Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[NZ] Księga

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Specy
Student Akademii


Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 12:54, 05 Lut 2009    Temat postu: [NZ] Księga

Jest to początek mojego opowiadania ; fantasytycznego. Pisząc to boję się zaraz nicinąć ikone "wyślij" T_T bo wiem doskonale jak surowo oceniacie ...

-------------------------------------------
„…Wkroczyła do wypełnionej słońcem i magią krainy. Zewsząd otaczała ją zieleń. Wszystko spokojne i zrównoważone; mające swoje miejsce. Tak inne, różne od świata w którym żyła. Spokojna rzeka płynąca przez środek miasta Mirindsell, zdawała przynosić spokój i ulgę, siedzącym nad nią elfom. Jasne promienie słońca, odbijały się od różnokolorowych kryształów znajdujących się na brzegach skał otaczających miasto, tworząc przepiękną paletę barw. Każda mijana ją osoba miała na szyi odłamek tego klejnotu.
Ubrana była w bluzkę bez rękawów i spodnie sięgające do łydek. Długie, czarne włosy sięgające do łopatek, splecione miała w warkocz. Na prawym ramieniu spoczywał łuk. Stała na jednej ze skał i patrzyła na wszystko z góry. Po wschodniej części miasta rozlegał się ogromny las, a w jego środku znajdowało się jezioro.
Na południu można było dojrzeć morze. Szerokie, rozległe i zdające się nie mieć końca. W powietrzu unosiły się ptaki, zmieniając co chwilę wysokość oraz tor lotu.
Nagle obraz zaczął się zamazywać, aż w końcu zniknął…”



Otworzyła powoli oczy i westchnęła zrezygnowana. Co noc śniło jej się to samo. Spojrzała w stronę okna. Czerwona poświata słońca zakradała się do pokoju, rzucając na podłogę i ściany nieprzyjemne cienie. W powietrzu unosił się soczysty zapach roślin. Wstała. Przeczesała dłonią czarne niczym smoła włosy i ziewnęła. Oparła głowę o dłonie i starała przypomnieć sobie sen. Jezioro. Rzeka. Las. Z każdą chwilą, coraz to więcej wspomnień jej umykało. Wytężyła umysł, jednak pogorszyło to tylko sytuację. Nagle, jak za pomocą magicznej różdżki, przypomniały jej się słowa swojego mistrza. – Im mocniej ściśniesz dłoń, tym więcej informacji Ci z niej wycieknie.
Owe zdanie miało na celu uświadomić jej, iż nigdy nie powinna iść do celu po trupach. Dopiero teraz zdawała się je zrozumieć. Wyciszyła się i ponownie sięgnęła do zakamarków swego umysłu.
Czuła, że się unosi. Leci w powietrzu. Po chwili wyłania się zza białych chmur i ponownie widzi ten rzadko spotykany widok. Powoli spada w dół. Nie boi się. Zaraz dotknie stopami ziemi…
- Pani?
Warknęła. Znowu wspomnienie jej uciekło. Podniosła wzrok i utkwiła go w stojącej przed nią postaci. Nie widziała jej twarzy, ponieważ stała w cieniu, lecz po głosie mogła rozpoznać, że jest to kobieta.
- Kim jesteś i czego chcesz? – spytała niezbyt przyjemnym tonem – Podejdź. – dodała po chwili ciszy.
Przed nią stanęła niskiego wzrostu dziewczyna. Na głowie miała chustę, a w dłoniach trzymała pożółkły kawałek pergaminu. Spuściła zawstydzona głowę i podała go czarnowłosej kobiecie. Saithis – bo tak miała na imię, uniosła zdziwiona brwi i zaczęła czytać.



Droga ulütragd
Przede wszystkim jako przedstawicielka Rady, chciałam Cię w imieniu wszystkich członków przeprosić. Miałam przekazać Ci te informacje osobiście, jednakże zaistniałe okoliczności nie pozwoliły mi na to. Służka, która przyniosła Ci tę wiadomość, jest w posiadaniu Wielkiej Księgi. Masz za pomocą niej dokończyć szkolenie. Miesiąc. W tym odstępie czasu, powinnaś opanować resztę umiejętności. Po upływie równego miesiąca spotkamy się w Corswell przy przystani.


„Sellesta tronüm santin catrül ekt”.
Kiedy skończyła czytać, na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Przesunęła opuszkami palców po słowie ulütragd. Była z siebie dumna. Jej nauczycielka, pierwszy raz użyła wobec niej tego określenia. Oznaczało ono; gotowa.
Saithis była świadoma tego, iż takich przydomków używano tylko wobec, osób będących gotowych przejść próbę. Dziewczyna była zadowolona. Piekielnie zadowolona. Miała dopiero siedemnaście lat, a już mogła przejść test, na który niektórzy ludzie czekają latami. Jej życiowym celem było jak najlepsze służenie imperium. Chciała pomóc w tworzeniu utopii, którą obiecał światu władca całej Maleronthi. W wieku czternastu lat, zaczęła się uczyć sztuki zielarstwa. Poznawała rośliny i ich właściwości. Uczyła się jak sporządzać trucizny i antidota, aż w końcu była, jak to określiła jej nauczycielka; ulütragd.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:22, 16 Cze 2009    Temat postu:

Ha, odgrzebałam.

Nie o to chodzi, że oceniamy surowo, tylko po prostu szczerze i konstruktywnie.

No, co do samego... hm... opowiadania.
Miesiąc to odstęp czasu? {unosi brew}
Niektórzy ludzie czekają latami, a 17 lat to nie lata? Kurczę, masz wiele nieścisłości. ^^'
Właściwie fabuły jeszcze nie ma, ale jeśli dobrze pokierujesz bohaterką i wymyślisz coś ciekawego z tą Księgą, to może być fajnie.
Najbardziej podoba mi się ten mały fragment:
- Pani?
Warknęła. Znowu wspomnienie jej uciekło.

Rozwijasz się, rozwijasz...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Specy
Student Akademii


Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 12:47, 08 Lip 2009    Temat postu: ;)

Bardz dziękuję za uwagi - to dla mnie ważne ;) Cwiczę, staram się, a Ty chyba jako jedyna cokolwiek czytasz, z tego co piszę. Bardzo, ale to bardzo dziękuję. Pisze dalszą część, ale mam strasznie duży problem z interpunkcją oraz błędami logicznymi, szukam bety i jak narazie, to na samym szukaniu się kończy ^^'
--------------------------------------------------------------
***
Głęboko, w najdalszych otchłaniach podziemnych królestwa, znajdowała się kraina, nieznająca zieloności i słońca. Kraina, należąca do Mrocznych Elfów. Rasy równie tajemniczej, jak niebezpiecznej. Niewielu widziało na własne oczy ich miasta, ale ci, którzy tego dokonali, przynosili ze sobą opowieści, pełne zachwytu nad ich architekturą, kunsztem zdobniczym, wyrobem broni, sztuką magiczną, mądrością i okrucieństwem. Było w nich sporo prawdy. Majestatyczne podziemne domy, pałace i świątynie, wykute w kamieniu, zdobione tajemnymi znakami, ornamentami na kształt sieci pajęczych, wieńczone wielokrotnie scenami krwawych walk, robiły zapierające dech w piersi wrażenie. Także ich magowie nie mieli sobie równych. Dawne legendy mówią nawet, że Elfy nauczyły się sztuki magicznej właśnie od swych mrocznych braci. Teraz jednak królestwo Mrocznych Elfów było zagrożone. Trwająca od lat wojna wyniszczyła ich zasoby. Ich siła słabła.

- Wspaniała Pani. Może Pani wejść - wyszeptał i pokłonił się głęboko młody Mroczny Elf, widocznie sługa odźwiernej. Earoth poruszyła się. Bezgłośnie wstała. Udała się do świątyni. Chłopiec otworzył dla niej drzwi.
Sala, do której weszła, była nader surowa jak na salę świątynną. W istocie była to jedna z bocznych naw, służąca Wyroczni do prywatnych spotkań. Earoth nie wiedziała, po co została wezwana, ale czuła, że będzie to nader ważna wiadomość.

Wyrocznia siedziała, właśnie, na trójnogim podeście. Była to kobieta straszna i surowa, pamiętająca najstarsze czasy panowania Mrocznych Elfów. Jej oblicze było spokojne i skupione. Jej twarz, poorana bliznami czasu skrywała zapomnianą wiedzę minionych eonów.
- Witaj, Wielka Pani - Earoth upadła na twarz przed Wyrocznią.
- Powstań – nakazała tamta. – Nie czas teraz na to.
Dziewczyna wstała w milczeniu, śledząc każdy ruch mówiącej.
- Zapewne zastanawiasz się, po co cię wezwałam - rzekła tamta - Moja miła Earoth. Jesteś mi bliską osobą. Wychowywałam cię jak córkę, uczyłam cię i przygotowywałam do wypełnienia twego przeznaczenia i… poznałam twe wnętrze. Czasy są ciężkie. Wiesz o tym. Wezwałam cię tu, bo jesteś jedyną osobą, której mogę zaufać.
Dziewczyna zadrżała. Słowa, wypowiedziane przez Wyrocznię, były dla niej wielkim wyróżnieniem. Starsza kobieta kontynuowała:
- Królestwo Mrocznych Elfów czeka teraz ciężki okres. Mój czas się kończy. Będę musiała odejść. Umieram…
Earoth pobladła:
- To nie może się stać. O Pani. Nie. Jesteśmy zgubieni. Nie ma Pani następcy…- zasłoniła rękoma usta.
- Nie mam następcy, to prawda. – Wyrocznia spojrzała badawczo na dziewczynę. – Tak mówiła przepowiednia, tak miało być. Nim nie nadejdzie kres tego życia nie odnajdę następcy. Ale nie bój się, moje dziecko. Nie opuszczę was. Znajdę ciało dziecięcia, w którym się odrodzę. Jednak przez pierwsze pięć lat życia, nie będę w stanie używać Wysokiej Magii. Ze względu na ciało, które mogłabym przez to stracić. – Wyrocznia zasępiła się - Istnieje też niebezpieczeństwo, że podczas odradzania moją duszę przejmą Ludzie lub Elfy. Mają dość dobrych magów, by to uczynić. Wtedy będą mogli ją nawet zniszczyć, jeśli będą na tyle głupi – zaśmiała się kobieta – oni wiedzą, że umieram. Czują, że moc Imperium Mrocznych Elfów słabnie.

***
- Pani - rozległ się cichy szept.
Zakutana dziewczyna ciągle jeszcze tam stała. Saithis, pogrążona w myślach, niemal zapomniała o jej obecności. Teraz przyjrzała się jej dokładniej. Była młoda i nawet ładna, ale gruba warstwa ubrań, chusta na głowie i przygarbiona postawa sprawiały, że na pierwszy rzut oka można było ją wziąć za staruszkę. Na jej twarzy malował się dziwnie wygłodniały wyraz. Czyżby chciała pieniędzy? Saithis wygrzebała z kieszeni kilka drobnych monet i wcisnęła je dziewczynie w rękę.
- To za dostarczenie mi listu - powiedziała. - Podziękuj twojej pani.
- Wolałabym jedzenie - wymamrotała dziewczyna ledwie słyszalnym głosem.
- Mi też brakuje żywności - odparła Saithis. - Idź już.
W czasach wojny, choć ciężko było o jedno i drugie, łatwiej jej było zdobyć pieniądze, niż chleb. Cierpiała z jej powodu tak jak wszyscy i tak samo jak wszyscy pragnęła jej końca. Za pomocą znajomości ziół nie mogła wprawdzie zgasić płonących miast, ani odeprzeć armii mrocznych elfów, ale mogła, choć czasem ratować ludzi.
Spojrzała na grubą, oprawioną w brązową skórę księgę, którą zostawiła tu dziewczyna w chuście. Wielka Księga. Zaczynała, więc swój przedostatni etap szkolenia. Wiedziała już gdzie znajduje się wszystkie dobroczynne i szkodliwe zioła, znała ich właściwości i umiała na pamięć receptury, według których warzyło się z nich magiczne napary. W Wielkiej Księdze znajdowały się zaklęcia, mające na celu zjednać jej przychylność ziół i pieśni, które należało śpiewać przy ich zbieraniu. Na tym kończył się zakres wiedzy, której mogła nauczyć się z ksiąg i od nauczycieli. Potem następowała próba w czasie, której miała poznać swojego Przewodnika.

Za jego pomocą miała posiąść wiedzę niewyrażalną, nauczyć się rozumieć mowę ziemi, poznać język roślin i wniknąć w ich myśli... Nie wiedziała, co jeszcze miał jej przekazać Przewodnik. Wszyscy wtajemniczeni członkowie Bractwa wiedzę zdobytą od ich Przewodnika nazywali po prostu resztą.

***
Saithis siedziała na podłodze i dotykała z zafascynowaniem księgi. Była oprawiona w brązową skórę, na której gdzie niegdzie widoczne były, niewielkie zadrapania. Przyłożyła ją do twarzy i wciągnęła powietrze. Jej nozdrza wypełniła mieszanina zapachów.
Korzeń Euspodici, liście mandragory, gałązka czyprywki, nasiona bzu i …
Ostatniego zapachu nie potrafiła rozróżnić. Było nieco ostry, jednak delikatny, wyczuwalna była wilgoć, a jednocześnie suchość. Zmarszczyła brwi, lekko zdezorientowana. Jak coś - jednocześnie - może mieć w sobie same zaprzeczenia. To tak jakby ktoś powiedział, że kiedy pada deszcz, to są to dla niego najgorsze chwile w życiu, a po chwili uśmiechnął się do spadających z nieba kropel i stwierdził, że uwielbia deszcz.

Uśmiechnęła się. Zielarka nie lubiła deszczu. Zawsze po brzydkiej pogodzie, ciężko było jej znaleźć jakiekolwiek rośliny, ponieważ woda zmywała zapach. Mało osób na świecie wiedziało, że każda rzecz, każda osoba, roślina, zwierzę, zawsze po sobie pozostawia jakąś woń. W wypadku wiewiórki, jest to zapach orzechów. Mięty – świeży, soczysty. Najtrudniej jest określić zapach człowieka. Mimo, iż w dzisiejszych czasach nikt już nie wierzy w magię, tak naprawdę ona istnieje. Niezbitym na to dowodem jest zapach człowieka. Saithis, była wyjątkowym dzieckiem. Niedouczeni uzdrowiciele, definiowali jej zdolności, w najbardziej prosty, i banalny sposób – uważali, że najzwyczajniej w świecie miała bardziej czuły zmysł węchu, inni uważali, że zmyśla, opowiadając im jaki ich ciała wydzielają zapach. Na początku, nie wiedziała co z tym zrobić, lecz w końcu jej zdolności, docenił ktoś doświadczony, wykwalifikowany i potrafiący docenić jej rzadko spotykane umiejętności.

Kiedy miała pięć lat, odeszła za daleko od domu i się zgubiła. Znalazła się na olbrzymiej łące, usianej kwiatami. Jak gdyby nigdy nic, położyła się na murawie i zaczęła oglądać chmury. Nie była pewna, ile minęło czasu, ale jako, że wychowana była w beztrosce, nie przejmowała się tym. W pewnym momencie poczuła jak wokół niej unosi się przepiękny zapach. Natychmiastowo się podniosła - co musiało wyglądać nieco komicznie, gdyż równowaga nigdy nie była jej mocną stroną - i właśnie wtedy ją zobaczyła.
Kobieta była młoda. Nie potrafiła jeszcze dokładnie określić jak młoda, jednak w późniejszych latach dowiedziała się, że miała wtedy dwadzieścia lat.
Dziewczynka patrzyła na nią w zafascynowaniu i powoli dochodziła do wniosku, że Anioły naprawdę istnieją.
Saithis podbiegła do nieznajomej i spojrzała na nią swoimi dużymi, błękitnymi oczyma. Nieznajoma uśmiechnęła się, a w kącikach ust pojawiły się dwa, sympatyczne dołeczki. Kucnęła przy dziewczynce, i obrzuciła ją pytającym spojrzeniem.
- Ładnie pachniesz. – powiedziała dziewczynka, również się uśmiechając i dotykając jej czarnych, kręconych włosów. – I masz ładne włoski. – komentowała dalej.
Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Wiesz, używam specjalnych ziół. To co czujesz to rumianek. – wytłumaczyła małej, szczypiąc ją delikatnie za policzek.
Dziewczynka, zmarszczyła śmiesznie nosek i pokręciła głową.
- Nie, to nie to. – odparła z przekonaniem. – Pachniesz fiołkami.
Na twarzy kobiety, pojawił się pewien rodzaj dezaprobaty. Zmarszczyła czoło, i przygryzła wargę.
- Fiołkami mówisz. Gdzie mieszkasz?
Saithis opisała jej mniej więcej, gdzie leży jej dom, i już po chwili, dwie kobiety, jedna dorosła, druga jeszcze będąca dzieckiem, wkroczyły na drogę. Drogę, która miała spleść ich losy i wprowadzić do ich życia, zupełnie nowy, nieznajomy dla nich do końca, etap w życiu.


***
Kucie metalu. Krzyki. Tupot kopyt. Grzmot błyskawicy. Równomierne uderzanie o tarcze. Bicie olbrzymiego dzwonu, znajdującego się na górze Tiranoris. Pył unoszący się w powietrzu. Zakrwawione twarze. Pełne powagi, spokoju, a nawet nieczułości oblicza. Wszystkie, jak jeden mąż zmierzające na wschód. Płacz dzieci. Płacz matek. Płacz zniszczonych rodzin.

Earoth siedziała na kamieniu i myślała. Spojrzała na swoje dłonie, nogi, aż w końcu odbicie w brudnej kałuży. Zerknęła na stojącego obok strażnika. Był, jak można się łatwo zorientować mrocznym elfem, dunmer’em, maszyną do zabijania.


Ponownie spojrzała na siebie i uśmiechnęła się złośliwie. Nie był jedną z nich, ale posiadała coś więcej niż całą ich rasa razem wzięta. Posiadała wolną wolę. Po długim korytarzu rozległ się jej dumny, szyderczy i obsesyjny śmiech.

Wyjęła z pochwy długi, przeplatany brązem miecz i nakreśliła w powietrzu koło. Podskoczyła i cięła w przód. Upadła na kolano, na brzuch i przeturlała się w prawo. Wstała i szarżowała bronią we wszystkich kierunkach, wyobrażając sobie przeciwnika, jego ból, wymalowany na twarzy, jego krzyki, sapanie, aż w końcu ostatni, cichy, jęk agonii, zakończony prostym, leniwym uderzeniem jelca, w skroń.


Ostatnio zmieniony przez Specy dnia Śro 12:49, 08 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin