Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[R][K][NZ] Kwestia gustu

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Fan Fiction.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:11, 04 Gru 2010    Temat postu: [R][K][NZ] Kwestia gustu

Przed wami moje pierwsze yaoi! Tak, pierwsze w życiu. Pewnie szybko załapiecie, z jaką parą będziecie mieli do czynienia (jakby w moim wypadku było to bardzo trudne). Życzę miłej zabawy i mam nadzieję, że historia przypadnie wam do gustu. To tylko lekki, komediowy romansik, nie ma się czego bać! xD
Z dedykacją dla wszystkich forumowych yaoistek, a w szczególności dla mojej kochanej Hibs! ;3

***

Rozdział pierwszy

Wszyscy wiedzieli, że Itachi Uchiha jest aspołeczny. Wszyscy. Nawet on sam. Byłoby dość dziwne, gdyby nie wiedział, ale wiedział i było mu z tym nadzwyczaj dobrze. Biorąc pod uwagę, że jedyną alternatywą dla samotności było spędzanie czasu z wrogiem publicznym numer jeden, Shisuim Uchihą, dziwnym trafem Itachi zawsze wybierał pierwszą opcję.
W związku z tym w pierwszy bardzo ciepły weekend w połowie maja Itachi leżał na łóżku w rozciągniętych spodniach od piżamy i z rozpuszczonymi, wilgotnymi po kąpieli włosami, wertując notatki z publikacji na temat prawa rodzinnego. Temat nie był zupełnie interesujący, co nie zmieniało faktu, że egzamin po drugim roku wisiał mu nad głową i straszył wielkim czerwonym kołem wokół daty piętnastego czerwca, co oznaczało, że na powtórzenie całego materiału został mu tylko miesiąc. Nie wróżyło to dobrze, zważywszy na to, że Itachi po raz pierwszy od dwóch miesięcy zajrzał do notatnika i odkrył, że wiedza wyparowała mu w tym czasie z głowy, z całą pewnością wyparta przez wykłady w akademii policyjnej i bezsensowną paplaninę Shisuiego. Nie, żeby Shisui kiedykolwiek mówił z sensem – jak sensownym można określić rozwodzenie się godzinami na temat opon w samochodzie, który jego kuzyn kiedyś chciałby mieć? Albo na temat biustu jakiejś modelki, której imienia, nazwiska i twarzy Itachi zupełnie nie kojarzył, a podobno powinien? Kiedyś pewnie by go to interesowało. Gdy miał piętnaście lat i przeżywał burzę hormonalną, dajmy na to.
I stracił dziewictwo w szkolnym schowku na miotły z bardzo ładną, długonogą przewodniczącą Kółka Szachowego.
Teraz (na całe szczęście) Itachi potrafił wyznaczyć sobie priorytety, albo wydawało mu się, że potrafi, dlatego mógł skupić się na studiach, jednocześnie pracując i marnując czas na swojego kuzyna i przyjaciela w jednej, bardzo irytującej osobie.
I nigdy więcej nie miał zamiaru powtarzać wypadu do schowka. To stanowczo nie było dobre miejsce do przeżywania miłosnych uniesień.
Itachi zarył głową w stertę zapisanych kartek w akcie bezsilnej złości i leżał przez chwilę w tej pozycji, zastanawiając się, dlaczego musi się uczyć czegokolwiek, gdy najchętniej zakopałby się w pościeli i spał do końca tego stulecia. Był zmęczony po tygodniu spisywania raportów, biegania co chwila do archiwum po brakujące akta, przesłuchiwania chuliganów, rysujących penisy na każdej dostępnej powierzchni (nie wykluczając muru komisariatu) oraz pijaków, którzy okazjonalnie rozbijali sobie nawzajem na głowach butelki. Wstawał skoro świt, harował cały dzień i wracał do domu o zbrodniczych godzinach, nie mając siły na nic innego, niż padnięcie na łóżko i zaśnięcie w brudnym mundurze. Mówiąc krótko czuł się tak, jakby ktoś pozbawił go wszelkiej życiowej energii, bez możliwości naładowania się na nowo. Dawno minęły czasy, gdy cokolwiek stanowiło dla niego mobilizację. Wymagania ojca irytowały go coraz bardziej, bezsensowne rozmowy o przyszłości doprowadzały do szału, a monotonne życie pozbawiało chęci do czegokolwiek. Miał wszystkiego serdecznie dość i nie miał zupełnie siły, by rzucić to w cholerę.
Westchnął głęboko, podnosząc się do pozycji siedzącej i nurkując pod łóżko w poszukiwaniu względnie czystego podkoszulka, w którym mógłby pokazać się w kuchni, nie zarażając na mordercze spojrzenie rodziców. W końcu udało mu się znaleźć jeden z prezentów urodzinowych od Sasuke – bardzo wymięty, ale z wciąż widocznym napisem „Life sucks”. Rzucając ostatnie spojrzenie na rozwalone na łóżku notatki i postanawiając sobie powrót do lektury w nieokreślonej przyszłości, opuścił swój bardzo zagracony i pogrążony w nieładzie pokój, kierując się w stronę, z której dochodził bardzo apetyczny, słodki zapach.
Zatrzymał się w progu, oceniając swoje szanse na dostanie się do talerza z tostami francuskimi przed młodszym bratem i kuzynem. Szybko doszedł do wniosku, że jest to absolutnie niemożliwe (obydwaj byli już w połowie drogi do blatu obok kuchenki), w związku z czym po prostu usiadł przy stole, stwierdzając, że kawa przed śniadaniem nie jest najgorszym pomysłem.
- Witamy śpiącą królewnę. - Shisui oczywiście musiał usiąść obok niego. Jakby nie było innych wolnych miejsc. Możliwie jak najdalej. - Byłem przekonany, że masz zamiar przespać cały dzień.
- W przeciwieństwie do ciebie, nie posiadam tego luksusu – warknął, nie patrząc na przyjaciela.
- Ktoś wstał dziś z łóżka lewą nogą... - parsknął Shisui w odpowiedzi, klepiąc Itachiego po ramieniu. - Wiesz, złość piękności szkodzi, drogi kuzynie.
- Shisui...
- Tak, kuzynie?
- Zamknij się.
Mógł z łatwością wyobrazić sobie wyraz twarzy matki, ale nie wiele go to w tym momencie obchodziło. Był rozdrażniony, zmęczony i desperacko pragnął odrobiny spokoju. I ciszy. Samotność też nie brzmiała najgorzej i Itachi był wściekły, że nie zakradł się do kuchni wcześniej, gdy reszta rodziny spała. Uniknąłby konfrontacji z problematycznymi ludźmi, z którymi niestety był spokrewniony.
- Itachi, jak ty się wyrażasz?
To było do przewidzenia. Matka postawiła przed nim talerz ze śniadaniem, zezując w stronę Sasuke. Tak jakby szesnastolatek nie wiedział, co znaczy „zamknij się”. Itachi był wręcz pewien, że jego brat zna i używa dużo mocniejszych słów.
- Normalnie. - Wzruszył ramionami, nie mając ochoty wdawać się w dyskurs na temat kultury osobistej.
- Prosiłabym, żebyś nie stosował wulgaryzmów w stosunku do naszych gości i obecności brata.
Dziewiczość uszu Sasuke ponad wszystko! – sarknął w myślach.
- Shisui praktycznie tu mieszka. Taki z niego gość... - mruknął pod nosem, w porę powstrzymując się przed dodaniem niecenzuralnej końcówki „..jak z koziej dupy puzon”. Matki lepiej było czasami nie drażnić.
- To syn mojego szwagra. Oczywiście, że prawie tu mieszka, gdy jego rodzina jest za miastem! Miałabym pozwolić mu umrzeć z głodu?
Itachi zerknął sceptycznie na Shisuiego, zastanawiając się, jakim cudem jego wielki, dwudziestojednoletni kuzyn mógłby umrzeć z głodu przez jeden dzień nieobecności rodziców, z którymi nawet nie mieszkał. Po chwili stwierdził, że ta wiedza nie jest mu zupełnie potrzebna do szczęścia.
- Poza tym Shisui przyszedł tutaj, żeby zaprosić ciebie i Sasuke na towarzyski mecz piłki nożnej. - Jeżeli matka myślała, że Itachi gdziekolwiek pójdzie z tym szczerzącym się idiotą, była naprawdę niezaprzeczalnie głupia. - Powinniście spędzać więcej czasu razem. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wyszliście gdzieś we trójkę...
Z kolei Itachi pamiętał doskonale. Trzy lata temu poszli na basen i Shisui ściągnął mu pod wodą bokserki. Nie było to wspomnienie, do którego lubił lub kiedykolwiek chciał wracać, choć złamany nos kuzyna całkiem nieźle powetował straty moralne. Niestety, nie uratował go przed desperacką ucieczką do przebieralni. To była prawdopodobnie najbardziej żenująca sytuacja w jego życiu.
- Nigdzie nie idę – mruknął w kubek, patrząc na brata i kuzyna z miną, jasno sugerującą „Jedno słowo i nikt nie będzie w stanie znaleźć waszych ciał”.
- Jesteś tragiczny, chłopie – sarknął Shisui, kręcą z politowaniem głową i wsadzając sobie do ust dziesiątego tosta.
- Którego słowa, „zamknij” czy „się”, nie rozumiesz?
- Jesteś nie tylko tragiczny, ale również niezwykle uprzejmy.
- Otaczają mnie idioci.
- Słyszałem to.
- Miałeś to słyszeć – parsknął Itachi, wywracając oczami.
- I tak z nami idziesz. - Shisui uśmiechnął się szeroko, ukazując światu zawartość swoich ust.
- Po pierwsze zamknij usta. Wiem, co jesz bez zaglądania. Po drugie nigdzie nie idę. Mam dzień wolny pierwszy raz od miesiąca. Po trzecie za kolejny miesiąc mam egzamin, a wierz lub nie, zależy mi na skończeniu studiów.
W kuchni zapanowała cisza. Prawdopodobnie dlatego, że Itachi rzadko kiedy mówił tyle naraz i wprowadził obecnych w stan lekkiego szoku swoim nadzwyczaj długim monologiem. Niestety, cisza w tym domu nigdy nie trwała długo.
- Kochanie, potrzebujesz przecież świeżego powietrza...
Mama pomocna jak zawsze – sarknął Itachi w myślach, powstrzymując się przed uderzeniem głową w stół w ostatnim momencie.
- Przecież lubiłeś kiedyś grać – zaczęła, siadając obok niego i uśmiechając się wesoło. - Nauka nie zając. Zresztą zawsze dajesz sobie ze wszystkim radę.
Jej niegasnąca wiara w jego nadprzyrodzone zdolności zawsze go zadziwiała. Przypuszczalnie było to domeną każdej matki. Tak samo jak sprawianie, że dwudziestoletni facet czuł się znów jak pięciolatek.
- Pójdę. - Westchnął ciężko, w duchu przeklinając samego siebie za uległość. Chciał mieć święty spokój. Może, jeżeli wyjdzie na trochę z domu, będzie mógł później zamknąć się w pokoju i nie wychodzić z niego do poniedziałku? Stracenie odrobiny czasu na boisku nie wydawało się wygórowaną ceną. Zwłaszcza, jeżeli ta trójka zostawi go później samemu sobie na dłuższy czas.

Na zewnątrz było parno. Powietrze było nieprzyjemnie duszne i lepkie, a słońce grzało niemiłosiernie. Itachi stał oparty o jeden ze słupków bramki, jedną ręką zasłaniając oczy przed denerwującymi promieniami słońca. Shisui pompował piłkę elektryczną pompką na parkingu kilka metrów od boiska, a Sasuke czekał na swoich znajomych, którzy mieli grać razem z nimi.
Po jakichś dziesięciu minutach na wolne miejsce obok ich samochodu władował się wypełniony ludźmi van, z którego wytoczyła się monstrualna liczba nastoletnich chłopców. Najgłośniejszym z nich był oczywiście Naruto, najlepszy przyjaciel Sasuke, który po chwili potknął się o własne nogi i zarył w trawie jak długi. Itachi miał szczerą nadzieję, że nie będzie musiał być z blondynem w jednej drużynie.
- Możemy zaczynać! - wrzasnął Shisui, mieszając się z grupą i razem z nimi przekraczając boczną linię boiska. - Od razu zaznaczam, że Itachi gra ze mną!
- Zawsze zagarniasz najlepszego zawodnika zanim w ogóle zaczniemy podział na drużyny! - wrzasnął Naruto, mierząc starszego mężczyznę złym spojrzeniem.
- Nie moja wina. Tak jakoś wychodzi...
- Możemy zacząć grę zanim tych dwóch znów się pobije? - zapytał jeden z chłopców, którego Itachi mgliście kojarzył z jakiegoś przyjęcia urodzinowego swojego brata. Chłopak miał charakterystyczne, białe oczy i zachowywał się zawsze tak, jakby miał sześćdziesiąt, a nie szesnaście lat.
- Jasne, Neji – odpowiedział Sasuke, w porę wybierając Naruto do swojej drużyny, tym samym kończąc kłótnię nim zdążyła na dobre się rozpocząć.
Po półgodzinie do męskiego grona dołączyły dziewczyny, które przyszły kibicować swoim wybrankom i nakarmić całą, spoconą dwunastkę przygotowanym wcześniej prowiantem.
Mecz toczył się spokojnym rytmem, o dziwo bez żadnych fauli. Prawdopodobnie prażące słońce miało w tym swój spory udział, bo wszyscy zawodnicy zdawali się ruszać niezwykle wolno i ociężale. Tak, upał stanowczo nie wpływał dobrze na jakość gry, co nie przeszkadzało im dobrze się bawić.
Itachi musiał przyznać, że pomysł z wyjściem na zewnątrz nie był najgorszy. Od dawna nie uprawiał innego sportu niż strzelanie do celu i maraton między spoconymi przechodniami, więc każda odmiana była mile widziana.
Wszystko było fajnie i pięknie do momentu, w którym nie usłyszał głośnego „Uwaga!” i nie został powalony na ziemię, najprawdopodobniej przez wrzeszczącego osobnika. Następną rzeczą, która do niego dotarła, był rozdzierający ból twarzy i obrzydliwy, metaliczny posmak krwi w ustach. Ktoś obrócił go twarzą do nieba i Itachi miał wrażenie, że pochylonych nad nim głów jest średnio pięć razy więcej. Pięciu głośnych Naruto wrzeszczało coś w stronę bardzo zatroskanych pięciu obcych facetów o jednakowych twarzach (czasami bardziej rozmytych i niewyraźnych). Gdzieś na lewo zlokalizował Sasuke, który patrzył na niego z normalnym, pozbawionym emocji wyrazem twarzy. Troskliwe, młodsze rodzeństwo.
Pięknie. Dlaczego moje każde wyjście z domu musi kończyć się w najbardziej żenujący sposób?
- Możecie się wszyscy odsunąć?
Dokładnie! Idźcie w cholerę i nie pokazujcie mi się więcej na oczy! - wrzeszczała jego podświadomość, jak zwykle ubierając w odpowiednie słowa myśli krążące po głowie aktualnie sfaulowanego Uchihy.
- Żyjesz, dzieciaku?
Dzieciaku? Od kiedy wyglądam jak dzieciak?
- Ta, chyba tak... - burknął, usiłując podnieść się do pozycji siedzącej, co wcale nie było proste, gdy świat zdawał się wirować i kręcić w każdą możliwą stronę.
- Chyba jednak nie – padła rozbawiona odpowiedź, po czym Itachi poczuł mocny uścisk na ramieniu i dziwnym trafem chwilę później siedział prosto, patrząc niezbyt przytomnie na twarz swojego „wybawcy”.
Szarowłosy mężczyzna również patrzył na niego przez chwilę, po czym uśmiechnął się lekko.
- Mój kolega nie dysponuje czymś takim jak koordynacja psychoruchowa. Dlatego czasami zdarza mu się wpadać na ludzi, aczkolwiek nigdy nie doprowadzał ich do tak opłakanego stanu... - Podniósł rękę i delikatnie dotknął czoła Itachiego, wywołując tym samym niekontrolowany okrzyk bólu. - Cholera, głębokie masz to rozcięcie.
- Rozcięcie? - powtórzył Itachi jak echo, jeszcze nie do końca zdolny kontrolować swój umysł, dryfujący w odmętach błogiej nieświadomości.
- Tak. Wylądowałeś na żwirze i masz bardzo głęboką szramę na czole, która na pewno cholernie boli. Chyba trzeba będzie założyć ci kilka szwów, kolego. - Uśmiechnął się po raz kolejny i Itachi stwierdził, że facet uśmiecha się stanowczo za często jak na jego gust. - Zaraz przyniosą moją torbę i coś na to poradzimy.
- Poradzimy?
Zachowujesz się jak idiota, Uchiha. Zupełny idiota.
- Jestem lekarzem – wyjaśnił mężczyzna usłużnie – tak, zgadliście! - kolejny raz się uśmiechając.
- Hn – burknął w odpowiedzi, nie wiedząc, co innego mógłby powiedzieć.
Sytuacja była cokolwiek dziwaczna. Siedział zakrwawiony na ziemi naprzeciw zupełnie obcego faceta, który nie dość, że nazwał go „dzieciakiem” i „kolegą”, to jeszcze szczerzył się bezczelnie cały czas. Nie po raz pierwszy w życiu Itachi doszedł do wniosku, że lekarze to naprawdę pokręceni ludzie. Nie, żeby sam był wyjątkowo normalny. Sporadycznie rozmawiał sam ze sobą, spędzał większość swojego czasu w pracy lub z nosem w książkach, nie posiadał czegoś takiego, jak życie osobiste (co nie było zabawne – nawet jego młodszy brat miał dziewczynę i przyjaciół, z którymi chciał i mógł spędzać czas, a wydawał się bardziej antypatyczny, niż Itachi!) i stanowczo nie miał szczęścia, o czym świadczyły niedawne wydarzenia. Ze wszystkich ludzi jakiś kretyn musiał wpaść akurat na niego i akurat jemu rozprasować twarz na kamieniach. Jakby nie było nikogo innego w okolicy!
Odetchnął głęboko, ocierając wierzchem dłoni krew z rozciętej wargi.
- Nareszcie! Gdzieś ty szukał tej torby, Gai? Na biegunie północnym? - parsknął niby-lekarz, patrząc na drugiego mężczyznę, który pojawił się bok niego ze skórzaną torbą z czerwonym krzyżem na środku.
- Masz koszmarny bałagan w samochodzie, Kakashi. Znalezienie tej torby było jak szukanie igły w stogu siana! - warknął Gai z irytacją.
- Ta torba jest większa niż igła – zauważył Itachi i chwilę później wymierzył sobie mentalny policzek. Naprawdę zachowywał się jak idiota.
- Coś mi się wydaje, że masz lekkie wstrząśnienie mózgu – stwierdził Kakashi, świecąc mu latarką po oczach.
To by wyjaśniało ból głowy i nabyty kretynizm.
- Przepraszam, to nie było celowe... - odezwał się Gai gdzieś zza jego pleców. Itachi uprzejmie go zignorował. Nie miał ochoty i siły na rozmowę z człowiekiem, który był przyczyną całej tej chorej sytuacji
- No nic, opatrzę ci to czoło i niech ktoś zawiezie cię do domu. Ma cię kto odwieźć, nie? Powinieneś odpocząć przez kilka dni... - W trakcie mówienia zabrał się za przemywanie i oczyszczanie rany. Z całą pewnością wiedział, co robi i był przy tym niezwykle delikatny, co było poniekąd zaskakujące. Wszyscy lekarze, z którymi Itachi miał do czynienia, robili wszystko w pośpiechu i nie troszczyli się zbytnio o delikatność. Z drugiej strony zazwyczaj dawali mu znieczulenie, a nie robili wszystko na żywca.
- Jak skończę, wypiszę ci zwolnienie i bracia zabiorą cię do domu, dobrze? - zapytał Kakashi po chwili milczenia, patrząc Itachiemu przelotnie w oczy.
- Młodszy brat i kuzyn – mruknął Itachi, nie wiedząc zupełnie, po co dzieli się z obcym mężczyzną tą informacją. Kakashi tylko uśmiechnął się w ten swój irytująco wesoły sposób.
- Zgłoś się do kontroli. Przyjmę cię za darmo, skoro Gai był uprzejmy doprowadzić cię do takiego stanu. Za jakieś cztery do pięciu dni głowa powinna przestać boleć, a opuchlizna zejść.
Słuchał go z miernym zainteresowaniem, święcie przekonany, że nie chce już nigdy więcej spotkać tego człowieka i z całą pewnością nie będzie szukać jego towarzystwa dobrowolnie.
Kakashi owinął mu głowę bandażem i poklepał po ramieniu, po czym wyciągnął z wewnętrznej kieszeni w torbie plik kartek:
- Imię i nazwisko?
- Itachi Uchiha.
Zanotował, podpisał i podbił pieczątką, po czym wręczył świstek Itachiemu z nieodłącznym uśmiechem.
- Kuruj się, dzieciaku. Adres masz na pieczątce. Do zobaczenia.
Kakashi zebrał szybko swoje rzeczy i odszedł w stronę parkingu, machając lekko na pożegnanie.
- Dzięki – mruknął Itachi, gdy był pewny, że szarowłosy mężczyzna go nie usłyszy, czując, że jego policzki barwią się na bardzo nieestetyczny, czerwony kolor. Cholera, kto to widział rumienić się przez jakiegoś pokręconego faceta?
Sarknął z irytacją, ostrożnie wstając. Zakręciło mu się w głowie, ale ostatecznie udało mu się utrzymać równowagę. Nie na długo. Po kilku krokach zachwiał się niebezpiecznie i kolejny raz całowałby Matkę Ziemię, gdyby nie jego brat, który wyłonił się z nicości.
- Jak się czujesz, Itachi? - zapytał Sasuke, mocno trzymając go za ramię.
- A jak ci się wydaje? - warknął, pewien, że za chwilę wyjdzie z siebie i stanie obok. Dwóch wściekłych Itachich nie było nikomu do szczęścia potrzebnych.
- Weź dzieciaka i wracajmy do domu.
Shisui był naprawdę niezastąpiony w takich momentach. Potrafił sprawić, że czułeś się jeszcze idiotyczniej, niż chwilę wcześniej, nawet jeżeli wydawało ci się to fizycznie niemożliwe.
Droga do domu minęła w absolutnej ciszy. Itachi siedział z tyłu, schowany za siedzeniem kierowcy i opierając głowę o szybę, raz po raz czytał drobne, odbite literki.
Kim ty, u diabła jesteś, Hatake Kakashi?
Liczył, że na to jedno pytanie nigdy nie uzyska odpowiedzi.

EDIT: Dzięki, Bloo. Jedyny fragment, którego nie sprawdziłam i oczywiście literówka. Jestem naprawdę genialna inaczej. xP
EDIT2: Poprawiłam, Fu. Tak, to była złośliwa bestia zwana potocznie literówką. xD"


Ostatnio zmieniony przez GaGa dnia Czw 17:09, 16 Gru 2010, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Legendarny Sannin


Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 3559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sprzed kubka z czarną herbatą.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:20, 04 Gru 2010    Temat postu:

Ło qwa, doczekałam się yaoica od Gagi.
Janusz, nie wierzę...
A więc, jeśli chodzi o treść. Lekko, przystępnie, miło. Itachi sarkastyczny, cyniczny i ukazany, przede wszystkim w ludzkim, zwykłym świetle.
Nie doczytałam się na chwilę obecną małego romansu KakaIta, a domyślam się, że takowy nastąpi.
O Cobain'ie, tego jeszcze nie było...KakaIta...Świat się kończy...
Jestem otwarta na nowe propozycje, jak już Ci GaGatku napisałam zniosę wszystko po za ItaSaku...no i z kilkoma innymi postaciami...ale to za długa historia.
Doszukałam się błędów gramatycznych, stylistycznych, interpunkcyjnych w liczbie dwóch -szczerze? Nawet nie zwróciłam uwagi, czy więcej ich jest. Sześć godzin anatomii robi sieczkę z mózgu...

No to by było na tyle.
Ogółem: Podobało mi się. Jest starszy Uciecha, jest yaoi, będzie impreza.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:02, 05 Gru 2010    Temat postu:

Hje, hje, hje, jak mówi Blo, jest, Itacz, jest yaoi, jest impreza! *wyszczerz* Podobało mi się, zresztą podobało mi się już wtedy, gdy gadałyśmy na gadu, tak więc czytałam rozdział z niesamowitym wprost wyszczerzem. Wiesz, fabułę już znam, moje reakcje również poznałaś, więc nad nią rozwodzić się nie będę. Czekam tylko na kolejne rozdziały i jak już uprzedziłam, życia nie masz, bo będę pieruńsko dręczyć! xDDD
Jeżeli chodzi o bohaterów, to wiesz co? Uwielbiam Shisuiego. No jest po prostu świetny z tymi złośliwościami, mniam! xD
Jeżeli chodzi o Itacza to matko! Różne jego kreacje miałam okazję poczytać, ale twoja też mi się szalenie podoba. Itaś, którego przytłacza ciężar egzystencji jest szalenie kochany, naprawdę. xD A zaś skonfundowany Itacz jest po prostu uroczy, a jaki elokwentny! *chichocze jak wariat*
Kaszalot jak Kaszalot, szczerzy się w każdej możliwej sytuacji, jak to on i po prostu z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy i na ich kolejne spotkanie. *mruga sugestywnie*
Błędów pewnie nie było, a nawet gdyby, to nawet nie zwróciłam uwagi. Zresztą… co tam jakieś literówki. xP

„I nigdy więcej nie miał zamiaru powtarzać wypadu do schowka. To stanowczo nie było dobre miejsce do przeżywania miłosnych uniesień.” – przy tym zaczęłam się szaleńczo po prostu śmiać. *dusi się ze śmiechu*


„Mówiąc krótko czuł się tak, jakby ktoś pozbawił go wszelkiej życiowej energii, bez możliwości naładowania się na nowo. Dawno minęły czasy, gdy cokolwiek stanowiło dla niego mobilizację. Wymagania ojca irytowały go coraz bardziej, bezsensowne rozmowy o przyszłości doprowadzały do szału, a monotonne życie pozbawiało chęci do czegokolwiek. Miał wszystkiego serdecznie dość i nie miał zupełnie siły, by rzucić to w cholerę.” – matko sałatko, jakbym o sobie czytała, normalnie! Witaj w klubie, Łasic! *przybija piątkę*


„Dziewiczość uszu Sasuke ponad wszystko!” – a przy tym, to po prostu odjechałam na całego! *rechocze jak głupek*

„Najgłośniejszym z nich był oczywiście Naruto, najlepszy przyjaciel Sasuke, który po chwili potknął się o własne nogi i zarył w trawie jak długi.” – całe Naruciątko! <33333


Noooo… więc wiesz, mnie się szalenie podoba, a ty pisz dalej, niech Wen będzie z Tobą! <3
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 16:57, 16 Gru 2010    Temat postu:

Doooobra, wzięłam się w garść i przeczytałam Twoje nowe dzieła. Nawet pomimo że narutowe, i że yaoi. Czuj się zaszczycona. xD

Nie, żartuję sobie, oczywiście. A jeśli chodzi o sam tekst, nie mam zbyt wiele do powiedzenia, bo... czekam na kolejną część. Ogólnie podoba mi się to, że tworzysz tu taką nową przestrzeń, to nie jest Konoha (chyba?), to jest opowiadanie współczesne, ta piłka, ten lekarz i tak dalej. Lubię taką wizję, jest dla mnie nawet bardziej przystępna, bo nie muszę się głowic, co tam mogło się stać w tym Naruto, którego przecież nie czytam/nie oglądam.
Jestem bardzo ciekawa, jak poprowadzisz dalszą akcję. No wiesz, jak zbudujesz to napięcie między bohaterami...
A, swoją drogą, zastanawiałam się nad jedną sprawą... Nie przeszkadza Ci pisanie o Kakashi, mężu twym, jako o geju? ;>

Napotkałam jeden błąd - mam nadzieję, że to literówka - "nie możliwe". Oczywiście, piszemy to razem. ;p

Ach, i tak, perełka:
Ga napisał:
Dziewiczość uszu Sasuke ponad wszystko!


Ostatnio zmieniony przez Fushigi dnia Czw 17:01, 16 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:20, 16 Gru 2010    Temat postu:

Fu, to chyba jest zaraźliwe. *chichocze* Ładować męża w związki gejowskie. xDDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:52, 16 Gru 2010    Temat postu:

*chichocze głupawo*
Wiesz, ze cię uwielbiam?
Czytając tego ff gadałam z Ari i ona świadkiem moich wszystkich reakcji.
Ekipa Sas jest powalająca. Itacz i jego niesamowity humor sprawia, ze szczerzę się jak debil i kręcę na krześle. No i Shi. *zdycha że śmeichu i turla się po podłodze* On jest niesamowity.

A wiesz co jest najgorsze? Że mam w swojej wielkiej księdze reguł, regułę która mówi o nie łączeniu pewnych facetów z innymi facetami. I zdecydowanie jednym z nich jest Itacz...
Ale co mam kurna zrobić, kiedy ty tak dobrze piszesz?
Lekko i zabawnie, aż chce się dowiedzieć co będzie dalej. Aż się sama sobie dziwie.
I spapuguję po koleżankach z góry "Jest Itacz, jest impreza!"

I Fuś, wesz kochana, już je kiedyś o to zapytałam. I Gagę i tego małego wariata, Ari. Nie umiem tego pojąć. XD

A teraz, gagacie kochany, DALEJ PISZ, kurde... Chcę więceeeeeeej *.*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 20:26, 17 Gru 2010    Temat postu:

Zaraźliwe, ee tam... Widzisz, my z Miśką tak nie mamy. xDD Ja NIE WYOBRAŻAM sobie nawet Jesse'ego z... ekhm. No.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:47, 19 Gru 2010    Temat postu:

<yes><yes>YAOI<yes><yes>
Co prawda aktualnie preferuje inny pairing shounen-ai, a jak mam na coś fazę, to nie czytam nic innego, ale nie zaszkodzi mi jedno opowiadanie yaoi z postaciami z Naruto, którymi nie są Sasuke i Itachi. :p
Kaszalot naprawdę pasuje na lekarza! Na początku coś go nie widziałam w tej roli, ale w sumie... Maska na twarzy i biały fartuch - niech ci będzie. <ok>
Szkoda, że Sasekutasek zachował z kanonu ten swój oziębły charakterek, nawet w stosunku do brata. Wiem, że to ma być ItaKaka, ale może gdzieś tam wpleciesz jakiś mały pseudo-romansik dwóch braci Uchiha?
Czekam na jakąś ostrą scenkę! ;)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:18, 20 Gru 2010    Temat postu:

Ale wy nie gustujecie w yaoi, Fu! xDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 18:47, 20 Gru 2010    Temat postu:

Maj napisał:
może gdzieś tam wpleciesz jakiś mały pseudo-romansik dwóch braci Uchiha?

I kolejna...

No niby tak, Ari, niby tak. xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:45, 20 Gru 2010    Temat postu:

Fuu, ItaSasu to było drugie opowiadanie o tematyce Naruto, na jakie się natknęłam, kiedy jeszcze mnie to tak nie interesowało. I nie byłam wtedy jakąś wielką fanką yaoi...
Ale przeczytałam wszystkie rozdziały! To było świetne. :d
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:17, 21 Gru 2010    Temat postu:

Maj, wyśli miiiiii! ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:45, 21 Gru 2010    Temat postu:

Nie ma już tego bloga... ;___;
Ale napiszę do autorki, bo mam z nią jeszcze kontakt!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:55, 21 Gru 2010    Temat postu:

O! Napisz, zdecydowanie! ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Bloody
Legendarny Sannin


Dołączył: 24 Paź 2007
Posty: 3559
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: sprzed kubka z czarną herbatą.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 22:43, 21 Gru 2010    Temat postu:

mayumi napisał:
<yes><yes>YAOI<yes><yes>
Co prawda aktualnie preferuje inny pairing shounen-ai, a jak mam na coś fazę, to nie czytam nic innego, ale nie zaszkodzi mi jedno opowiadanie yaoi z postaciami z Naruto, którymi nie są Sasuke i Itachi. :p
(...)
Wiem, że to ma być ItaKaka, ale może gdzieś tam wpleciesz jakiś mały pseudo-romansik dwóch braci Uchiha?
Czekam na jakąś ostrą scenkę! ;)


Podpisuję się pod prośbą May!
*3*
Jestem za ItaSasu...!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Fan Fiction. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin