Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[M][E][K] Zimowe szaleństwo.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:34, 29 Sty 2010    Temat postu: [M][E][K] Zimowe szaleństwo.

Wykonanie: GaGa
Pomysł i korekta: Mayumi
Miałyśmy feriową fazę. May na Draco, GaGa na Severusa i tak oto powstało to "coś", szumnie zwane komedią erotyczną.
Zobaczymy, co nam z tego wyszło.
Zapraszamy do lektury, a tekst dedykujemy sobie na wzajem i własnemu geniuszowi.
[Przy okazji, natchnieniem dla scen erotycznych był ten utwór http://www.youtube.com/watch?v=aPFkf53MC6A]

***

Zimowe szaleństwo.



Wjeżdżanie w ludzi stanowczo nie należało do przyjemności. Po pierwsze dlatego, że mieli oni nieprzyjemny zwyczaj reagować krzykiem i wyzwiskami, czego raczej nikt przy zdrowych (a nawet chorych) zmysłach nie mógł znieść. Po drugie, tego typu incydenty był dość bolesne, a ze świecą szukać człowieka - całkiem zdrowego na ciele i duszy, rzecz jasna - który uznałby obicie sobie miejsca, gdzie plecy tracą swą szlachetną i zacną nazwę za szczyt przyjemności.
Po trzecie i ostatnie, wpadanie na znajomych jest wprost proporcjonalnie przyjemne jak walenie głową w ścianę. W szczególnych wypadkach jest nawet porównywalne do upadku z Wieży Astronomicznej, która sięga dwustu metrów nad poziomem morza. W tym konkretnym - z pewnością!
Veronique Nouvo jeździła na nartach od dziecka i bardzo rzadko kończyło się to dla niej boleśnie, choć miała na swoim koncie kilka wyjątkowo popisowych wywrotek. Ot, choćby zarycie zacnym obliczem w śnieg, gdy najspokojniej w świecie stała w połowie stoku i czekała na przyjaciółkę. Do tej pory nie wiedziała, jak do tego doszło i szczerze mówiąc wolała w to nie wnikać. Teraz jednak zrobiła coś wyjątkowo efektownego. Podcięła jakiegoś faceta, który stał w kolejce do orczyka i aktualnie miała jego kolano w swoim żołądku i swoje udo w pewnym strategicznym dla mężczyzny miejscu.
- Pięknie, cholera! Co za skończony idiota! - przeklęła go w ojczystym języku, czując, że równie dobrze można by ją teraz zakopać głową w dół. Byłaby pięknym burakiem.
- Miło mi poznać - warknął, uśmiechając się krzywo - Proszę ze mnie zejść!
- Uwierzy pan, że gdybym mogła, to bym to zrobiła? - sarknęła na niego, groźnie mrużąc oczy - Niestety, nie mogę!
- Przykro mi, ale nie wierzę.
- Małej wiary jest pan człowiekiem.
- Wierzę w to, co ma szansę powodzenia lub jest w miarę realne - stęknął, obracając głowę w jej stronę - Pani wątpliwe dobre chęci mnie nie przekonują.
Kobietę na chwilę przytkało. Bynajmniej nie dlatego, że ripostę uznała za ciętą. Po prostu skomplikowany proces myślowy przebiegający w jej głowie i mający na celu połączenie twarzy osobnika, na którym leżała z jego domniemanym nazwiskiem, był wyjątkowo frapujący i zajmujący.
- Voila! - wrzasnęła, zapominając najwyraźniej o dzielącej ich odległości, co w efekcie sprawiło, że mężczyzna wydał z siebie zduszony jęk i gwałtownie się poruszył, tym samym zrzucając ją z siebie.
- Salazarze, jakie te dzisiejsze kobiety są wrzaskliwe... - warknął, gramoląc się z podłoża i zerkając na nią wilkiem. Ku jego ogromnemu zdziwieniu, dziewczę uśmiechnęło się do niego promiennie i chwilę później usiłowało udusić, zawisając na jego szyi.
- Dhracze! - krzyknęła radośnie, cmokając go w obydwa policzki - Jak ja cię dawno nie widziałam! Zmieniłeś się od tego czasu co nieco, ale nadal masz to kołtuńskie spojrzenie! O Merlinie, jak tu jest pięknie, prawda? C'est magnifique! Urzekła mnie tegoroczna zima. Och, uwielbiam kontemplować naturę w tej porze roku... Zaiste, jakie uczucia mogą wzbudzać takie widoki. Wyjazd w góry był idealnym pomysłem. To miejsce niesamowicie sprzyja przypływie weny twórczej, wiedziałeś? Ach, moja zimowa kolekcja będzie czymś, czuję to...
Przerwała, odsuwając się od niego i zakładając z powrotem narty, które wypięły jej się podczas upadku.
- Cóż, jestem tutaj z przyjaciółką, ale ona woli się kisić nad kociołkiem i wąchać jakieś opary. Słowo daję, że jej to kiedyś zaszkodzi. Takie inhalacje nie mogą być zdrowe - pokiwała z namaszczeniem głową - A ty?
- Ja? - wyrwany z lekkiego transu, zamrugał i odchrząknął. Musiał niechętnie przyznać, że Veronique bardzo wypiękniała od ich ostatniego spotkania na Balu Dobroczynnym, który zorganizowała Międzynarodowa Magiczna Pomoc Humanitarna dziesięć lat temu. Jedynie włosy - proste, kasztanowe i błyszczące pozostały te same, nie do pomylenia.
- Draco? Blokujemy ruch, tak na marginesie - uśmiechnęła się do niego ponownie, czym niechcący zbudziła go do końca z letargu.
- To się rusz, Ver. Twoje chude pęciny uniemożliwiają mi ruch - obdarzył ją firmowym, malfoyowskim spojrzeniem, sugestywne wskazując na jej narty, zakrywające jego.
- Pardon! - zeszła i od razu wepchnęła się przed jakiegoś wyjątkowo spoconego, grubego
"weekendowego" narciarza.
Młody Malfoy wzniósł oczy ku niebiosom, a choć był niewierzący, uznał, że jakaś pomoc jednak mu się należy. Vera Nouvo zaliczała się do tego typu ludzi, od których ciężko jest się człowiekowi uwolnić, o zapominaniu nawet nie wspominając. Najbardziej denerwujące były jej słowotoki, w które potrafiła wpaść na naprawdę długo. Zapytana o pogodę, potrafiła przez kilka godzin spekulować nad zmianami atmosferycznymi, które zaszły, zajdą lub miały kiedykolwiek zajść w każdym dowolnym miejscu na kuli ziemskiej. Draco natomiast był typem człowieka, który ponad wszystko inne miłował ciszę.
Oczywiście, nie zaczekała na niego i pruł za nią przez cały stok, a że w Alpach były one dość długie, musiał nieźle się zamęczyć, by w końcu zatrzymać się obok radosnej Francuzki. Dodajmy, że na samym dole najdłuższej alpejskiej trasy narciarskiej liczącej - w przybliżeniu - dziesięć kilometrów długości.
- Nouvo... Może... Masz... Ochotę... Na... Kawę...? - wydyszał, opierając się na kijkach i mając szczerą nadzieję, że nie wygląda na tak zmęczonego, jak się czuł.
- Jasne! - cmoknęła go lekko w policzek, zdjęła narty i lekkim krokiem ruszyła do pobliskiej restauracji.
- Doprawdy - pomyślał Draco, z głuchym stęknięciem schylając się po swój sprzęt narciarski - Dorosła kobieta, a zachowuje się gorzej, niż nastolatka po Ognistej!
Z kwaśną miną wszedł za nią do lokalu.

- Mówię ci, wieki całe go nie widziałam! - Veronique siedziała na wysokim krześle przy stanowisku pracy swojej przyjaciółki i popijała herbatę z kubka o gabarytach małego wiaderka - Jest taki uroczy! Co chwila się krzywi, warczy i wydaje z siebie inne mniej lub bardziej ciekawe odgłosy. I ma poczucie humoru. Trochę inne, niż dawniej, ale nadal równie cięte. Trochę kwaśne, ale zdecydowanie bardziej cięte. Mówiłam ci już, że ma śliczne niebieskie oczy? Włosy trochę za jasne, wyglądają, jakby je utlenił czy coś, ale też są ładne. Tak naturalnie się układają. I nadal nienagannie się ubiera, a wiesz, że na to zawsze zwracam uwagę, prawda?
- Tak, prawda - przytaknęła machinalnie Gabrielle, pochylona nad jedną z czterech starożytnych ksiąg i usiłująca rozszyfrować nazwę jednego ze składników.
- Nie słuchasz mnie - stwierdziła szatynka z oburzeniem.
- Słucham - sarknęła, odrywając się na chwilę do pracy i obdarzając ją kpiącym spojrzeniem - Od godziny suszysz mi głowę Malfoyem. Moje włosy aż stoją dęba od tych niebywale frapujących nowinek.
- Wredota z ciebie - pokazała przyjaciółce język, na co ta parsknęła gniewnie i z powrotem zabrała się za pracę - Jak tu się dziwić, że żaden facet cię nie chce? Uciekają, bo zanim zdążą się odezwać albo zostaną wyśmiani na miliard możliwych sposobów, albo otaksowani tym twoim spojrzeniem Wiem-Że-Nie-Jesteś-Mnie-Wart. W ten sposób, kochanie, do końca swoich dni pozostaniesz starą panną.
- To zostanę - wzruszyła ramionami, z krzywym uśmiechem rozgniatając fasolę birmańską i wlewając fioletowy sok do kociołka, w którym głośno bulgotał jakiś eliksir - Nie potrzebuję żadnego pałętającego mi się pod nogami idioty, który będzie ciągle narzekał na moją pracę, charakter, rozdrażnienie i co tam jeszcze mu wpadnie do głowy. Dziękuję, postoję!
To mówiąc, wbiła srebrny sztylet w drewnianą deseczkę i spojrzała na Verę buntowniczo.
- Znów masz PMS - parsknęła na to śmiechem, opluwając się przy okazji herbatą - Cholera, mój ulubiony dres...
- Dobrze ci tak - skwitowała mściwie, mieszając wywar i zmniejszając ogień pod kociołkiem - PMS'u nigdy nie miałam, moja droga.
- Ten alternatywny PMS - warknęła kobieta, usiłując przy pomocy różdżki wywabić plamę z dekoltu szarej bluzy - Posion Master Syndrom, kochanie.
- Tego tym bardziej nie mam! - wrzasnęła, dla odmiany wyciągając sztylet gwałtownym pociągnięciem i ze stanowczo zbyt dużym zaangażowaniem siekając pędy moczarki słodkowodnej.
- Dalej nie chcą przyjąć twojego wniosku? - plama zniknęła, więc panna Nouvo mogła na powrót zająć się konwersacją - Przecież składasz go czwarty raz w tym roku!
- I co z tego? - sarknęła, dodając ostatni składnik - Nie ma mnie kto egzaminować, bo po Ostatniej Bitwie trzy-czwarte Mistrzów Eliksirów wylądowało w Azkabanie lub zarobiło namiętny całus od dementora! Jakby mi był potrzeby jakiś cholerny egzaminator! Durne Ministerstwo i jego rąbnięte zasady!
Opadła na krzesło, chowając twarz w dłoniach.
- To nie jest sprawiedliwe! - jęknęła żałośnie.
- A co z tym twoim profesorem ze szkoły? - Vera uśmiechnęła się sugestywnie - Wiesz, tym, co to go prawie zgwałciłaś...
- Ja go wcale nie zgwałciłam! - Gaby zrobiła się pomidorowo-czerwona na twarzy - Tylko... Khym, no...
- "Napastowałam seksualnie" to sformułowanie, którego szukasz - przyszła gwiazda w Świecie Magicznej Mody zachichotała, najwyraźniej czerpiąc zrozumiałą przyjemność z dręczenia panny Sandys - Chociaż ja nadal nie wiem, co cię w nim tak pociągało. Czy też nadal pociąga, whatever. Chudy, z wielkim nosem, tłustymi kudłami i wiecznie skrzywioną twarzą. Mister Sarkastik Bombastik! Masz dziwny gust...
- I mówi to dziewczyna, która kwiczy jak zarzynane prosie na widok Dracona Malfoya - burknęła, marszcząc gniewnie brwi - A podobają mi się w nim jego dłonie. Mam fetysz męskich dłoni. I głos. Tego też mam fetysz. No, ogółem jest... Seksowny?
- Ekhe, ekhe! - Vera uderzyła się kilka razy w klatkę piersiową, chcąc pozbyć się herbaty z nie tego otworu w swoim gardle - Ty sobie żartujesz, prawda?
- Nie.
- No to pięknie... - parsknęła Nouvo - Fetyszystka i zatwardziała feministka zakochana w Severusie S, byłym Śmierciożercy i człowieku, który ogłasza jedenastoletnim dzieciom, że uwiedzie ich umysły i usidli zmysły.
- Nauczy jak uwieść umysł i usidlić zmysły - poprawiła machinalnie, nachylając się nad eliksirem, którego powierzchnia wygładziła się i lśniła teraz srebrzystym blaskiem - No, przynajmniej się udało.
- Co się udało? - zainteresowała się do razu jej przyjaciółka, pochylając się z drugiej strony - Łał, ale to ładne!
- To Eliksir Upiększający - uśmiechnęła się, na widok zdziwionej miny Very - Pomyślałam, że skoro jutro mamy iść razem na stok i mam zostać zeswatana z jakimś idiotą, musimy ładnie wyglądać.
- Jesteś kochana!
- Wiem - wyszczerzyła się radośnie, machnięciem różdżki unosząc kociołek i wskazując rozentuzjazmowanej Verze drzwi do ich łazienki - Chodź, upiększymy się.

Draco Malfoy od dobrej godziny usiłował coś powiedzieć. Skończyło się, niestety, na próbach, bo jego ojciec chrzestny ostatecznie wyprowadzony z równowagi jego gadulstwem, rzucił na niego Silenco. Cóż, najwyraźniej nie lubił, gdy przeszkadzało mu się w pracy, a że pracował nad jakimś uroczo wybuchającym wywarem, wolał nie ryzykować życiem swoim, chrześniaka i połowy hotelu.
- Teraz możesz mówić - warknął, niedbale machając różdżką i rzucając niewerbalne Finite.
- Zbytek łaski - sarknął młodzieniec - Gdybyś był tak uprzejmy i usiadł, ojcze.
- Salazarze, kiedyś ty się zrobił taki pyskaty? - obdarzył go kpiącym spojrzeniem - Luc nie umie wychowywać dzieci.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę - odpowiedziało mu rozbawione parsknięcie - Cóż, chciałem ci zaproponować jutro wypad na narty. Spotkałem dzisiaj na stoku Veronique, tą Francuzkę, z którą przez pewien czas chcieli zeswatać mnie rodzice. Powiedziała, że jest z przyjaciółką, więc...
- Postanowiliście się pobawić w swatki? - widocznie Draco niechcący go zdenerwował, bo jego chrzestny wycierał kamienny blat ze stanowczo zbyt dużą siłą w odniesieniu do powstałych plam.
- Nie. Uznałem, że skoro ona szkoli się na Mistrza Eliksirów i jest Ślizgonką, mogłaby cię zainteresować - wzruszył nonszalancko ramionami - Nie bądź takim zatwardziałym kawalerem, ojcze.
- Nie jestem zatwardziałym kawalerem - warknął wściekle, gwałtownie się prostując i posyłając chrześniakowi spojrzenie z jasnym przekazem Zginiesz-Marnie-Podła-Kreaturo - To kobiety unikają mojego towarzystwa i ja osobiście im się nie dziwię.
- Przesadzasz - machną lekceważąco ręką, spoglądając Snape'owi w oczy - Zachowujesz się jak bomba zegarowa. Chwila nieuwagi w twoim towarzystwie i eksplodujesz. Dlatego kobiety dostają przy tobie spazmów. Boją się odezwać, żebyś przypadkiem nie zechciał rzucić na nie Avady, czy czegoś równie uroczego.
- Bezczelny szczeniak - syknął, zabierając ingrediencje ze stołu i groźnie marszcząc brwi.
- Czepiasz się, ojciec - wstał i przeciągnął się mocno - To idziesz czy nie?
- Idę, ale! - zaznaczył, widząc triumf czający się w niebieskich oczach - Tylko dlatego, że ciebie trzeba pilnować. Jeszcze zrobisz coś głupiego, a wtedy nawet frazesy o miłości nie uchronią cię przed tragiczną śmiercią z rąk Lucjusza.
- Jasne, jasne - pokiwał głową z rozbawieniem, gdy tylko Severus wyszedł z pomieszczenia - A ja jestem Helga Huffelpuff.

-Dhracze! - drobna sylwetka Very, odziana w fioletową, dopasowaną kurtkę zamajaczyła w tłumie narciarzy. Draco uśmiechnął się pod nosem, zerkając na swojego ojca chrzestnego, który miał wyjątkowo komiczny wyraz twarzy. Zmieszanie konsternacji, wściekłości i irytacji tworzyło na jego twarzy istną mozaikę emocjonalną.
- Jesteś nareszcie! Już się bałam, że nie przyjdziesz. O, a to twój znajomy, tak? Miło mi poznać, Veronique Nouvo - uścisnęła mężczyźnie dłoń, ignorując mordercze spojrzenie, które jej posłał - Gaby poszła po karnety, ale zaraz powinna przyjść... Piękną pogodę dzisiaj mamy! To słońce jest po prostu wspaniałe, nie uważacie? Może trochę się opalę? Ta bladość nie jest fajna. Choć w sumie... Co myślisz, Draco?
- Słońce powoduje zmarszczki - stwierdziła autorytatywnie krótkowłosa szatynka, która pojawiła się koło Very - Zresztą nie zapominaj, że na eliksir, którego wczoraj używałyśmy, źle ono działa.
- Tak, oczywiście - zmierzyła Gaby uważnym spojrzeniem - Znów masz krzywo ułożony kołnierzyk, dziecinko.
I energicznie zabrała się za poprawianie zauważonego mankamentu, jednocześnie wygłaszając krótki wykład na temat równego noszenia dobrych gatunkowo ubiorów. Zarówno magicznych, jak mugolskich. W międzyczasie Gabrielle wpatrywała się coraz bledsza w Mistrza Eliksirów, który z kolei zdawał się resztkami "dobrej" woli powstrzymywać od wybuchu.
- Idę po nasze karty, Draco - syknął, oddalając się pospiesznie i pozostawiając swojego chrześniaka z uczuciem zdezorientowania wymalowanym na twarzy.
- Przestaję go rozumieć... - mruknął do siebie mężczyzna, po chwili zwracając się do Very, która nadal marszczyła nos nad krzywym czymś tam w ubiorze przyjaciółki - Pójdę po niego i nasze narty. Zaraz wrócimy - i zniknął w tłumie, w dokładnie tym samym miejscu, co wcześniej Severus.
- A teraz, moja droga, powiedz, o co ci chodzi - zażądała Veronique, mierząc pannę Sandys groźnym spojrzeniem - Tylko nie waż się kłamać! Ja i tak wiem, że coś jest nie tak! Wyglądasz jak własny duch...
- T-to jest o-on - wydukała, chowając w dłoniach twarz, która nagle nabrała wyjątkowo intensywnego, purpurowego koloru.
- Jaki znowu "on"? - zdziwiła się kobieta, prowadząc słaniającą się towarzyszkę na jedną z ławek - Znajomy Dracona?
- Tak. To jest... - jęknęła ponownie i wzięła kilka głębszych wdechów, chcąc się uspokoić - To jest ten profesor.
- Ten jaki?
- Ten, którego twoim zdaniem napastowałam.
- O Merlinie Miłosierny... - skrzywiła się z niesmakiem - To mówisz, że mamy przerąbane?
- Definitywnie.
- Cóż, miałam nadzieję dożyć tego artykułu w Vouge'u na temat mojej kolekcji, ale najwyraźniej nie będzie mi to dane - westchnęła ciężko, klepiąc Gaby pokrzepiająco po ramieniu - Może nie będzie tak źle. Teraz się lepiej zbieraj, bo facet już wyglądał na wściekłego.
- Nie musisz mi tego mówić - stwierdziła kwaśno - Sama doskonale widziałam wyraz jego twarzy. Miał drukiem wypisane na czole Zginiesz marnie!

- Uciekasz jak jakiś pierwszy lepszy Puchon - Draco oparł się o ścianę budynku, w którym mieściły się kasy i spoglądał na Snape'a sceptycznie - Nie zauważyłem w niej niczego aż tak przerażającego, żeby trzeba było aż tak szybko wiać. Choć ta chłopięca fryzura przywodzi mi na myśl Pottera i jego kudły.
- Znam ją - stwierdził spokojnie Snape, odbierając od sprzedawcy resztę, karnety oraz paragon - I mogę z całą pewnością stwierdzić, że przypomina mi tę cześć mojego życiorysu, o której najchętniej dawno bym zapomniał.
- Nie wyglądała na Śmierciożercę.
- Czy twoje skojarzenia zawsze muszą zmierzać ku Czarnej Magii, kretynie? - parsknął wściekle, wciskając mu w dłoń kawałek plastiku - Nie zgub tego.
- Jestem Malfoyem. Czarną Magię mam we krwi - uśmiechnął się zawadiacko.
- To postaraj się o transfuzję - burknął, odchodząc szybko. Draco ruszył za nim, mając wyjątkowo parszywe wrażenie, że stanie się coś niedobrego.

Panowała między nimi nieprzyjemna, napięta cisza. Snape i Sandys rzucali sobie odpowiednio mordercze i zażenowane spojrzenia, najwyraźniej usiłując doprowadzić swoich towarzyszy do stanu pre-agonalnego. Czyjaś psychika mogła nie przetrawić takiej dawki jadu, zawstydzenia i wściekłości, artystycznie ze sobą zmiksowanych i podawanych całkiem na świeżo.
Ver starała się nawiązać z Draco rozmowę, gdy jechali wyciągiem, ale nie kleiła się ona zbytnio i w efekcie jedynie wzdychała niczym cierpiętnica. Malfoy zdawał się zupełnie to ignorować, co chwila szturchając swojego chrzestnego, którego ręka znajdowała się stanowczo zbyt blisko kieszeni z różdżką. Rzucenie małej Avady w miejscu publicznym i pełnym rozbawionych mugoli nie byłoby najgenialniejszym z Panteonu jego dokonań.
- Jakbyś mogła nie zasłaniać swoją osobą mojej drogi, Sandys, byłbym zaszczycony - sarknął czarnowłosy jadowicie.
- Jakby pan, profesorze, był łaskaw nie mordować mnie wzrokiem, byłabym skłonna zwracać uwagę na otoczenie - odgryzła się, obryzgując mężczyznę śniegiem podczas hamowania. Właśnie zsiedli z kolei krzesełkowej i najwyraźniej bezczynność w tej sytuacji nie była już możliwa.
- Czyżby brak podzielności uwagi aż tak cię upośledzał?
- Zastanawiam się właśnie, kto z naszej dwójki jest upośledzony.
- Skąd to nagłe przejście na ty, Sandys?
- Uważam się od dawna za równą tobie, Severusie - stwierdziła zgryźliwe - Niestety, ty na złość zachowujesz się jak rozwydrzony pięciolatek, do czego się nie poczuwam.
- Powiedziała namiastka kobiety, która ma w zwyczaju napastować nauczycieli.
- Powiedział niedorobiony mężczyzna, który od dziewięciu lat z tego powodu mnie unika - Draco i Vera zerknęli na siebie porozumiewawczo, ruszając dalej; pozostawienie tej dwójki samym sobie wydawało się teraz najsensowniejsze - Lepiej! Teraz obrzuca wyzwiskami i jest grubiański!
- Mam czuć się urażony? - spojrzał na nią z drwiną, po czym ruszył w dół, ostatecznie kończąc wszelkie dyskusje.
- Słowo daję, ze świecą szukać drugiego takiego dupka! - mruknęła pod nosem, postanawiając w duchu, że jeszcze mu pokaże. Najlepiej popisowy zjazd z brawurowym wyprzedzeniem jego zadufanej w sobie osoby.
- Myślisz, że oni długo tak mogą? - Ver przerzuciła warkocz przez ramię - Przerażają mnie, szczerze powiedziawszy.
- Nie ciebie jedyną - sarknął Malfoy, śledząc spojrzeniem dwie wrzeszczące na siebie i wymijające się na stoku osoby - Zaraz któreś wjedzie w drzewo.
- Mi się wydaje, że prędzej skończy się to... - przerwała na chwilę, gdyż właśnie w tym momencie Gaby pięknie weszła w zakręt i obsypała Mistrza Eliksirów śniegiem od stóp po głowę - No, przyjemniej.
- W jakim sensie?
- Czy ty słyszałeś kiedyś o czymś takim, jak "gniewny seks"? - posłała mu pełne politowania spojrzenie - Poza tym, tu nie ma drzew.
- Obiło mi się o uszy - parsknął śmiechem, ignorując jej uwagę i przypominając sobie własne doświadczenia w tej materii - Dlaczego myślisz, że oni są skłonni do czegoś takiego?
- Bo znam Gaby i wiem, że jak czegoś bardzo chce, a jakiś idiota jej tego odmawia, to będzie miał piekło zamiast życia, póki ona nie osiągnie swojego celu - uśmiechnęła się szelmowsko - A moja droga przyjaciółka od niepamiętnych czasów ma ochotę na małe sam-na-sam z tym konkretnym idiotą.
- Istnieją na świecie takie dziwy, o których nie śniło się filozofom.
- Dokładnie - pokiwała w zamyśleniu głową - Trzeba im umożliwić oczyszczenie atmosfery.
- Co masz na myśli? - w błękitnych oczach błysnęło zainteresowanie.
- Małą intrygę - skrzyżowała ramiona na piersi - Potrzebuję wspólnika. Wchodzisz w to?
- Przedstaw plan, Wspólniczko - spojrzeli na siebie znacząco, po czym panna Nouvo nachyliła się w jego stronę i szeptem wyjaśniła plan. Na twarzy panicza Malfoya niepokojąco rósł paskudny uśmieszek.

Jak już było wcześniej wspomniane, wjeżdżanie w ludzi jest sprawą bolesną i z pewnością niezbyt przyjemną. Są jednak sytuacje, które wymagają podjęcia drastycznych kroków w imię wyższego dobra.
Vera podjęła się częściowej realizacji planu o tajemniczym kryptonimie "Łóżko Snape'a" i miała zamiar wywiązać się z niej jak najlepiej. Podeszła do tego równie metodycznie, jak do szycia, zaczynając od upatrzenia celu swojego ataku. Narciarzy i snowboardzistów upośledzonych ruchowo nie brakowało na jej szczęście, to też w krótkim czasie wypatrzyła odpowiednią ofiarę i mogła wcielić w życie punkt kolejny - zmasowany atak. Równający się uroczemu obiciu pewnych ciekawych części ciała.
- A-uaaaa... - jęknęła głucho, leżąc plackiem na plecach i czując, że jednak stanowczo zbyt mocno wczuła się w rolę. Teraz z pewnością się nie podniesie.
- Jak pani jeździ? - krzyknęła oburzona kobieta vel ofiara - Zupełny brak kultury i ślepota!
- Nie zaważyłam pani - stęknęła powoli siadając. Koszmarnie kręciło jej się w głowie.
- To trzeba było patrzeć też do tyłu! - wrzasnęła kobieta, czerwona z wściekłości na widocznym spod szalików kawałku twarzy.
- Nie każdy jest równie uzdolniony jak pani - zakpił Snape, zatrzymując się obok awanturującej się baby - Posiadanie oczu dookoła głowy to doprawdy rzadko spotykane zjawisko.
- Jak pan śmie...!
- To oburzenie nie jest na miejscu - skomentował Draco, pomagając Ver podnieść się ze śniegu. Zachwiała się i byłaby upadła, gdyby mężczyzna nie przyciągnął jej do siebie - Brawo.
- Wszystko mnie boli - szepnęła - Mam nadzieję, że było warto...
Pechowa narciarka pod mrożącym krew w żyłach spojrzeniem pewnego bardzo sympatycznego osobnika przeprosiła pannę Nouvo i ulotniła się na tyle szybko, na ile pozwalały jej mierne umiejętności manewrowe.
- Veronique musi odpocząć - zawyrokował Draco - Mieszkamy bliżej.
- Masz zamiar ją reanimować? - parsknął Severus, uśmiechając się złośliwie do chrześniaka.
- Rozumiem, ojcze chrzestny, że twoim zdaniem pomoc rannej kobiecie równa się wszelkim sprośnościom świata? - kołtuński błysk w oczach młodszego mężczyzny wywołał cichy śmiech Very i Gaby.
- Rozumiem, że właśnie wspiąłeś się na wyżyny swojej złośliwości? - odpowiedział mu tym samym.
- Ja również rozumiem, że musicie całemu światu prezentować swoje wielkie przywiązanie, ale Ver marznie i chyba wolałaby, gdybyście odłożyli swoje potyczki słowne na później - wtrąciła się Sandys. Kpiące spojrzenie, które im posłała wyrażało więcej, niż tysiąc słów.

Znaleźli się w hotelu. W recepcji przywitała ich niezbyt uprzejma recepcjonista, która po obdarzeniu Gaby spojrzenie, jakie najczęściej zawiesza się na paniach lekkich obyczajów i parsknięciu na widok Veronique przelewającej się przez ramiona Draco, wreszcie wręczyła im klucze i umożliwiła ulotnienie się.
W efekcie Ver wylądowała na łóżku Malfoya, udając ranną i niezdolną do ruchu, a Gabrielle zatrzymała się w progu prywatnych kwater Mistrza Eliksirów, niepewna, co powinna ze sobą zrobić.

- To, że są w jednym pokoju, nie znaczy wcale, że nam się udało - stwierdziła Ver, podnosząc się do pozycji siedzącej i obdarzając Dracona sceptycznym spojrzeniem.
- Czy ty masz mnie za idiotę, Nouvo? - warknął w odpowiedzi - Doskonale zdaję sobie z tego sprawę.
- I może się okazać, że w ogóle do niczego nie dojdzie - kontynuowała - Możliwe nawet, że zrozumieją, o co nam chodziło i nas otrują.
- Teraz odstawiasz melodramat - parsknął zniecierpliwiony, idąc do barku i nalewając sobie trochę mugolskiej wódki - Chcesz?
Kiwnęła na potwierdzenie głową, przyglądając mu się z uwagą. W życiu nie pomyślałaby, że zobaczy Malfoya w otoczeniu całego tego niemagicznego bałaganu, w jakim teraz mieszkał. Pokój był duży i przestronny. Ściany w kolorze kawy z mlekiem i zasłony o kilka tonów ciemniejsze, odcinające się od gładkiej powierzchni. Okno wychodziło na stok i Veronique widziała zarysy sylwetek mknących w dół, rozbryzgujących śnieg dookoła.
Siedziała na łożu małżeńskim, okrytym karmelową narzutą. Naprzeciw niej stał stolik i dwa fotele, a także barek, o który nonszalancko opierał się Draco.
- Co się gapisz? - warknęła, czując, że jej policzki różowieją - I co z moją wódką?
- Już podaję - skłonił się kurtuazyjnie i podszedł do niej powoli. Wzięła od niego szklankę i pociągnęła spory łyk, czując jak alkohol pali jej przełyk. Odłożyła naczynie na szafkę obok łóżka i zdjęła z siebie ciemny golf, bo z chwili na chwilę robiło jej się coraz cieplej. Zerknęła na Draco i uśmiechnęła się lekko. Mężczyzna głodnym wzrokiem wpatrywał się w jej dekolt, błądząc po gładkiej skórze i obojczykach, długiej szyi, ciemnych wargach, które lekko przygryzła, czekając na jego reakcję.
Nachylił się nad nią. Czuła ciepły oddech owiewający twarz, a od zapachu jego skóry zakręciło jej się w głowie. Jego usta znalazły się na jej i poczuła, jakby na chwilę cały otaczający ją świat zatrzymał się w jednym miejscu, krążąc wokół nich coraz to szybciej. Wrażenie było wszechogarniające.
Położyła się, jednocześnie oplatając jego szyję ramionami i zatapiając dłonie w miękkich włosach, przyciągnęła go bliżej siebie. Pocałunek stał się bardziej zachłanny. Językiem drażnił jej wargi, lekko je ssąc i przygryzając. Odpowiedziała mu tym samym i wpuściła go do wnętrza swoich ust. Mruknął z zadowolenia, przesuwając dłonie wzdłuż jej ciała, zatrzymując się na suwaku spodni. Podczas, gdy jego usta badały zagłębienie jej szyje, wprawne palce pozbyły się spodni i badały teraz gładką skórę ud, jakby ich właściciel chciał zapamiętać nie tylko ich zapach, ale również fakturę i kształt.
Nie pozostała mu dłużna. Jej drobne dłonie wsunęły się po jego sweter i badały umięśniony tors mężczyzny. Długie palce zahaczały o stwardniałe sutki, sprawiając, że z jego ust wydobywały się niskie pomruki i ciche jęki zadowolenia. Przeniosła się na plecy, badając ich kształt i lekko przejeżdżając po nich paznokciami. Nagrodzona została delikatnym ugryzieniem w płatek ucha.
Jego język drażnił wrażliwe miejsce za jej uchem, by po chwili przenieść się na szyję. Odchyliła głowę, dając mu lepszy dostęp, a on skwapliwie z tego skorzystał, przejeżdżając językiem po widocznej teraz grdyce. Kobieta jęknęła chrapliwie, przysuwając się bliżej niego. Jego dłonie wsunęły się pod podkoszulkę, chwilę później ją z niej zdejmując. Czuła pulsujące ciepło w dole brzucha, a chłodne dłonie drażniły skórę na jej brzuchu, sprawiając, że wygięła się w łuk, chcąc być bliżej niego.
- Dhracze... - jęknęła, pomagając mu ściągnąć golf i czując, że za chwilę eksploduje od nadmiaru wrażeń. Teraz dopiero naprawdę wyczuła jego zapach. Drzewo sandałowe i gorzka woń potu mieszały się ze sobą, tworząc mieszankę lepszą, niż najmocniejszy eliksir miłosny.
Przylgnęła do niego i westchnęła, gdy ich ciała zetknęły się ze sobą. Czuła, jakby świat miał się zaraz skończyć. Wtedy poczuła jego dłoń po wewnętrznej stronie uda. Sunęła powoli w górę, a ona rozsunęła nogi w niemym zaproszeniu.
Jednak on przerwał pieszczotę, na co ona sapnęła zirytowana, by chwilę później jęknąć głośno, gdy jego usta znalazły się na jej lewej piersi. Lekko przygryzał i ssał sutek, językiem smakując jej wrażliwą w tym miejscu skórę.
- Proszę... - jęknęła - Tam... Dotknij mnie tam...
- Jak sobie pani życzy - jego chrapliwy, odrobinę zachrypnięty głos był najbardziej erotycznym dźwiękiem, jaki Vera kiedykolwiek w życiu słyszała.
Doznanie było nieziemskie. Chłodne palce musnęły ją przez majtki, a ona wygięła się, mocnej do niego przylegając i obsypując jego czoło pocałunkami, gorączkowo szeptała jego imię, gdy stawał się coraz bardziej agresywny. W końcu dolna cześć jej bielizny odeszła w niebyt. Palce lekko przesuwały się pomiędzy jej wargami, drażniąc i sprawiając, że miała ochotę wrzeszczeć i błagać, by nie przestawał. W tym momencie jednak przerwał, sprawiając, że jęknęła z zawodu.
- Nie bądź taka niecierpliwa, mon amour - mruknął wprost do jej ucha, całując jego płatek - jeszcze chwila...
Spełnił obietnicę, ostrożnie w nią wchodząc. Nawet nie zauważyła, w którym momencie pozbył się bokserek, ale zupełnie przestało się to dla niej liczyć. Teraz był tylko on i ona, poruszający się zgodnie. Jęczący swoje imiona, czujący rozkosz i pragnący gorąco, by ta chwila trwałą wiecznie.
Jej wnętrze było ciasne i wilgotne, a on idealnie się w nie wpasował. Poruszał rytmicznie biodrami, wchodząc w nią coraz głębiej i zatracając się w uczuciu spełnienia. Teraz ta wspaniała kobieta była jego - wijąc się pod nim i błagając o dotyk, pocałunek, mocniejsze pchnięcie. Miał ją w swojej władzy i było to wspaniałe uczucie.
Doszedł w niej, wydając z siebie zduszony jęk rozkoszy, który zmieszał się z kobiecym krzykiem, tworząc kakofoniczną melodię spełnienia.
Opadł bez sił. Jej palce wciąż przeczesywały jego włosy, a usta delikatnie całowały rozgrzaną twarz. Po raz pierwszy w życiu chciał, by ta chwila trwała wiecznie.

Stała na progu i wpatrywała się w Snape'a, który zdjął z siebie czarny sweter i właśnie nalewał sobie herbaty z imbryczka stojącego na stoliku. Pokój nie był zbyt duży, ale widać było, że niektóre elementy nie należały do pierwotnego wystroju. Na przykład stojący niemal czy ścianie, na lewo od drzwi, kamienny stół, na którym mężczyzna metodycznie poustawiał różnej wielkości flakoniki i słoje. Obok nich stał kociołek, w którym bulgotał cicho jakiś wywar. Niepewnie podeszła do jego stanowiska pracy i uśmiechnęła się lekko, szybko rozpoznając zawartość.
- Eliksir Spokoju? - zapytała, zerkając na niego w poszukiwaniu odpowiedzi; kiwnął na potwierdzenie głową - Dużo go wyjdzie. Jesteś aż tak nerwowy, Severusie?
- Czy odwiedzasz czasami Aptekę na Pokątnej? - warknął.
- Oczywiście - uśmiechnęła się szelmowsko - I wiem, że jesteś dostawcą wielu tamtejszych mikstur.
- To nie zadawaj głupich pytań - sarknął, siadając w jednym z foteli. Upił kilka łyków herbaty i odstawił filiżankę na stół - Chcesz o coś zapytać, Sandys?
- Nie - uśmiechnęła się z zakłopotaniem - Tak.
- Słucham.
- Czy... Czy ty... Czy ty o tym pamiętasz? - jej policzki zrobiły się gwałtownie czerwone, a zawstydzenie zalało ją falą. Znów się odezwała, nim zdążyła zauważyć, co właściwie mówi. Zachowywała się jak jakiś zidiociały Gryfon, a on zaraz się na nią wścieknie i wywali ją za drzwi. Tyle wyjdzie z jakiejkolwiek rozmowy, która chciałaby z nim przeprowadzić.
- Cholera.
Nie zauważyła, kiedy mężczyzna wstał i podszedł do niej powoli. Dopiero mocna woń czegoś korzennego i ziół, którą emanował, sprawiła, że wróciła do realnego świata, w którym Severus Snape wpatrywał się w nią z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Co mam pamiętać, panno Sandys? - zapytał jedwabiście, a ona mimowolnie zadrżała, czując jego ciepły oddech owiewający jej twarz - Czyżby to?
Nim zdążyła zareagować, przyciągnął ją do siebie i zachłannie wpił się w jej usta, powodując, że grunt uleciał jej spod stóp i była w stanie jedynie czuć.
Smakował mocną, gorzką herbatą i miał chłodne, wąskie wargi - dokładnie takie same, jakie pamiętała. Całował obłędnie. Jego język gładził jej wargi, by chwilę później zanurzyć się w jej wnętrzu. Ssał delikatnie jej usta, łagodząc uczucie pieczenia językiem i szybkimi, przelotnymi muśnięciami. Nie wiedziała, w którym momencie zdecydowała się odpowiedzieć, bo jej ciało działało instynktownie, szukając bliskości z tym mężczyzną.
Zsunął z jej ramion szelki od spodni narciarskich i rozsunął zamek, wsuwając zimne dłonie pod sweter. Zadrżała pod wpływem jego dotyku i przylgnęła mocniej do twardego ciała, czując, że jej zmysły zaraz eksplodują.
Nie pozostała mu dłużna, gdyż chwilę później drażniła skórę jego pleców. Wyczuwała pod palcami liczne blizny, ale zupełnie jej to nie przeszkadzało. Przejeżdżała po nich raz po raz paznokciami, a do jej uszu docierał jego przyspieszony oddech, świadczący najlepiej o odczuwanej przyjemności.
W tym szalonym tańcu, w którym nie odrywając się do siebie, rozbierali się nawzajem dotarli wreszcie do łóżka, na które Severus upadł, ciągnąc ją za sobą.
Wodziła dłońmi po smukłym, bladym torsie, by chwilę później nachylić się i lekko przygryźć skórę na obojczyku. Badała ustami jego szyję, zatrzymując się na dłużej przy jabłku Adama i wędrując dalej, zostawiając za sobą lśniący ślad śliny.
To, co wyprawiały w tym czasie jego dłonie, przywołało myśl, że Snape jest Mistrzem nie tylko Eliksirów i uśmiechnęła się lekko sama do siebie, wracając do myślami do swojej mozolnej wędrówki, która zakończyła się przy sutkach mężczyzny, które przygryzała, czując między nogami, jak bardzo mu się to podoba.
Nagle została przewrócona na plecy. Teraz to jego usta pieściły jej szyję, sprawiając, że wygięła się mocno i jęknęła, gdy ją ukąsił. Jednak miał w sobie coś z wampira.
Dłuższą chwilę zajmował się jej obojczykiem, aby zaraz zacząć obsypywać jej dekolt drobnymi, chłodnymi pocałunkami. Jednocześnie rozpiął jej stanik i jego sprawne palce gładziły delikatną skórę jej piersi.
- Severusie...! - krzyknęła spazmatycznie, gdy jego usta znalazły się na jej sutku, pieszcząc go wyjątkowo delikatnie.
Czuła, że za chwilę nie wytrzyma. Palący ciężar spoczywał na jej lędźwiach i błagał o uwolnienie, o dotyk tych smukłych, zimnych palców, które z takim namaszczeniem gładziły jej boki i biodra. W końcu poczuła je na kostce, wolno wędrujące w górę. Rozsunęła nogi i błagała wszystkie znane bóstwa, by wreszcie dotknął ją tam, gdzie potrzebowała go najbardziej. Spełnił jej żądanie. Z jego gardła wydobył się pomruk zadowolenia, który ją wręcz zahipnotyzował. Potrafił zaczarować tym dźwiękiem i sprawić, że jej dłoń wsunęła się do jego bokserek i lekko zacisnęła na nabrzmiałym członku. Jęknął głośno.
- Jeżeli chcesz... Żeby... Ta... Przyjemność trwała... Radziłbym... Zabrać... Rękę... - jedwabisty, chrapliwy głos tuż przy jej uchu sprawił, że przyciągnęła go bliżej siebie wolną ręką i mocno pocałowała. Odpowiedział z takim samym ogniem, jakby teraz nic innego się nie liczyło. Nie posłuchała.
Nagle cały świat zamarł. Wszedł w nią, a ona przyjęła go z chęcią, krzycząc i mocno wbijając paznokcie w jego kark, Poruszał się szybko, a ona jęczała i wiła się pod nim w spazmach niewyobrażalnej przyjemności. Miała wielką nadzieję, że to uczucie nigdy nie minie, Że będzie tak trwać w jego objęciach, całowana i dotykana z niemym uwielbieniem. Napięła mięśnie, w jednym momencie czując zalewającą ją rozkosz. Snape wydobył z siebie niski, gardłowy pomruk i opadł na nią, oddychając ciężko. W środku niej rozchodziło się przyjemne ciepło.
Jej dziwne marzenie, z którego Veronique wyśmiewała się tyle razy, nareszcie się spełniło.
Podciągnął się i opadł na poduszki, przyciągając bliżej siebie kobietę, która przez ostatnie dziewięć lat nieustannie zaprzątała jego myśli. Teraz leżała obok, wtulona w niego i delikatnie wodziła palcami po jego torsie, przyjemnie łaskocząc.
- Severusie...? - spojrzał na nią i dostrzegając w niebieskich, roziskrzonych oczach niepewność, uśmiechnął się ironicznie.
- Zamknij się - warknął, widząc, że chce coś powiedzieć. W odpowiedzi uśmiechnęła się do niego i pocałowała czule.
Stwierdził w myślach, że mógłby się do tego przyzwyczaić.


- To był ciekawy urlop, prawda? - spytała Vera, uśmiechając się lekko do Gaby, która właśnie pakowała swój laboratoryjny bałagan. Nazajutrz wracała do Anglii.
- Tak, ciekawy - odpowiedziała lakonicznie, odwzajemniając uśmiech do przyjaciółki. Niczego jej nie powiedziała, zachowując dla siebie kilka ostatnich dni spędzonych z Severusem w jego pokoju. Wystarczyło jej rozmarzone spojrzenie Nouvo, którym wodziła za Malfoyem. Miała dość problemów by jeszcze zostać zbombardowaną przez grad pytań Francuzki.
Na razie to wszystko miało pozostać tajemnicą.
Tajemnicą zimowego szaleństwa.


Od May: Tak przy okazji, te końcowe sceny przeczytałam dopiero teraz, kiedy bawiłam się w betę i po prostu odpadłam, haha. [i lof mery su] Ga, jesteś najlepsza. <ok>


Ostatnio zmieniony przez mayumi dnia Pią 20:55, 29 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:20, 30 Sty 2010    Temat postu:

Art do opowiadania: [link widoczny dla zalogowanych].
EDIT - Art nr. 2: [link widoczny dla zalogowanych]
Nie dodaję linka do DA, bo nie każdy ma konto, a obrazek (jak i opowiadanie) jest stanowczo od 15 roku życia.


Ostatnio zmieniony przez GaGa dnia Nie 20:50, 31 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:47, 31 Sty 2010    Temat postu:

Przeczyyyytaaaaałaaaam! ^^
I podoba mi się, tak fajnie wam to wyszło. Maj taka zakręcona. xDDD
Gdzieś tam mi paru przecinków i kropek brakowało, ale cooo taaam! ^^
Dorosła kobieta, a zachowuje się gorzej, niż nastolatka po Ognistej!
To mnie zabiło. xDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:17, 31 Sty 2010    Temat postu:

Taaa... "Fajnie wam to wyszło." - raczej ładnie JEJ to wyszło, bo mojego wkładu w treść było mało. ;p No, chyba że te trzy zdania któregoś tam monologu, hah.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:53, 31 Sty 2010    Temat postu:

A nie wspominał ktoś na początku o pomyśle i w ogóle? xPPP
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:13, 31 Sty 2010    Temat postu:

Tak, ale w tym wypadku, pomysł to niewiele. ;p
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:16, 31 Sty 2010    Temat postu:

Dobrze, tobie się fajnie wymyśliło pomysła, a Gadze fajnie napisało. xP
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:28, 31 Sty 2010    Temat postu:

Haha, ok, może być ;)
[Nie ma to, jak chodzące za tobą erotyki, łehehe]
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:54, 31 Sty 2010    Temat postu:

I May, która co chwila do mnie pisała.
Naaaaapisaaaaałaś juuuuuż? xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:54, 31 Sty 2010    Temat postu:

Och, a kto by wytrzymał takie napięcie? ;dd

edit: Łaa, ale duży cycek ci się narysował! xD


Ostatnio zmieniony przez mayumi dnia Nie 22:59, 31 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 1:18, 01 Lut 2010    Temat postu:

Bardzo zabawne, Maaay... *rzuca kapciem*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:22, 01 Lut 2010    Temat postu:

Noo, ale ja mówię serio. ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin