaskowanym napastnikiem. Skinęła blondynce głową, ruszyły jednocześnie. Po chwili jego ciało, przebite kataną i pozbawione głowy, osunęło się na ziemię.
- Nieźle – podsumowała Elle. Na jej policzku wykwitła krwawa pręga, niecierpliwym gestem potarła ranę. – Myślisz, że to prawda, co mówił ten koleś? – ostrzem wskazała martwego bruneta.
- Nie sądzę. Liczyli, że nas zaskoczą i łatwiej się poddamy. Dziewczyny na pewno nie dały się pokonać.
Jakby na potwierdzenie jej słów, zza drzew wyszła Fushigi. Lewy rękaw jej bluzki szybko nasiąkał krwią, lecz elfka nadal dzierżyła w dłoniach łuk z nałożoną strzałą. Za Fushi podążała Namida, podtrzymując słaniającą się na nogach Hibs.
- A tej co jest? – zapytała Eve, z trudem maskując zaniepokojenie.
- Wzięli nas z zaskoczenia, skurwiel ciął w brzuch, zanim zdążyłam się zasłonić – czarnowłosa skrzywiła się.
- Zaskoczenie niewiele im dało – uzupełniła opowieść Namiś. – Wszyscy są martwi.
- Trzymasz się jakoś? – Elle zerknęła na obficie krwawiącą ranę.
- Tak, zaraz się zregeneruję. Ma się te wampirze zdolności – Hib uśmiechnęła się blado.
- Myślicie, że to już wszyscy?
- Łącznie z tymi tutaj – Nam zerknęła na ciała leżące na ziemi – byłoby ich dwunastu.
- Czyli został ostatni… - Eve uśmięchnęła się mściwie. – Kakashi Hatake.

***


Jęknęła cicho, czując jego ciepłe usta na swoim podbrzuszu. Uniosła biodra, zachęcając go do bardziej zdecydowanych działań. Ochoczo skorzystał z zaproszenia, niecierpliwymi dłońmi zsunął z niej skąpe majteczki. Pocałunkami rozpalał ją do czerwoności, chciała już spełnienia, lecz on przedłużał tortury. Powiódł językiem w dół jej brzucha, jakby przypadkowo muskając jej kobiecość, po czym zaczął pieścić wargami jej uda.
- Hatake… Ty draniu… - wymruczała, zanużając palce w jego włosach. W odpowiedzi jedynie zaśmiał się ochryple i podjął mozolną wspinaczkę wzdłuż wnętrza jej ud, każdy przebyty milimetr znacząc pocałunkami. Wreszcie, po chwili, która GaGatkowi zdawała się wiecznością, dotarł do celu wędrówki. Kobieta krzyknęła rozdzierająco, czując, że tylko krok dzieli ją od orgazmu.
- Chcę cię w sobie. Teraz!
Mężczyzna zdawał się nie słyszeć, nadal dręczył ją denerwująco wolnymi ruchami języka. Postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce, wstała szybko i przewróciła go na plecy. Widząc jego zdziwioną minę, wybuchnęła śmiechem. Nie tracąc czasu na słowa, usiadła na nim okrakiem. Zaczęła poruszać się, najpierw wolno, potem coraz szybciej. Podjął jej rytm, mocnymi dłońmi pieścił jej pełne piersi. Pochyliła się nad nim, ustami szukając jego ust, wpiła się w nie zachłannie. Dreszcz rozkoszy przeszył ją całą, nie krzyczała jednak – kolejny pocałunek uciszył ją skutecznie. Opadła na niego, bezwolna, pragnąc jedynie więcej…
Nagły huk sprawił, że obydwoje poderwali się z miejsca. Kakashi odruchowo osłonił własnym ciałem GaGatka.
- Co my tu mamy… - mruknęła Eve, opuszczając miecz. – Zasłoń się pan, wstydu oszczędź.
Szarowłosy odetchnął z ulgą. Szybko złapał spodnie i zasłonił swoją męskość. GaGa natomiast chwyciła kołdrę, okrywając swe wdzięki.
- Jaa… Jak się tu dostałyście? – szepnęła zaskoczona. Zlustrowała sylwetki sióstr i przyjaciółek, zauważając, że są schlapane krwią.
- Czy to ważne? Przyszłyśmy tu po ciebie, można powiedzieć, że po trupach – mruknęła Elle.
- Widać niepotrzebnie. Przelewałyśmy krew, a ty się zabawiałaś… - dodała Nam, kończąc myśl siostry.
- To jest jakiś, kurwa, absurd – oceniła Grabarz, wsuwając do ust papierosa. Nie szukała zapalniczki, przypaliła wyczarowanym płomyczkiem.
- Panienko, tu się nie pali – odchrząknął Kakashi. – Raczcie wybaczyć, czegoś nie rozumiem… Czy wy dostalyście się tu mimo obstawy, która pilnowała domu?
- A owszem – mruknęła Elle. – Cienki ten twój gang, jeśli mam być szczera.
- Czyli rozkazy dotarły – sapnął z ulgą właściciel rezydencji. Kobiety, w tym GaGatek, spojrzały na niego z zaskoczeniem.
- Walczyłyście z iluzjami – mruknął w odpowiedzi Hatake, siadając na kanapie koło swojej wybranki. – Gdyby to byli moi ludzie, już byście nie żyły.
- Dobrze wiedzieć – parsknęła naburmuszona Hibs, pocierając świeżo zagojoną ranę w brzuchu.
- Wydaje mi się, że wszystkie zasługujemy na wyjaśnienia! – krzyknęła dobitnie GaGa, krzyżując ramiona na piersiach. – Możecie wyjść? – zwróciła się do przyjaciółek, mierząc je groźnym wzrokiem. – Muszę się ubrać, zanim go zabiję.

***


- I tak to wszystko się skończyło – dokończyła opowieści GaGa, z czułością gładząc wyraźnie zaokrąglony brzuszek.
- Nieźle się wydurniłyśmy, odstawiając akcję ratunkową – skrzywiła się Elle.
- Ano… Ga sama genialnie spacyfikowała groźnego porywacza – podsumowała z uśmiechem Namiś, pociągając łyczek martini z kieliszka.
Kobiety siedziały w zacienionej altance, wspominając wydarzenia sprzed roku. Teraz, po ślubie GaGatka, tamta burzliwa noc wydawała się tak nierealna…
- Jak w bajce – uśmiechnęła się szatynka, kręcąc z niedowierzaniem głową. Nadal z trudem przychodziło jej zmierzyć się z myślą, że zostanie matką, a jej porywacz okazał się niesamowicie czułym kochankiem, a także wspaniałym mężem. „Oby ta bajka trwała wiecznie…”, pomyślała kobieta, zamykając oczy.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:53, 17 Mar 2009    Temat postu:

No to jeszcze raz... Wszystkiego najlepszego!

Jakbyś nie zauwazyła, to kontynuacja.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:23, 18 Mar 2009    Temat postu:

KOCHAM WAS! <333333333333333333333333333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:37, 18 Mar 2009    Temat postu:

Wszystkiego najlepszegoooooooooooooo! *rzuca się i tuli opętańczo*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ryżuś
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 1471
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z czarnej dupy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:49, 18 Mar 2009    Temat postu:

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Sto lat! <33333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:14, 18 Mar 2009    Temat postu:

Gatgatusiu!
Wszystkiego co najlepsze, Kaszalota ze śniadaniem do łóżka i dużo zdrowia, żebyś nam już nie chorowała.

Kocham cie bardzo mocno!!!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 19:29, 18 Mar 2009    Temat postu:

Sto lat i spełnienia wszystkich marzeń, o! <333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Okazyjne. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin