Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Z] Doskonałe dziecko.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Rose
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Konoszy ;o
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:32, 11 Maj 2008    Temat postu: [Z] Doskonałe dziecko.

Naszło mnie na refleksję nad moim życiem, bo przeczytaniu tekstu Kayko. Ostrzegam lojalnie, że jest długie i trochę dziwne. Proszę nie pomyśleć już na wstępie, że jestem narcyzem. Takie było moje życie i taka prawda utknęła w moich wspomnieniach przez osiem lat szkoły.

*
Doskonałe dziecko. Pół bogini. Piękna dziewczynka o czystych, niespotykanie jasnych błękitnych oczach z ponad przeciętną inteligencją.

Odkąd pamiętam, zawsze mnie chwalono. Zawsze najpiękniej pisałam, czytanie szło mi równie dobrze, znałam dobre maniery i je stosowałam, mimo, że miałam tylko 6 lat. Zerówka. Byłam przeczulona na punkcie swojego wyglądu, ubranko zawsze musiało być czyste i wyprasowane. Obowiązki dyżurnej spełniałam celująco. Wychowawczyni rozpływała się nade mną, jaka to ja jestem piękna i cudowna. Dzieci zazdrościły mi tego, dlatego zaczęły mnie naśladować. Sprzątały po sobie zabawki, uważały żeby się nie ubrudzić, myły kubeczki. Już w tamtym okresie, ciężko było o dobrą koleżankę. Nie miałam jej. Dziewczynka, z którą się bawiłam, poszła do kogoś innego. Eh, te czasy... Zawsze najszybciej zjadałam drugie śniadanie, więc nie mając, co ze sobą zrobić, zabawiałam grupę.
Nadszedł okres pójścia do szkoły podstawowej. Byłam podekscytowana. Klasa ‘A’ – poszła tam jedna z moich koleżanek, ja nie trafiłam. Dalej ‘B’ nic, klasa ‘C’ następna koleżanka – nie trafiłam. I tak, poszłam całkowicie sama do klasy ‘D’. Szybko znalazłam sobie koleżanki. Uśmiechnięta, szczęśliwa, siedziałam z pewną blondyneczką. Niestety, przesiadła się niedługo po rozpoczęciu roku szkolnego do kogoś innego za to, że brzydko ją narysowałam w kartach pracy. Było mi troszkę smutno, ale znalazłam sobie następną koleżankę, którą cenię do dzisiaj. Ale wrócimy do szkoły. Radziłam sobie w niej doskonale, znowu zaczęły się komplementy. Tatuś wrócił z zebrania w pierwszej klasie z głową w chmurach, szczęśliwy jak nigdy. Bo przecież, jego Anusia jest ideałem wśród dzieci. Niestety, ideałem nie byłam na polu rysunku. Szybko jedna z dziewczynek, zaczęła mnie przeganiać. A ja? Mama narysowała mi jeden rysunek i zostawiła samej sobie. Zaczęłam rysować. Najpierw, kalkowałam księżniczki i różne rysunki, a następnie wzorowałam się na oryginale. Zaczęłam zdobywać szóstki z prac. Byłam przeszczęśliwa. Mama przypisała sobie tą zasługę, z resztą jak każda inną w moim życiu, ale o tym później. Skończyłam klasę pierwszą z wzorową opinią. Pamiętam, jak bardzo nieszczęśliwa byłam, gdy nadeszły wakacje.
Druga i trzecia klasa minęły równie dobrze, lecz z pewną zmianą. W klasie zaczęły się tworzyć grupki z dziewczynek na ‘dobre’ i złe’. Ponieważ siedziałam ze słabszą dziewczynką pod względem nauki, natychmiastowo przypisano mnie do drugiej grupy, chociaż jeszcze na to nie zważałam. Dziewczynki z wyższej ‘sfery’ zaczęły na mnie patrzeć z wyższością, mimo iż nie różniłam się od nich niczym. Pani, przez która powstały te grupki, zaczęła preferować uczennice z tej lepszej grupki, a szczególnie tą dziewczynkę, która mnie próbowała przegonić w pierwszej klasie. W szkole byłam spalona mimo dobrych stopni i wzorowych opinii, więc pod swoje skrzydła zgarnęła mnie zakonnica. Uważało mnie za dziecko ze świętego obrazka – śliczne, dobre, mądre. Lubiłam to. Nie ukrywam, chciałam być komuś potrzebna. Skoro nie szkoła, to niech będzie kościół. I tak oto stojąc na czele, poprowadziłam cały wężyk dziewczynek do kościoła w dzień I Komunii św.
Nadeszła czwarta klasa i wymagania. Radziłam sobie bardzo dobrze i czułam się dobrze w otoczeniu nowych nauczycieli. Po pierwszym półroczu coś się zepsuło. Niektórzy nauczyciele widzieli tylko i wyłącznie tylko te lepsze dziewczynki i gdy zgłaszały się dwie – lepsza i gorsza – wybierano ta lepszą. Ja byłam teraz pośrednia. Miałam usiąść na początku roku szkolnego z dziewczynką z elity, ale do mojej przyjaciółeczki przyleciała była sąsiadka z ławki, błagając, aby została. Zgodziła się. Płakałam wtedy... W drugim półroczu, jednak przesiadłam się do przyjaciółeczki. Było dobrze i świadectwo, co prawda nie odebrałam z paskiem, bo nie dostałam piątki z niemieckiego na koniec, ale nie przejęłam się tym zbytnio. W końcu uczestniczyłam w międzyszkolnym trójboju i tylko to się dla mnie liczyło. Uczęszczałam do chórku kościelnego. Nie czułam się tam jednak spełniona, gdyż byłam dziewczynką ‘od mikrofonu’. Zawsze śpiewały tylko dwie dziewczyny, co mi się bardzo nie podobało. Miałam opinię wśród swojej własnej klasy najlepszej śpiewaczki. Odeszłam. W końcu każdy chce czuć się doceniany, prawda?
Piąta klasa to był czyściec. Dostawałam doskonałe oceny, ale przede mną usiadła zmora klasy, Olka, która wybrała za cel doprowadzenie mojej psychiki do upadku. Nie było tego na początku widać, bo po prostu zbywała mnie, gdy rozmawiała z przyjaciółeczką. Skończyło się to wszystko pewnego zimowego wieczoru... Przyjaciółeczka:
,,Jutro siadam z Olką, masz usunąć się z ławki. Nie odpisuj’’.
Tego sms’a dostałam na telefon taty, gdyż jeszcze wtedy nie posiadałam własnego. Gdy tylko to przeczytałam, poryczałam się jak nigdy wcześniej. Czułam się zdradzona, oszukana. Płakałam długo. Mama była wściekła i psioczyła na przyjaciółeczkę. Następnego dnia wyszłam do szkoły bardzo szybko, nie zamierzałam oddać mojej ławki bez walki. Gdy tylko na horyzoncie pojawiły się one dwie, powstrzymałam się przed płaczem. Wychrypiałam, że to moja ławka i ja tu będę siedzieć. Udało się mi zadbać o swoje, ale z niemałym trudem.
Po dwóch tygodniach, przyjaciółeczka wróciła do mnie, za co przeklinam się w dniu dzisiejszym. Olka trochę mi dokuczała, ale nie było to nic niepokojącego. Otrzymałam świadectwo z paskiem.
Szósta klasa to było piekło. Olka nie dawała mi żyć. Cały czas mściła się okrutnie za to, iż przyjaciółeczka wybrała właśnie mnie, nic niewartego śmiecia nie mającego zamożnych rodziców. Przegrała ze mną! Cierpiałam sromotnie i długo. Nie potrafiłam powstrzymać łez i często nie potrafiłam ich zdusić. Były jeszcze takie dwie dziewczyny, które szydziły ze mnie razem z tą cholerną zmorą. Czepiały się, śmiały, bo lubiłam magię i fantastykę. Nie mogły zrozumieć tego, że była taka, jaka byłam. Gdy zabierały mi jakieś rzeczy, błagałam przyjaciółkę by mi pomogła; w końcu była najwyższą dziewczyną w klasie. Nigdy mi nie pomogła. Po cicho z pewnością kpiła z tego, że lubię książki, rysuję, potrafię grać na pianinie na poziomie nowicjusza, który pobierał lekcje od nauczyciela ( a ja nie ). Męczyły mnie, niszczyły każdy cal mojej psychiki. Dręczyły. A ja płakałam.
Nadszedł koniec roku. Paska w tym roku nie było – znowu zaważyła jedna ocena, tym razem z muzyki, bo nie dostałam szóstki na koniec. Byłam wściekła i nie ukrywałam tego. Szóstki za śpiew, uczęszczanie na pozalekcyjne zajęcia, a tu figa? Ale to nie liczyło się tak bardzo jak to, iż wreszcie przestałam być uczennicą tej szkoły. Dziewczyny w mojej klasie płakały z powodu rozstania, dramatyzowały, tylko ja jedna pozostawałam na to nieczuła. Z perfidią wymalowaną na twarzy jak to przyjaciółeczka później stwierdziła, wyszłam z klasy by popędzić do gimnazjum ze swoim świeżutkim świadectwem. Jaka ja byłam szczęśliwa!
Na wakacjach przeżyłam cios. Cios, wymierzony prosto w moje serce. Ta sytuacja była przełomem w moim zachowaniu.
Przyjaciółeczka wysłała mi wiadomość, iż chłopak, którego kocham od czterech lat pragnie się ze mną spotkać. Ja, tonąca w bezgranicznym zaufaniu do przyjaciółki, nie wyczułam podstępu; po prostu nawet o tym nie myślałam. Zaczęłam się dopytywać, ale pech chciał, że skończyły mi się pieniądze na koncie. Z uśmiechem na ustach zasnęłam, by poznać nazajutrz brutalną prawdę...
Popołudniu wyszła na podwórko, aby odwiedzić moją koleżankę, Angelikę, pomóc zainstalować jej programy na nowym komputerze. Po jakimś czasie wyszła do łazienki, a ja zostałam przy komputerze. Nagle wyskoczyła wiadomość gg od Partycji, koleżanki jeszcze z ‘piaskownicy’.
,,Rany, ale Anka jest naiwna, dała się nabrać. Jaka ona jest głupia.”
Od razu domyśliłam się, o co chodzi. Wróciła Angelika i wystarczył rzut na ekran, by pobladła.
,,Wiedziałaś?
Patka napomknęła mi o tym, ale myślałam, że tylko sobie żartuje.”
Zadygotałam się z wściekłości i żalu. Zaraz o wszystko wypytałam Patkę, poprzez Angelikę. Do przyjaciółeczki nie odzywałam się przez ok. pół roku. Byłam zła, że zakpiła sobie z moich uczuć tak perfidnie. Ale wybaczyłam jej, bo uważałam za kogoś sobie bliskiego...
Pierwsza klasa gimnazjum, zaczęła się nienajgorzej. Całkiem niezłe oceny, odzywałam się od czasu do czasu, a polski już wtedy zaczynałam wielbić. Ale popsuło się, gdy zaczął mnie łapać coraz częsty ból głowy. Spadłam z ocenami, nie miałam się siły uczyć przez zły plan lekcji ( pon. popołudnie, wt. rano, śr. popołudnie, czw. rano, pn. popołudnie ). Średnia wyszła poniżej 4. Byłam rozgoryczona. Drugi semestr przyszedł szybko, niosąc świeży powiew. Wykorzystałam nowe siły, łapiąc nowe oceny. Chodziłam do szkoły pomimo coraz częstych bólów głowy, mdłości,. Czasami słabłam, zdarzyło mi się zwymiotować. Po feriach moje zdrowie runęło całkowicie.
40 stopni gorączki, drgawki, zimny pot. Trzecia w nocy, a mama trzęsie się nade mną. „Nie zasypiaj, błagam cię, nie zasypiaj!” krzyczała błagalnie. A ja wszystko widziałam jak przez mgłę. Tato zerwał się z łóżka rozgorączkowany mimo tego, że za dwie godziny miał wstawać do pracy. Ubrał się i poleciał do apteki po czopki. Temperatura nie spadała ani o milimetr, mama miała już wzywać pogotowie. Stało się inaczej. Drgawki ustały, temperatura zleciała kilka kresek, mogłam spokojnie zasnąć.
Przez tydzień miałam gorączkę i przez cały tydzień spałam. Wstawałam tylko jak zadżumiona za swoimi potrzebami, nie chciałam jeść, bo ciągle miałam gulę w gardle. Czułam się strasznie. Mój brat też się rozchorował, ale przechodził to o wiele lżej. Przez miesiąc nie chodziłam do szkoły. Diagnoza? Podejrzenie sepsy. Gdybym nie zaczęła stopniowo zdrowieć, skierowano by mnie do szpitala. Moja mama była przerażona. Wiedziała, z czym się wiąże sepsa, w końcu sama ją przeszła.
Później zaczęło się wielkie nadrabianie. Testy, pytania, zeszyty. Nauczyciel wyznaczał termin zdania testu, a ja musiałam się temu podporządkować, pomimo jeszcze czterech innych testów do nadrobienia, nie mówiąc o teraźniejszych. Nie poprosiłam o przeniesienie mi terminu zdania czegoś, poza geografią. Nie miałam już siły po kilkunastu testach. Powiedziałam panu o mojej wielkiej akcji pt. odrabianie i pan się zgodził bez mrugnięcia oka. Pozdawałam wszystko na oceny dobre i bardzo dobre.
Później wszystko szło jak z górki. Ale jedno zdarzenie zapamiętam do końca życia.
Zwichnęłam nogę i chodziłam dużo wolniej. We wtorek, historię miałam pierwszą, na 7:30. Pech chciał, że spóźniłam się kilka sekund, bo nauczyciel dopiero stał przed klasą. Przeprosiłam ładnie za spóźnienie, ale usłyszałam stanowcze wyjdź. Wyszłam, nie wiedząc, o co chodzi. Po chwili zdałam sobie sprawę, że wywalono mnie z lekcji. Siedziałam tak pod drzwiami 45 minut. Wyszedł nauczyciel, z pretensjami, gdzie ja mieszkam.
,,Proszę pana, skręciłam kostkę, dlatego chodzę wolniej. Ja nie spóźniam się nigdy.’’
Tego nauczyciela boją się wszyscy oprócz mnie. Facet wyczuł to bezbłędnie, bo jestem wręcz pewna, że w moich oczach malowała się pewność. Zmiękł, uśmiechnął się lekko i powiedział, że powinnam była się wczoraj przyjść usprawiedliwić. Pokiwałam głową i uśmiechnęłam się tryumfalnie. Wygrałam z tym strasznym nauczycielem. Klasa pierwsza po mnie spłynęła.
Drugą zaczęłam równie dobrze. Znowu zaczęły się problemy ze zdrowiem, dotkliwe powtórki i nadrabiania. Dwa razy byłam w szpitalu w pierwszym półroczu. W sumie niewiele się działo.
W drugim półroczu z ocenami . stoję lepiej niż dobrze. Co prawda paska nie będzie, ale średniej niewiele do niego brakuje. Cóż, trzecia klasa jeszcze pozostaje ^^. W tym roku zyskałam sobie przydomek ‘Naruto’ w klasie. Głupie dzieci się cieszą, jak mnie tak nazywają xD. Ale nie wstydzę się tego, czym się interesuję, więc chłopcy nie mają punktu zaczepienia. Heh.
*
Gdy tylko mój brat poszedł do szkoły, ja przestałam się liczyć. Wygrywane konkursy, dobre oceny, pasek na świadectwie, to zawsze była zasługa mamy, nie mnie. Goniłą mnie do nauki, więc to była jej zasługa. Ja się złościłam. Nie goniła mnie do nauki, siedziała ze mną tylko w zerówce, kiedy była nuka literek i cyferek. Później sprawdzała tylko moje zadania, a jak było jakieś trudniejsze, pomagała mi, to prawda, ale w większości przypadków musiałam radzić sobie sama. Zawsze sama...
W szóstej klasie, gdy mama trafiła do szpitala na 6 tygodni, zaczęła się niedola kopciuszka. Tata zaganiał mnie do roboty, a mój młodszy o dwa lata brat, siedział godzinami przy komputerze. Ja musiałam się zająć zakupami, targałam ciężkie wory bez niczyjej pomocy. Sprzątałam, myłam podłogi, pomagałam w nauce bratu, usługiwałam, do tego jeszcze musiałam sama się uczyć. Lecz byłam dzielna i znosiłam to cierpliwie. Zależało mi na mamie, chciałam, aby była ze mnie dumna. Ale nie była. Obraziła się, że nie odwiedzałam jej codziennie, tylko dosyć rzadko. Twierdziła, że nie mam dla niej szacunku. Zawsze z tego powodu płakałam mocno. Czułam, jakby moja własna matka wbijała mi nóż w plecy. A ja chciałam dobrze. Moja matka zapomniała tylko, że byłam zwykłą nastolatką, ze zwykłymi siłami dziecka, a nie dorosłej osoby, więc mogłam być zmęczona – najpierw szkoła, testy, nauka, później dom, ogólna pomoc. Ale ona nie chciała tego zrozumieć i wypomina mi to zawsze tylko teraz jest inaczej. Ja nie płaczę.
Dola kopciuszka pozostała dalej, co prawda w mniejszej części, ale jednak. Wściekam się, bo mój brat ma 12 lat, a nie robi kompletnie nic. Żeby się jeszcze uczył, to tak, ale to też nie. Mama twierdzi, że jestem zazdrosna. Co to, to nie. To nie jest zazdrość, to coś w stylu wymogu sprawiedliwości, której w moim domu nie ma. Mam robić, bo jestem dziewczyną. Mama ciągle ma jakieś wymówki, które cholernie mnie irytują. Potrafi gadać godzinami, a mnie po prostu krew zalewa. Ciągle mówi, że jestem za mała i za głupia, aby wiele rzeczy zrozumieć. Jak bardzo się jej podejście zmieniło do mnie przez te wszystkie lata, prawda? Nie przypuszczała, że grzeczna Ania w gimnazjum wystawi swoje szpony. Cóż, musi się z tym pogodzić. Nie interesuje mnie to.
Ostatnio przed lekcją, czytaliśmy znaczenia imion. Gdy przy moim padło zagadnienie ‘chłodna emocjonalnie’, roześmiałam się.
,,Nie masz się, co śmiać. Ty jesteś bardziej niż chłodna emocjonalnie. Jesteś lodem, skałą, bryłą, wszystko jedno. Znaczenie to samo.’’
Długo się zastanawiałam nad swoim zachowaniem. Naprawdę taka jestem?
„Wredna, ironiczna, złośliwa, zimna, twarda, ukrywająca swoje uczucia, diablica”.
Usłyszałam to dziesiątki razy. Czy to prawda?
Chyba tak.
,,Ty się boisz zranienia... Ukrywasz swoje wnętrze pod maską arogancji i obojętności. Jesteś wrażliwa, ale nie chcesz tego pokazać. Przecież cię ,,zniszczą’...”
Usłyszałam to od swojej matki. Nawet moja przyjaciółeczka zauważyła we mnie zmianę. Nie taką jednak, jaką ja w niej.
Wszystko było z nami dobrze, do dnia moich urodzin. Dostałam od niej kolczyki. Potem wszystko runęło...
Chciałam z nią się spotkać, ale za każdym razem mi odmawiała, wykręcając się nauką lub brakiem wolnego czasu. A mnie szlak trafiał, gdy widziałam jej opisy- ‘w kinie’; ,na lodowisku’ itp. W grudniu wyrzuciłam to wszystko co we mnie siedziało. Że nie ma dla mnie szacunku, traktuje jak szmacianką lalkę, którą można rzucić w kąt, kiedy dostanie się nową, a kiedy ta nowa się znudzi, wrócić do dobrej, szmacianej lalki. Była zła. Jak ja jej mogłam coś takiego napisać?! Nie tłumaczyła się.
,,Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami...
Przyjaciół się tak nie traktuje.”
Na drugi dzień napisałam do niej, czy ma do mnie żal. Odparła, że się wkurzyła. Nasze kontakty się popsuły. Ostatni raz widziałam się z nią w grudniu, na lodowisku, przypadkowo. Rozmawiałam? W marcu, ale zdania nam się w ogóle nie kleiły. Przyjdą wakacje, jej koleżaneczki wyjadą. Zostanę ja.
Ale ona straciła swoją trzecią szansę.
Z przyjaciela... zrobiła sobie we mnie wroga.
Nikt nie będzie żerował na moim dobrym sercu. Mam to cholerne serce, ale dla mnie nie znaczy ta wieź już nic. Urwałam z całą brutalnością, na jaką mnie było stać.


Ostatnio zmieniony przez Rose dnia Nie 19:35, 11 Maj 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:25, 12 Maj 2008    Temat postu:

I tak samo jak u Kayko, tekst poruszający. Bo prawdziwy. Odniosłam wrażenie, że napisałaś go dlatego, iż nosiły cię uczucia. Chciałaś to wszystko z siebie wyrzucieć, cały ból i gorycz nagromadzone przez lata. I wyszło ci... świetnie. Tekst zupełnie inny niż Kayko, ale równie dobry. Chociaż nie, nie będę ich porównywać. Mówią o zupełnie dwóch różnych osobach, a ludzi się nie porównuje. Człowiek jest taki, jaki jest. I się go nie zmienia. Przytoczyłaś tam, że jesteś uważana za bryłę lodu. Ja odniosłam o tobie zgoła inne wrażenie. Po tym tekście, po postach, po blogu można wywnioskować, że jesteś bardzo uczuciowa. Zamknięta w sobie, może nieśmiała, ale bardzo uczuciowa. Tylko tłumisz to w sobie, by potem wybuchnąć.

Tekst świetny- było parę błędów, ale nie będę się czepiać. Było świetnie.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Konoszy ;o
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:46, 12 Maj 2008    Temat postu:

Literówki głównie były, zauważyłam.
Moje teksty i opowiadania, oddają wrażliwą cześć duszy, niewidoczną dla ludzi nieznających mnie lub nierozumiejących. Życie nauczyło mnie, aby nie pokazywać tego co masz najlepsze do zaoferowania osobom, które na to nie zasługują. Moje serce już tyle razy złamano, więc ciężko mi komuś zaufać i powierzyć to co najlepsze we mnie. Może dlatego właśnie uznają mnie za bryłę? Bywa i tak.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ewelajna
Legendarny Sannin


Dołączył: 15 Mar 2008
Posty: 2603
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ostatnia szara komórka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:48, 12 Maj 2008    Temat postu:

W pewien sposób jesteśmy do siebie podobne. Nie będę pisać w czym, bo na razie nie jestem na to gotowa, być może kiedyś, gdy dojrzeję do tego psychicznie.
Nie ocenię tekstu pod względem ortograficznym, stylistycznym czy jakimkolwiek innym. Sądzę, że takich historii, historii własnego życia nie powinno się oceniać, bo jest to Twoje życie i nic mi do niego. Mimo to, powiem tylko, że zmusiłaś mnie do zastanowienia się nad swoją własną drogą, nad własnym postępowaniem, nas swoimi błędami.
Dziękuję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Konoszy ;o
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 17:03, 12 Maj 2008    Temat postu:

To ja dziękuję. Dzięki Tobie, zdałam sobie teraz z czegoś sprawę, ale to, co odkryłam, pozostanie najsłodszą z tajemnic.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kayko
Student Akademii


Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: warszawa

PostWysłany: Pon 17:57, 12 Maj 2008    Temat postu:

Popieram Ell nie jesteś bryła lodu, jesteś ciepła pełną uczuć osobą tylko trochę skrytą.. takie jest moje wrażenie.

To co napisałaś jest również bardzo osobiste i bardzo dobre. Bo to ty jesteś tym tekstem, a ten tekst jest tobą. :D
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:14, 15 Maj 2008    Temat postu:

Nie potrafię skomentować czegoś napisanego tak od serca.

Smutne.
Też byłam cudownym dzieckiem... w czwartej klasie zrobiłam się zarozumiała i bezczelna.
Tak, wiem, moja wina.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Konoszy ;o
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:31, 15 Maj 2008    Temat postu:

W czwartej klasie? No nieźle. U mnie, powyższe cechy uaktywniły się w gimnazjum. ^^
No, nie muszę wspominać, że chłopcy nie raz ode mnie oberwali. Ech, niezbyt cierpliwą jestem osobą i spokojną. ( geny mamy? o.O )
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:33, 15 Maj 2008    Temat postu:

A ja w szóstej klasie podarłam koledze koszulkę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Konoszy ;o
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:38, 15 Maj 2008    Temat postu:

*gleba*
Ja rozkwasiłam koledze w pierwszej klasie gimnazjum, narząd męski xD. Tyaaa... a miałam trafić w nogę...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:49, 15 Maj 2008    Temat postu:

Ehe, jasne, w nogę.
Na pewno.

Ja to w podstawówce nie dawałam się przewrócić, kiedy się denerwowałam, to chłopcy od razu przestawali mi dokuczać. To po tej koszulce. ^^"
Ale wcale nie byłam agresywna.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Konoszy ;o
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:51, 15 Maj 2008    Temat postu:

Mi chłopcy przestali dokuczac w tym roku. Taki jeden chłopak oblał mnie piciem, więc siłą rzeczy, moja matka wyleciała go okrzyczeć.
Cóż, w klasie podniósł się szum, nawet największy rozrabiaka i żartowniś klasowy przychodząc do mojego domu po zeszyty lub zadanie ( jaki on jest przyyyystojny, ach... ) chowa się po kątach xD.
I jak działa strach ^^.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:53, 15 Maj 2008    Temat postu:

Łaaa, to u Was się chodzi po zeszyty do domów?
U mnie to by przez głowę nikomu nie przeszło. o_O
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Konoszy ;o
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 8:58, 16 Maj 2008    Temat postu:

A u nas i owszem. Takie tam ^^".
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin