Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Apple vs GaGa

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Pole walki.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:32, 17 Sty 2010    Temat postu: Apple vs GaGa

Forma tekstu: Opowiadanie.
Temat: Amat victoria curam. (Zwycięstwo kocha trud.)
Postaci: Severus Snape, Remus Lupin; inni.
Gatunek: Dramat
Uwagi dodatkowe: Po tomie piątym, z ciszą przedwojenną w tle, bohaterowie kanoniczni
Długość: Dowolna.
Termin składania prac: 09 lutego.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:31, 10 Lut 2010    Temat postu:

Oceniamy do 17 lutego.

Formularz:
Zgodność z tematem – do 2 punktów
Poprawność językowa – do 5 punktów
Styl – do 5 punktów
Oryginalność – do 4 punktów
Ogólne wrażenie – do 4 punktów
Razem: 20 punktów



TEKST A
Remusie,
Minevra odchodzi od zmysłów. Bez Ciebie cały nasz plan runie. Musisz wrócić. Dla dobra Zakonu, dla dobra Harry’ego.
S. Snape
P.S. Nie licz, że Sev zmiękł. Potraktowaliśmy go Niewybaczalnym.
Fred i George


Remus Lupin po przeczytaniu listu długo zastanawiał się co robi. Powolnym ruchem wziął pióro i zaczął pisać.

Severusie,
Dziękuję za list. Z chęcią bym wrócił, lecz nie mogę. Nie po tym, co widziałem. Może gdybym był świadkiem tylko śmierci Łapy, dołączyłbym do was. Ale tak nie było. Widziałem wilkołaki będące na usługach Czarnego Pana, które zabijały małe niewinne maleństwa. Czemu tyle ludzi musi ginąć, byśmy my mogli zwyciężyć? Dlaczego często są to osoby zupełnie niepowiązane z wojną czy nawet z naszym światem?
Lunatyk


W mistrzu eliksirów zaczęło się gotować, gdy przeczytał list. Nie mógł uwierzyć, że on, Remus Lupin, się poddaje. Ręka sama powędrowała do kałamarza.

Lupin,
Do stu piorunów, to jest wojna! Na wojnie ludzie giną. I nawet Ty ich nie uratujesz. Takie jest życie. Najpóźniej jutro masz u nas być, bo inaczej… Nie wymyśliłem jeszcze co Ci zrobię, ale będzie to coś strasznego.
S.S.


Na twarzy Lunatyka mimowolnie zagościł uśmiech. „Może jednak powinienem wrócić?” Ta jedna myśl nie dawała mu spokoju. Musiał im odpowiedzieć, nie chciał trzymać ich w niepewności.

Sev,
Może dla Ciebie to tylko wojna. Ale ja posiadam coś takiego jak sumienie. Nie mogę patrzeć na ginących bez sensu ludzi. Wiem, że na wojnie trzeba się poświęcać, ale nie przesadzajmy. Pozwalając sługom Sam-Wiesz-Kogo mordować niewinnych, to tak jakbyśmy sami ich mordowali. Ja nie mogę na to pozwolić. Tu, gdzie jestem, nie widzę wojny, nie oglądam wypadających z okien ludzkich zwłok. Tu jest spokój.
L.


Kiedy mała czarna sowa zapukał dziobem w okno, Severus Snape wiedział, że nic dobrego się nie stanie. Gwałtownym uchem rozpakował przyniesioną przez nią kopertę i z kpiną na twarzy zaczął czytać. Gdy skończył, stół w Dziurawym Kotle bardzo ucierpiał. Ale jemu to nie przeszkadzało. Szybko zabrał się za pisanie.

Lupin,
Musisz wracać. Czarny Pan szykuje atak. Chce byś był jego bronią. Jeżeli będziesz się stawiał, zabije Cię.
Snape


Remus nie mógł uwierzyć w to, co czytał. On bronią Czarnego Pana? „Kpina” myślał, jednocześnie kreśląc litery na pergaminie.

Snape,
Proszę powiedz Tonks, że ją kocham, a wszystkim innym, że w nich wierzę. Jestem w Wrzeszczącej Chacie. Mam nadzieję, że zdążycie przed śmierciożercami.
Żegnaj Severusie.
Remus Lupin


Lunatyk, po wysłaniu listu, wyjął z kieszeni różdżkę i, przyłożywszy ją sobie do skroni, mruknął tylko Avada Kedavra.



TEKST B
AMANT VICTORIA CURAM.

- Idzie do nich.
- Wysyłasz go na pewną śmierć.
- Od kiedy cię to obchodzi?
- Nie obchodzi. Uważam, że to bez sensu.
- Pozyskiwanie sojuszników uważasz za bezsens?
- Niczego takiego nie powiedziałem.
- Dzicy się grupują. Lada dzień dotrze do nich któryś z wysłanników Voldemorta. Sam wiesz, ile ma im do zaoferowania.
- Liczysz na to, że Lupin ich powstrzyma?
- Liczę na to, że pozyska kogoś dla sprawy.
- To bardzo w twoim stylu.
- Mamy wojnę, Severusie. Nie ma wojny bez ofiar i cierpienia. Nasze zadanie, to ograniczyć je do niezbędnego minimum...


Po raz pierwszy od dawna miał wrażenie, że życie wymyka mu się spod kontroli. Śmierć Blacka była jedynie wstępem do wydarzeń, które rozegrały się później. Zaczynając od bezmyślności Dumbledore'a, kończąc na jego własnej, która wpakowała go w to całe bagno. Nigdy nie przypuszczał, że podejmie decyzję w tak gryfońskim stylu – bez chwili zastanowienia. Obiecał coś, czego nie mógł zrobić, a mimo wszystko musiał. Zobowiązany przez starca do wypełniania wszystkich jego poleceń nie mógł się sprzeciwić jego woli, choć ta tak godziła w jego poczucie moralności.
Wyciągnął przed siebie dłoń i w mdłym świetle świec dostrzegł wyraźnie odcinającą się od skóry bliznę. Cienka linia oplatała jej grzbiet oraz wnętrze, przecinała palce pod kątem i swoją wyraźnością co dzień przypominała mu o własnej głupocie. Zacisnął pięść. Linie rozciągnęły się i zapiekły. Syknął z bólu, drugą ręką rozcierając obolałe miejsca.
Jak po zwykłym oparzeniu – stwierdził ironicznie w duchu – Ogień, który przypieczętował koniec.
Parsknął wściekle, nieświadomie powtarzając słowa swojego mentora. Kto by pomyślał, że ogień, który człowiek tak umiłował i od którego uzależnił swój byt, może sprawić tyle denerwujących problemów? Że może wypalić rany i pozostawić po sobie ślad nie tylko na skórze, lecz zacisnąć się wokół duszy i regularnie o sobie przypominać?
Spojrzał na miarowo bulgoczący w kociołku wywar i zamieszał go dwa razy zgodnie z ruchem wskazówek zegara, a ten przybrał ciemnozieloną barwę. Dym gwałtownie buchnął, niosąc ze sobą gryzący zapach akonitu, który wypełnił jego pracownię. Z lubością przyglądał się owocowi swojej pracy, wdychając gorzką woń ziół.
To był ostatni tydzień spokoju. Tego, który tak bardzo chciał zachować na dłużej, a który wymykał mu się z rąk, bezlitośnie odliczany przez okowa czasu i zobowiązań.
Zdjął kociołek z ognia i ustawił go na przygotowanej wcześniej podkładce. Wziął chochelkę i z precyzją odmierzył równo trzy buteleczki, które zakorkował i ustawił na blacie, rzucając na nie Zaklęcie Podtrzymujące Ciepło. Sprzątną stanowisko pracy, wziął butelki i udał się do swojego gabinetu, gdzie niedługo miał się zjawić Lupin.
Nie wiedział, co konkretnie kierowało nim, gdy zabierał się dzisiaj rano za warzenie wywaru, ale z pewnością nie był to zdrowy rozsądek. Nawet nie lubił tego człowieka! Nie miał wobec niego żadnych długów wdzięczności, a Lupin mógł sam zaopatrzyć się w eliksir i nie był to bynajmniej interes Severusa. Jednak, mimo wszystko, to zrobił. Z wyjątkowo nieślizgońskiej życzliwości i poczucia, że jest to w jakiś dziwny sposób sprawiedliwe i konieczne. Jeden Merlin naprawdę wiedział, dlaczego. On wolą się nad tym nie rozwodzić.

- To nie była twoja wina, Remusie.
- Prawie go zabiłem.
- Prawie zabił go pan Black. Otrzymał zresztą stosowną karę.
- Nie wyrzucicie go, prawda? On nie wiedział... Nie chciał...
- Nie wyrzucimy. Otrzymał szlaban do końca roku i zakaz opuszczania zamku w weekendy.
- Chciałbym z nim porozmawiać.
- Z Severusem?
Odpowiedź była zbyt cicha, by chłopiec leżący nieruchomo za parawanem mógł ją usłyszeć.
- Syriusz kiedyś też do tego dojrzeje.
Prychnął pogardliwie jakby w odpowiedzi, a gardło zdarte od krzyku zapiekło go boleśnie.


Otrząsnął się lekko, odrzucając wspomnienie, które tak niespodziewanie pojawiło się przed jego oczami, przypominając o tym, jak bardzo wściekły wtedy był. Na siebie i na tych idiotów, którzy prawie pozbawili go życia, lecz nadal biegali po szkole i udawali, że nic się nie stało. Lupin go ignorował. Po tej próbie rozmowy za pośrednictwem dyrektora, nie podjął żadnej innej. Nigdy nie rozmawiał ze Snape'm w cztery oczy, zawsze chowając się w grupie. Czy na zebraniach Zakonu, czy w Hogwarcie, w czasie, gdy tu nauczał. Zawsze.
Rozległo się pukanie do drzwi, a zaraz po tym do pomieszczenia cicho wszedł Lupin, jak zwykle obdarty i radośnie uśmiechnięty.
- Prosiłeś o spotkanie – stwierdził jedynie, zatrzymując się tuż przy drzwiach i mierząc swojego gospodarza uważnym spojrzeniem. Snape bez swoich powłóczystych szat zawsze wydawał się Remusowi dziwnie nagi. Uwydatniało to też dobitnie jego wzrost i nienaturalną szczupłość, która teraz jeszcze bardziej rzucała się w oczy. Tak, jak wydatniejsze kości policzkowe i zapadnięte policzki. Najwidoczniej coś sprawiło, że mężczyzna schudł jeszcze bardziej.
Nerwy. Dłonie drżały mu nieznacznie, gdy układał dokumenty i pergaminy w równe sterty na hebanowym biurku.
- Trzy dawki Wywaru Tojadowego – Snape wskazał na blat, samemu okazując nagłe zainteresowanie zawartością jednego ze słoików stojących na regale pod ścianą – Przypuszczam, że się przydadzą.
- Nie stać mnie na ich kupienie – stwierdził ze spokojem, nadal uśmiechając się w ten denerwujący, pogodny sposób.
- Kazałem za nie zapłacić? - warknął zirytowany, gwałtownie się do niego odwracając – Nie zachowuj się jak kretyn, Lupin. Bierz i zejdź mi z oczu.
- Nie potrzebuję twojej litości, Severusie – odpowiedział, a bursztynowe oczy spotkały czarne – Nie musisz...
- Skąd wiesz, co muszę, a czego nie? - zapytał chłodno. Oparł się o blat, a flakoniki za jego plecami zachwiały się lekko – O ile wiem, na początku września idziesz pertraktować z wilkołakami. Część z nas chce, żebyś wrócił stamtąd w jednym kawałku i zdał raport, więc nie wydziwiaj.
- Nie wiem – wyraźnie zignorował drugą część wypowiedzi Snape'a i usiadł na jednym z krzeseł, które stały naprzeciw biurka – Chciałbym, wiedzieć, co skłoniło cię do takiego heroizmu.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła.
- Wilkołaki nie trafiają do raju – uśmiechnął się, jednak tym razem gest ten pozbawiony był jakiejkolwiek radości; był pełen goryczy – Zresztą, nie o tym rozmawiamy.
- Odnosisz mylne wrażenie – sarknął Severus, zasiadając za zawalonym papierami meblem i obdarzając Lupina kpiącym spojrzeniem – Nie rozmawiam z tobą. Usiłuję w miarę grzecznie cię wyprosić.
- Nie przyjmę tego – wskazał na przedmioty sporu.
- Gryfońska głupota osiągnęła poziom krytyczny – warknął Snape, usiłując nie stracić cierpliwości; właśnie przypomniał sobie, dlaczego unikał rozmów z tym człowiekiem: skłonność Lupina do odstawiania honorowego była wręcz obrzydliwa – Weź te butelki i zjeżdżaj.
- Nie.
- Nie podejrzewałem cię o masochizm.
- I nadal nie musisz mnie o niego podejrzewać.
- Doprawdy? Odstawianie na siłę bohatera i danie się pogryźć bandzie Dzikich uważasz za szczyt normalności?
- A ty, zamiast zachowywać się w ten sposób, mógłbyś zwyczajnie powiedzieć dlaczego – jasne oczy zabłysły w mroku – Prawda nie boli.
- Wygadujesz głupoty – zmrużył gniewnie oczy, doskonale pamiętając, jak bardzo może boleć prawda.
- Chcę tylko wiedzieć – odparł spokojnie wilkołak.
- Ta wiedza nie jest ci potrzeban.
W odpowiedzi blondyn tylko wzruszył ramionami.
- Jest wojna, Lupin – sarknął Snape; wściekły, że tego nie przewidział – A na nasze nieszczęście zwycięstwo kocha trud. Nie potrzebujemy kolejnych ofiar na kształt Blacka, więc oszczędź nam zachodu z chowaniem ciebie, weź ten cholerny eliksir i zejdź mi wreszcie z oczu. Zajmij się tym, czego od ciebie oczekują.
- Syriusz został zamordowany – bezbarwny głos świadczył dobitnie o tym, że Severus trafił w czułą strunę – To nie była jego wina.
- Jego. Nonszalancko podszedł do ryzyka. Zresztą, czy kiedykolwiek brał śmierć na poważnie? - parsknął pogardliwie – Polazł do Departamentu Tajemnic, choć kazano mu siedzieć w miejscu i się nie ruszać. Zginą z własnej głupoty i na własne życzenie, dokładając wszystkim naokoło problemów.
- To nie jest prawda.
- Jest – ciągnął tym samym tonem – Myślał nad konsekwencjami? Bądź ze sobą szczery, Lupin i wymień choć jeden moment, gdy faktycznie pomyślał, zanim coś zrobił.
- On zawsze myślał o innych! Zawsze miał na uwadze konsekwencje! – ni to charkot, ni to warknięcie wydobyło się z gardła blondyna i Snape mimowolnie się cofnął, choć siedząc nie miał zbytnio tej możliwości. Rysy twarzy siedzącego naprzeciw mężczyzny wyostrzyły się i nabrały niemal zwierzęcego wyrazu, mięśnie napięły się, a cała sylwetka emanowała dzikością.
- Nigdy nie chciał nikogo skrzywdzić – charczał wściekle – Zachowywał się jak dziecko, ale to nie była jego wina! Tak został wychowany, w takim domu żył! Nic o nim nie wiesz, więc go nie oceniaj! Był wspaniałym człowiekiem, który zginął za sprawę! Tyle lat gnił w Azkabanie, a ty śmiesz kpić z jego śmierci! Nienawiść do niego aż tak cię zaślepiła, że nie potrafiłeś dostrzec w nim niczego pozytywnego i nadal nie potrafisz!
W Severusie krew zagotowała się dokładnie w tym momencie, w którym do Lupina wróciło opanowanie. Zmrużył groźnie oczy. Wstał z miejsca, wziął z flakony z wywarem i wcisnął je Remusowi w ręce.
- Nigdy nie wygłaszaj przy mnie takich mów, Lupin – niemal wypluł, głosem niewiele głośniejszym od szeptu – Ten wspaniały człowiek, twój przyjaciel – pozytywny do bólu, prawie mnie zabił. Dociera to do ciebie? Nigdy nie przeprosił, nie uważał się za winnego. Nie wiem, za kogo go miałeś, ale nie był tak idealny, jakim ci cię wydawał.
- Severusie...
- Wynoś się, Lupin.
- Chciałem tylko... – nie dane mu było skończyć, gdyż Snape wyrzucił go za drzwi, głośno nimi trzaskając.

- Severus dał mi wtedy wywar.
- Wtedy?
- Przed wyprawą do Dzikich.
- Nic mi o tym nie mówiłeś.
- Nigdy o to nie pytałaś.
Na chwilę zapadła cisza. Tonks mocniej przytuliła się do pogrążonego w myślach Remusa.
- Na jego dłoni... Były blizny.
- Blizny?
- To chyba była Przysięga Wieczysta. Nie wiedział, że zauważyłem.
- Myślisz, że Dumbledore wiedział?
- Dumbledore wiedział o wszystkim.
- O-o... Myślisz, że o tym też?
- O wszystkim.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Umeka
Legendarny Sannin


Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 19:17, 11 Lut 2010    Temat postu:

Tekst A.

Zgodność z tematem – 2\2
Poprawność językowa – 5\5
Styl – 5\5
Oryginalność – 3\4
Ogólne wrażenie – 3\4
Razem: 18.

Tekst B.

Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 3/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 16 punktów.


edit: Dzięki Lyon. xD Elka też mi zwróciła uwagę, co ja bym bez Was zrobiła. D:


Ostatnio zmieniony przez Umeka dnia Sob 11:22, 13 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elealyon
ANBU


Dołączył: 04 Lut 2008
Posty: 839
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z Deep Sea Research Center

PostWysłany: Pią 23:35, 12 Lut 2010    Temat postu:

Tekst A

Zgodność z tematem – 0.5/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 3.5/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 2.5/4
Razem: 14.5 punktów.

Szczerze mówiąc nie do końca pojmuję w jaki sposób ten tekst wpasowuje się w temat. Pomijając fakt, że po przeczytaniu tych krótkich listów zdecydowanie nie rozpoznałabym ich autorów, gdyby się nie "podpisali".

Tekst B

Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4.5/5
Styl – 4/5
Oryginalność – 3/4
Ogólne wrażenie – 3.5/4
Razem: 17 punktów.

Jeden babol, ogółem tekst porządny, przemyślany, słowa pasowały do postaci.

Doszłam do wniosku, że muszę sobie odświeżyć Harry'ego. Tak wielu rzeczy już nie pamiętam, tyle ciekawostek gdzieś umknęło...

Tak na marginesie - Gum, nie chcę nic mówić, ale chyba za poprawność językową może być max 5pkt, więc trochę Ci się zmienia skala... xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:26, 17 Lut 2010    Temat postu:

TEKST A

Zgodność z tematem – 1/2
Poprawność językowa – 4/5
Styl – 3/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 14/20

Było parę błędów (Minerwa, nie Minevra; a Remus nie bał się wymawiać imienia Voldemorta, więc myślę, że nie pisałby "Sam-Wiesz-Kto"). Oprócz tego... hm, dałam za zgodność połowę możliwych punktów, gdyż ponieważ nie za bardzo mogę zrozumieć, o co w tym chodzi.
No i, rzecz jasna... zakończenie. Nie, nie Remus. On by tego nie zrobił.


Tekst B

Zgodność z tematem – 2/2
Poprawność językowa – 4/5
Styl – 5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 4/4
Razem: 19/20

Hm, to mi się zdecydowanie bardziej podoba, chociaż odjęłam za poprawność, bo było parę literówek i takich tam. I w sumie nie wiem... co powiedzieć... jako że tekst naprawdę do mnie trafił i chyba muszę go przemyśleć. Ale, gratulacje, bo - jak dla mnie - jest świetny.
I to z pewnością nie jest zasługa tego, że jest tu tak dużo Remusa! ;d
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:20, 17 Lut 2010    Temat postu:

Tekst A

Zgodność z tematem – 0,5/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 3,5/5
Oryginalność – 4/4
Ogólne wrażenie – 2/4
Razem: 15

Jakoś wydał mi się kompletnie nie zgodny z tematem. Może ja inaczej rozumiem "zwycięstwo kocha trud", ale w Twoim opowiadaniu tego trudu nie dostrzegłam. A i kanon, w moim mniemaniu, leży i kwiczy - szczerze wątpię, by Lupin uciekł od wojny, wymigiwał się od walki, pisał listu z Snapem, a na końcu strzelił sobie w łeb. To takie... nie Remusowate.
Poleciałam tez odrobinę za styl - zdania wydały mi się zbyt krótkie, niezłożone i banalne. No, za mało rozbudowane to było.

Tekst B

Zgodność z tematem – 1/2
Poprawność językowa – 5/5
Styl – 4/5
Oryginalność – 2,5/4
Ogólne wrażenie – 3/4
Razem: 15,5

Znowu nie poczułam tematu. Owszem, cisza przedwojenna była dużo bardziej "widoczna", niż w tekście A, ale i tak nie poczułam tego zwycięstwa i trudu. Ugh.
Poleciałam trochę za styl - w pewnych momentach musiałam się dwa razy wrócić do zdania, szyk był jakiś taki... niecodzienny i dziwnie mi się czytało. Trochę ciężko.
Oryginalne też nie było. Wiele razy spotkałam się z Przysięgą Wieczystą u Severusa i że jednak ma serce i robi coś dla dobra innych. Oklepane. Owszem, bohaterowie kanoniczni, ale... Snape jakoś tak mało złośliwy.
No i nie dałam rady domyślić się, co on właściwie obiecał.
No i ci "Dzicy". Za każdym razem, gdy to czytałam, stawała mi przed oczami horda wrednych magów plądrujących miasta (wpływ książek Trudi Canavan...), a nie wilkołaki. Dopiero na końcu zorientowałam się, że to o nie ci chodzi. Tekst dobry, ale mnie nie zachwycił.

Wreszcie sobie oceniłam!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 20:04, 18 Lut 2010    Temat postu:

PODSUMOWANIE
Tekst A napisała Apple, zdobywając 61,5 pkt. Otrzymuje ona rangę Asystent.
Tekst B napisała GaGa, zdobywając 67,5 pkt, tym samym zwyciężając. Otrzymuje rangę Miszczu.
Gratuluję.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Pole walki. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin