Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[N] Spadające liście.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Fan Fiction.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:29, 08 Cze 2009    Temat postu: [N] Spadające liście.

Tak właściwie, to miało to nie ujrzeć światła dziennego. Ale niech stracę.
Co do treści... zawsze zastanawiało mnie, jak oni sobie poradzili, jak to było... I tak mnie natchnęło. ^^ Nie wiem, czy wam się spodoba, mojemu bratu się podobało. xD I mnie samej w sumie też. Tekst jest nie sprawdzany i pewnie roi się od błędów, ale mam nadzieję, że nie przeszkodzą w odbiorze całości.
Zamierzam napisać serię takich opowiadaniań, a to jest pierwsza, zakończona część.
Zapraszam. ^^


***

Stuk butów odbijał się echem po szpitalnym korytarzu. Starszy mężczyzna mijał sale, w których spali pacjenci, lecz był zbyt pogrążony w myślach, by w tym momencie poświęcać uwagę właśnie im.
Biała szata zamiotła podłogę, gdy skręcił w bok, kierując się na oddział dziecięcy.
Pielęgniarka, przeglądająca w dyżurce karty młodych pacjentów, ze smutkiem wskazała starcowi drzwi na samym końcu korytarza. Mężczyzna potarł zmęczone oczy i ruszył we wskazanym kierunku
Otworzył po cichu drzwi i wszedł do pomieszczenia, w którym panował mrok, rozświetlony jedynie zaglądającym przez okno księżycem i lampkami aparatury, podłączonej do czarnowłosego chłopca.
Malec pogrążony był w głębokim śnie, w który wprowadzili go lekarze, podając mu silne środki nasenne. Mimo że jego klatka piersiowa unosiła się spokojnie i regularnie, dłonie chłopca kurczowo zaciśnięte były na pościeli, a jego oczy zapuchnięte od długiego płaczu.
„To nie tak miało wyglądać”, pomyślał zrozpaczony, obserwując marszczące się czoło i łzy, które stróżkami spłynęły po bladych policzkach. „Nie tak, Sasuke…”


***

Przychodził do niego od kilku dni, jednak chłopiec nie wykazywał żadnej ochoty na rozmowę. Leżał tylko w łóżku, wyglądając przez okno i starając się już więcej nie płakać.
Tym razem było późne popołudnie i czarnowłosy spał, niespokojnie przewracając się z boku na bok. Mężczyzna obserwował go, po raz któryś przeklinając się za swoją głupotę.
Po chwili chłopiec poderwał się z łóżka z okrzykiem i szeroko otwartymi oczami, które w dalszym ciągu patrzyły w przeszłość. Oddychał w szaleńczym tempie, drżąc na całym ciele, po czym wolno spojrzał na starca, siedzącego obok na krześle. Mężczyzna widział zbierające się w jego czarnych oczach łzy, które starał się powstrzymać przed spłynięciem po twarzy.
- Zsikałem się – powiedział pusto w przestrzeń.
- Nic się nie stało – odparł spokojnie staruszek. Wiedział o tym od lekarzy, a także o innych rzeczach dręczących chłopca, przy czym moczenie się było najmniejszym problemem. – Nawet najlepszym się to zdarza w chwili strachu.
- To już trzeci raz dzisiaj – mruknął, wracając powoli z innego świata – pełnego wspomnień, bólu i przerażenia – gdyż jego oczy stały się bardziej błyszczące, nie takie jak jeszcze przed chwilą – matowe, jakby martwe.
- To nic, zaraz ktoś się tym zajmie – uspokoił go i uśmiechając się delikatnie, wyszedł, by zawołać pielęgniarkę.


- Hokage-sama, proszę już wejść. – Młoda kobieta w białym kitlu ukłoniła się przed nim i odeszła.
Starzec wszedł powoli do sali, lecz łóżko było puste. Rozejrzał się, dostrzegając chłopca siedzącego na parapecie okna, z głową ułożoną na kolanach. Wolnym krokiem podszedł do niego, opierając się o ścianę i wyglądając przez okno, obserwując zalaną zachodzącym słońcem Wioskę.
- Słońce umiera – szepnął brunet, przejeżdżając palcem po zaparowanej od jego oddechu szybie. – Jego krew spływa po ziemi, barwiąc ją na czerwono.
Spojrzał na czarnowłosego. Z bladej twarzy wyróżniały się duże, czarne oczy, niczym bezdenne studnie.
- Tam gdzie Konoha tańczy, ogień płonie. Cień ognia zaiskrzy się przez wioskę i wtedy liście urosną raz jeszcze – wyszeptał, patrząc na słońce, chowające się w lesie.
- Oni już nie wrócą – pociągnął nosem, zaciskając mocno oczy, nie chcąc pozwolić zdradzieckim łzą popłynąć.
- Nie, nie wrócą…
Z piersi Sasuke wyrwał się szloch.
- Ale nie muszą też umierać – z delikatnym uśmiechem spojrzał w otwarte szeroko oczy chłopca. – Póki ich pamiętasz, będą żyć. Pamiętaj o tym… i o nich. Bo ci, których raz pokochaliśmy, zostają z nami już na zawsze.* O, tutaj – przyłożył dłoń do swojej piersi, w miejscu, gdzie znajdowało się serce.
- Tylko że to boli – zacisnął pięść na koszulce pidżamy.
- Masz rację, boli. Ale ból to część naszego życia.
- Więc ja nie chcę już żyć… - szepnął prawie niedosłyszalnie, opierając głowę o ścianę.
- Cierpienie nas wzmacnia, trzeba tylko nauczyć się z nim żyć. Jest częścią nas i każdy musi wycierpieć tyle, ile przygotowało mu życie. Postaraj się… zamień ten ból w siłę – położył dłoń na czarnych włosach Sasuke, zaglądając w oczy, które patrzyły w jego, z powagą nie pasującą do siedmioletniego chłopca.


***


Od tamtego czasu nie był już taki otępiały jak do tej pory. Nie pozwalał sobie na łzy, a przynajmniej bardzo się starał, by nikt go wtedy nie widział. Jednak w dalszym ciągu nie był rozmowny, właściwie, od tamtej pory nie mówił prawie nic, prócz lakonicznych odpowiedzi na pytania lekarzy.
Nie było to przyjemne, patrzeć, jak małe dzieci, które powinny jeszcze bawić się z przyjaciółmi, tak szybko muszą dorosnąć. I tym razem, to była jego wina. Jego i nikogo innego. Skazał tego chłopca na ból, samotność i napiętnowanie. Nie mógł zabronić ludziom patrzeć w taki sposób, jaki będą patrzeć, nie mógł im zakazać szeptać, gdy będzie ich mijał. Nie miał wpływu na zachowania ludzi i w tym konkretnym przypadku czuł się całkowicie bezsilny. Mógł ponownie wydać rozkazy, aby o tym nie rozmawiać, nie wspominać, ale to na nic, już się o tym przekonał.
Zdawał sobie sprawę, jaką sensację będzie wzbudzał jedyny ocalały z masakry, jak bardzo będzie czuł się wyobcowany. A przede wszystkim opuszczony. Przez wszystkich. Jeden z jego podopiecznych doświadczył tego bardzo boleśnie i tym razem to samo czekało kolejne niczemu niewinne dziecko. Tylko dlatego, że żyje, tylko dlatego, że trochę się różni, tylko dlatego, że nie ma nikogo na świecie.
- Witaj, Sasuke – przywitał się, uśmiechając delikatnie, stojąc w drzwiach sali.
Czarnowłosy spojrzał na niego przelotnie, kiwając nieznacznie głową na powitanie i na powrót kierując wzrok na okno, lecz szybko zwrócił go znowu na starca. Albo raczej na coś, co mu towarzyszyło, uczepione jego szaty i nieśmiało zerkające w kierunku bruneta. Sasuke patrzył zdumiony na to „coś”, które było bardzo jasne i miało wielkie, niezwykle niebieskie oczy, wpatrujące w niego lekko wystraszone, gdy spojrzał wprost w nie. Po chwili doszedł do wniosku, że owo „coś” jest niczym innym, jak jasnowłosym chłopcem. W dodatku chłopcem, którego znał z widzenia.
- Naruto bardzo chciał cię odwiedzić – uśmiechnął się mężczyzna, popychając delikatnie do przodu blondyna, chowającego się za nim z paczuszką w ręku. – No, Naruto, rusz się i przywitaj się, w drodze byłeś taki rozgadany, to milczenie do ciebie nie pasuje – zaśmiał się, gdy chłopiec spojrzał na niego naburmuszony, wydymając przy tym zabawnie policzki, po czym pokazał starcowi język i odwrócił się do siedzącego na łóżku, zdziwionego niecodzienną wizytą, bruneta.
- Dzień dobry, Sasuke-kun – przywitał się grzecznym ukłonem, wyciągając ręce z paczuszka, którą trzymał.
Czarnowłosy odruchowo przyjął prezent i otworzył go. W środku była… zupa…
- To ramen, lubisz ramen? – spytał jasnowłosy, opierając łokcie na wysokim łóżku szpitalnym, wspierając przy tym głowę na dłoniach.
Sasuke zerknął na niego, kiwając lekko głową.
Naruto uśmiechnął się szeroko, ukazując całemu światu swoje uzębienie i odwrócił się do staruszka.
- Mówiłem, że lubi, każdy wojownik lubi ramen!
Hokage wywrócił oczami, siadając na krześle przy łóżku. Naruto wdrapał mu się na kolana, z szerokim uśmiechem patrząc na czarnookiego, jedzącego przyniesioną przez niego potrawę.
Mężczyzna przez chwilę przyglądał się chłopcu. Zdecydowanie schudł i bardzo zbladł, pod oczami rysowały się niezdrowe cienie.
- Jak się czujesz? – spytał, ignorując Naruto, który zdjął z jego głowy kapelusz hokage i założył na swoją, rozglądając się wokoło, gdy zsunął mu się na oczy.
Sasuke kiwnął głową, informując tym samym, że wszystko jest w porządku.
Starzec postawił na podłodze kręcącego się na wszystkie strony Uzumakiego i przysunął się do łóżka.
- Na pewno?
Chłopiec przestał na moment jeść, po czym skinął głową.
- Za kilka dni będziesz mógł wyjść ze szpitala.
Kolejne skinięcie.
Mężczyzna wziął od chłopca opróżnioną miskę i dołożył ją na stolik stojący obok.
- Powinieneś u kogoś zamieszkać i chciałem zapytać… - urwał, widząc wzrok czarnowłosego mówiący: „O czym ty do mnie mówisz, nigdzie nie pójdę, prócz własnego domu.”
Spojrzeli na Naruto, który rozsypał na podłodze klocki, wynalezione ze stojącej w sali, obszernej komody, na której znajdowały się zabawki.
- Nigdzie nie pójdę – powiedział zachrypniętym głosem, jakby dawno nieużywanym, albo zdartym krzykiem…
- Sasuke, nie możesz mieszkać sam…
- Jemu pozwoliłeś – przerwał mu, wskazując głową na blondwłosego chłopca.
- Naruto jest w innej sytuacji – zaczął, a Uzumaki, słysząc swoje imię, poderwał głowę i uśmiechnął się do nich szeroko.
- Nie prawda.
Westchnął.
- On był dłużej niż ty sam i pomaga mu Iruka.
- Nauczę się. – „Pomożesz mi”, mówiły jego oczy.
Milczał przez chwilę, obserwując szalejącego po pokoju blondyna z jakąś maszyną, którą ułożył z klocków, po czym chłopak wskoczył na łóżko Sasuke, śmiejąc się do niego.
- Nie gap się – burknął brunet, odwracając się w stronę okna.
Naruto spojrzał na staruszka z pytaniem wymalowanym na twarzy. „Zrobiłem coś źle?”
Mężczyzna pokręcił głową.
- Pomogę – powiedział po chwili, wyciągając dłonie do Naruto i biorąc go na ręce, jednocześnie nie spuszczając z oczu sztywno wyprostowanych pleców Sasuke, który wzruszył tylko ramionami.

***


Chłopiec przystanął przed bramą, niepewnie lustrując rezydencję. Starzec czekał spokojnie, po czym spytał:
- Zmieniłeś zdanie?
Brunet pokręcił przecząco głową. To zaciskał, to rozprostowywał dłonie. Oto czekało na niego spotkanie z przeszłością.
- Nie musisz się bać, jestem z tobą – wyciągnął rękę, choć nie był pewny, czy przyjmie pomoc, jaką chciał mu ofiarować. Ku jego uldze złapał mocno jego dłoń, pozwalając się prowadzić, w czasie gdy sam wyłączył się kompletnie, dryfując gdzieś daleko, gdzie nikt nie miał dostępu, gdzie zamykał się dobrowolnie jak w klatce, do której ktoś zgubił klucz, a jemu było to na rękę. Gdy szli powoli ścieżką w stronę domu, jego oczy były matowe, obce, pogrążone w przeszłości. Wędrował sam, w pogorzelisku życia. Gdy stanęli przed drzwiami, ocknął się i spojrzał wystraszony na mężczyznę.
- Jeżeli nie chcesz, nie musisz tam wchodzić.
- Chcę – odparł zduszonym głosem, przełykając co rusz ślinę, jakby coś nie dało mu normalnie oddychać. Choć brzmiał pewnie, jego dłoń rozpaczliwie zaciskała się na ręce starca.
Mężczyzna otworzył drzwi rezydencji i weszli do środka. Właściwie dom niczym nie różnił się od tego sprzed tragedii, której był świadkiem. Na polecenie Hokage, został starannie uprzątnięty, aby nic nie przypominało o tamtym dniu. Lecz nie było to możliwe, bo dokładnie wszystko o tym przypominało. Cały dom był jedną wielką księgą, w której została zapisana krwawa historia klanu Uchiha.
- W porządku? – spytał, słysząc spazmatyczny oddech Sasuke, który bardzo dzielnie się trzymał i kiwnął tylko potwierdzająco głową.
- Chce zostać chwilę sam – wychrypiał.
Spojrzał niepewnie na chłopca, nie będąc pewnym, czy to jest dobry pomysł.
- Proszę…
Ścisnął delikatnie jego rękę.
- Będę w kuchni – powiedział i wypuścił spoconą dłoń czarnowłosego i skierował się do pomieszczenia po prawej stronie, zostawiając go sam na sam z demonami przeszłości.
Czy wygra ten pojedynek? Czy to czasem nie był zły pomysł? Może jednak powinien się uprzeć i nie pozwolić mu tu na powrót zamieszkać. Zbyt dużo wspomnień tu było, zbyt głośno hulał po pomieszczeniach zimny wiatr, śpiewając żałobną pieśń. Zbyt niestabilny był Sasuke, w którym brat zaczepił coś bardzo niebezpiecznego, maleńkie ziarenko zabójczego ziela. Zdawał sobie sprawę, czym się kierował, ale patrząc na to wszystko teraz, była to chyba zła decyzja. Nienawiść to bardzo złe i niebezpieczne uczucie. To broń nie do zniszczenia. To obusieczny miecz – rani wszystkich wokoło i samego użytkownika.
Nie dobrze, bardzo niedobrze.
Ukrył twarz w dłoniach, wsłuchując się w ciche i niepewne kroki Sasuke, chodzącego po pokojach, toczącego swoją pierwszą, małą, a jakże znaczącą wojnę.
Wstał i cichym krokiem poszedł za chłopcem. Zastał go stojącego przez kominkiem, na którym poustawiane były rodzinne zdjęcia. Widział jak drży, gdy starł się zmierzyć z kolejnym przeciwnikiem.
Wziął do ręki jedno ze zdjęć, oprawionych w ramkę i długo patrzył na nie, nieświadomy tego, jak mocno zaciska dłoń, gdyż po chwili ramka pękła i upadła na ziemię wraz z czerwonymi kroplami krwi.
Chciał do niego podejść, lecz chłopiec zacisnął dłoń w pięść, po czym stając na palcach, sięgnął po miecz umieszczony na kominku.
Przejechał zakrwawionymi palcami po rękojeści, po czym uchwycił ją pewnie, jakby robił to zawsze, jakby jego małe ręce od zawsze trzymały miecz i wyciągnął ostrze z bogato zdobionej pochwy. Światło przebiegło przez wypolerowaną stal, uśmiechając się do niego, śpiewając swoją pieśń, która zawsze działała kojąco na każdego wojownika.
Z zadziwiającą wprawą zamachnął ostrzem kilka razy. Z precyzją wymierzył cios, potem blokada, cios, młynek, kolejny cios i sztych…
Otworzył szeroko oczy, gdy palce mężczyzny zacisnęły się na jego nadgarstku.
- Nie umiem walczyć mieczem – wyszeptał zdziwiony, delikatnie przejeżdżając dłonią po klindze.
Starzec wziął od niego ostrze i schował do pochwy.
- Chodź, opatrzę ci rękę.


Zawiązywał bandaż na dłoni chłopca. Dłoni, która była głodka i miękka, nie przyzwyczajona do trzymania miecza. Dłoni, którą kiedyś będą plamić ślady krwi, która już nie zmyje się wodą, tak jak ta, co jeszcze przed chwilą leniwie wypływała z rozcięcia. Są shinobi, muszą nuczyć się z tym żyć. Szkoda tylko, że niektórzy muszą uczyć się tego tak szybko.
- Zamienię go w siłę – odezwał się stanowczo chłopiec.
Hokage spojrzał na niego.
- Ból. Mówiłeś, żeby zamienić go w siłę – spojrzał spokojnie w oczy starca. – Zrobię tak. Nie chcę być słaby, nie chcę go już więcej prosić o życie. – W stanowczy głos wkradła się fałszywa nuta, jednak przełknął ślinę, mocno zaciskając oczy, by po chwili je otworzyć. Decyzja płonęła w czarnych oczach jasnym płonieniem. – Nikogo więcej…
Hokage uśmiechnął się delikatnie, mierzwiąc czarne włosy.
- Nie jesteś słaby, Sasuke, jesteś bardzo silny, potrzebujesz tylko przewodnika.
Brunet chciał coś powiedzieć, lecz powstrzymał się.
- Pomogę ci. Jeżeli tylko będziesz tego chciał – zajrzał w migdałowe oczy.
- Nie.
Uniósł brwi.
- Sam sobie poradzę. Ze wszystkim. – Rozejrzał się po kuchni. – Musisz mnie tylko nauczyć paru rzeczy – burknął, najwyraźniej zły, że jeszcze ich nie potrafi, a teraz przydałyby się idealnie. Ale kto by wcześniej pomyślał, że będzie musiał sobie sam gotować, albo prać własne ubrania, podczas gdy zawsze robiła to jego mama.
Hokage zaśmiał się pod nosem, najwyraźniej domyślając się jakim torem pędzą myśli chłopca.
- Nauczę cię. Wiesz, wbrew pozorom zajęcia domowe wcale nie są takie trudne.
- Serio? – spytał, podejrzliwie zerkając na kuchenkę i jakoś nie wyobrażając sobie siebie operującego przy niej. – I od kiedy Hokage musi sobie sam gotować? – zmarszczył brwi.
Staruszek śmiał się już otwarcie.
- Wiesz, o to samo pytał Naruto, gdy chciałem go przekonać do tego, że powinien nauczyć się robić sam posiłki, a nie polegać na przewrażliwionym Iruce i zupkach z Ichiraku.
- I jak mu szło? – spytał z pozoru bez żadnego zainteresowania, jednak ciekawość wyzierała z czarnych oczu.
- Cóż, beznadziejnie, to chyba mało powiedziane – uśmiechnął się szeroko, widząc postanowienie rodzące się na twarzy Sasuke, że zamierza być w tym dużo lepszy od kolegi.


***


Pierwszą noc spędził z chłopcem.
Sasuke wędrował całe popołudnie po pokojach, przyzwyczajając się do panującej wszędzie pustki.
Hokage bacznie go obserwował, popijając herbatę i przeglądając książki w salonie, otrzymawszy uprzednio oficjalne pozwolenie głowy klanu. Brunet spojrzał na niego wtedy zdziwiony, gdy zwrócił się do niego w taki sposób, po czym z zadowoleniem w oczach udzielił pozwolenia. Dzieci są naprawdę specyficzne. Pamiętał, jak Naruto chciał go kiedyś przekonać, by zwracał się do niego „Przyszły Hokage-sama”.
Mężczyzna zachichotał pod nosem, a Sasuke spojrzał na niego pytająco, siadając w fotelu naprzeciwko.
- Nie, nic, przypomniał mi się ten urwis, Uzumaki.
Czarnowłosy zmarszczył brwi.
- Chciał, żebym mówił do niego „Przyszły Hokage-sama”. – Zaśmiał się cicho, widząc zdziwioną minę chłopca. – Naruto chce zostać kiedyś Hokage, próbuje wyrobić sobie pozycję.
- Hokage… Przecież Hokage to bardzo silni i mądrzy shinobi. Najlepsi! – burknął, ewidentnie nie mogąc sobie wyobrazić nadpobudliwego, roześmianego chłopca, jako tak ważną osobę.
- O, on zamierza taki być. Chce, by inni go szanowali, a nie patrzyli tak, jak patrzą teraz.
Sasuke zerknął zaciekawiony na starca.
- Jak?
- Zimno. I z pogardą – odpowiedział smutno, pogrążony w myślach.
- Dlaczego to robią? – brunet najwyraźniej nie mógł zrozumieć, jak można tak patrzeć na osobę, u której wskaźnik endorfiny jest zdecydowanie podniesiony i właściwie wręcz zaraźliwy.
- Bo jest inny. Bo jest sam – spojrzał na niego z powagą. – Bo się wyróżnia i choć ich uratował, nie potrafią go zaakceptować. Boją się go, tego, co nosi w sobie.
Sasuke nie nadążał za myślami Hokage, ale jedno zrozumiał – chłopak był inny i przez to tak go traktowali.
- Czy mnie też… Bo jestem… - urwał, odwracając wzrok.
- Nie chcę tego, uwierz mi, bardzo tego nie chcę. Ale będą patrzeć na ciebie, Sasuke, będą szeptać. – Chłopiec zacisnął dłonie na poręczy fotela.
- On sobie dał radę, ja też sobie poradzę – powiedział spokojnie.
- To będzie boleć – wyciągnął rękę w jego kierunku. Czarnowłosy z wahaniem usiadł przy starcu. – Chciałbym ci tego oszczędzić.
- Nie, dam sobie radę. Cierpienie wzmacnia, prawda? – spojrzał w oczy mężczyzny. – Więc ja będę silny, silniejszy, niż oni wszyscy.
- Wiem, chłopcze, wiem, ale jeszcze długa droga do tego. Pamiętaj, nie daj sobie wmówić, że jesteś zły, nie pozwól zimnym oczom zobaczyć słabości, bo nie jesteś słaby, pamiętaj.
Sasuke pokiwał posłusznie głową.
- Jesteś śpiący? – spytał po chwili staruszek.
- Trochę – odparł niepewnie.
- Nie martw się, pomogę ci dzisiaj, nie będziesz sam.
- Ale tylko dzisiaj. Żebym się przyzwyczaił.
- Tylko dziś – obiecał, wiedząc, jak ważna jest dla niego potrzeba usamodzielnienia i jak bardzo boi się być sam.


Właściwie ta noc należała do jednej ze spokojniejszych.
Chłopiec obudził się tylko dwa razy, lecz bez panicznego strachu, jaki towarzyszył mu jeszcze jakiś czas temu i bez płaczu, odszukał tylko ciepłej dłoni starca, po czym na powrót zasypiał. Nie miał już z tym takich wielkich problemów jak wcześniej. Owszem, nadal śniły mu się koszmary, lecz panował już nad strachem na tyle, by nie moczyć łóżka ani nie budzić się z rozpaczliwym krzykiem. Także dużo szybciej dochodził do siebie po każdych odwiedzinach nocnych mar.
Cieszył się, że Sasuke tak dobrze sobie radzi. Najwyraźniej myśl o byciu silniejszym z każdym pokonanym lękiem, działała na niego mobilizująco. Już nie płakał, tak, jakby nagle skończyły mu się łzy, jakby wylał ich aż nadto. A tyle przykrych rzeczy go jeszcze czekało, choćby powrót do szkoły. Tyle cierni na drodze, które boleśnie będą go ranić, tyle razy jeszcze przeszłość będzie wyciągać do niego swoje macki.


***


Pozwolił mu zdecydować o powrocie do Akademii. Wiedział, że do tego potrzeba czasu, że musi oswoić się z myślą, iż będzie wzbudzał sensację. Przez dwa tygodnie, które spędził w domu, radził sobie naprawdę dobrze i Hokage był z niego dumny, że tak szybko stał się samodzielny.
Jednak był jeszcze delikatnym liściem i wystarczył nieduży podmuch wiatru, by spadł z drzewa.
Zdawał sobie sprawę, że to był dla niego bardzo ważny moment i gdy tylko chłopiec skończył zajęcia, udał się prosto do niego.
Dom był pogrążony w idealniej ciszy, a o obecności kogokolwiek świadczył jedynie rozbity o ścianę kubek.
Skierował swoje kroki na górę, do sypialni Sasuke, idąc powoli, dając mu tym samym czas na przygotowanie się do swojej roli silnego i nie lękającego się niczego.
Chłopiec leżał w łóżku, odwrócony do niego tyłem, przykryty kołdrą po sam czubek głowy, a spod pościeli wystawały tylko czarne włosy. Przysunął sobie do łóżka krzesło stojące przy biurku i usiadł, czekając.
- Idź sobie – odezwał się po chwili zachrypnięty głos.
Starzec milczał, spokojnie patrząc w okno.
Sasuke odwrócił się na plecy, zasłaniając ramieniem twarz, lecz Hokage zdążył dostrzec błyszczące strumyczki płynące z zamkniętych oczu i znikające gdzieś w ciemnej czuprynie.
- Dlaczego oni nie rozumieją? – wyszeptał.
- Bo nie wiedzą, jak to jest – spojrzał na niego, obserwując, jak rozpaczliwie łapie powietrze.
- Ja… nie chciałem… już nigdy więcej… znowu jestem słaby. – Cichy szloch wyrwał mu się z piersi.
- Nie jesteś…
- Jestem! – krzyknął, odrzucając kołdrę, podrywając się do siadu i wbijając w starca zaczerwienione oczy. – Chcę być silny, chcę już nigdy więcej nie płakać, ale to boli, to jak patrzą, jak wytykają palcami!
Mężczyzna usiadł na łóżku, ze smutkiem patrząc na bruneta.
- Dlaczego się litują? Dlaczego? Odpowiedz mi! Dlaczego?! – rozpaczliwy krzyk zginął w białej szacie, gdy starzec mocno przytulił wyrywającego się chłopca.
- Dlaczego nie rozumieją, dlaczego tak boli… - mamrotał, kręcąc głową, z całej siły przywierając do Hokage.
- Nie mam już siły, nie dam już rady…
- Dasz, Sasuke, dasz – przytulił go mocniej, szepcząc wprost do jego ucha. – Osiągniesz co tylko zechcesz, wierzę w ciebie.
Chłopiec stężał w jego ramionach, oddychając urywanie.
- Zawsze będę wierzyć, pamiętaj. Bądź świadomy swojej siły, pokaż im, że nie potrzebujesz współczucia – szeptał gorączkowo. – Rozumiesz to?
Brunet pokiwał głową, ocierając jedną dłonią twarz.
- Przeszedłeś więcej niż oni wszyscy razem wzięci, masz siedem lat, mieszkasz sam, nie boisz się tego, codziennie walczysz, codziennie się uczysz jak być silniejszym i silniejszym, by samemu sobie radzić. Oni nie muszą tego robić, dlatego nie rozumieją.
- Czy on też… płakał? – spytał cicho.
- Też – przytaknął, wiedząc, kogo ma na myśli. – Bardzo długo. I nie rozumiał, czemu tak się dzieje, czemu tak go nienawidzą. Ale chyba zmęczył się już płaczem, chce być silny, chce im to udowodnić.
Czarnowłosy przełknął głośno ślinę, kiwając głową.
- Ludzie już tacy są. Krzywdzą innych, choćby nieświadomie, a my całe życie uczymy się uodparniać na to.
- Nie powiesz nikomu? – spytał po chwili.
- Nie powiem, obiecuję.


Wtedy długo jeszcze siedzieli w milczeniu aż w końcu zmęczony płaczem Sasuke zasnął.
O tym, co działo się w Akademii, Hokage dowiedział się od Iruki i Naruto, nie chciał już męczyć chłopca.
Z tego, co mu powiedzieli, wywnioskował, że teoretycznie nic złego się nie stało, ale dla chłopca, który został na świecie całkiem sam, było to bolesne doświadczenie.
Brunet dobrze się trzymał, starając się ignorować towarzyszące mu wszędzie szepty i wystraszone spojrzenia kolegów. Usiadł sam na końcu sali i wyglądając przez okno, starał się odgonić uczucie wyobcowania i zagubienia. Bo jak inaczej mógł się czuć, niż jak człowiek, który bez żadnego przygotowania został wyciągnięty na scenę i przed tysiączną publiką ma grać sztukę, której nigdy wcześniej nie widział na oczy.
Unikali go, wystraszeni, pokazując palcami, gdy myśleli, że nie patrzy i plotkując na jego temat, wymyślając raz za razem coraz to nowe i bardziej nieprawdopodobne historie, nie mając przy tym żadnego szacunku dla zmarłych i Sasuke, który z kamienną miną słuchał tego wszystkiego.



***


Wtedy, pierwszego dnia po jego powrocie do Akademii, po raz ostatni widział, jak Sasuke płacze. Nigdy więcej nie widział łez na twarzy chłopca. Hokage wierzył, że stał się na tyle silny, by zrozumieć, że nie powinien się przejmować ludźmi, którzy nie rozumieją bólu samotnego i opuszczonego człowieka. Może czasem, kiedy koszmary były zbyt męczące, by mógł to wytrzymać, może wtedy, gdy samotność doskwierała najbardziej… może wtedy, ale tego już nie wiedział.
Cieszył się, że chłopiec sobie radzi całkiem sam, lecz niepokoiło go, że stał się tak bardzo milczący, zamknięty w sobie, nie pozwalał nikomu się do siebie zbliżyć. Odseparował się nawet od niego, najbardziej jak tylko mógł. Jednak bystre oczy Hokage śledziły go uważnie, nawet gdy chłopiec tego nie widział – podczas długich i męczących treningów, podczas samotnych, pełnych zadumy spacerów. Obserwował go tak uważnie, jak obserwował inne spadające liście, inne samotne istoty czekające na pomoc, na kogoś, kto bez proszenia pokaże im, jak na nowo zacząć żyć, jak odnaleźć ścieżkę, którą kiedyś zgubili.


„W tej osadzie co roku rodzi się wielu shinobi, tu się wychowują, żyją, walczą, umierają, ginąc w obronie tego co uznają za ważne. Nawet jeśli nie łączą mnie z nimi wszystkimi więzy krwi są dla mnie ważną... najważniejszą rodziną.”




*pewnie łatwo się domyślić, że pochodzi to z bajki „Mój brat niedźwiedź”. xD


Ostatnio zmieniony przez Hibari dnia Wto 6:14, 09 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ayumi
ANBU


Dołączył: 24 Cze 2008
Posty: 701
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krainy na pograniczu dobra i zła...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:06, 08 Cze 2009    Temat postu:

Kuźwa już sama nie wiem co napisać żeby się nie powtarzać. xD
Hib, to było ś w i e t n e, jak zresztą Twój każdy FF.
Było kilka literówek, ale jakoś szczególnie nie rzucały się w oczy.

No, i czekam z niecierpliwością na kolejną cześć. ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:14, 08 Cze 2009    Temat postu:

Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało. ^^ Szczerze powiedziawszy, to chyba będzie najpoważnijeszy projekt za jaki się zabrałam.
Litrówki postarałam sie poprawić, ale nie wiem, czy coś mi nie umknęło, w każdym razie dzięki. <3
O następną część postaram się w niedługim czasie, o ile wena mnie nie opuści, a mam już kilka pomysłów. ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:29, 08 Cze 2009    Temat postu:

O kurna.

Ari, ja już nie wiem. Piosenka mi się skończyła... ale jej nie włączyłam. Wiesz, że piszesz genialnie? Tak... książkowo. Takim dorosłym stylem. Dojrzałym, powiedziałabym.
Smutne to, mówiłam już. Wciągnęło jak cholera i zaraz już się skończyło. Szkoda, że nie dłuższe, no! Bo jeszcze bym chciała czytać.

Wiesz, co tutaj zauważam? Tak jakby... ja nie wiem, czy tak było naprawdę... ale tak po przeczytaniu tego (a wiem, ze trochę na faktach się opierałaś) wychodzi, że to Trzeci jakby podsycił w Sasuke tę wolę... może nie zemsty, ale walki. I tego, żeby był chłodny, silny. Choć myślę, że tak, nawet, jeśli to nie on by się nimi zajął, Sasuke musiał tak na to zareagować. No, jedyny sposób, żeby nie oszaleć. I się nie poddać.

Fragment, kiedy Naruto przychodzi do Sasuke z ramen jest przeuroczy. ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aoi
Chuunin


Dołączył: 26 Lut 2008
Posty: 403
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z gwiaździstego nieba...
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:51, 08 Cze 2009    Temat postu:

Hmm, podoba mi się. Po primo: pierwszy raz widzę ficka, który opowiada o losach Sasuke, zaraz po śmierci jego klanu. Napisałaś to (moim zdaniem) świetnie. Lubie twój styl i twoje opowiadania. Oby takich więcej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:17, 08 Cze 2009    Temat postu:

Tak, podsycał wolę walki, ale nie tak, jak później zrobił to Sasuke, chodziło raczej, żeby nie pogrążał się w smutku, że cierpienie daje człowiekowi siłę by żyć. Zresztą, tam pod koniec jest napisane, że "niepokoiło go, że stał się tak bardzo milczący, zamknięty w sobie, nie pozwalał nikomu się do siebie zbliżyć. Odseparował się nawet od niego, najbardziej jak tylko mógł."
Sasuke poszedł trochę inną drogą, niż chciał Hokage, on się całkowicie odizolował, taką przyjął obronę. Bo zauważ, że Naruto zrobił to całkowcie inaczej, ale... to już w innej części. xDD
Też lubię ten moment, Fuśku, a najbardziej, jak zakłada sobie kapelusz Trzeciego. No micha mi się zawsze przy tym cieszy, jak sobie to wyobrażę. xDD


Aoś, cieszę się, że się podobało. ^^ I ja również nie czytałam nic o tej tematyce, dlatego bałam się trochę, że może mnie to przerosnąć. Ale spuściłam z wodzy wyobraźnię. xDD


Ostatnio zmieniony przez Hibari dnia Pon 20:18, 08 Cze 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Aura
Student Akademii


Dołączył: 03 Lis 2008
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from Attick
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:39, 15 Cze 2009    Temat postu:

NO cóż.... co bym nie napisała i tak wychodzi, że opowiadanie jest rewelacyjne.
Może na początku, na samym początku, szczególnie mnie nie zachwyciło, to w miarę kolejnych przeczytanych zdań naprawdę zaczęło mi się podobać. Jest takie, hymm świeże, lekkie w stosunku do tematyki, która do najłatwiejszych nie należy. Cięzko jest opisać coś nie majać zbyd wielu punktów odniesienia.
Czyli podobało mi się....
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:16, 07 Wrz 2009    Temat postu:

Moment odwiedzin był świetny i faktycznie słodki. Również niesamowite było to, że Sasuke już w sumie od samego początku podsycał ogień rywalizacji pomiędzy sobą a Naruto.
Dzięki niemu stawał się w pewien sposób silniejszy, dojrzalszy, bo widząc kolegę w tym samym położeniu co on sam, instynktownie chciał być od niego lepszy.
Teraz w mandze jest w sumie na odwrót. Bardzo spodobał mi się tekst Kakashiego o Naruto:
[...]Czujesz? Tam w oddali, gdzie zawsze podąża wzrok Naruto... Stoisz ty. Sprawiasz, że staje się coraz silniejszy. Wiesz o tym, Sasuke...?*
Myślę, że faktycznie oni są dla siebie taką siłą napędową. Pięknie było to widać w tym ff'ie.

Wiadomo - to tylko fikcja, ale myślę, że mogłaś nieznacznie minąć się z 'prawdą'.
Zabrzmiało autentycznie i gratuluję ci tego efektu. ^^
Sprawiłaś, że Sasuke stał się w moich oczach jeszcze bardziej ludzki.

Naruto, tom 38, chapter 342.


Ostatnio zmieniony przez GaGa dnia Pon 21:19, 07 Wrz 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 8:59, 13 Wrz 2009    Temat postu:

Cieszę się, że udało mi się osiągnąc taki efekt, bo o to mi w zasadzie chodziło. Żeby było to jak najbardziej prawdopodobne.
I ja tak właśnie uważam, tak ich widzę, że byli dla siebie właśnie tą siłą napędową, jak powiedziałaś.
Dzięki, Gagatku, za komentarz. <333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:43, 13 Wrz 2009    Temat postu:

Nmzc, kochanie. xD
Cała przyjemność po mojej stronie. <uk> Pisz, pisz tak dalej.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:03, 13 Wrz 2009    Temat postu:

Postaram się. xP Ale póki co musi wrócic wenaaaa... T.T
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:14, 13 Wrz 2009    Temat postu:

To niech wraca szybciej! xD [Powiedziała ta, co ma jej nadmiar. xPPP]

Nie czytałaś jeszcze mojego, coooo?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:20, 13 Wrz 2009    Temat postu:

Mam już dziesięc stron napiane, z tym, że to nie koniec, więc musze czekac na wenę. ==

Zgrałam se na mbooka i wieczorem będę czytac. xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 16:15, 13 Wrz 2009    Temat postu:

Wiesz, że cię kocham, prawda? xD
Będę cierpliwie czekać, kochana.

*.*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:19, 17 Wrz 2009    Temat postu:

Wieeeeeeeeem. xD A ja ciebie! ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:26, 17 Wrz 2009    Temat postu:

No. I o to chodziło. ^ ^

Bosh, gdyby mi się chciało tak, jak mi się nie chce... *wzdycha* Opowiadania mogłyby się same pisać, ne? xD"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Legendarny Sannin


Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 3559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sprzed kubka z czarną herbatą.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 14:41, 17 Wrz 2009    Temat postu:

Kurde, Hibs! Rozwijasz się, rozwijasz :D
Rzekłabym, że to już szczyt Twoich możliwości, ale ja twierdzę, że możesz napisać coś jeszcze lepszego i kolejne opowiadania będą jeszcze lepsze. (nie, ja nie wywieram na Tobie presji ^^", żeby nie było xD)
To lekko mi się czytało :)
Nie dojrzałam żadnych błędów, literówek...z resztą...kogo one obchodzą. Treść się liczy! :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:37, 17 Wrz 2009    Temat postu:

Mógłby byc taki sprzecik, który zapisuje myśli!

Będe się starac, żeby były lepsze, ale póki co cierpię na mały zastój. ^^"
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:45, 17 Wrz 2009    Temat postu:

Co najmniej. xP Już bym miała część tego op dla Bloo napisaną, a tak to dupa, bo jak tylko otwieram ten durny dokument opatrzony przypisem itabloo, to mi się odechciewa pisać.
I tak jest, cholera, ze wszystkim.
Jeny, pisanie jest upierdliwe...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Legendarny Sannin


Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 3559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sprzed kubka z czarną herbatą.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:50, 17 Wrz 2009    Temat postu:

No, dokładnie Hibs! To by się przydało..albo Samopiszące pióro ^^
Ach, czemu żyjemy w świecie mugoli? =-="

Tia też mam taki zastój Ga...tylko ja otwieram Word'a i się tępo patrzę w ekran -nawet tytułu nie mam.
Ach, straciłam wenę, chyba na zawsze T-T
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 15:59, 17 Wrz 2009    Temat postu:

Ha ha!
Napisałam pierwsze trzy zdania! Jestem wielka! xDDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Fan Fiction. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin