Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[NZ] Ostatnia

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Specy
Student Akademii


Dołączył: 13 Lip 2008
Posty: 16
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:01, 05 Lut 2009    Temat postu: [NZ] Ostatnia

A to co jest? Nie wiem. Pisząc to miałam zamiar zacząć historię o wampirach, jednak z czasem im dalej pisałam, to ta historia wydawała mi się coraz to bardziej dziwna ...


------------------------------------------------


Wstałam o dziewiątej rano. Jak co dzień, podlałam nieco już zwiędłe kwiatki i ruszyłam w stronę toalety. Jak co dzień moje życie było zwykłe, żeby nie powiedzieć nudne. Bez końca powtarzałam te same czynności, a jedynym dowodem na przemijanie, były drobne zmarszczki pojawiające się w kącikach mych oczu. Wszystko takie same, nużące. Czasem miałam ochotę po prostu zrobić inaczej niż sobie zaplanowałam. Żyłam w melancholii, która ogarnęła mnie po śmierci męża. Miałam wtedy dwadzieścia trzy lata. Tutaj, na południu mówi się, że nasze ciała są słabe i szybko się starzeją. Myślę, że jestem tego najlepszym przykładem. Teraz siedzę w przedpokoju i oglądam zdjęcia. Dotykam ich opuszkami palców z pewną pasja, jakbym chciała tchnąć w nie odrobinę życia. Dzień zwyczajny, niczym się nie wyróżniający - pozornie.
Dziś stwierdziłam, że trzeba iść do miasta po jedzenie. Jednak to również jest część mojego cyklu, powtarzająca się równo co trzy dni. Ubrałam się w zwyczajne, zupełnie nie wyróżniające się ciuchy – takie jak ja – i ruszyłam przed siebie. Mieszkałam w małym domku znajdującym się na obrzeżach wsi. Przeniosłam się do niego równe trzy lata temu i odgrodziłam się grubym nieprzestępnym murem, od mych znajomych, rodziny, przyjaciół. Owego muru oczywiście nie było. Istniał tylko w mojej pamięci, wyobraźni, która poszerzała się z dnia na dzień. Czasami traciłam rachubę czasu, a nawet różnice miedzy fikcją, a realnym światem. Siadałam na ganku i zapalałam papierosa – nie z nałogu czy przyzwyczajenia, lecz dlatego aby coś robić, cokolwiek. Wracałam wtedy do chwil które minęły, które okazały się ulotnymi; niczym bańka mydlana wznosząca się w powietrzu i po krótkiej chwili pękająca; tak nagle i nieprzewidywalnie. Właśnie takie jest życie człowieka – krótkie i nieprzewidywalne. Ludzie wznoszą się ku górze, by przez jakieś wydarzenia zniknąć, powoli prawie niezauważalnie… niezauważalnie…
Tak, ja Catherine Adams nadal nie potrafię pogodzić się ze śmiercią ukochanej osoby i mimo, że moje ciało żyje, to dusza już dawno odeszła, a ja… ja czekam już tylko na śmierć.
Mijam właśnie sadzawkę. Wyraz mej twarzy jest jednoznaczny. Patrzę tępym wzrokiem na mijające mnie, roześmiane dzieci – nawet na mnie nie spojrzały; kolejny dowód na to, że moja egzystencja nie ma żadnej wartości. Odgarnęłam blond pasemko z twarzy i zmarszczyłam czoło. Stary dom, znajdujący się naprzeciw sadzawki wydał mi się nagle dziwny. Przekrzywiłam głowę w prawo. Na marmurowych schodach leżały jakieś walizki, a zaraz obok nich zaparkowana była duża ciężarówka. Zapominając o wcześniejszych planach ruszyłam w stronę obiektu mego nagłego zainteresowania. Przeszłam przez, mały, drewniany mostek i znalazłam się naprzeciwko budynku. Z bliska wydawał się jeszcze większy. Ukradkiem przeszłam przez płot i ruszyłam na tyły domostwa. Zapewne ciekawi jesteście, co mnie skusiło, aby włamać się – żeby nie powiedzieć wkraść – na czyjeś podwórko. No bo zastanówcie się sami. Kto z Was byłby zadowolony, gdyby po długiej podróży, niezbyt wygodną ciężarówką zobaczył, na dopiero co zakupionym przez siebie placu, kobietę przechodząca przez płot i do tego uważająca się za niesamowicie sprytną. Zapewne pomyślelibyście, że przeprowadziliście się do miasta przepełnionego po brzegi czubkami. Ja jednak zdawałam się tym nie przejmować. Związałam swoje mysie włosy w cienką kitkę i zmarszczyłam brwi. Tak, właśnie tak; zmarszczyłam. Uwielbiam marszczyć raz po raz nos, czoło, brwi. Uważam, że jest to o wiele lepszy sposób na ukazywanie emocji niż słowa. No tak, znowu pisze o tym o czym nie powinnam. Kogo obchodzi co sobie marszczę. Pokręciłam z dezaprobatą głową i zagryzłam wargę; zawsze to robiłam, kiedy po mojej nieco ekscentrycznej głowie przechodziły szalone pomysły.
Przeszłam jeszcze kilka kroków do przodu i zatrzymałam się. W środku ktoś był – to było pewne – jednak nie to mną tak wstrząsnęło. Z uchylonego okna dobiegało coś niesamowitego, dziwny, acz bardzo piękny głos. Dopiero po dłuższej chwili zdałam sobie sprawę, że to melodia. Melodia wygrywana na nigdy wcześniej nie widzianym mi instrumencie. Z tego co zauważyłam, było ono średniej wielkości; nie większe od fletu, nie mniejsze od harmonijki. Miało nieco owalny kształt. Najdziwniejszym jednak było to, iż choć instrument nie był za wielki widziałam go wyraźnie, natomiast osoby grającej na nim wcale. Przechyliłam się nieco do przodu, aby dojrzeć postać pogrążoną w cieniu i właśnie wtedy, cegła na której stałam zachwiała się, a ja z impetem spadłam na ziemię. Wśród harmonijnej ciszy jaka rozlegała się w tym cichym i odosobnionym miejscu, rozległo się głośne trach. Melodia się urwała, a ja leżąc na błocie podrapałam się zdziwiona w policzek. Tak podrapałam się; jak jakaś idiotka. Każdy na moim miejscu uciekłby, pod groźbą tego, iż ktoś może go zobaczyć – ale nie ja. Spokojnie, jak gdyby nigdy nic wstałam, otrzepałam swoje i tak już brudne spodnie i ponownie spojrzałam w stronę, już zamkniętego okna. Po raz kolejny, zmarszczyłam brwi. Jakim cudem ktoś tak szybko i niezauważalnie zamknął okno? – zastanawiałam się. Cóż, nowi sąsiedzi chyba nie polubią.
Pokręciłam w zrezygnowaniu głową i ruszyłam w stronę miasteczka.

Podróż minęła dosyć szybko. Nawet nie zauważyłam, kiedy przekroczyłam wielką bramę i stanęłam przed jednym ze strażników. Kiwnęłam im w zamyśleniu głową i weszłam do pierwszego lepszego sklepu. Wszystko tutaj było idealne. Począwszy od ładnych, bawełnianych płaszczy, skończywszy na idealnie ułożonych skarpetkach. Westchnęłam.
- Przepraszam, w czym mogę służyć? – spytała wysoka blondynka, ze śnieżnobiałym uśmiechem na twarzy, mogącym reklamować pastę do zębów Blendda’met.
Skrzywiłam się w odpowiedzi i mruknęłam coś bliżej niezrozumiałego.
Uśmiech nie schodził z twarzy kobiety, a ja już lekko podirytowana wskazałam palcem na poszczególne rzeczy i zaczęłam szukać portfela.
No pięknie, musiał mi upaść jak wychylałam się przez okno.
Już chciałam przeprosić ekspedientkę, kiedy w sklepie rozległ się charakterystyczny dźwięk dzwoneczka, zwiastujący przybycie kolejnego klienta. Mimowolnie spojrzałam w kierunku drzwi. Przełknęłam ślinę i zamrugałam kilkakrotnie. Przede mną stał mężczyzna, mogący mieć góra dwadzieścia pięć lat. Ubrany był w czarny płaszcz i kapelusz, a jego śnieżnobiała skóra przyprawiała o dreszcze. Na twarz nieznajomego opadały długie blond włosy, a duże niebieskie oczy zerkały na mnie z zaciekawieniem.
- Przepraszam, pani zostawiła to przed naszym domem. – powiedział facet, wyciągając mój portfel.
Spłonęłam rumieńcem i spuściłam wzrok. Czyli mnie zauważył.
- Dziękuję. – wyrwałam mu swą własność i zapominając o wcześniejszych planach, wyszłam ze sklepu z wysoko uniesioną głową.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:25, 05 Lut 2009    Temat postu:

No dobra, oceniaaaaam! xD
Podoba mi się cały początkowy opis tej szarej codzienności. Pomieszany, z kilkoma językowymi błędami i powtórzeniami, ale... Taki niewymuszony. I ten chaos powoduje, że lepiej można poczuć tę pustkę w jej życiu.
'Nieprzestępny mur'? Dziwnie to brzmi. Jest w ogóle takie słowo? Wiem, o co chodzi, ale... Jakoś nie pasuje.
Oprócz tego najpierw piszesz w czasie przeszły, potem nagle - przez chwilę - w teraźniejszym. Potem znowu w przeszłym. Zdecyduj się. xD Nie lubię mieszania czasów...
Cytat:
Tak, właśnie tak; zmarszczyłam. Uwielbiam marszczyć raz po raz nos, czoło, brwi. Uważam, że jest to o wiele lepszy sposób na ukazywanie emocji niż słowa. No tak, znowu pisze o tym o czym nie powinnam.

To... śmieszne jest. Trochę niepotrzebne, jak dla mnie.
Cytat:
Z uchylonego okna dobiegało coś niesamowitego, dziwny, acz bardzo piękny głos. Dopiero po dłuższej chwili zdałam sobie sprawę, że to melodia. Melodia wygrywana na nigdy wcześniej nie widzianym mi instrumencie.

Głos to nie melodia. Nie można tak tego opisać, to... sprzeczne.
'Blendda’met.'
*śmiech* To chyba nie tak się pisze. xD

Specy! W opowiadaniach ani 'was', ani 'tobie', ani żadne 'cię' nie pisze się z dużej litery! ;P


Pomijając te wyżej wymienione błędy, mnóstwo literówek, powtórzeń, błędów interpunkcyjnych... Nie jest źle. Fajne zakończenie. xD
A, i źle zapisujesz dialogi. Po 'domem' nie powinno być kropki. ^^


Ostatnio zmieniony przez Fushigi dnia Czw 13:25, 05 Lut 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin