Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Elle vs Grabarz vs Namida

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Pole walki.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:35, 05 Sty 2009    Temat postu: Elle vs Grabarz vs Namida

Forma tekstu: dowolna.
Temat: "Wampirem być."
Postaci: dowolnie wybrane.
Gatunek: dowolny.
Uwagi dodatkowe: o wampirach. Można opierać się na innych książkach, ale bez przesady. Chodzi o własną wizję wampiryzmu.
Długość: dowolna.
Termin składania prac: 31 stycznia (włącznie).


Ostatnio zmieniony przez Irate dnia Nie 21:33, 17 Sty 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 11:26, 01 Lut 2009    Temat postu:

Oceniamy do 08 lutego włącznie.

Formularz:
Zgodność z tematem – do 2 punktów
Poprawność językowa – do 5 punktów
Styl – do 5 punktów
Oryginalność – do 4 punktów
Ogólne wrażenie – do 4 punktów
Razem: 20 punktów



TEKST A
Zapach.

Czuję cię. Stoję na drugim końcu korytarza i wyczuwam cię tak mocno, jakbym stała tuż obok. Masz najbardziej intensywną woń, z jaką się spotkałam. Duszącą, tak słodką, że przyprawia mnie prawie o mdłości. Upaja mnie, jak nic innego. Idę ku tobie, pragnąc coraz bardziej. Nie słychać moich kroków, gdy stąpam po kamiennej posadzce. Światło pochodni iskrzy się w moich włosach, jak najdroższe kamienie. Ciemne pukle spływają na ramiona obciągnięte purpurowym aksamitem. My, Wampiry, mamy bardzo wyrafinowany gust, wiedziałeś o tym? Pragniemy wszystkiego, co najlepsze, najpiękniejsze... Jestem tego uosobieniem. Wciągam głębiej twój zapach. Staje się coraz bardziej ciężki, czuję w nim przerażenie i ciekawość jednocześnie. Waszą największą słabość. I największy atut. To ta ciekawość prowadziła was przez wieki, to dzięki niej rozwijał się świat. Ale również dzięki niej, toczyliście wojny, odbieraliście życie. Mrok spowił wasze dusze, zatraciliście się w niej. Zginiecie, tak ja ty. To ona cię tu przywiodła, ku zgubie. Och, jak wspaniale pachniesz człowiekiem. Ta woń uzmysławia mi własną potęgę. Potęgę nieśmiertelności.

Słuch.

Twój przyspieszony oddech słychać coraz lepiej, coraz bardziej donośnie. Echem roznosi się po pustych korytarzach, przyzywając mnie. Krótki, urywany. Idealnie harmonijny z uderzeniami serca. Rytmicznymi, pewnymi swojego istnienia, pompującymi w ciebie życie. To miło je usłyszeć od czasu do czasu. Moje od wieków jest ciche, umarły w nim również uczucia. Stając się Wampirem, stajemy się kimś więcej, niż tylko nadludźmi. Jesteśmy lepsi od was pod każdym względem. A coś takiego jak uczucia jest słabością. Niepotrzebną słabością, której pozbyłam się przy Rytuale. Stajesz się idealny- bardziej zwinny i wytrzymały. Wszystkie zmysły ci się wyostrzają. To dlatego mogę cię słyszeć z takiej odległości. Każde nerwowe pocieranie dłoni, ciekawskie ruchy głową, gdy rozglądasz się po tej bogato urządzonej komnacie. Uderzenie serca, oddech. Westchnienie. I to, co najwspanialsze w was. Syreni śpiew krwi.

Wzrok

Przerażony kłębek nerwów, strzelający oczami na boki. To dostrzegam, gdy wchodzę do komnaty. Skulony, trzęsący się. Masz na sobie ubranie, mocno podarte przez wyczerpującą ucieczkę przed moim Sługą. Zobaczyłeś Zamek, poznałeś Legendy. I zapragnąłeś dowiedzieć się, zobaczyć mnie. Czy to prawda, że istnieję. Proszę, jesteś tu. Osiągnąłeś to, po co przyszedłeś. Teraz patrz. Wyczuwasz moją obecność swoimi przytępionymi zmysłami i gwałtownie podnosisz głowę, oczy otwierają się szeroko, ze strachu i zafascynowania jednocześnie. Doskonale wiem, co widzisz. Alabastrowa cera, karminowe wargi i One. Tylko to- oczy- różnią nas od was, śmiertelników. Tylko po nich można rozpoznać Wampira. Całkowity brak tęczówki i to, co najszybciej dostrzegacie- purpurowy krąg dookoła źrenicy, jarzący się w ciemności, w czasie Głodu. Wasz największy koszmar. Mogę dostrzec każde pulsowanie krwi, każde uderzenie serca, każdy najdrobniejszy ruch. Wy porównalibyście moje zdolności do kocich. Błąd. One nie mają porównania. Moje oczy są oczami zabójcy. Twojego zabójcy.

Dotyk.

Przeciągam palcem po twojej szyi i czuję, jak sztywniejesz, łapczywie chwytając powietrze. Chyba wreszcie dotarło do ciebie, kim jestem i co się z tobą stanie. Nerwowymi dłońmi szukasz oparcia, odsuwając się ode mnie. Czy mój dotyk aż tak bardzo cię przeraził? Przychodząc tu, podświadomie wiedziałeś, co może ci się przytrafić. Przyciągam usta do twojej tętnicy, by poczuć bijące od ciebie życie. Czuję to pulsowanie, ten szum, jednostajny rytm. Po gładką, pełną młodości i wigoru skórą, pieni się krew. Takich jak ty lubię najbardziej. Bo wiesz, nie smakuję byle czego. Zadowalam się tylko tym, co najlepsze, najdelikatniejsze i najbardziej wyrafinowane. Och, nie bój się mnie. Mogę ci obiecać, że nie poczujesz bólu. No, może troszeczkę. Nie uciekniesz mi... Spoglądam w twoje zaskoczone oczy i pieszczotliwie szczypię w policzek. Mam coś dla ciebie, mój pierwszy i ostatni prezent. Pocałunek. Pełen pasji, namiętności, perwersji. Poczuj go całym sobą, wzburzona krew lepiej smakuje. Czuj mnie, zatrać się. Masz, co chciałeś. Dotyk Wampira. Dotyk Śmierci.

Smak.

Powoli, wręcz sadystycznie, wgryzam się w twoją szyję. Czuję, jak moje zęby docierają do krwi. Masz naprawdę wspaniały smak. Cierpki i bogaty, jak najlepsze wino, długo leżące w mrocznych piwnicach, bez dostępu do światła. Duszące, upajające. Czuję w tobie lekki posmak cynamonu, sprawiający, że jesteś jeszcze lepszy, słodszy. Mogłabym cię próbować godzinami, rozpalając swoje zmysły coraz bardziej, aż do ostateczności. Słyszę przeciągły jęk wydobywający się z twoich ust. Mity mówiące o bólu ofiary, o jej cierpieniach, są niczym innym, jak tylko mitami. Tak naprawdę czujecie coś zupełnie odwrotnego, doznajecie uczucia równającego się największej ludzkiej rozkoszy. Wyginasz kręgosłup, gdy wpijam się głębiej. Więcej, więcej, więcej! Smakujesz idealnie. Każdy człowiek ma inną krew, każdy smakuje inaczej. Ale ty... Jesteś jedyny w swoim rodzaju. Niepodrabialny narkotyk, niespotykany. Z taką krwią nie spotkałam się nigdy wcześniej. Jesteś absolutnie idealny. A co najważniejsze, jesteś mój. Mój Smak Rozkoszy.

Odrywam się od ciebie, by wziąć haust powietrza. Leżysz bezwładny w moich ramionach, gdy ciemność przecina mój uśmiech. Z kącika ust stoczyła się jedna kropla.
Kropla krwi.



TEKST B
Świat Zmroku, Jaśni i Ciemni Inni oraz Inkwizycja zostały przedstawione przez Siergieja Łukjanienko w książkach „Dzienny Patrol”, „Nocny Patrol”, „Patrol Zmroku” oraz „Ostatni Patrol”. Poniższe opowiadanie to alternatywna historia, oparta na realiach przedstawionych w wyżej wymienionych utworach.

Niniejszy tekst jest obojętny sprawie Światła.
Nocny Patrol
Niniejszy tekst jest obojętny sprawie Ciemności.
Dzienny Patrol

- Żegnaj… matko. – Ostatnie słowo z trudem przecisnęło się przez moje gardło. Pięknie wykrojone oczy siedzącej naprzeciw mnie kobiety, tak inne od moich własnych, patrzyły z dziwnym smutkiem. Jakby chciała coś powiedzieć, lecz powstrzymywała się resztką sił. Skinęła tylko głową, krótko, przyzwalająco, i odwróciła wzrok. Miałam wrażenie, że te jej śliczne oczy zwilgotniały… Możliwe, że był to tylko odbity refleks światła, ale kto ją tam wie? Zawsze była przewrażliwiona na moim punkcie. W naszej społeczności więzy krwi są silne, trudno je zerwać… W końcu jest nas tak mało… W każdym bądź razie byłam jej cholernie wdzięczna za to, że nie przedłuża rozstania, nie robi scen. Złapałam wypchaną po brzegi sportową torbę, przerzuciłam ją przez ramię i bez zbędnych słów opuściłam trzypokojowe mieszkanie na czwartym piętrze, w którym byłam zameldowana od dobrych pięćdziesięciu lat.
Nad odejściem zastanawiałam się długo, starannie rozważając wszelkie za i przeciw. Wreszcie argumenty „za” przeważyły szalę i teraz biegłam schodami w dół z niesamowitą prędkością, nie mając cierpliwości czekać na windę. Na dole czekała na mnie taksówka – stary, zielony citroen – która miała odwieźć mnie na lotnisko. Czasu miałam jeszcze dużo, lecz nie chciałam dłużej zwlekać. Szczerze mówiąc, bałam się, że w ostatniej chwili zmienię decyzję i zostanę jednak przy wygodnym krakowskim życiu. Szef wyjątkowo nie robił mi trudności, mimo że byłam jednym z najlepszych patrolowych w naszym wydziale. Może i on miał serce – twarde, zimne, wyrachowane, ale nadal zdolne do rozumienia? Kiedy weszłam do jego gabinetu, pewna swoich racji i gotowa na zaciętą batalię, posłał mi tylko krzywy uśmiech i bez słowa przyjął wymówienie. Od dawna musiał czuć, że coś się zmieniło i nie zdoła mnie dłużej zatrzymać. Zgodził się, zanim zaczęłam przygotowaną tyradę. Ba, obiecał nawet wsparcie w staraniach o nowe stanowisko. Sukinsyn.
Zwinnie przeskoczyłam ostatnie pięć stopni, otworzyłam z rozmachem drzwi i podbiegłam do samochodu, jakby goniły mnie zastępy demonów. Taksówkarz, starszawy koleś z wyraźnie zaokrąglonym brzuszkiem, rzucił mi ciekawe spojrzenie. Wrzuciłam torbę na tylne siedzenie, sama zajmując miejsce koło kierowcy. Obdarzyłam faceta czarującym uśmiechem – można powiedzieć, że dosłownie czarującym – i już po chwili był mój.
- Na co pan czeka? Proszę jechać – wymruczałam łagodnie. Bez żadnych pytań nacisnął pedał gazu, stary silnik zakaszlał z oburzeniem. Już po chwili wyjechaliśmy na zatłoczoną ulicę, natychmiast utknęliśmy w gigantycznym korku. Plaga i zaraza z tymi ludźmi…
Przymknęłam oczy, cień powiek posłusznie otulił moje źrenice. Zajrzałam w przyszłość, w splątane linie prawdopodobieństwa.
- Na Balice najszybciej dojedziemy, skręcając teraz w prawo – rzuciłam od niechcenia. Mężczyzna nawet się nie zdziwił, wykonał bez szemrania polecenie. Rzeczywiście, na tej drodze było luźniej. Po chwili zostawiliśmy za sobą korek. Stary citroen mknął zadziwiająco lekko przez dziwnie opustoszały Lubicz, mijając kamienice, stacje benzynowe, spieszących się w swoich sprawach ludzi i Innych… Patrząc przez Zmrok, wyraźnie widziałam płonące bielą aury Jasnych, mroczne i zagmatwane aury Ciemnych, przez chwilę mignęła mi nawet aura podobna mojej – czarno-czerwona, postrzępiona, należąca bez wątpienia do nieumarłego, Wyższego wampira... Jej właściciela nie znałam. I bardzo dobrze.
Nie podejrzewałam nawet, że tak trudno będzie mi opuścić rodzinne miasto. Nie tyle będzie mi brakowało tych tłocznych ulic czy dziwnych ludzi, ile rodziny i znajomych z pracy. Bez wątpienia wiele razy zatęsknię za wyrachowanym szefem, kumplami z Dziennego Patrolu… Z pewną nostalgią patrzyłam na mijane przez taksówkę uliczki, tak boleśnie znajome. Tutaj, w tym zaułku, pierwszy raz przyłapałam na łamaniu Traktatu maga Jasnych, prowadził remoralizację jakiegoś podrzędnego bandziora… A tam, niedaleko przecież, nad panoramą miasta majaczy szkielet niewykończonego wieżowca, gdzie w starciu z szefem Jasnych zginął mój bliski przyjaciel…
Nie ma co ukrywać, jestem przywiązana do swojej pracy. Za dużo jednak się wydarzyło, za wiele widziałam, żeby nadal wykonywać swoje obowiązki. Tylu bliskich mi współbraci zginęło w walce, za często stałam obok, nic nie mogąc zrobić. Ciężko jest pracować w Patrolu, ciężko jest być Inną. Nawet niższą, Ciemną Inną, zwykłym wampirem. Przestałam dostrzegać różnice między Światłem a Ciemnością. Dlatego postanowiłam rzucić błyskotliwą karierę w cholerę i przejść na stronę Inkwizycji, trzeciej potęgi, równoważącej od wieków spór Jasnych i Ciemnych.
Ludzie nie zdają sobie sprawy z naszego istnienia, chociaż wyczuwają je instynktownie. Stąd właśnie legendy o potężnych magach, wiedźmach, wampirach i wilkołakach. Niedopatrzenia przeszłych pokoleń nas – Innych, którym dostępny jest świat Zmroku – sprawiły, że w masowej świadomości zachował się nasz wizerunek. Wiele w tych mitach jest nieprawdy i przekłamania, ale sam fakt, że są, skądś się musiał wziąć. Zapewne wtedy, gdy nie istniała jeszcze Inkwizycja, na świecie panował nieopisany chaos, a nasi pozwalali sobie na spektakularne widowiska… Nie zawsze w czas zadziała również biurokratyczna machina i niektóre jednostki dają popis swoich umiejętności, zanim zostaną spacyfikowane. Ze wstydem stwierdzam, że najczęściej to wampiry dają się ponieść i polują na niewinnych ludzi bez licencji. Czasem jestem w stanie je zrozumieć, wiem jak to jest – czuć ten stały, straszny głód… Efektem tej niedbałości są dzisiejsze horrory i urban legends o ciskających błyskawicami wariatach czy szalejących wśród spokojnych obywateli psychopatycznych wampirach-mordercach.
Tak naprawdę to wszystko nie jest takie proste. Chcąc wytłumaczyć całą złożoność naszych struktur, musiałabym opowiadać przez wiele godzin, a nie mam na to szczególnej ochoty. Właściwie powinno wystarczyć to, że Siła dzieli się na dwa odłamy: Światło i Mrok, po których to stronach odpowiednio stoją Jaśni i Ciemni magowie. Aby zostać Innym, trzeba się nim urodzić. Po inicjacji, czyli pierwszym wejściu w Zmrok, zostaje się przypisanym do Siły. Jeśli podczas tego wydarzenia jest się szczęśliwym, wybór pada na Jasność. Jeśli zaś toczą nas negatywne emocje, takie jak strach, gniew czy nienawiść, zostaje się Ciemnym. Można też zostać niższym Innym, poprzez zamianę w wilkołaka czy wampira. Tutaj nie trzeba mieć żadnych zdolności, wystarczy tylko ktoś, kto zechce nas inicjować.
W książkach fantasy wygląda to fajnie: zmieniasz się w nietoperza, opijasz się krwią niewinnych, jesteś szybki, silny i w ogóle niepokonany. Rzeczywistość nie wygląda tak kolorowo. Bycie niższym wiąże się z licznymi ograniczeniami, a także zmianą natury. Podczas inicjacji umierasz jako człowiek, a rodzisz jako potwór. Stajesz się chodzącym trupem, drapieżnikiem i zazdrościsz ludziom ich życia, dlatego właśnie pragniesz żywej krwi czy ludzkiego mięsa. I cóż z tego, że masz Siłę, możesz do pewnego stopnia władać magią, skoro płacisz za to straszną cenę? Nie mówię tu ofierze z życia, nie raz zabijałam i jakoś mnie to nie rusza. Chodzi mi o tą straszną pustkę wewnątrz, niezaspokajalny głód, tęsknotę za normalnym życiem. Żadna moc nie jest w stanie wynagrodzić utraty samego siebie, swojego człowieczeństwa.
Nie prosiłam o dar nieśmiertelności. Od dziecka wiedziałam, że matka jest wampirzycą – Traktat pozwala Innym na wtajemniczenie rodziny. Nie miałam też naturalnych predyspozycji na czarodziejkę czy wiedźmę. Było mi dane przeżyć ludzki żywot i odejść… Chodziłam więc do szkoły, miałam przyjaciół, marzenia, ambicje i plany, prowadziłam normalne życie towarzyskiej nastolatki. Po zdobyciu wykształcenia zdecydowałam się na wstąpienie do policji, zawsze chciałam robić coś, co związane będzie z walką i ochroną ludzi. Taką drogę przejęłam po ojcu – zwykłym człowieku, niegdyś wojskowym, który za czasów mojej młodości służył jako komendant w krakowskich jednostkach. Wysoki, postawny, czarnowłosy mężczyzna, cieszący się dużym autorytetem. W jego szaroniebieskich oczach zawsze widać było jakiś radosny błysk, nawet w ciężkich czasach. Pamiętam, jak opowiadał mi swoje niesamowite historie, jak zaraził wolą walki do końca. Przypominam sobie, jak patrzył na mnie z dumą, kiedy skończyłam szkolenie i otrzymałam prawo do noszenia munduru. Trafiłam do operacyjnych, na nas spadał ciężar walki z najgorszymi przestępcami. Pełne zagrożeń, kipiące od adrenaliny życie – to było to! Uwielbiałam chłodny ciężar pistoletu w dłoni, świszczące nad głową kule. Szczęście zazwyczaj mi dopisywało, z walki wychodziłam zwykle bez skaleczenia. Miało się ten fart… Jednak nie trwało to długo. Doskonale pamiętam dzień, w którym wysłali nas na interwencję z antyterrorką, mafia szykowała grubszy przekręt, dobrze się maskowali, ale w końcu zdołaliśmy ich wyśledzić. Przyjechaliśmy na miejsce i wpadliśmy w krzyżowy ogień, praktycznie nie mieliśmy szans, jakiś idiota spanikował i rzucił granat… Nie zdołałam się oddalić, jakaś kula rykoszetem trafiła mnie w nogę. Przytomność odeszła ode mnie w jaskrawej eksplozji gorącego ognia, byłam wtedy święcie przekonana, że już nigdy się nie obudzę. Dobrze byłoby się nie obudzić.
Cudem przeżyłam, chociaż lekarze nie dawali mi szans. Straciłam władzę w dolnej części ciała, spadł na mnie spory fragment sufitu. Rozległe poparzenia drugiego i trzeciego stopnia trwale mnie oszpeciły. Nie zważałam na wygląd, ale nie chciałam być ciężarem dla rodziny, nie pragnęłam pół-życia jako kaleka… Wiedziałam, że Inni dysponują uzdrowicielskimi mocami, lecz nikt nie chciał się podjąć uleczenia mnie. Matka wykorzystała wszystkie swoje kontakty, ale jej odmawiano. Magowie twierdzili, że to zachwieje równowagą sił pomiędzy Jasnymi a Ciemnymi, nie mają prawa do magicznej interwencji tak wysokiego poziomu.
Miałam dwadzieścia lat i wszelkie możliwości normalnego życia były dla mnie zamknięte. Opcje były trzy: mogłam istnieć jako pusta skorupka, każdego dnia nienawidząc siebie i swojej bezradności. Mogłam umrzeć. Mogłam też narodzić się dla Zmroku, jako wampirzyca. Wybrałam trzecie rozwiązanie, chociaż nie było mi łatwo. Kochałam ludzkie życie, mimo że człowiek to słaba i krucha istota. Wiedziałam, jak będzie wyglądać egzystencja niższej Innej, jakie narzuci na mnie ograniczenia, ale pragnęłam nade wszystko znów być zdrowa i niezależna. Trudno mi powiedzieć, czy żałuję. Odzyskałam sprawność fizyczną, plus niesamowitą szybkość i siłę, otrzymałam możliwość wpływania na ludzką rzeczywistość przez Zmrok. W zamian za te dary płacę do dziś… codziennym poczuciem pustki, głodem, tęsknotą za utraconym człowieczeństwem…
Z ponurych rozmyślań wyrwał mnie głos taksówkarza.
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił dumnym tonem. Zerknęłam na zegarek w tablicy rozdzielczej, dojechaliśmy w niecałe pół godziny. Oszałamiający wynik jak na godziny szczytu.
- Dobrze się pan spisał – uśmiechnęłam się ponownie, wręczając mu należność za kurs. Wydawało mi się przez chwilę, że odmówi przyjęcia pieniędzy, ale wrodzona chciwość przezwyciężyła słaby urok, jaki na niego rzuciłam.
- Szczęśliwej podróży – rzucił, gdy zamykałam już drzwi. Zabrzmiało to szczerze. Skinęłam mu głową, pomyślne życzenia – choćby od człowieka – zwiastują dobrą przyszłość. Przez chwilę nawet zrobiło mi się głupio, że oddziaływałam na niego magicznie, i to bez ważnego powodu. Ale tylko przez chwilę.
Odprawa przebiegła szybko. Walizki nie brałam, wszystkie niezbędne rzeczy spakowałam do podręcznego bagażu. Niewinne magiczne oddziaływanie na obsługę lotniska sprawiło, że na pokład samolotu zabrałam broń, amulety bojowe i cały ten ekwipunek, do którego przywiązałam się podczas pracy w Patrolu. Nie miałam zamiaru nikogo zabijać, nie robiłam też niczego, co byłoby niezgodne z Traktatem, więc magiczna kontrola również nie miała mi nic do zarzucenia. Sprawdzili tylko pieczęć rejestracji, pokiwali głowami i pozwolili iść dalej. Na parę minut przed odlotem siedziałam już wygodnie w klasie biznesowej – cóż, wampiry są przyzwyczajone do luksusu – i z pewną zazdrością spoglądałam na pasażerów, pijących przynoszony przez uprzejme stewardessy alkohol. Trochę mi tego brakuje, jako człowiek nie stroniłam od kieliszka. Niestety, wampiry są abstynentami z przymusu. Nasz metabolizm przekształca alkohol w morderczą truciznę. Cholerny pech…
Z drugiej strony, nie potrzebowałam upić się przed startem samolotu. Bycie Wyższym, choćby i wampirem, ma swoje dobre strony. Sprawdzone zawczasu linie prawdopodobieństwa utwierdziły mnie w przekonaniu, że wystartujemy w dwuminutowym opóźnieniem i dolecimy do Berlina bez komplikacji. Zupełnie spokojna i trochę znudzona, włączyłam odtwarzacz w telefonie i wybrałam tryb losowy. Kiedy wzbijaliśmy się ponad zmęczoną, zapracowaną Polskę, w słuchawkach grzmiał buntowniczy głos Kipielowa, jednego z moich ulubionych wykonawców.

Strącony przez los w dół, na stos
Poniżony i zmiażdżony
Zapomnieć pora, kim byłeś wczoraj
Pamiętaj, kim jesteś teraz
Zrzucony na dno, gdzie wszystko jedno
Za co cię sława ukochała
Ognistą ręką podłość stawia piętno
Twoja dusza opustoszała


Ten utwór tak dobrze pasuje do tego, kim jestem i co zamierzam zrobić. Walka o iluzoryczne Zło czy puste Dobro już mnie nie obchodziła, stała się nużąca. Zmęczyła mnie nieustanna pogoń za wyznaczonym przez zwierzchnika celem, zmęczyłam się własną naturą, pragnącą krwi. Chciałam znaleźć odpowiedzi, odpocząć choć na chwilę, uwolnić od wahania. Zamknęłam oczy, wyciągając się wygodnie w fotelu. Każda minuta przybliżała mnie do upragnionej zmiany…

Gdybyś mógł słyszeć tylko ciszę
Kłamstw, pochlebstw
Południa, mroku nie słyszeć
Topnieć jak śnieg od słońca
Nie zdradzać i kochać bez końca
Umarłbyś z tęsknoty!


Tylko czy naprawdę chcę tego spokoju?

***

Cała ta biurokracja zaczynała mi działać na nerwy, nagle przypomniałam sobie, czemu przez ostatnie kilkadziesiąt lat unikałam podróżowania tradycyjnymi sposobami. Pieczątki, stemple, rejestracja… tylko niższych Innych traktuje się w taki poniżający sposób. Moja wrodzona duma protestowała zawzięcie, kiedy z uprzejmą miną tłumaczyłam berlińskiemu pracownikowi Nocnego Patrolu, w jakim celu przybyłam do jego pięknego miasta. Po zmarnowaniu cennych dwóch godzin, uzyskawszy wreszcie legalizację swojego pobytu w Niemczech, mogłam wyruszać. Z niechętnym podziwem musiałam przyznać, że „szwaby” się postarali i mają naprawdę piękne miasto. Mimo całego swojego doświadczenia i wielu lat – z braku lepszego określenia – życia, nie zdołałam się pozbyć niechęci do naszych zachodnich sąsiadów.
Podróż do celu była długa i raczej nieciekawa, toteż z nudy wróciłam do niewesołych rozmyślań, jakich pełne jest życie każdego Innego. Taksówka utknęła w sporym korku, mnie nagle przestało się spieszyć, więc nie podsuwałam kierowcy mniej ruchliwych ulic. Przez mętną szybę spoglądałam na zatłoczone chodniki, tak boleśnie podobne do deptaków w moim rodzinnym mieście. Wszędzie ci sami ludzie, spieszący w swoich błahych sprawach przez miasto…
Poczułam nagle przemożne pragnienie wyjścia z samochodu, wmieszania się w kolorowy tłum turystów i miejscowych. Zanurzyć się w życiu ulicy, zapomnieć choć na chwilę o własnych problemach, o odwiecznej walce Dobra i Zła, o pradawnym, drzemiącym w trzewiach głodzie. Długo hamowane zmęczenie spłynęło teraz na mnie z całą swoją siłą, poczułam się nagle tak cholernie nie na miejscu. Odruchowo wymacałam obły kształt piersiówki spoczywającej w kieszeni, z ulgą pociągnęłam solidny łyk krwi jakiegoś uprzejmego dawcy i poczułam się minimalnie lepiej. Taksówkarz rzucił mi dziwne spojrzenie; nie wiedziałam, czy zazdrosne, czy potępiające. Może sam też chciałby opuścić swój posterunek, rzucić wszystko w cholerę, pójść do jakiegoś pubu i napić się chłodnego, słusznie uważanego za jedno z najlepszych na świecie, niemieckiego piwa?
Jakie to wszystko proste… Gdzie tu miejsce na Światło czy Mrok? Jest tylko walka o kolejny dzień spokoju, kolejną przespaną noc. Może czas wreszcie porzucić cały ten bezsens, być choć przez chwilę wolną?
Wiedziałam, jak mogą się skończyć takie myśli, ale nie przejmowałam się tym zupełnie. Rozpamiętywałam całe swoje ludzkie życie, późniejszą wampirzą egzystencję, bezlitośnie wypominając sobie wszystkie potknięcia. Ile w tym było bólu, poniżeń i upokorzeń. Dzisiejsza rejestracja w Berlinie musiała chyba przepełnić pieczołowicie napełnianą przez Innych czarę goryczy. Chciałam, silniej niż kiedykolwiek wcześniej, zerwać ciężkie okowy praw i obowiązków, oddać hołd mojej wampirzej naturze.
Rzuciłam na deskę rozdzielczą gruby plik banknotów, dużo więcej niż należało się za kurs.
- Dalej pójdę piechotą – oświadczyłam na odchodnym i trzasnęłam drzwiczkami. Momentalnie spłynęło na mnie jakieś niezrozumiałe, wytęsknione szczęście.

Długo nie pożyję wolna, na pewno mnie złapią, zwłaszcza że jestem na terenie Inkwizycji. Jednak czy warto płacić cenę udręki za bezsensowną egzystencję? Odtwarzacz grał niezmordowanie, zagłuszając bezosobowy tłum. Z słuchawek popłynęły znajome dźwięki rodzimego zespołu The Analogs, wokalista śpiewał ochrypłym tonem bliskie sercu słowa.

Kiedy kopną twoje drzwi, jak uciekniesz stąd?
Podniesiesz w górę ręce, czy wyciągniesz swoją broń?
Kiedy prawo już cię znajdzie, jak z tym sobie radę dasz?
Możesz umrzeć na ulicy albo poznać zimno krat!

Będziemy krwawić, będziemy konać
Nigdy nie damy się pojmać...!


Być wampirem… Co to znaczy w stłamszonym Traktatem świecie? Odnalazłam właśnie drogę swojej wolności, podążyłam za zewem. W ostatnich godzinach przed odejściem w Zmrok będę więc drapieżnikiem, dumną, niepokonaną łowczynią.
I niech się dzieje, co chce. Przynajmniej umrę na stojąco, a nie będę powoli konać na kolanach…



TEKST C
Słońce jest stanowczo za jasne. Dlaczego ono musi tak razić? Jakby było komuś do szczęścia potrzebne... Nie lubię dnia. Noc. Tak, noc to jest to, ale dzień? Za jaskrawy, za ruchliwy i jeszcze towarzyszy mu to okropne słońce.
Chcesz wiedzieć jak stałem się tym kim jestem? To nie było nic nadzwyczajnego. Miałem okropnie stereotypową śmierć, lub jak to woli narodziny.
Głupiemu młodzianowi wydawało się, że uwiódł piękną niewiastę o twarzy anioła. A tak naprawdę sam został uwiedziony. Doskonale pamiętam jak wyglądała. Mindre – tak się przedstawiła. Roztaczała wokół siebie woń piżma i róży. Iście erotyczna mieszanka. Była niska i raczej w niewielkim stopniu obdarowana przez naturę. Ale wtedy- w tej zapchlonej karczmie wydawała mi się najcudowniejszym stworzeniem na świecie. Chciałem posiąść ją tylko dla siebie. I w końcu posiadłem. Chociaż ... nie. To ona posiadła mnie. Bezmyślny, naiwny dzieciak. Oto kim byłem.
Nie winie jej za to co się stało. Zresztą swojej „przypadłości” nigdy nie uważałem za coś złego. To kim jestem pozwoliło mi zdobyć wiele cennych doświadczeń. Poznałem smak miłości, słodycz zwycięstwa, gorycz porażki i dziwny kwaskowaty posmak zabójstwa.
~*~
To był mroczny zaułek w jednym z większych miast tamtych czasów. Jakich czasów? To bez różnicy, wszystkie są takie same.
Ulice były puste. W domach pogaszono świecie. Wszechobecną ciemność nocy rozjaśniały jedynie chybotliwe płomienie ulicznych lamp. Miała blond włosy i wesołe błękitne oczy. Zarabiała jak wiele dziewcząt – sprzedawała własne ciało. Myślała, że mam zamiar się zabawić... gdyby tylko wiedziała. Byłem jeszcze młody. Zabijanie ludzi brzydziło mnie i odtrącało, niczym trąd. Posilałem się nie zabijając. Piłem trochę i zostawiałem człowieka nadal żywego. Potem i tak wmawiał sobie, że śnił.
Tym razem także miałem zamiar tak zrobić. I zrobiłbym, gdyby nie patrol straż królewskich który nieco zboczył z normalnej trasy. Słyszałem ich ciężkie kroki w butach obkutych metalem. Dziewczyna zaczęła krzyczeć. Co miałem zrobić? Gdybym jej nie zabił wydałbym wyrok na samego siebie. Zadziałał mój instynkt. Niewiele myśląc, rozszarpałem jej gardło. Zamilkła... bezwładnie osunęła się na ziemię. Ten nocy po raz pierwszy posiliłem się całkowicie słodką krwią człowieka. Przez cały czas dziewczyna patrzyła na mnie szklistymi oczyma koloru letniego nieba.
Zabiłem ją. A miała tylko szesnaście lat.
~*~
Słońce zaszło. Niewiarygodne, że straciłem dzień na rozmyślaniu nad pierwszym morderstwem. Ile razy zabiłem od tamtego czasu? Setki? Tysiące? Miliony? Takich rzeczy się nie liczy. Ale jak tu mnie winić. Nie. Wcale się nie usprawiedliwiam. To jest tylko najnormalniejszy układ drapieżnik – ofiara jaki funkcjonuje w przyrodzie. To tylko ludzie ubzdurali sobie, że nie mogą stać się ofiarami, że niby są ostatnim ogniwem łańcucha pokarmowego. Gówno prawda. Nie ma czegoś takiego jak ostatnie ogniwo. Nawet nas, istoty pozornie niezniszczalne można zabić, trzeba tylko wiedzcie jak.
Blask księżyca wpada przez moje okna. Noc zagościła w pełni. Czas na polowanie.
~*~
Pierwszy raz zobaczyłem ją w majowy wieczór w karczmie. Siedziała otoczona znajomymi, śmiejąca się z ich mało zabawnych żartów. Nie była osobą która wyróżniała się z tłumu. Miała pospolitą urodę. Jej włosy i oczy miały taki sam kolor ciemnego piwa lanego z beczek. Do dziś nie wiem dlaczego zwróciłem na nią uwagę. Dookoła mnie kręciło się wiele dużo ładniejszych dziewcząt. Ale to ona przyciągnęła moje spojrzenie. Z roziskrzonym spojrzeniem i rumianymi policzkami wyglądała tak świeżo, tak niewinnie. Nie zajęło mi dużo czasu uwiedzenie jej. Była podobna głupim wieśniaczkom, naiwna. Uległa głębokiemu spojrzeniu i miłym słówkom. Zawsze pragnąłem wierzyć, że takich kobiet jest niewiele. Że większość to takie które mają własne zdanie i nie boją się go wygłaszać. Takie co nie poddadzą się zniewalającemu uśmieszkowi i paru gestom. Takie co będą chciało dominować i do tego cały czas będą dążyć. Takie z którymi nie można się nudzić.
Jednak ta piwnooka niewiasta okręciła mnie wokół swojego, małego palca, nim zdążyłem zorientować się co się zieje. Rozkochała mnie w sobie.
Moja odwieczna przyjaciółka, powiedziała mi kiedyś, że zachowałem się podobnie do pospolitego samca, zdrowy rozsądek przyćmiła mi chęć posiadania. Głupi.
Zaufałem jej na tyle, że powiedziałem kim jestem.
Zaufałem jej na tyle, że gdy poprosiła, przemieniłem ją.
Znienawidziłem ją tak bardzo, gdy odeszła z tym małolatem w szeroki świat.
Moje serce zostało roztrzaskane. Zostałem sam, z układanką życia do poskładania.
Przysiągłem sobie, że nigdy nie oddam nikomu serca. Wystarczyło mi, że raz je straciłem.
Ale w sumie... wyszło mi to na dobre. Przecież tacy jak ja nie powinni go mieć.
~*~
Zastanawiałeś się kiedyś czemu whisky kończy się zawsze kiedy jest ci najbardziej potrzebna? Chyba wpadam w dołek psychiczny. To całe rozpamiętywanie przeszłości.
To twoja wina! Ty tu przylazłeś nieproszone i w brudnych od błota adidasach wlazłeś na moje perskie dywany. A teraz siedzisz w fotelu i gapisz się bezsensownie. Człowiek. Taka dziwna istota.
Lubisz dziwne historie? Jasne... jak każdy. Ale moja historia już się skończyła. Nie mam zamiaru przytaczać ci kolejnych zdarzeń sprzed wieków.
Dzięki tym dwóm obrazom z odległej przeszłości może uświadomisz sobie jak cenne jest życie i jak ślepa miłość. Albo i nie uświadomisz., czytasz to bo musisz. Prawda? Przyznaj się, czytasz bo trzeba, bo nie wypada nie czytać. Ale gdybyś nie musiał... Wolałbyś tysiąc innych rzeczy nieprawdaż? Jeśli tak, to won. Won z mojego życia. A jeśli śmiertelniku czytasz, bo chcesz, to rozsiądź się z popcornem. Niedawno odwiedziła mnie stara przyjaciółka. Nasze spotkania kończą się zawsze tak samo. Zawsze w jedwabnej pościeli. Jeżeli masz za mało lat, to lepiej zmykaj. Zajmij się kreskówkami i książeczkami z obrazkami hipopotamów. Ale jeżeli lat masz wystarczająco to czytaj. Czytaj aż się zaczerwienisz.
~*~
Jedynie chory umysłowo ślepiec mógł stwierdzić, że nie była piękna. Te krucze pukle, kaskadą opadające na plecy. Te czerwone usta, odcinające się od bladej twarzy. Ta łabędzia szyja, która jakby wołała o twoje usta. Tak. Była niezwykle piękna. Co ważniejsze była, tez nie głupia. Przeżyte wieki dały jej mądrość, która biła od ciemnych oczu.
Zawsze podziwiałem jej ruchy. Przypominała mi panterę na polowaniu. Zwinna, lekka i smukła. Idąc szeleściła jedwabiem długiej sukni. Krwistoczerwonej kreacji pozbyłem się w zawrotnym tempie,- zastanawiałem się czy nie są szyte, tak by szybko od nich uwalniać.
Jak dla mnie najpiękniejsza była naga. Smukła talia, kształtne pośladki i zgrabne łydki. Bogini, która znudzona urokami nieba, przybrała ciało. Ciało doskonałe.
Ona wiedział o swej nieskazitelności. Była tego świadoma i wykorzystywała to na każdym kroku. Mamiła, uwodziła.
Od zawsze kochałem dotyk jedwabiu na nagiej skórze. Od zawsze kochałem także jej dotyk.
To w jaki sposób jej długie palce wodziły po moim torsie. Jej usta błądzące po twarzy, niczym wędrowiec w poszukiwaniu zbawczej wody. Wpijała się w nie jakby nie mogła bez nich żyć.
Ja byłem zachłanny, ona ostudzała mój zapał. Znęcała się nade mną czubkiem języka, przesuwając po podrażnionej skórze.
Oboje byliśmy podobni poszukiwaczom. Staraliśmy się, w całym tym mętliku ciał i materiału odnaleźć prawdziwych siebie. Tych zgubionych wieki temu. Nigdy nie udawało nam się ich odnaleźć. Odeszli zbyt daleko, pozostali na ścieżce na którą nie dane było nam już wrócić. Pewnie sami byliśmy sobie winni. To my wybraliśmy życie takie, a nie inne. Trzeba było pozostać przystojnym młodzieńcem. Nie trzeba było pragnąć tego co wykraczało poza nasz świat. Nie trzeba było pożądać zbyt wiele. Nie trzeba było chcieć władzy nad wiecznością.
~*~
Widzisz? Widzisz kim jestem? Wstaje nowy dzień, a ja cały czas tkwię na fotelu z szklanką w dłoni. Wspomnienia. Mam ich tyle... chętnie część bym odstąpił. Kiedy żyje się tak długo jak ja, widzi się wiele rzeczy.
Zauważyłeś, że mówię tylko o kobietach? To straszne, ale stały się czymś bez czego nie mogę egzystować. Nie chodzi o tę przeklętą krew która pozwala mi nadal chodzić po tym świecie. Chodzi o kobietę, jako o istotę. Też jesteś kobietą, prawda? Czytasz to z perfidnym uśmieszkiem na twarzy. Cieszysz się, że ty i tobie podobne macie taką władze nad nami.
Oto cały ja. Obnażony przed tobą z najbardziej skrywanych pamiątek po czasie który już nie wróci.
Oto ja. Mężczyzna z bagażem doświadczeń.
Oto ja. Czterysta letni obiekt na świecie. Tak mało istotny. Tak niewielki.
Oto ja. Morderca, gwałciciel, kochanek.
Oto ja. Stworzenie powstałe z mroku i w mroku się ukrywające.
Oto ja. Wampir.


Ostatnio zmieniony przez Irate dnia Wto 21:27, 17 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:20, 03 Lut 2009    Temat postu:

Tekst A.

Formularz:
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 5/5 punktów
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 18/20


Tekst B.

Formularz:
Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 18/20



Tekst C.

Formularz:
Zgodność z tematem – 1,5/2
Poprawność językowa – 3/5
Styl – 5/5 punktów
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 15,5/20


Wreszcie oceniłam! ^^
Wszystkie trzy teksty były fajne, nie powiem. Każdy na swój sposób. W pierwszym podobało mi się to rozdzielenie na zmysły. Ale jakoś nie specjalnie czułam te wszystkie emocje. W tekście B zanudził mnie początek, ale później było bardzo dobrze. No i zakończenie świetne. Tekst C też był dobry, ale zauważyłam parę błędów. I trochę mało było o naturze wampira.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:08, 03 Lut 2009    Temat postu:

Tekst A.
Zgodność z tematem – 1/2 pkt.
Poprawność językowa – 5/5 pkt.
Styl – 4/5 pkt.
Oryginalność – 2/4 pkt.
Ogólne wrażenie – 3/4 pkt.
Razem: 15/20 pkt.

Genialne metafory. Naprawdę... Gdyby to był wiersz, byłoby cudnie... Ale - mimo że używałaś świetnych porównań, opisów - czytało się zbyt ciężko. Dlatego odjęłam za styl i ogólne wrażenie. Podobało mi się, że opisując zmysł Ofiary, opisywałaś równocześnie zmysł Zabójcy. Jednak niewiele tak naprawdę dodałas od siebie - Wampir jak Wampir... Widziałam tylko kilka literówek.


Tekst B.
Zgodność z tematem – 2/2 pkt.
Poprawność językowa – 5/5 pkt.
Styl – 5/5 pkt.
Oryginalność – 3/4 pkt.
Ogólne wrażenie – 3/4 pkt.
Razem: 18/20pkt.

Bardzo fajne, naprawdę. Jak najbardziej zgodne z tematem, zerowa ilość błędów (chyba że znowu przeoczyłam) i świetny styl.
'Przymknęłam oczy, cień powiek posłusznie otulił moje źrenice. Zajrzałam w przyszłość, w splątane linie prawdopodobieństwa.' Geniusz.
Bardzo fajny pomysł na tę Inicjacje, na przystąpienie do Jasnych lub Ciemnych - nawet, jeśli nie twój. ^^ A ta pierwsza piosenka... Świetnie dopasowana.
Gdyby wszystko było całkowicie Twoim wymysłem, dałabym Ci 20/20.



Tekst C.
Zgodność z tematem – 1/2 pkt.
Poprawność językowa – 4/5 pkt.
Styl – 4/5 pkt.
Oryginalność – 2/4 pkt.
Ogólne wrażenie – 2/4 pkt.
Razem: 13/20 pkt.

Taa... Jest tu trochę chaosu. Jak dla mnie - za dużo gwiazdek, za dużo przerw i przeskakiwania z tematu na temat. Wyłapałam kilka błędów - raczej literówek, ale chyba się liczą? jest zgodne z tematem, ale... mało oryginalne. Wprowadziłaś niewiele nowości wampirzego świata.
Podobało mi się zakończenie.
'Oto ja...'


Ostatnio zmieniony przez Fushigi dnia Wto 16:09, 03 Lut 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:56, 13 Lut 2009    Temat postu:

Szczerze mówiąc - nie wiem, co zrobić z tym pojedynkiem.
Przedłużam czas na ocenianie do niedzieli wieczorem, potem 'sumuję'.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ewelajna
Legendarny Sannin


Dołączył: 15 Mar 2008
Posty: 2603
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ostatnia szara komórka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:09, 14 Lut 2009    Temat postu:

Tekst A
Zgodność z tematem: 2
Poprawność językowa: 3
Styl: 2
Oryginalność: 1
Ogólne wrażenie: 3
Razem: 11 punktów

Nic nowego, nic odkrywczego. Wszystko już było, dosłownie. Za dużo inspiracji czerpanej z innych tekstów.

Tekst B
Zgodność z tematem: 2
Poprawność językowa: 4
Styl: 4
Oryginalność: 4
Ogólne wrażenie: 4
Razem: 18 punktów

"krakowskim życiu"
"dziwnie opustoszały Lubicz" - albo błąd ligiczny, albo Lubicz to jakieś miejsce w Krakowie. ^^
Najoryginalniejszy, najciekawszy, najbardziej wciągający. Najlepszy.


Tekst C
Zgodność z tematem: 2
Poprawność językowa: 2
Styl: 3
Oryginalność: 3
Ogólne wrażenie: 3
Razem: 13 punktów

Szczególnie raziły w oczy braki literek w niektórych wyrazach. I te krótkie zdania, albo pojedyncze słowa kończone kropką. Pomysł z kobietami... tutaj się wacham. Z jednej strony ciekawy, z drugiej jednak nie pasuje mi do klimatu wamirów. Być może właśnie o to Ci chodziło, jednak w moim odczuciu średnio to tutaj pasuje. Za mało wampiryzmu w tekście o wampirach.

No, to się zrehabilitowałam.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitsune
Legendarny Sannin


Dołączył: 19 Lis 2007
Posty: 2498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: S kąt śtam. xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:17, 14 Lut 2009    Temat postu:

Zgodność z tematem – 2/2
[Było o wampirach? Było. Przyczepić się nie da.]
Poprawność językowa – 4/5
[Czasem pojawialy się drobne błędy stylistyczne, czy tam gramatyczne, czy jezykowe, nie rozróżniam... Ale bezbłędnie nie było. == ]
Styl – 3/5
[Ech... Nie wyczułam specyfiki tego tekstu. Niby napisane dobrze, czytało się miło, ale po prostu jakoś tak jak każdy inny tekst. ==]
Oryginalność – 3/4
[Przepraszam, ale teraz w czasach Zmierzchomanii opowiadania o Wampirach nie grzeszą oryginalnością... Ale zmysły przedstawione ciekawie. ^^]
Ogólne wrażenie – 3/4
[Cudownie i zachwycająco raczej nie było, ale ogólnie tekst wypada całkiem całkiem.]
Razem: 15/20.

Zobaczmy co mamy dalej.

Zgodność z tematem – 2/2
[Jak przy poprzednim opowiadaniu. Brak zastrzeżeń, w końcu o wampirach było.]
Poprawność językowa – 3/5
[Zbyt duże skupanie się na raczej niepotrzebnych szczegółach... To trochę przeszkadza w czytaniu. "Trzypokojowe mieszkanie na czwartym piętrze, (...) od pięćdziesięciu lat." Męczące, zanim człowiek to sobie przetworzy w głowie. xD]
Styl – 4/5
[Tu nawet, nawet. Chociaż mieszanie kolokwializmów i takiej bardziej "ustatkowanej" mowy nie jest zbyt dobre. No i... Opieranie się na innych utworach było dopuszczalne, rozumiem... Ale dla osoby niewtajemniczonej w realia ksiażki trudno jest się nie pogmatwać w tych wszystkich hierarchiach i zależnościach. Nie żebym mówiła o sobie, czy coś... xDD]
Oryginalność – 2/4
[Takie nijakie... Przepraszam. ==]
Ogólne wrażenie – 2/4
[Pfy. Przepraszam, ale również czytałam, bo czytałam, ale spodziewałam się czegoś więcej, jakichś fajerwerków na końcu... A wyszło jak wyszło. Dało się przeczytać, ale bez większych rewelacji...]
Razem: 13/20.

I ostatnie podejście do tematu...

Zgodność z tematem – 2/2
[Znowu Wampiry... Innego tematu nie macie?! (To żart sytuacyjny był. ==)]
Poprawność językowa – 3/5
[Style, jęze i gramy. Gdyby to zobaczyła moja polonistka... xD Dla porównania, moje zadanie klasowe było w dwóch kolorach: czarnym i czerwonym, z przewagą tego drugiego. ^^]
Styl – 3/5
[Nothing.
Special.]
Oryginalność – 1/4
[Opowiadanie historii jest tak typowym motywem, zwłaszcza w opowieściach o wampirach, że nie mam już siły... ==]
Ogólne wrażenie – 3/4
[Za szybko, za mało, zbyt skomplikowane. Po pierwszych kilku gwiazdkach pogubiłam się w tych dziewczynach. Ale za to wielki plus za pointę, bardzo mi się podoba. ^^]
Razem: 13/20
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ewel-fe
Genin


Dołączył: 31 Sty 2008
Posty: 343
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 2/3
Skąd: z małego podwórka mojej wyobraźni
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:52, 17 Lut 2009    Temat postu:

Tekst A


Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 5/5 punktów
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 19/20


Tekst B


Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 4/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 18/20



Tekst C.


Zgodność z tematem – 1/2
Poprawność językowa – 4/5
Styl – 4/5 punktów
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 15/20


Tak nieschludnie oceniene. oO Eh... Ale ważne, że jest. ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:13, 17 Lut 2009    Temat postu:

Nie powinnam brać pod uwagę oceny ewel, ale wezmę - tylko ze względu na nieprzyzwoicie niską liczbę ocen (policzymy się!).

Tekst A - napisany przez Elle - 78 punktów.
Tekst B - napisany przez Grabarz - 82 punkty.
Tekst C - napisany przez Namidę - 69,5 punktu.

Miszczem zostaje Grabarz, Asystentem Elle, zaś Namida - Uczniem.
Dziękuję wszystkim tym, którzy (łaskawie xD) ocenili teksty.
Rangi zostaną nałożone... hm... w najbliższym czasie (Shi?).

Przegrałaaaam! <jupi>
El


Spadaj z dopisywaniem takich rzeczy do moich postów! xD
Bloo ogólnie usuwam z pojedynku, choć przydałoby się ją walnąć w łeb.
Walnę przy najbliższej okazji. ; )

Nie ma mowy, nie spadnę! A niby jak mam wyrazić swój komentarz, co do tego pojedynku? I dodam jeszcze tylko, że ilość oceniających była wręcz żenująca. Naprawdę, nawet nie wiecie, jak to człowieka boli.
No, powiedziałam.


Głupia jesteś, nie musisz komentować, skoro inni nie muszą. xD
Żenująca, nie żenująca... Policzę się z Yenn i Mayumi.

Muszę, bo mnie nosi! Innych widocznie nie. A ja nie za bardzo mam się z kim policzyć. GaGa nie miała możliwości, a ci, z którymi bym sie policzyła, albo brali udział, albo ocenili. Co nie zmienia fakty, że reszta to lenie patentowane, ot co! Wrrrrrrrr, naprawdę jestem urażona.

Musisz powstrzymać swe niepohamowane żądze, istoto! ;D

Chciałabyś! A wiesz, niepohamowana żądza zabrzmiała naprawdę... dwuznacznie. Jeśli wiesz, co mam na myśli. ;)

Jasne, że wiem, obłudna i nienasycona istoto.
Zboczuch! xD
{powiedziała}

no własnie! sama jesteś zboczuch, zboczuchu! Że niby ja...? Toż ja niewinna i spokojna istota, weź mnie nie gorsz takimi tekstami!

Przepraszam, czy mogłabyś powtórzyć? Jestem panienką z dobrego domu i mogłam nie zrozumieć niektórych słów.

Dobrze wychowaną, mi może jeszcze powiesz? ^^ Wmiawiaj mi wmawiaj, może uwierzę.


Ostatnio zmieniony przez Irate dnia Pią 20:44, 20 Mar 2009, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Pole walki. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin