Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Ad multos annos, Ari!
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Okazyjne.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:50, 25 Sty 2009    Temat postu: Ad multos annos, Ari!

No dobra. *wzdycha* Zdążyłyśmy przed północą. xD
Ari, Słońce! Wszystkiego, naprawdę wszystkiego najlepszego! Uśmiechu, niekończącej się radości, zdrowia, miłości, pożytku z Naruta (xD) i innych panów, mniej ramenu, więcej pomarańczy! ^^ I żebyś nigdy, przenigdy nie zechciała nas opuścić!
Sto lat od całej Strefy, a przede wszystkim od Eluta, Eve, Namiś, Kitki, Ryża, Att i mojej skromnej osoby. ^^
Kochamy Cię! <333


Część pierwsza.

- Kurwa mać – zaklęła z uczuciem ciemnowłosa kobieta, odkładając kartkę opatrzoną wojskowymi pieczęciami na blat biurka. Przeczytała treść dokumentu parokrotnie, ale nadal nie mogła uwierzyć, że nie zaszła żadna pomyłka. Automatycznie poprawiła mundur, przeciągnęła palcami po naszytych na ramieniu manetkach dowódcy. Przywołała opanowany wyraz na twarz i wyszła z pomieszczenia, zamykając za sobą drzwi. Ruszyła pustym korytarzem, kierując się ku wyjściu z budynku. Podeszwy jej ciężkich, wysokich butów uderzały równo o posadzkę. Z całej siły zmuszała się do zachowania spokojnego, miarowego tempa. Miała ochotę biec ile sił w nogach, wpaść jak burza do administracji i zażądać wyjaśnień. Nie wierzę, po prostu nie wierzę!, myślała gorączkowo, przypominając sobie treść listu.
- Tutaj jesteś! Szukałem cię chyba wszędzie. – Z zamyślenia wyrwał ją głęboki, męski głos. Odwróciła się na pięcie, natychmiast tracąc opanowanie. Stanęła twarzą w twarz ze swoim przełożonym, wysokim brunetem o zielonych oczach.
- Ty jesteś za to odpowiedzialny?! – warknęła, wbijając w niego gniewne spojrzenie. Chwilowo nie przejmowała się zupełnie tym, że powinna mu okazywać szacunek jako starszemu rangą, a użyty przez nią ton może mieć poważne konsekwencje.
- Co masz na myśli? – Brwi mężczyzny powędrowały w górę, wydawał się być autentycznie zdziwiony.
- Nie udawaj głupiego, Rygulski, ty wydajesz tutaj rozkazy!
- Uważaj na słowa, poruczniku. To może się skończyć postępowaniem dyscyplinarnym – rzucił ostro pułkownik, lecz zaraz złagodniał. - Nie wydawałem ci przecież żadnych poleceń…
- Dostałam pismo od generała armii, że polecasz mój batalion do walk na zachodniej granicy!
- Jesteś kompetentnym dowódcą, a twoi ludzie są najlepiej wyszkoleni. To jest wojsko, kobieto, zrobiłem to, co musiałem.
- Wysłałeś nas na śmierć – syknęła brunetka, zaciskając pięści i nie czekając na odpowiedź, ruszyła szybko do wyjścia.


Agnieszka „Hibari” K., dowódca 6 Krakowskiego Batalionu Dowodzenia. Była tak cholernie dumna, kiedy została podniesiona do tej rangi. Powierzono jej czterystu ludzi, elitę Wojska Polskiego. Zahartowani w walce, dzielni, niemal fanatycznie oddani obronie ojczyzny. Większość z nich poznała w szkole wojskowej, z wieloma spędziła ciężkie miesiące ćwiczeń na poligonie, klnąc na sadystycznych sierżantów i pijąc na przepustkach. Nie raz odbywali razem kary, bezsensownie szorując kible w koszarach lub obierając ziemniaki w kuchni. Jak wiele czasu minęło od wtedy, gdy była zwykłym szeregowym. Znała ich od lat, uznawała za przyjaciół, niemal braci i siostry. Bez szemrania zaakceptowali jej awans i uznali jako przywódcę, mimo że obawiała się ich reakcji.
Teraz patrzyła na nich – ustawionych w równych szeregach, odzianych w maskujące mundury, uzbrojonych i gotowych wyruszać – i nie mogła powstrzymać się od myśli, że będzie zmuszona poprowadzić swój oddział, bliższy niż własna rodzina, na rzeź. Czuła dziwny ucisk w gardle, przyglądając się znajomym twarzom mężczyzn i kobiet. Była za nich odpowiedzialna i nie mogła okazać im słabości. Doskonale zdawali sobie sprawę z powagi stojącego przed nimi zadania i czuła niewysłowioną wdzięczność, że nie obarczają jej winą za zaistniałą sytuację.
- Wszyscy wiecie, po co tutaj jesteśmy – zaczęła przemowę mocnym głosem. – Groźba ze strony Niemiec i ich zdradziecki atak zmusza nas do podjęcia defensywy. NATO stoi po stronie naszych wrogów, jesteśmy zdani na siebie i nie możemy liczyć na pomoc sojuszu. Większość jednostek Wojska Polskiego została pchnięta do walki przy granicach. Naszym zadaniem jest wedrzeć się na terytorium wroga i zniszczyć jego zaplecze. Do naszego batalionu zostanie dołączona osławiona Warszawska Dwunastka…
Zebrani na poligonie ludzie wydali chóralny jęk zawodu. Agnieszka uśmiechnęła się lekko – sama również podzielała ich niechęć do konkurencyjnego batalionu ze stolicy.
- Cisza! – krzyknęła, po czym podjęła monolog. – Zostałam mianowana na dowódcę operacji, porucznik Wierbiński i jego ludzie znajdują się pod naszymi bezpośrednimi rozkazami… Szczegóły poznaliście już wcześniej. Jakieś pytania?
Nikt się nie odezwał. Porucznik skinęła głową.
- Dobrze. Możecie się rozejść do samochodów. Zostaniemy dowiezieni na granicę, tam spotkamy się ze Stołecznymi i zaczniemy działania.
Zebrani jak jeden mąż stanęli na baczność, zasalutowali, strzelili obcasami i odeszli, by wykonać polecenie. Na placu zostało tylko kilka osób, samych kobiet, które podeszły do przełożonej.
- Hibs – mruknęła stojąca najbliżej wysoka, dobrze zbudowana szatynka. Na rękawie polowego munduru widać było pagon z oznaczeniami sierżanta. – Czuć na kilka kilometrów, że nie dajesz nam wielkich szans.
- Bo nie sądzę, by ośmiuset ludzi, choćby i świetnie wyszkolonych, było w stanie coś zdziałać na terenie wroga. – Porucznik, nazwana swoim starym pseudonimem, uśmiechnęła się blado. Ruszyła szybkim krokiem w stronę czekających wozów, gestem nakazując reszcie iść za sobą. – Generał korzysta z ostatniej szansy, żeby zmienić losy wojny. Doskonale o tym wiesz, Eve, wszyscy wiedzą. Nie będę kłamać wam, że kiedykolwiek jeszcze tutaj wrócimy.
- No to zginiemy za ojczyznę, tak jak zawsze chciałyśmy. – W brązowych oczach kobiety zapłonął niebezpieczny ogień. – A tanio swojego życia nie sprzedamy. Parszywe szwaby pożałują, że kiedykolwiek zobaczyły elitarną Szóstkę.
- Wieczna optymistka – mruknęła milcząca do tej pory długowłosa kobieta, w jej wyglądzie było coś japońskiego. Oznaczenia na mundurze zdradzały, że jest chorążym.
- I za to mnie kochasz, Elutku! – Znana jako Eve szatynka wyszczerzyła się w drapieżnym uśmiechu. – No same powiedzcie, nie macie ochoty skopać kilku niemieckich dup?
- O niczym innym nie marzę – odparła niebieskooka blondynka w stopniu sierżanta.
- Prędzej ich zgwałcisz, niż skopiesz, Yenn – zauważyła sceptycznie idąca u boku El szczupła, wysoka kobieta. Nałożona na jej głowę rogatywka zdradzała, że ma ona rangę starszego kaprala.
- Kpisz, Nam?! Szwabskiego ścierwa nie tknę! – oburzyła się Yennefer.
- Gwałcić będziemy, jak wrócimy do domu – uzupełniła Grabarz, wymieniając z przyjaciółką porozumiewawcze spojrzenia.
- O ile wrócimy – trzeźwo wtrąciła Hibari. Nie miała ochoty włączać się do żartobliwej dyskusji, chociaż doceniała wysiłek wkładany przez towarzyszki w próbę poprawienia jej humoru. Zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi wojskowego samochodu i zniknęła w jego przepastnym wnętrzu. Reszta kobiet poszła w jej ślady.
Po chwili długa kolumna pojazdów wyruszyła z poligonu, kierując się krajową drogą A4 w stronę dawnego przejścia granicznego w Zgorzelcu.


Gdy dotarli do granicy, było już ciemno. Jedynym źródłem światła była połówka księżyca, przebijająca się przez chmury. Wszędzie panowała absolutna cisza, od czasu do czasu przerywana tylko nocnymi odgłosami wydobywanymi przez zwierzęta i szumem liści. Cała Jednostka bezszelestnie opuściła samochody, które, warcząc cicho, odjechały.
- No to teraz już nie ma odwrotu... - mruknęła Fu, obserwując oddalające się pojazdy.
- I dobrze - szepnęła Eve. - Chcę zginąć w walce, nie mam zamiaru czekać, aż te cholerne szwaby wlezą do mojego kraju, by mnie zarżnąć jak prosiaka.
- Podnosząca na duchu wizja, nie ma co - zachichotała Yenn, poprawiając ułożenie karabinu.
- Jeśli zginąć, to tylko z wami. - El chwyciła Namiś za rękę, która uśmiechnęła się szeroko.
- Z prawdziwą rodziną, za osoby, za które warto oddać życie. - W głosie Namidy było słychać dumę. Dumę, że zna i kocha takie osoby.
- Bo to uczucie... - Fu podeszła do nich, kładąc Hibs dłoń na ramieniu.
- ... nie kończy się nigdy - dokończyła Yenn.
- Ale pieprzycie!- zaśmiała się rubasznie Eve, jednak po chwili zamarła, jakby w oczekiwaniu, wsłuchana w ciszę nocy. - Ej, słyszycie?
Reszta jednostki nadstawiła ucha, próbując wyłapać dźwięk, który tak bardzo zainteresował ich kompankę.
- Na miejsca, ale już! Broń w pogotowiu, strzelać bez rozkazu! Ale tylko wtedy, gdy będziecie pewne, że to wróg!- syknęła Hibari, uskakując w pobliską kępę krzaków. Kątem oka widziała, jak dziewczyny chowają się za drzewami, przypadają do ziemi lub po prostu rozpływają się w mrokach nocy, o ile coś takiego było możliwe. Zamarły w bezruchu, wstrzymując oddech. Po chwili z cienia wyłoniło się kilkanaście uzbrojonych postaci. Wiedząc, że jej podwładne mają już wszystkich na muszce, wyskoczyła i przytknęła lufę karabinu do głowy najbliżej stojącego człowieka.
- Rzućcie broń, albo właduję ci kule prosto w mózg - warknęła, popychając go na ziemię. - Niech twoje psy nawet nie próbują kombinować, bo w ciągu sekundy rozstaną się z życiem.
- Poruczniku Hibari, naprawdę trzeba tak ostro? Doprawdy, spotkanie po latach mogłoby przebiec trochę milej. - Wesoło odezwała się ofiara, której przykładała broń do głowy.
- Porucznik Artur Wierbiński, dowódca Warszawskiej Dwunastki... Właśnie mi udowodniliście, jacy jesteście świetni, dając się zaskoczyć w szczerym polu. Chyba że to było przedstawienie zorganizowane specjalnie dla nas. - Głos Hibs ociekał jadem. Patrzyła na podnoszącego się z ziemi mężczyznę, po raz kolejny oceniając jego zmierzwione blond włosy, wystające spod hełmu i niebieskie oczy, w których zawsze błyskały wesołe iskierki, bez względu na okoliczności. Poznała go już w szkole wojskowej, gdy stała się jego ulubionym obiektem kawałów. Jednak nie mogła nie podziwiać go za niezwykłe wręcz opanowanie w trudnych sytuacjach i wspaniałe umiejętności taktyczne.
- Mogłabyś swoim Amazonkom kazać opuścić broń? Jestem pewien, że moi ludzie czują się dosyć nieswojo. Owszem, z jakże pięknych rączek by zginęli, ale jednak... - Nie dokończył, sugestywnie unosząc brwi.
- Zamilcz, Wierbiński. Mam ci przypomnieć, że jesteś pod moimi rozkazami?
Usta mężczyzny wygięły się w kwaśnym uśmiechu.
- Jak my dziś wyjątkowo dobrze się rozumiemy, poruczniku... No więc, jakie są szczegóły operacji? Z tego, co się zdążyłam zorientować, jesteście tu już jakiś czas, więc powinniście znać rozmieszczenie i zmiany wart straży, czy mam rację?
- Dobrze się orientujesz, moja piękna. Ale czyż musimy omawiać to tu i teraz? Uważam, że znacznie lepiej będzie to zrobić u nas w bazie, gdzie nie ma żadnych ciekawskich uszu, nie uważasz?- Uśmiechnął się cwaniacko mężczyzna, a jego oczy zamigotały w świetle księżyca.
- Dla ciebie pani porucznik, Wierbiński - syknęła Hibari, słysząc za plecami cichy chichot Amazonek. Kto jak kto, ale nikt nie mówił do niej per „moja piękna”. Przynajmniej nikt, komu życie było miłe. – Prowadź, albo znowu oberwiesz karabinem przez łeb.


Ostatnio zmieniony przez Fushigi dnia Nie 22:02, 25 Sty 2009, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:58, 25 Sty 2009    Temat postu:

(Wstawione przeze mnie, bo Fu nie możne dać dwóch postów pod rząd. A w dwóch częściach bo w jednym poście się nie mieściło ^^" )

Tylko noc była świadkiem, jak spora grupa ludzi przedziera się przez przygraniczne chaszcze, klnąc co jakiś czas czy popychając się nawzajem. I tylko noc była świadkiem, jak owa grupa ludzi natknęła się na niemiecki patrol. Gdy kule ze świstem przedzierały powietrze nad ich głowami, serie strzałów roznosiły się echem po lesie, każdy myślał, że to już koniec. Koniec śpiewania przy ognisku, wspólnych misji, wzajemnego ratowania sobie życia. Jednak dopingowani przez stanowcze rozkazy Hibari i Wierbińskiego nie zwracali uwagi na to, że mogą tu zginąć. Mieli jeszcze coś do zrobienia. I nagle wszystko ucichło. Noc znowu stała się spokojna, nieprzenikniona. Jakby to, co się wydarzyło, nie miało miejsca. I tylko księżyc oświetlał im drogę do bazy. Do chwilowego Domu, wytchnienia. Grupa ludzi znowu szła dalej.
- No więc? – zapytała Hibari, rozglądając się po obszernym namiocie wojskowym. Sądziła, że będzie stać go na większą wyobraźnię. Całość była urządzona bardzo surowo, wręcz spartańsko. Co było dziwne nawet jak na bazę wojskową. Wierbiński obszedł ją i usiadł za prowizorycznym biurkiem, zupełnie nie zwracając uwagi na jej pytanie. Położył tylko głowę na blacie, wzdychając ciężko. Kobieta zmarszczyła brwi. Po nim spodziewała się raczej jakiejś zdecydowanej, pełnej humoru odpowiedzi, a nie czegoś takiego.
- Co ci?- Podeszła do niego i potrząsnęła za ramię. Odpowiedzią było tylko głośne wciągnięcie powietrza.
- Wierbiński, co ci jest?
- Nic.
- Wierbiński! Mów natychmiast, co się dzieje!
- Nic się nie dzieje, odwal się ode mnie, kobieto!- warknął porucznik, wstając z miejsca i wyciągając apteczkę. Hibari dopiero teraz dostrzegła zakrwawiony rękaw jego munduru.
Podeszła do niego, wyrywając mu z dłoni bandaż.
- Dawaj to. Zrobię to lepiej - syknęła, stanowczym ruchem usadzając go na stołku i rozpinając mundur.
- Bosko - westchnął Wierbiński. - Dlaczego ty musisz rozbierać mnie tylko wtedy, gdy jestem ranny?
- Za dużo marzysz, wiesz o tym? - mruknęła Hibari, prawie nosem dotykając jego ramienia.
- Dobra rzecz, nie powiem... Ale że mi się marzy uparta, sarkastyczna wiedźma, to naprawdę jest dziwne.
- Jak ty mnie nazwałeś?! - Hibari gwałtownie poderwała głowę, co okazało się sporym błędem. Przekonała się o tym w ułamku sekundy, gdy poczuła wargi porucznika na swoich.
- Ej... – zdołała wymamrotać. Usta Artura skutecznie ją uciszyły, nie mogła się nawet poruszyć. Przez chwilę patrzyła prosto w jego wesołe, błękitne oczy i pozwalała na to, by delikatnie ją całował.
Nie wiedziała, co robić, była jak sparaliżowana. Czując, że uderza w nią gwałtowna fala gorąca, złapała go mocno za ramię.
- Au! – syknął mężczyzna i odskoczył. Dopiero wtedy przypomniała sobie o jego ranie.
- O Boże, przepraszam... Ja... – zająknęła się. Paliły ja policzki.
- Świetnie! Najpierw chcesz mi pomóc, a potem zadajesz ból? – rzucił z sarkazmem porucznik, zaciskając zęby i trzymając się za rękę.
- Ale... No przepraszam! To twoja wina! – zawołała wojowniczo.
Wytrzeszczył na nią oczy.
- A pewnie. Sam się postrzeliłem, a potem...
- Idiota! – warknęła Hibari. – Nie wyraziłam zgody na to, żebyś mnie całował!
Wierbiński zamrugał, zdziwiony.
- To cię boli? – zapytał. – Sama tego chciałaś, przyznaj.
- Słucham? Opatrywałam ci ranę. Nic więcej – zaprotestowała buńczucznie. Czuła, jak w jej piersi serce bije tak głośno, że na pewno musiał je słyszeć...
Artur przejechał dłonią po włosach i wstał.
- Nie stałaś jak kołek – mruknął, podchodząc do niej. – Ty też mnie całowałaś, więc nie mów, że tego nie chciałaś.
Ari poczuła, że rumieniec na jej twarzy przybiera coraz większa rozmiary.
- Nieprawda! – burknęła po prostu. – Zaskoczyłeś mnie, nic nie zrobiłam.
- Kuźwa – zaklął porucznik. – Mówisz o tym tak, jakby pocałunek był czymś złym.
- A... A nie jest?!
Stał zbyt blisko. Gdy mówił, czuła na twarzy jego oddech – tak świeży, jakby przed chwilą połknął całe pudełko miętowej gumy. Pachniał jakąś wodą kolońską. Bardzo ładną, przy okazji. Dziewczyna, chcąc uniknąć jego świdrującego wzroku, wbiła wzrok w jego zranione ramię.
- Dla mnie nie – szepnął. Ciemnowłosa popatrzyła na niego, zdezorientowana. Pogrążyła się w myślach, zapomniała, o czym rozmawiali...
- Chciałem cię pocałować i to zrobiłem – ciągnął cicho blondyn. O tak, to zbyt mała odległość między nimi! Dlaczego stoi tak blisko...? – Opatrzysz mi tę ranę?
Zawahała się. Nie mogła do niczego dopuścić, nie dzień przed bitwą!
- M-muszę iść – wymamrotała. – Ja... Do widzenia, poruczniku.
Złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie. Nie zdołała nic zrobić, był zbyt silny i zaborczy...
Kiedy po raz drugi tego wieczora zaczął ją całować, zalała ją taka fala nieznanego uczucia, że bez większego zastanowienia mu się poddała. Oddawała jego pocałunki, już nie delikatne, a pełne pasji i niecierpliwości. W pewnej chwili poczuła jego język i aż zachichotała.
- To jak, zajmiesz się moją raną? – spytał Wierbiński, a Ari usłyszała w jego głosie nie tylko śmiech, ale i... podekscytowanie?
Nie pozwolił jej odpowiedzieć – a może nie oczekiwał żadnej odpowiedzi? – bo w następnej chwili przycisnął ją do swojego posłania i zajął się dalszymi pocałunkami.
W jej myślach zapanował chaos. Niewiele myśląc, oparła dłonie na jego piersi i po chwili znalazła się na nim.
- Nie będziesz tu rządził, Wierbiński – rzuciła ze złośliwym uśmiechem. Przywarła do jego ust i przy okazji zajęła się wyswabadzaniem go z munduru.
On nie pozostawał w tyle. Sprawnymi palcami odpiął jej kurtkę, uwolnił ze spodni. Czuła jego dłonie, błądzące po swoim ciele, muskające piersi, masujące brzuch. Nie był to jej pierwszy kochanek, ale z żadnym innym nie czuła czegoś takiego. Obezwładniającego gorąca, upojenia. Wszystko przestało się liczyć. Kompani, śmiejący się przy niewielkim ognisku, jutrzejsza bitwa. Tylko oni, tylko to uczucie. Westchnęła głęboko, gdy wsunął w nią palce. Poruszyła się instynktownie, wpuszczając go głębiej. Poczuła jego usta, łapczywie chwytające jej sutek i wsunęła mu palce we włosy. Byli tylko oni, tylko ta noc. I księżyc, jako niemy świadek.

- Co ty, do cholery, wyprawiasz, Wierbiński? - Ledwo co wyrwała się z niezwykle przyjemnego snu i uchyliła powieki, musiała zrobić unik przed lecącym w jej stronę butem. Mężczyzna jej nie odpowiedział, biegał w te i we w te po namiocie, zbierając ekwipunek i co chwila przeczesując szczupłymi palcami swoją blond czuprynę.
- Mają nas - zdążył jedynie powiedzieć w jej kierunku, gdy gdzieś z zewnątrz dobiegł ich huk, który zwykle towarzyszył wystrzeleniu z armaty. W ściany i sklepienie zaczęły uderzać kawałki wyoranej gdzieś niedaleko ziemi.
Hibari otrzeźwiała dopiero w momencie, gdy mężczyzna wyłożył na prowizorycznym biurku części wyrzutni pocisków dalekosiężnych i zaczął skręcać ze sobą poszczególne elementy.
Chwilę później stała już u jego boku i rozdzielała do odpowiednich pudełek pociski. Te same pociski, które za kilka chwil rozsadzą ciała szwabów, wzdrygnęła się na tę myśl. Jak to zwykle bywa w takich momentach, ich dłonie przypadkiem się złączyły. Amazonki miałyby niezły ubaw, widząc tę sytuację, słabo się uśmiechnęła i zacisnęła palce na jego ręce. Miał szorstką skórę, pooraną gdzieniegdzie drobnymi bliznami, ale czy to teraz istotne? Nie dał jej chwili do namysłu, stanowczo przyciągnął ją do siebie i wpił się łapczywie w jej pełne usta. Zacisnęła pięści na jego płaszczu i przywarła do niego całą sobą, chcąc jeszcze przez chwilę poczuć ciepło bijące z jego ciała. Uchyliła powieki i napotkała rozbawiony wzrok niebieskich oczu.
- Ty debilu, z czego się cieszysz? – syknęła, odrywając od niego usta.
- Czy dopiero chwilę przed śmiercią dane mi było zyskać to, czego tak bardzo chciałem przez tyle lat? - spytał, puszczając mimo uszu wcześniejsze pytanie.
- Przez te wszystkie... - Ale nie dane było jej skończyć. Potężne uderzenie zdmuchnęło już i tak ledwo trzymający się namiot. Z ciężką bronią i amunicją w dłoniach, z trudem wydostali się spod fałd zielonego materiału.
- Jak sytuacja? - Najbliżej stojące osoby od razu zwróciły się w ich kierunku.
- Dwa strzały armatnie od strony zachodniej, jak można się łatwo domyślić. Próbują nas nastraszyć, nie celują w obóz, tylko w pobliskie drzewa, ale i tak są już zniszczenia. Bawią się z nami, skurwysyny - szybko wyjaśniła Eve, spluwając na ziemię.
Hibari z niepokojem spojrzała w niebo, ale następnych pocisków nie było widać.
- Co robić, poruczniku?
- Nie zginąć, matoły jedne, bo jak zginiecie, znajdę was, ożywię i sama zabiję za to, że nie będziemy mogły jako stare babcie śmiać się z tego wszystkiego – powiedziała szeptem - tak, żeby dosłyszały tylko najbliżej stojące osoby.
- Gdy spotkacie boga, pozdrówcie go ode mnie, bo sama mam zamiar zejść w odmęty piekła i rozkwasić jeszcze raz wszystkich Niemców, którzy kiedykolwiek stanęli Polakom na drodze – oznajmiła szerszemu gronu. - Do boju - mruknęła sama do siebie i ruszyła między ludzi. Znikła w morzu zieleni i szarości. Wszystkich łączyło jedno, biało czerwona flaga wyhaftowana na ramionach, coś, za co oddadzą dzisiaj lub w ciągu następnych dni swoje życie.
Przedzierała się przez zarośla, wśród wszechobecnie grzmiących dział, wystrzałów z broni i ludzkich krzyków – tych należących do rannych i do dowódców, wydających rozkazy grupom żołnierzy. Gdzieś w oddali usłyszała krzyk Eve: „Do piachu, szwabskie psy!” oraz serię z karabinu. Całą pieśń grzmiących strzałów. Widziała mnóstwo padających ciał, wrogów czy swoich? Teraz to nie miało znaczenia. Trwała bitwa. Rozglądanie się za martwymi nie ma najmniejszego sensu, trzeba walczyć. Przecież są ponoć skazani na porażkę. Lecz jeśli mają umrzeć, jeśli ich krew ma wsiąknąć w ziemię, nie zginą nadaremno, pociągną za sobą tylu wrogów, ilu tylko będzie można. Chłodna stal karabinu drżała delikatnie w rękach, w każdej chwili gotowa do strzału. Szelest liści i pociągnięcie za spust. Jęki niemieckich żołnierzy, trzask łamanych gałęzi i ciche tąpnięcia upadających na zbolałą glebę ciał. Porucznik w takich chwilach miała w sercu lód. Tego ją nauczono. Oni byli zwierzyną, a ona – łowcą. Żadne skrupuły nie przeszkadzały jej w wychyleniu się zza drzewa i puszczeniu salwy ognia w stronę zarośli, za którymi ukrywali się niemieccy żołnierze. Podbiegła do okopów, raz po raz uchylając się przed pociskami. Reszta Szóstki również nie próżnowała. Zewsząd panią porucznik dochodziły dzikie wrzaski Amazonek masakrujących kolejnego wroga. Batalion dotarł do wału i wszyscy przycisnęli się plecami do ziemi.
- Ilu rannych?! – wrzasnęła do swoich Hibari, przekrzykując świst ostrzału nad ich głowami.
- Fu dostała w ramię, już opatrzona – mruknęła przykucająca obok Eve, zmieniając magazynek. – I nigdzie nie widzę Yenn.
- Nie jest głupia, nie dała się tak łatwo zabić – warknęła Hib, pewna swoich ludzi. Zbyt dobrze ich znała. Wiedziała, że nie poddadzą się po pierwszych minutach walki. O ile poddanie było równoznaczne ze śmiercią.
- Myślę, że o nią nie musicie się martwić. – Elle wychyliła się odrobinę i wskazała na skradającą się przez zarośla Amazonkę. Po chwili dało się słyszeć wybuch i krzyki umierających w szeregach wroga. – Martwmy się lepiej o siebie.
- Kurwa mać, albo zginiemy, uciekając jak cholerne tchórze, albo zginiemy w walce, jak na wojowniczki przystało. Nie wiem, jak wy, ale ja już wybrałam – warknęła Eve, kończąc przemowę i zaczynając wraz z całą resztą przedzierać się na czworaka przez trawy. - Tej to zawsze spieszno do rozwalania wrogów – zaśmiała się Nam.
- Okej. Trzeba to jak najszybciej skończyć. Eve, bierz setkę ludzi i zajdź ich od tyłu. Rozpierdolcie tylu, ilu się da, my oczyścimy front, reszta bierze drugą stronę. Jest ich więcej, ale bywało się w gorszych sytuacjach.
- Tak? Kiedy? – spytała sceptycznie Ell.
- Nie wiem. Ale przecież nigdy różowo nie było – prychnęła Hibari. – A teraz brać dupy w troki i dołożyć szwabom!
Wydała rozkaz dwusetce ludzi, aby ruszyli frontalnie na szeregi niemieckie. Sama ruszyła na ich czele. Lewą stroną, między drzewami przedzierała się część batalionu, którą wzięła Eve, drugą stroną ludzie z Dwunastki, prowadzeni przez Wierbińskiego i reszta Szóstki z Elle i Namidą na czele.
Widziała coraz więcej upadających ciał martwych przyjaciół. Ginęli w imię patriotyzmu, ginęli za Polskę, lecz sama czuła, że giną dla niej, lub raczej przez nią. Walczyli wspaniale. Była dumna ze swoich podwładnych, tak potwornie dumna... Lecz oni ginęli, pod ostrzałem niemieckich karabinów. Nie widziała ratunku. Porażka, na którą byli skazani, od początku zaczęła się stawać coraz bardziej realna. Myślała jeszcze, że jednak się uda, jednak te ostatnie, nikłe promyki nadziei z każdym momentem, z każdą wystrzeloną przez przeciwnika kulą, przebijającą polskie serce, Serce Matki Polski, przysłaniała ciemna chmura porażki. Jednak, jeśli zginą, zostaną zapamiętani, będą wciąż żyć w pamięci ludzi, którzy dzięki ich poświęceniu będą mogli dożyć spokojnej starości. Zbyt wielką wartość miało ludzkie życie, by je tak perfidnie marnować. Jednak jedno życie stracone to kilka oddanych, więc walczmy, walczmy dalej, w imię wolności! Nie zważając na pytania o odwrót, nie słysząc już odgłosów walki tylko krew dudniącą w uszach rozglądnęła się dookoła, zmrużyła oczy i krzyknęła:
- Do boju! Oddajmy wszystko za zwycięstwo! Słynna Szóstka nie umie przegrywać, pokażmy im, na co nas stać!
I z tym okrzykiem na ustach przyspieszyła, wbijając się między wrogów i częstując ich kolejnymi pociskami.
Ari odetchnęła głęboko. Teraz tylko zimna krew mogła ich uratować.
Nagle zapadła dziwna cisza. Dziewczyna wyprostowała się. Zamilkły karabiny i okrzyki. Ale tylko na moment. Później cała tą chwilową ciszę zrewanżował ogromny wybuch. Niemieckie bomby spadały na ziemie. Hibari niewiele myśląc przywarła do ziemi i zasłoniła głowę rękoma.
„Teraz toście sobie nagrabili, szwabskie kundle” – przemknęło jej przez głowę. Zanim jeszcze zniknęły kłęby dymu, oderwała się od ziemi i z krzykiem „Ognia!” ruszyła we wcześniej obranym kierunku. Nawet nie zauważyła, kiedy połączyła się z oddziałem Wierbińskiego. Sam mężczyzna tuż obok niej przedzierał się przez niemieckie oddziały, przeskakiwał nad trupami i sam dokładał kolejne. Nie zamienili ani słowa, ale mimo to tak, jakby cudowna więź łączyła ich umysły, uzupełniali się wzajemnie. Tych, których nie zabiła ona, dobijał on. Ochraniali wzajemnie swoje tyły. Zachowywali się tak, jakby czytali sobie w myślach.
Wiatr wreszcie podołał ciemnemu dymowi i ujawnił to, co ukrywało się za nim. Serce dziewczyny podskoczyło do gardła. Setki – nie! - tysiące ludzi. A wszyscy z niemieckimi flagami na rękawach.
- Nawet jeśli tutaj zginiemy, pamięć będzie o nas wieczna – powiedział Artur, doskonale odczytując emocje wymalowane na jej twarzy.
- Jeśli mam umrzeć, to tu i teraz. W mundurze, z bronią w ręku i na placu boju – dodała Hibs cicho.
- A wiec do walki.
- Do ostatniej kropli krwi.
Czająca się na uboczu Śmierć zaśmiała się złośliwie. Tych dwoje może dopisać już do swojej listy. Szli jak burza, prowadząc swoje oddziały coraz bardziej w głąb wojsk nieprzyjaciela. Te zamykały się za nimi, otaczając ze wszystkich stron.
Hibs raz po raz naciskała spust karabinu. Krew bryzgała jej na twarz, gdy ostry bagnet zatapiał się w ciele. Czuła, jak wrogowie zalewają ich swoja niekończącą się falą. Zabijała jednego, ale co to dawało, gdy na jego miejsce przychodziło trzech następnych? Ale nie dawała za wygraną. Skoro miała polec na tej obcej ziemi, zabierze ze sobą do piekła tyle tych psów, ile zdoła. Pokrzepiona tą myślą oddała następną serię z karabinu. Zapewne zrobiłaby jeszcze jedną, gdyby nie palący ból, który wybuchł w jej lewym ramieniu. Kula... Przeszła na wylot. Skrzywiła się.
Zdawało jej się, że świat pociemniał od niemieckich mas, ciągnących od palącego się złocistymi kolorami zachodu. A może to jej pociemniało w oczach?
„Gdzie ta Eve?” – zapytała samą siebie.
Jeśli na początku wątpiła w zwycięstwo, teraz byłą niemal pewna przegranej. Z całej sumy żołnierzy, których zabrała ze sobą, została jedynie połowa. A wrogów nie zmalało choćby o jotę.
Nagle, gdzieś zza niemieckich tłumów, dał się słyszeć niesiony echem krzyk. Zdanie, którego nie rozumiał żaden z nieprzyjaciół, cztery słowa wykrzyknięte po polsku: „Do piachu z nimi!!!”
Niczym z jednego ze starych westernów, od strony zachodzącego słońca zaczął wylewać się oddział zabrany przez Eve. Była ich zaledwie setka, ale zapewne bardzo pomogły im bomby po raz drugi zrzucane przez Niemców. Lotnicy zupełnie nie patrzyli, gdzie je wypuszczają, zrzucali wprost na swoje wojsko. Kompletnie zaskoczeni nieprzyjaciele stali się łatwym łupem. Od jednej strony nacierała na nich Eve, z drugiej Hibs wraz z Wierbińskim. Z kolei oddział kierowany przez Ell i Namiś naparł na nich od północy, została im jedynie ucieczka na południe, wprost w przepaść, na dole której rwała niespokojnie rzeka. Nadzieja wybuchła równym płomieniem wśród polskich żołnierzy. Wkrótce ostatnia dwudziestka Niemców zdołała przemknąć się jedną z luk pomiędzy oddziałami. W niebo podniósł się krzyk zwycięstwa.
Ari przedzierała się pomiędzy ciałami, zalęgającymi ziemie, usiłując dotrzeć do namiotu, gdzie opatrywano rannych. Jeden z żołnierzy Wierbińskiego powiedział jej, ze tam widziano Amazonki.
- Błagam, powiedzcie, że żadna nie zginęła! – krzyknęła ciemnowłosa, wpadając przez kapy namiotu.
- Wszystkie żywe – zakomenderowała Fu, wygładzając opatrunek na ramieniu. Z ust Hibs uszło westchnienie pełne ulgi. Były tu, wszystkie. Pozwoliła pielęgniarce posadzić się i zająć dokuczającą raną. Przesunęła wzrokiem po przyjaciółkach. Yenna wymieniała wszystkich ładnym samców, których musiała dzisiaj zabić. Eve słuchała jej uważnie, poprawiając rękę ułożoną na temblaku. El, nie zważając na paskudne rozcięcie na policzku, mocno beształa za coś skrzywioną Nam, która raz po raz dotykała ukrytych pod ubraniem bandaży, jej kurtka była szkarłatna od krwi.
Hibs przymknęła oczy. Chociaż niektóre były dość mocno pokiereszowane, to żadna z jej przyjaciółek nie ucierpiała mocno.
Na zewnątrz namiotu słońce zaszło pośpiesznie, jakby chciało umknąć przed obrazem pola pokrytego ciałami. Księżyc, goszczący na niebie w całej okazałości, spoglądał na to wszystko ze smutkiem. Widział już wiele bitw i wiele krwi wsiąkającej w glebę. Ale ten widok zawsze wprawiał go w przygnębienie. Tyle dusz. Tyle płomyków żyć zgasło dzisiaj. A po co to wszystko? Po co ludziom te wojny? Księżyc nie umiał odpowiedzieć na to pytanie. Zapewne ludzie także nie wiedzieli, po co im wojny.


Poranek był ładny. Ciepły i rześki. Słońce założyło swoją najlepszą złotą sukienkę i prezentowało ją światu.
Na głównym placu w centrum Warszawy gromadziły się setki Polaków. Każdy wyciągał szyję, żeby móc chociaż przez chwilę ujrzeć na własne oczy oplecioną chwałą elitę wojska polskiego. Najlepszych spośród legendarnego oddziału dwunastego i szóstego. A oni stali spokojnie na przygotowanym podwyższeniu i z powagą wpatrywali się w dal. Czekał ich wielki zaszczyt. Za odwagę, poświęcenie na placu boju mieli zostać odznaczeni. Było ich niewielu, chociaż Porucznik Hibari uważała, że wszystkim należą się ordery. Bo zwyciężyli. Bo wyszli żywi z miejsca, gdzie nie wysyłano nikogo innego. To, że stali tutaj, na tym placu, dowodziło jak nic innego, jak wspaniałymi są żołnierzami. I ludźmi.
Ari odetchnęła głęboko. Powoli zbliżała się jej kolej. Chwila, w której złoty krzyż spocznie na jej piersi. Domyślała się, dlaczego ustawiono ją pośrodku odznaczanych. Po to, by było ją najlepiej widać.
- Za nadzwyczajne czyny bojowe i wybitną inicjatywę, połączoną z umiejętnym i skutecznym dowodzeniem...
Dalej nie słuchała. Patrzyła ponad ramieniem prezydenta na uśmiechnięte twarze Amazonek. Każda była przy niej sercem, dodawała otuchy i cieszyła się ze spotkanego ją splendoru równie mocno, jak sama obdarowana. W chwili, gdy na kapę munduru po stronie serca przypinano jej złoty krzyż, nie myślała już o niczym. Przeżyła walkę, która - nim się zaczęła - była ustawiona na przegraną. Wyciągnęła z niej cało większość swoich żołnierzy, a tym, którzy polegli, miał być ofiarowany pośmiertny order. Była to jedna z tych rzeczy, o których będzie opowiadać swoim dzieciom, pokazując im zamknięty zazwyczaj w pudełku Krzyż Kawalerski Orderu Wojennego Virtuti Militari.
Słońce skrzywiło się samo do siebie. Nawet jego promienna, wizytowa sukienka nie miała szans w starciu z tym odznaczeniem, które błyskało wesoło na piersi Porucznik Agnieszki „Hibari” K. O niej będą długo krążyć po kraju opowieści. O kobiecie – dowódcy, która zwyciężyła nędznych Niemców. O kobiecie, która wśród huku armat i gradu kul potrafiła znaleźć miłość.


Ostatnio zmieniony przez Namida dnia Nie 22:01, 25 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitsune
Legendarny Sannin


Dołączył: 19 Lis 2007
Posty: 2498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: S kąt śtam. xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:25, 25 Sty 2009    Temat postu:

Siostrzyczko, najlepszego. <3
Niech Ci się cudownie żyje.
Żeby Ci się marzenia wszystkie spełniły.
Zawsze uśmiech na ustach żebyś miała.
I Żeby wszystko zawsze szło po Twojej myśli.
I bądź taka genialna jak zwykle. <3
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:49, 25 Sty 2009    Temat postu:

Sto lat. Hib! Na tylko tyle mnie stać. Żadne słowa nie oddadzą uczucia, jakim cię darzę, kochanie. Powiedzenie, że życzę ci wszystkiego najlepszego, to stanowczo za mało. Ari, wszystkiego czego zapragniesz. Ognia w sercu, zimnej krwi, spełnienia najskrytszych marzeń. Nie prowadzą cię przez życie i nigdy nie zapomnij o nas, Amazonkach. Wiernych kompankach, które pójda za tobą choćby na konic świata, by razem sikac pod wiatr. By razem stać na szczycie wzgórza i śmiać się z prostej radości życia. Najlepsze, Hib.

A teraz wszyscy razem! Wznieśmy kielich wieczności, niech gra muzyka!
Idź Hibs i pokaż tym skurwysynom, gdzie ich miejsce!
I razem śpiewajmy!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitsune
Legendarny Sannin


Dołączył: 19 Lis 2007
Posty: 2498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: S kąt śtam. xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:06, 25 Sty 2009    Temat postu:

*Zawodzi na całe gardło*
Jak śpiewamy, to śpiewamy. ^^
Twoje zdrowie, Bibciu. <3
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:51, 25 Sty 2009    Temat postu:

Hibuś, słonko, wszystkiego, czego tylko sobie zapragniesz!
Aby w tym roku doświadczyło Cię o wiele więcej dobroci i radości. <33
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atiasha
Sannin


Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 1600
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z mrocznej krainy Oz

PostWysłany: Pon 11:19, 26 Sty 2009    Temat postu:

Ehh... czytałam bardzo dużo opowiadań wojennych, głównie ze względu na to, że chciałam wiedzieć jak to jest. Mój dziadek został odznaczony Virtuti Militari, a później wywieziony gdzieś daleko i rozstrzelany. Chyba mamy to we krwi, znaczy się nasza kochana rodzinka. xD Wrrróć, do czego zmierzałam? Czytałam naprawdę wiele, ale to wywarło na mnie miażdżące wrażenie. Mimo, że fragment sama pisałam, to i tak jestem tak bardzo zaskoczona i tak bardzo dumna z tego, ze to tutaj jest, że sobie sprawy nie zdajecie.
Właściwie.... po co ja to piszę? Ahh, starej Ati zbiera się na sentymenty. =="

Piękna ty nasza, wszystkiego najlepszego Hibari!


Ostatnio zmieniony przez Atiasha dnia Pon 11:19, 26 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sheila
Genin


Dołączył: 30 Paź 2008
Posty: 212
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: wiocha zagrzebana w liściach.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:03, 26 Sty 2009    Temat postu:

Wszystkiego najlepszego!

Wybacz, że tylko tyle, ale nie jestem dobra w składaniu życzeń. =.=
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Umeka
Legendarny Sannin


Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:11, 26 Sty 2009    Temat postu:

Stooo lat, Ty moja zaszyta Ślicznotko! <33
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 19:40, 26 Sty 2009    Temat postu:

Cholera... A obiecałam sobie, że po ostatnim dwu dniowym beczeniu z Gagatem koniec z tym. A tu masz! Becze jak głupia. Kuźwa... Jak ja Was straszliwie kocham! <333 *tuli Amazonki zanoszac się płaczem*
Dziękuję Wam z całego serca. To chyba najlepszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam. Chociaż "dziękuje" to mało. Ale niestety nikt nie wymyślił niczego lepszego, więc pozostaje się posługiwać tylko takimi. Kurde, będe Was kochać do końca świata i jeden dzień dłużej!
Ej... prawie nic nie widzę... tak mi łzy lecą. W ogóle to zaczełam beczeć już tak w połowie czytania. Opowiadanie jest niesamowite. I wiecie co? Ja chcę takie Artura! xD Dziękuję za życzenia, za to, że pamiętałyście i w ogóle, że jesteście. No. Kocham Was, kurde i to taką zajebiście wielką miłością! <33333333333333333333333333333333333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:17, 26 Sty 2009    Temat postu:

*Oddaje Bibuś część kontenera chusteczek* masz, skarbie. Tobie bardziej się przyda.
I ja też cie kocham.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 8:00, 27 Sty 2009    Temat postu:

Dzięki, słońce. Ja już swoje trzy tiry wykorzystałam. xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 15:07, 27 Sty 2009    Temat postu:

I moją jedną. ;)
Kocham!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Rose
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Paź 2007
Posty: 1214
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Konoszy ;o
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:32, 27 Sty 2009    Temat postu:

Z niewielkim opóźnieniem, ale... wszystkiego najlepszego, słoneczko! <3333
(w końcu na życzenia nigdy nie jest za późno)
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:40, 27 Sty 2009    Temat postu:

Dziękuje, Ros! <3333333333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ryżuś
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 1471
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z czarnej dupy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:06, 27 Sty 2009    Temat postu:

No ja właśnie! Mam WIELKĄ SKLEROZĘ!
I serdecznie przepraszam!
Ale życzę Ci WSZYSTKIEGO WSPANIAŁEGO I PIĘKNEGO I CZEGO SOBIE ŻYCZYSZ! <3
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 21:16, 27 Sty 2009    Temat postu:

Dziękuuuuuuujem! <3333
Nie martw się, ja też mam okropną sklerozę. xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 9:18, 28 Sty 2009    Temat postu:

<333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:46, 28 Sty 2009    Temat postu:

Ja i tak cię kocham bardziej! <3333333333333333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitsune
Legendarny Sannin


Dołączył: 19 Lis 2007
Posty: 2498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: S kąt śtam. xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:36, 28 Sty 2009    Temat postu:

A ja Was wszystkie jeszcze bardziej, o!


Zawsze muszę się wcinać w rozmowę. =__=

Ale i tak Was kocham. xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:39, 28 Sty 2009    Temat postu:

Ale ja i tak bardziej! XDDD
Wcinaj się. Ja lubie jak się wcinasz. xDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitsune
Legendarny Sannin


Dołączył: 19 Lis 2007
Posty: 2498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: S kąt śtam. xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:49, 28 Sty 2009    Temat postu:

*buzia w policzek*

Ale ja i tak bardziej. XDDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:52, 28 Sty 2009    Temat postu:

*rzuca się i obślinia policzek* Nie bo jaaaa! xDDD

Matko, wiecie, że przeczytałam to już chyba ze sto razy? ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grabarz
Legendarny Sannin


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 5091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:57, 28 Sty 2009    Temat postu:

A podobało się? ^^'
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitsune
Legendarny Sannin


Dołączył: 19 Lis 2007
Posty: 2498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: S kąt śtam. xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 17:57, 28 Sty 2009    Temat postu:

Jaaaa! xDD

Wiesz, że ja też? Z pominięciem fragmentów pisanych przeze mnie. xDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Okazyjne. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin