Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

Shige. vs Irate vs Kitsune

 
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Pole walki.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 17:52, 10 Lut 2008    Temat postu: Shige. vs Irate vs Kitsune

I jest pierwszy pojedynek. Przypominam, że teksty przysyłacie, w tym wypadku mnie, przez PW lub maila.

Forma tekstu: Dowolna
Temat: "Chcę być taki jak ty!" - rozmowa Sasuke ze swoim synem.
Postać: Sasuke, syn (wymyślona postać), mogą pojawić się epizodyczne postacie.
Gatunek: Dowolny
Uwagi dodatkowe: -
Długość: Dowolna
Termin: do 26 lutego
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:46, 26 Lut 2008    Temat postu:

Oceniacie pod tymi tekstami. Szanowni państwo, brać się do roboty! Oceniamy przez tydzień. Przypominam o formularzu oceniającym. Start!


Tekst A

Z zamkniętego piekarnika wydobywał się gryzący w oczy dym, powoli wypełniając całą kuchnię zapachem mięsa. Szczupła kobieta przerwała na chwilę krojenie warzyw i ostrożnie wyjęła dymiącą pieczeń z kuchenki, parząc się przy tym o brzeg rozgrzanej brytfanny. W pomieszczeniu dało się słyszeć ciche syknięcie, a po chwili dziewczyna odkręciła kran, wkładając bolący palec pod strumień lodowatej wody. W dalszym przygotowywaniu jedzenia przeszkodził jej mały ciemnowłosy chłopiec, który, z trudem wspiąwszy się po krześle, usiadł na stole.
-Mamo, kiedy będzie gotowe? – spytał malec, lekko sepleniąc.
Kobieta pokręciła głową, uśmiechając się.
-Niecierpliwy jesteś, Aki! Musisz poczekać jeszcze parę minut. A teraz leć do ojca, przeszkadzasz mi – poczochrała synka po głowie.
Chłopiec wesoło wyszczerzył ząbki do matki, zeskoczył na ziemię i popędził korytarzem na taras.
-Tata! – krzyknął, wskakując na kolana siedzącemu na kanapie mężczyźnie, który mruknął z niezadowoleniem. – Mama powiedziała, że obiad będzie za kilka minut! – trajkotał malec, stając na nogach ojca i opierając się drobnymi rączkami o jego tors. Ten objął dziecko wpół i posadził obok siebie na miękkiej sofie.
-Ile razy mam ci mówić, żebyś nie właził mi na kolana?
-Oj, tataa... – malec z powrotem znalazł się na rodzicielu, który westchnął z irytacją i zamknął oczy.
Aki spoglądał uważnie na ojca, przechylając głowę na bok. Odkąd pamiętał, mężczyzna był dla niego wzorem. Zawsze pragnął, aby ten zwrócił na niego uwagę, a kiedy pochwalił go choćby najmniejszym słowem, cały promieniał ze szczęścia i był z siebie dumny. Każde pozytywne słowo ojca, skierowane do niego, zapadało mu głęboko w pamięć. Brał je sobie głęboko do serca - nie chciał zapominać tych chwil, w których tata był dla niego ciepły, w których nie odnosił się do niego w sposób obojętny. Pomimo tego, że matka była czuła i mocno go kochała, o wiele bardziej tęsknił do tych momentów spędzonych z ojcem. Podziwiał go, jego odwagę, siłę i umiejętności, rozwagę i zimną krew. Tylko gdyby tych szczęśliwych chwil było więcej, gdyby ojciec częściej był dla niego ciepły...
Sasuke przeciągnął się na kanapie, przy okazji zrzucając synka z kolan, co spotkało się z jego głośnym protestem.
-Ej, tata? – malec wdrapał się z powrotem na miejsce obok ojca i usiadł mu na kolanach. – Jak zostałeś genninem, to z kim byłeś w drużynie?
-Zgadnij – mężczyzna wymownie spojrzał w stronę kuchni, ale mały nie zrozumiał aluzji i w dalszym ciągu patrzył doń pytająco. – Z twoją matką. I wujkiem Naruto.
Chłopcu rozbłysły oczy.
-Z wujkiem? Byliście najlepszym przyjaciółmi, prawda?
W tym momencie na taras weszła drobna kobieta, trzymająca w ręku tacę z jedzeniem. Słysząc ostatnie zdanie synka, roześmiała się, przymykając powieki.
-Byli też najzacieklejszymi rywalami, jakich znałam – sprostowała, stawiając półmisek na stole. – No, obiad gotowy!
Aki od razu usiadł na krześle i już sięgał rączką, aby nałożyć sobie jedzenie na talerz, kiedy zatrzymał go pogodny głos jego matki.
-Nie tak szybko! Najpierw umyj ręce – powiedziała kobieta, z przekornym uśmiechem zakładając ręce na piersi. Malec popędził do łazienki i chwilę później znowu siedział przy stole.


-Mamo – spojrzał na nią przekornie – a czy tata i wujek kiedyś się pojedynkowali?
-I to nie raz! I wyobraź sobie, że za każdym razem ktoś im przerywał – kobieta sięgnęła po szklankę soku i pociągnęła z niej łyk.
-Ale dlaczego? – malec wdrapał się na kolana matki, która smutno uśmiechnęła się.
-Inaczej gotowi byli się pozabijać – spojrzała znacząco na męża. Ten wpatrywał się bezmyślnie w ogród, udając, że zupełnie nie interesuje go rozmowa, tocząca się pomiędzy jego żoną i synem.
-Pozabijać? Dlaczego? – dociekał chłopiec, coraz bardziej zaciekawiony. Kobieta patrzyła chwilę przed siebie, milcząc. Przypomniała sobie, jak przytulała swojego ukochanego w szpitalu, jak kupiła mu jabłka, jak Sasuke wyzwał swego najlepszego przyjaciela na pojedynek... Jak o mało nie zginęli obaj przez swoją głupotę – a ona mogła tylko stać i się przyglądać.
-Sakura – rozmowę przerwał ciemnowłosy mężczyzna – nie powinnaś przypadkiem iść do Tsunade? Mówiła, że będzie dziś potrzebować twojej pomocy.
Różowowłosa spojrzała przelotnie na zegar wiszący na ścianie i westchnęła ciężko, po czym wstała i zaczęła zbierać ze stołu brudne naczynia.
-Nic, tylko papiery i papiery. Sakura to, Sakura tamto... Mogła nie dawać tego głupiego urlopu Shizune i byłoby po krzyku – mruczała pod nosem, kiedy po chwili wchodziła do domu.
Sasuke i Aki patrzyli za nią przez chwilę.
-To co, idziemy na trening? – padło nieoczekiwane pytanie. Mężczyzna nieznacznie uśmiechnął się do syna, wstając z miejsca.


Ciemnowłosy chłopiec szedł z ojcem oblanym złocistymi promieniami słońca lasem. Patrzył uważnie pod nogi, licząc po drodze co większe kamyki. Dwadzieścia siedem, dwadzieścia osiem, trzydzieści cztery...
-A pokażesz mi tę sztuczkę z kunai’ami? – spytał Aki, zadzierając główkę do góry, żeby spojrzeć na tatę.
-To ty mi ją pokażesz, chyba już się nauczyłeś? Ostatnim razem widziałeś ją prawie tuzin razy!
-Ale... Ja nie wiem, czy dobrze pamiętam! – stwierdził malec, marszcząc czoło. Sasuke pokręcił głową z niedowierzaniem. Kiedy był w wieku syna, z łatwością uczył się taijutsu. Żadna technika nie sprawiała mu problemów, a przeciwnikom godnie stawiał czoła, odważnie, a nieraz lekkomyślnie wypróbowując ruchy, których jeszcze do końca nie opanował. Mimo tego najczęściej wygrywał swoje pojedynki i z czasem prowokował do walki coraz to nowe osoby – nawet te dużo silniejsze, zwinniejsze i bardziej doświadczone od niego.
Sasuke nie znosił przegrywać. Nienawidził. Po każdej przegranej czuł, że mógł zwyciężyć. Jeśli wygrany przeciwnik był słabszy od niego, zrzucał całą winę na brak szczęścia lub na osobę, która obserwowała walkę. Z czasem jednak młody Uchiha przekonał się, że przegrana to skutek zbyt małej ilości treningów – w związku z czym na ćwiczenia poświęcał większość swojego wolnego czasu. Trenował celność, refleks, zwinność, siłę i wytrzymałość, całe dnie spędzał na polanach lub w specjalnych salach posiadłości jego klanu. Czasami wychodził z domu wcześnie rano i wracał do niego dopiero późnym wieczorem... Zmęczony, ale zadowolony. Tylko jak pośród swych treningów ten mały chłopiec znajdywał czas dla przyjaciół? Mimo ćwiczeń bawił się z nimi bardzo dużo, dla każdego miał chwilę. Jednak z nikim nie spędzał tyle czasu, co ze starszym bratem. Uwielbiał go i podziwiał. Itachi był dla niego wzorem do naśladowania. Takim niedościgłym ideałem. Niezwykle silny, świetnie walczący, doskonale korzystający z Sharingana i znający tyle technik, że mały Sasuke nie potrafił spamiętać choćby nazw małej ich części, wydawał się shinobim bez wad. Nic dziwnego, że tak szybko został kapitanem oddziału ANBU.
-Tato! – dopiero teraz Sasuke poczuł szarpanie za rękaw. – TATO! Popatrz, tam jest Hiromi i ciocia Hinata! – Aki wskazał rączką przed siebie, po czym puścił ojca i pobiegł we wskazanym przez siebie kierunku. Mężczyzna przez chwilę patrzył za nim i ruszył w tę samą stronę.


-Znowu źle! Musisz zrozumieć, że uderzenie w ramię jest o wiele mniej skuteczne od tego w klatkę piersiową, czy to takie trudne? – Hinata po raz kolejny pouczała córkę.
Dziewczynka opuściła obie ręce wzdłuż tułowia. Zrezygnowana opadła na ziemię, kierując twarz w stronę słońca, które dopiero co wyszło zza chmur. Rozkoszując się ciepłem, przymknęła oczy pozbawione źrenic. Starała się chociaż na chwilę zapomnieć o otaczającym ją świecie oraz matce, która od przeszło trzech godzin usiłowała nauczyć ją jednej z pierwszych technik w życiu małej Hiromi. Tylko dlaczego zaczęły właśnie od tego, skoro dziewczynka nie potrafi jeszcze prawidłowo korzystać z Byakugana? Nie uważała, żeby było to jakoś szczególnie rozsądne.
Na jej twarz padł cień. Otworzyła oczy ukazując światu białe tęczówki.
-Hiromi! – mały chłopiec podał jej rękę, którą ona od razu chwyciła i wstała.
-Co tu robisz sam? – uśmiechnęła się z radością do Akiego.
-Nie jestem sam – malec wskazał na drzewa za sobą, spomiędzy których wyszedł ciemnowłosy mężczyzna. Dziewczynka obrzuciła go spojrzeniem z nieudolnie ukrytą niechęcią.
-Ach, wujek... A gdzie ciocia Sakura?
-U Hokage, jak zwykle... – naburmuszył się Aki – ale obiecała mi, że jutro pójdziemy razem na festyn – rozpogodził się.
Hiromi wyraźnie posmutniała i spojrzała z żalem na swoją matkę, która dotychczas stała, oparta o drzewo, nie odzywając się ani słowem do Sasuke, który z kolei siedział pod pniem kilka metrów dalej z zamkniętymi oczami. Oboje nie pałali do siebie zbytnią sympatią.
-Moi rodzice wyruszają jutro na misję i będę musiała zostać w domu – stwierdziła z żalem i westchnęła.
Aki patrzył przez chwilę w milczeniu na koleżanką, a po chwili jego twarz rozjaśnił promienny uśmiech.
-Hej, przecież możesz iść z nami! Mama na pewno się zgodzi, nie daj się prosić!
-Byłoby świetnie, ale... muszę się zająć Nayaką – dziewczynka skrzywiła się lekko.
-Moja mama się nią zajmie!
Hiromi zastanowiła się chwilę, po czym uśmiechnęła się szeroko.
-Zgoda.


Sakura opadła wykończona na kanapę. Zamknęła oczy, a po chwili w pomieszczeniu rozległ się jej zmęczony głos.
-Sasuke, masz misję. Ranga S. Tsunade dała ci godzinę na przygotowanie się, potem masz stawić się u niej.
Ciemnooki patrzył na swoją żonę przez dłuższą chwilę, po czym powoli wstał i skierował się do sypialni.


Mały, ciemnowłosy chłopiec siedział na huśtawce w głębi ogrodu posiadłości Uchiha. Był sam. Kołysał się lekko ze zwieszoną głową, wpatrzony w ziemię, którą co chwilę trącał butem. Chociaż dookoła niego było pięknie - w końcu zaczynał się już maj – wydawał się przygnębiony.
I rzeczywiście – chłopcu brakowało ojca. Pomimo, że festyn z mamą i Hiromi udał się świetnie, był smutny. Myślał o tacie. Miał on nie mieć żadnych misji, miał zostać w domu razem z rodziną. A tymczasem nie było go w Konoha już drugi tydzień... Bardzo długi tydzień.
-Aki! Aki! – nagle malec usłyszał odległe nawoływanie swojej matki. – Aki, chodź do domu! – chłopiec podniósł się niechętnie z miejsca i po chwili był już obok mamy.
-Co chciałaś?
Kobieta kucnęła obok swojego synka.
-Kochanie... Tatuś wrócił – przez chwilę malec stał bez ruchu, lecz zaraz jego twarz rozjaśnił promienny uśmiech. – Jest u Hokage. Idziesz tam ze mną?
-I jeszcze pytasz! Jasne, że tak! – chłopiec ścisnął mocno rękę matki i ochoczo ruszył za nią.


-Wobec tego, że... Proszę! – blondynka przerwała, słysząc pukanie do drzwi. Do pomieszczenia weszła niska kobieta wraz z chłopcem.
-Tataaa! – malec od razu rzucił się w kierunku ojca, który wziął go na ręce.
-Tak jak mówiłam – kontynuowała Tsunade - wobec tego, że poradziłeś sobie z tą misją tak, jak sobie poradziłeś... Wiem, że był to wyjątkowo trudna misja, nie wiem czy ktokolwiek poza tobą w ogóle by z nią sobie poradził... W związku z tym chcę mianować cię... – tu wzięła głęboki wdech i przymknęła oczy – chcę mianować cię kapitanem specjalnego oddziału ANBU.
Na te słowa Sakura wytrzeszczyła oczy i spojrzała ze zdziwieniem na Hokage.
-Tsunade, czy ty na pewno dobrze się czujesz?
-Jak najbardziej. Nie wiem, czy słyszałaś, jaka to była misja.
Zielonooka nie odpowiedziała.
-Wobec tego proszę, żebyś tu została. Sasuke, weź Akiego i wyjdź – ciemnowłosy mężczyzna postawił syna na podłodze, wziął go za rękę i wyszedł razem z nim z pomieszczenia.


-Tato? – odezwał się Aki. Jego ojciec przeniósł na malca wzrok. – Chcę być taki jak ty!


Tekst B

- Stój.
Usłyszawszy te stanowcze, przesycone jadem słowa, miał ochotę odwrócić się i odejść. Lecz wiedział, że prędzej czy później ta rozmowa musiała nastąpić. Spodziewał się tego. Mimo, że przez te kilka lat starał się zapomnieć o wydarzeniach z przeszłości, o bólu, którego dostąpił – nie mógł. Paniczna wizja dawnych czasów oraz myśli o tej chwili wciąż zaprzątały jego umysł. Czuł się jak kiedyś – tylko jeden cel go prowadził i nadawał sens jego życiu. Czasami zastanawiał się, czy to rzeczywiście jego ambicja – spotkać się z nim i wyjaśnić wszelkie sprawy. Lecz po tym, co się wtedy zdarzyło musiał to zrobić, inaczej jego życie okazałoby się pasmem jedynie niespełnionych i pustych czynów, które prowadziły tylko do licznych porażek. Przynajmniej wiedziałby, że załatwił jedną z dotąd niezałatwionych spraw. Choć z drugiej strony prawdopodobieństwo tego, że jego syn będzie chciał wysłuchać, co ojciec ma do powiedzenia było równe zeru. Nigdy się nie podporządkowywał, więc dlaczego teraz miałby przyjąć te słowa?
Sasuke odwrócił się powoli i stanął twarzą w twarz ze swym blisko dwudziestoletnim synem. Mimo, że był smutny: smuciło go to spotkanie, oraz niechęć bijąca od pierworodnego, na dnie serca Sasuke tlił się jeszcze płomyczek swego rodzaju radości, że po prawie siedmiu latach wreszcie może go zobaczyć. Wyglądał prawie tak samo jak Sasuke w dawnych czasach. Te same włosy, ta sama postura, twarz... Lecz odmienne oczy – zielone, szmaragdowe, po matce. Sasuke poczuł nagłe ukłucie w sercu, kiedy ich spojrzenia się spotkały. Ile by dał, by znów spojrzeć z żywe oczy ich pierwotnej właścicielki. Siedem lat. Tak dużo i tak niewiele. Jego wnętrzem w jednym momencie zaczęły targać niepewności – czy jest przygotowany, by rozmawiać z synem na tak delikatny dla obu temat? Tłumaczyć dlaczego Uchiha junior udał się w drogę, prowadzącą przez ciężkie koleje losu, by dopełnić własnego przeznaczenia? Wyjaśnić powód, dla którego ojciec nie poparł syna w jego postanowieniu? Lecz czy to teraz miało jakieś znaczenie? W głębi duszy Sasuke wiedział, że nie jest gotowy, nie chciał po raz kolejny o tym mówić. Lecz wiedział, że ona chciałaby wyjaśnienia ojcowsko-synowych spraw. Zawsze cieszyła się z ich wspólnych więzi. Ufała im obu.
I co ją spotkało...?
Sasuke patrzył, jak modre tęczówki chłopaka zmieniają swą barwę na szkarłat. Satsu został zmuszony przez okoliczności i własną próżność do użycia umiejętności przekazanej mu przez ojca. Sasuke wiedział, że skoro jego syn zwrócił się przeciwko niemu z Sharingan, szykowała się trudna rozmowa.
- A więc znów tu jesteś... – Zaczął starszy Uchiha, opuszczając padół swych myśli i ponownie zatapiając smutny wzrok w stojącym naprzeciw synu. Z żałością patrzył na grymas wściekłości, jaki pojawił się na twarzy Satsu. To nie miało tak wyglądać. Sasuke nigdy nie chciał, by jego potomni zboczyli na złą drogę – a jednak to się działo, niezależnie od jego starań. – Postanowiłeś odwiedzić swą rodzinną wioskę? – Spytał, a w jego głosie zabrzmiała, bądź co bądź niechciana, z trudem ukrywana i przywodząca na myśl zamierzchłe czasy kpina.
- Zamknij się. – Warknął odrobinę zmieszany Satsu, zbliżając niekontrolowanym odruchem dłoń do zawieszonej u pasa katany. Sasuke dobrze znał ten gest – sam wiele razy nieudolnie próbował się go pozbyć. Widział tyle podobieństw między sobą, a Satsu, lecz ojca i syna dzieliła prawdziwa przepaść emocjonalna, bariera nie do przebicia, oddzielająca pozornie bliskie sobie osoby na dwie stronnicze pola batalii. – Przyszedłem porozmawiać.
- Teraz? Teraz ci się zachciało? – Spytał chłodno Sasuke, założywszy ręce na piersi. Jedyne, co teraz zaczynał czuć do młodego przedstawiciela swojego rodu to zimno, wymieszane z pogardą. Nic więcej. Ten chłopak, mimo, że był członkiem jego rodziny, jego własnym synem, z sekundy na sekundę stawał się dla niego coraz bardziej obcy, wrogi, odmienny. – Mogłeś rozmawiać wiele lat temu, lecz wolałeś uciec od problemów. I tak ma teraz wyglądać według ciebie męska rozmowa dwóch pokoleń? Z których jedno wyłamało się z rodziny i uciekło, a drugie na skraju załamania wciąż stara się otrząsnąć po stracie z przeszłości?
- Nie uciekłem od problemów. – Stwierdził radykalnie Satsu, nie spuszczając wzroku z umęczonej, lecz wciąż zastygłej w groźnym wyrazie twarzy ojca. Bał się go, to pewne. Próbował zasłonić się twarzą twardego i silnego emocjonalnie, lecz wciąż odczuwał respekt i swego rodzaju ukrywany podziw do osoby głowy klanu. – Ja po prostu...
- Co? Będziesz się teraz tłumaczyć? – Przerwał Sasuke. Zbierał się w nim coraz większy gniew. – To co zrobiłeś...
- Zrobiłem, co powinienem zrobić! – Odparł Satsu. Oddychał coraz szybciej, jego umysł posiadło zdenerwowanie – na ojca, na świat, na życie. Gniew przejmował kontrolę nad myślami. Po części zaczynał żałować, że w ogóle tu przyszedł, że się odezwał i rozpoczął rozmowę z ojcem. Jakaś cząstka jego serca wręcz nakazywała mu obdarzać go nienawiścią. Najostrzejszym, najbardziej raniącym uczuciem, na jakie może pozwolić sobie człowiek. Przez to staczał się w dół. Wprost w głębię zatracenia się w sobie. Nie wiedział, nie miał pojęcia, że ktoś już wcześniej wstąpił na tę samą drogę... – Czy ona nic dla ciebie nie znaczyła?! Nic do niej nie czułeś?! Ona zginęła, rozumiesz?! A ty sobie siedzisz jak gdyby nigdy nic w wiosce! Musiałem coś zrobić! Przecież ona zginęła przez ciebie!
Te słowa jeszcze przez chwilę unosiły się z echem wokół Sasuke i Satsu. Były tak ostre. Zimne. Skierowane wprost w serce Uchihy seniora. W samym tonie wypowiedzi dało się odczuć ilość apatii, jaką syn tłamsił w sobie do ojca. Siedem lat na emigracji, w poszukiwaniu mocy tak go zmieniło. Z roześmianego dwunastolatka, zawsze rozbieganego, radosnego, cieszącego się życiem zmienił się on w osobę prawie pozbawioną serca. Przez jedną chwilę, która odbiła się piętnem na umyśle nastolatka. Wszelkie uczucia, które wtedy wyzwolił – strach i złość – kumulowały się i narastały w jego wnętrzu przez te siedem lat, by teraz wyrwać się na wolność ze zdwojoną siłą. Siłą, która jednocześnie raniła serce obu panów Uchiha. Satsu nie zdawał sobie sprawy, że to, co powiedział było jak obosieczny policzek zadany ojcu.
Sasuke zacisnął na moment powieki, by po chwili znów je otworzyć. Jego oczy znacznie posmutniały. Westchnął powoli. Jakby specjalnie ociągał się z odpowiedzią.
- Kochałem ją. – Powiedział cicho, spoglądając w bok. Jego słowa nie zostałyby dosłyszane, gdyby nie cisza zalegająca między nimi. – Całym sercem. Znaczyła dla mnie więcej niż jakakolwiek osoba na świecie. To, że ona... Tylko... Nie mogłem...
- Chodzi o to, że ty potrafisz powiedzieć Tylko tyle: starałem się, ale nie wyszło. Gdybyś chciał, mógłbyś ją uratować. Lecz przeszkodziła ci twoja chora duma. Twoje ambicje. Wiesz... To dziwne. Zawsze chciałem być taki jak ty. Kiedy pierwszy raz przyszedłem do akademii dzieciaki oblazły mnie jak muchy. Każdy chciał dowiedzieć się, jak to jest być synem Wielkiego Sasuke Uchiha. Uważały to za zaszczyt. Ja też tak myślałem. Byłem z rodu Uchiha. Mój ojciec został mym autorytetem. Potężny, odważny, a przede wszystkim oddany swojej rodzinie i wiosce. Oto, co o tobie myślałem. Marzenia małego dziecka: „Chcę być taki jak ty!”. Szkoda, że tak naiwne. Przez kilka lat trwałem w tym przekonaniu – będę wielki, taki sam jak mój tatuś, będę się uczył, zostanę wzorowym shinobi, jak mój tatuś, a potem stanę na czele klanu Jak-Mój-Tatuś. Teraz nigdy bym tak nie mówił. – Syknął z pogardą. – Tego jednego dnia dowiedziałem się, kim naprawdę jesteś.
Kłamcą.
Sasuke nie protestował, by Satsu wypowiedział te słowa. Nie przerywał, nie próbował od nich uciec. Bo je rozumiał, tak jak i dobrze rozumiał powody, dla których opuścił wioskę. Lecz....
- Nigdy. Nigdy nie chciałem byście, a tym bardziej ty, poszli w moje ślady. – Powiedział. Najwyraźniej Satsu bardzo zdziwiły te słowa. Nie spodziewał się, że ojciec może coś takiego wyznać. Tłumaczenia, zwodzenia – owszem. Ale nigdy wyznania. Zamilkł. Ciekawość wzięła górę nad gniewem. Słuchał. Sasuke kontynuował.
- Wiele lat temu w Konoha żył pewien chłopiec. Miał wielkie ambicje, siłę, kochającą rodzinę i widoki na przyszłość. Oraz autorytet – własnego brata. Lecz... Pewnego dnia stracił wszystko w co wierzył i co dawało mu chęć do życia. Nie mówiłem tego ani tobie, ani twoim siostrom. Chciałem uchronić was przed nienawiścią panującą od pokoleń w naszym klanie. Ale teraz to już nie ma znaczenia. Mogę ci to powiedzieć.
Satsu zmrużył oczy. Kiwnął powoli głową.
- Miałem brata, Lecz on nie uznawał żadnych wartości. Jedyne, czego pragnął to potęga. Pewnego... Pewnego dnia wybił całą naszą rodzinę. Tylko mnie pozostawił przy życiu...
Na twarz Satsu wstąpił wyraz kompletnego szoku.
- Ja nie... – Zaczął, coraz bardziej zbity z tropu. Czuł, jak wszystko, co myślał o swoim klanie, a co było podporą jego czynów i woli walki, wali się w gruzy. Rodzina, dotąd piękna i dumna okazała się nie dość, że kłamcami, to jeszcze mordercami. Wiedział, iż dziadkowie nie żyją, lecz nigdy by się nie spodziewał, że zginęli w tak makabryczny sposób – przez własnego syna. Prawie jak ona... Nie, nie mógł się rozczulać. Przyszedł wyperswadować ojcu jego winę i znaleźć odpowiedzi na swoje pytania. Nie może pozwolić sobie na chwilę słabości. Odchrząknął.- To niczego nie tłumaczy.
- Rozumiem, ale wysłuchaj mnie do końca. – Powiedział Sasuke. Nie miał pewności, czy Satsu mu uwierzy, ale przynajmniej ta szczera prawda wychodząca wprost z serca przyniesie mu ulgę. Taką miał nadzieję. – Chłopiec ów zaczął szukać zemsty. Jedne z ostatnich słów jego brata brzmiały: „Zabicie kogoś takiego, jak ty nie ma żadnej wartości”. Wtedy w sercu chłopca zagościł jeden jedyny cel – zemsta. Stał się mścicielem. Nie liczyły się uczucia, ani jego, ani innych – tylko coraz większa moc i potęga. Wszystkie inne potrzeby serca przykrył chęcią zemszczenia się na zabójcy rodziny. Odrzucał od siebie przyjaciół, a każdego traktował jak przeciwnika, zatrzymującego go na drodze prowadzącej do spełnienia swych aspiracji. Wreszcie, mimo błagań ze strony towarzyszki z drużyny odszedł, opuścił swą wioskę i dołączył do jedynego z wygnanych, legendarnych Sanninów, by pobierać u niego nauki. Ten chłopiec to ja. Zmarnowałem pół życia na dopełnienie celu, który i tak nie przyniósłby mi pocieszenia. Tak zrobiłeś i ty – poświęciłeś swe życie na bezsensowne poczynania, które więcej niszczą, niż budują. Mówiłeś, ze marzyłeś o tym, by być taki jak ja – natomiast ja błagałem, byś nie udał się w moje ślady.
- Czyli ratowanie życia własnej żony też było dla ciebie bezsensowne?! – Wykrzyknął Satsu. W jego oczach zebrały się niechciane łzy, które błyskawicznie otarł wierzchem dłoni. – Ja...
- Ty postąpiłeś tak samo! Zemsta, o której pomyślałeś jak o „złotym środku” nikomu nie przyniosłaby satysfakcji i spokoju, ani nie przywróciłaby życia matce! Poczynania nas oby były bezsensowne. Ja wydeptałem drogę błędami, a ty ruszyłeś za mną! Wiesz, kto odwiódł mnie od mojego niepoprawnego i głupiego toku myślenia?! Twoja matka. Ta sama, zapłakania dziewczyna, która krzyczała do mnie, że mnie kocha, bym nie odchodził, kiedy opuszczałem Konoha. Kiedy znów tam wróciłem, była jedną z dwóch osób, które dały mi drugą szansę i znów zaufały. Przez tyle lat trwała przy mnie, lecz ja byłem ślepo zapatrzony w znienawidzonego brata i wciąż rozpamiętywałem to, co zrobił, mając przed oczyma wizję jego śmierci z moich rąk. Dostrzeżenie w niej kobiety mojego życia trwało bardzo długo. Ogromnie żałuję tego, co się potem stało...
- Żałujesz... – Satsu zacisnął pięści. Teraz łzy spływały po jego policzkach, lecz on ich nie otarł. Pozwolił, by te słone krople, noszące całe jego rozgoryczenie, smutek i wściekłość ujrzały światło dzienne. – Ale ją zostawiłeś, by zginęła!
- To nie tak... – Sasuke zaczął powoli zbliżać się do cyna. Chciał go pocieszyć, przytulić, poklepać po ramieniu, tak samo jak kiedy Satsu był mały, wywrócił się i rozciął kolano. Znów przypominał mu tego samego chłopca. Małego, zahukanego, przerażonego tym co się stało. Chłopiec ten, teraz dwudziestoletni zaczął się cofać, widząc zbliżającego się ojca. Sasuke znów przemówił: - Matka oddała za nas życie. Za ciebie, Saoki i Sakumi. Nawet za mnie. Nie pozwoliła się uratować. Wiedziała, że jeżeli nie zginie ona, umrzemy wszyscy. Z pełną świadomością odeszła, nakazując mi się wami opiekować. I chronić przed losem podobnym do mojego. Przeklinam siebie, że mi się nie udało, ale... Ku jej pamięci... Dla niej... Można jeszcze naprawić to wszystko, co nas poróżniło...
- Moja matka nie żyje. Moja narzeczona również – Kumiko nie żyje. Zginęła z ręki zabójcy mojego najlepszego przyjaciela. Nie mam już nikogo...
Przesycony rozpaczą głos Satsu roznosił się wraz z niepokonaną siłą jego smutku, ogarniającego wszystko wokoło. Zapadła cisza. Słychać było jedynie szum wiatru, targającego liśćmi. Chwile dłużyły się niemiłosiernie. Czas zwalniał swój bieg, a ojciec i syn wciąż niezmiennie trwali, tak jak ich wspólna więź. Mimo, że czasem przygaszona, wciąż istniała. Przez siedem lat wciąż byli ze sobą bliscy, choć dobrze to ukrywali. Nie mogli tego zmienić... I nie chcieli.
Sasuke zadarł głowę w górę, zatopiwszy wzrok w unoszących się wraz z powiewami wiatru nad ich głowami delikatnie różowych płatków kwiatu wiśni. Sakura...
- Lotos Konohy zakwita dwa razy. – Powiedział cicho. – Tak jak i każdy zasługuje na drugą szansę. – Wyciągnął dłoń i spojrzał w oczy syna. Dało się z nich wyczytać jedno, krótkie, lecz tak wiele znaczące słowo:
„Przepraszam.”
- Masz jeszcze nas... – Dokończył senior Uchiha. Ich dłonie złączyły się w przyjacielskim uścisku.
Złote promienie słońca padły na delikatny uśmiech, jaki pojawił się na twarzy syna.
Znowu razem...


Tekst C

- Kiedyś będę taki jak ty! – Sasuke zawiesił wzrok na Kazuo, który z iskierką radości a zarazem dumy wpatrywał się w okręgi, które powstawały po odbiciu się kamienia o powierzchnię jeziora. Co chwila na jego ustach pojawiał się szeroki uśmiech zadowolenia, że wreszcie mógł powiedzieć takie słowa w twarz swojemu ojcu. Czuł się niezwykły, wyróżniony i naprawdę zmobilizowany. Mimo iż Sasuke wcale nie pełnił funkcji ojca, po kilku dniach sam na sam z człowiekiem, którego Kazuo znał tylko z opowiadań swojej mamy, pokochał go bezgranicznie. Zapomniał o tym bólu dorastania bez męskiej ręki w domu, zapomniał o życiu, które mógł mieć, a jednak przepadło, przez Sasuke. – Doskonale cię rozumiem. Jesteś duszą wojownika, kogoś kto nie potrafi żyć w jednym miejscu. Czujesz potrzebę walki, prawda? – Dodał po chwili obdarzając spojrzeniem swojego tatę.
- Nie mów tak, Kazuo – zaczął cichym tonem Sasuke. Nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć, miał mętlik w głowie. Nigdy nie spodziewał się takich słów od kogokolwiek. – Nienawidzę siebie. Własnego charakteru i wszystkiego, co straciłem. Zbyt wiele przeżyłem by docenić coś tak naiwnego jak miłość, bo właśnie ta mnie odpycha od tego miejsca. Nie czuję się na siłach dbać o osoby, które kiedyś, a może i nawet teraz skoczyłyby za mną w ogień. A ja? Nic dla nich nie zrobiłem. Nie miałem nigdy poczucia wierności i oddania. Po prostu, życie mnie wyniszczyło. W dzieciństwie ktoś zadbał, bym wyzbył się wszystkiego, co może mnie osłabić. Każdej emocji i uczucia, które były zbędne w walce. – Syn wpatrywał się w jego puste oczy, były czymś w rodzaju serca, które dawno przestało bić dawnym rytmem. Oddawały tę melancholię, zamyślenie a zarazem ból, który nigdy nie ustąpił. Kazuo spuścił wzrok. Słowa, które przed chwilą usłyszał zbiły go z tropu.
- Mama zawsze mówiła, że jesteś niezwykłą osobą. Że nadejdzie czas, gdy cię poznam i przekonam się o tym na własne oczy. Pytałem czy będziemy rodziną jak wrócisz. – Chłopiec uśmiechnął się znacząco. Wstał i stanął przed Sasuke. – Obiecała, że będziemy.
Młody Uchiha odwzajemnił uśmiech. Jego myśli krążyły bardziej na granicy smutku niżeli radości, jednak nie pozwolił tego po sobie poznać. Wszystko to, co mógł przeżyć w Konoha, co mógł przeżyć w rodzinie… sam nie wiedział, co było warte świeczki. Umacniał się w przekonaniu, że zostawiając ich dobrze wybrał, mimo wszystko nie zwątpił.
- Chodź ze mną.
* * *
Szli przez plac w wiosce. Sasuke prowadził Kazuo w miejsce, które zabrało mu duszę szczęśliwego chłopca. Mijali czepliwy wzrok ludzi, którzy niestety wciąż pamiętali zdradę wioski i arogancki charakter Uchihy. Mimo, że chcieli, to nie potrafili wyzbyć się nieufności i pogardy do czarnowłosego mężczyzny. Nie było go tutaj od wielu lat, ale nikt nie zapomniał jego wizerunku. Już nie mówili do niego jako sługa Orochimaru ani nie nazywano naiwnym. Domyślali się, że osiągnął to, czego zawsze pragnął. Jednak nikt tak naprawdę nie znał kulis jego życia poza Konoha.
- Widzisz? Ci ludzie nigdy nie zapomną tego, co im zrobiłem. Sam, nie zamierzam się tłumaczyć, ani w żaden sposób przepraszać ich za moje wcześniejsze postępowanie. To bariera, którą ciężko ominąć, Kazuo – powiedział do syna, gdy weszli do dawno nieodwiedzanej dzielnicy klanu Uchiha. Została zamknięta przez zarząd wioski, jednak nie została zlikwidowana, gdyż żyli jeszcze przedstawiciele zacnego rodu. Teraz to wszystko przypada Sasuke.
- Ale…dlaczego? Dlaczego ci ludzie tak na ciebie patrzą? – Zapytał zdezorientowany chłopiec. Zawsze był oczkiem w głowie mieszkańców wioski. Jako ten, który wychowywał się bez ojca dostawał podwójną dawkę troskliwości i czułości. Wszyscy spoglądali na niego opiekuńczym okiem, nigdy nie czuł na sobie takiego wzroku jak przed chwilą, gdy szedł u boku Sasuke. Dziwne uczucie odrzucenia.
- A więc Sakura wykroiła z opowieści o mnie te gorsze momenty? – Zapytał retorycznie. – Odszedłem od nich. Zostawiłem Konoha i wszystkich mieszkańców, którzy starali się mi pomóc. Ja tej pomocy nie potrzebowałem, ktoś zaoferował mi wartościowszą.
- Kto taki?
- Nieważne kto, ale jaką. Zyskałem moc, która pozwoliła mi osiągnąć cel, dla którego to zostawiłem. Postawiłem wszystko na jedną kartę i wygrałem – dodał.
- Czyli mój tata osiągnął moc i zwyciężył poprzez zadawanie ran bliskim i odrzucanie troski innych? – Powiedział Kazuo chcąc upewnić się czy dobrze zrozumiał. Mimo wszystko bardzo wciągnęła go przedstawiona historia i wcale nie doszukiwał się błędnych morałów czy złych stron życia Sasuke. Wiedział już, że jego ojciec nie był przykładnym ninja chroniącym hierarchie wartości wyznawanych wśród ludzi, jednak wiedział również, że idzie ramię w ramię z shinobi gotowym poświęcić życie tylko po to by dotrzeć do celu.
- Możesz to i w ten sposób interpretować.
– To się nazywa prawdziwe życie ninja, bez skrupułów i zbędnego zatrzymywania się na rozdrożach. Trzeba iść tam gdzie gwarantowane jest dopełnienie celu, życiowej drogi. Też taką znajdę! – Aż podskoczył z radości i podekscytowania. Czarnowłosy nie za bardzo wiedział jak w takiej sytuacji zareagować. Wydawało się, że właśnie zmarnował wszelkie nauki wpajane przez Sakurę. Nauki pełne uczuć i sensu życia.
Sasuke stanął przed drzwiami, które najbardziej odbiły się w jego pamięci. To miejsce nie budziło już dreszczy na ciele czarnowłosego, jedynie lawinę wspomnień, które tak bardzo doskwierały mężczyźnie. Usiadł na drewnianym stopniu.
- Wiesz dlaczego opuściłem was już na samym początku? – Zapytał zmieniając temat, a w odpowiedzi dostał tylko zaciekawione spojrzenie. – Bałem się. Cholernie się bałem…- kontynuował. – Gdy patrzę na ciebie widzę samego siebie. Tego małego, szczęśliwego sześciolatka, który tak mocno kochał ludzi, że tracąc ich…tracąc z ręki osoby, w której widział autorytet, stracił siebie. Stracił całą radość życia. Nie chciałem do tego wracać. Za bardzo bolało… –Podniósł głowę obejmując wzrokiem aleje klanu, gdzie kiedyś stali naprzeciwko siebie, twarzą w twarz z Itachi’m. - …to życie, które straciłem.


Ostatnio zmieniony przez Elle dnia Wto 16:48, 26 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:35, 26 Lut 2008    Temat postu:

Mam nadzieję, że dobrze to ocenię xD

TEKST A:
Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 5 pkt.
Styl – 4 pkt.
Oryginalność – 3 pkt.
Ogólne wrażenie – 4 pkt.
Razem: 18 pkt.

TEKST B:
Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 5 pkt.
Styl – 5 pkt.
Oryginalność – 4 pkt.
Ogólne wrażenie – 4 pkt.
Razem: 20 pkt. ^^

TEKST C:
Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 4 pkt.
Styl – 4 pkt.
Oryginalność – 3 pkt.
Ogólne wrażenie – 3 pkt.
Razem: 16 pkt.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 17:44, 26 Lut 2008    Temat postu:

Tekst A.
Bardzo ładne opowiadanie. Wszystko dobrze skomponowane, ładne zdanie i sam pomysł bardzo ciekawy, ale.. Ale mało. Mało rozmowy Sasuke z synem. Przeważnie do Akiego mówi Sakura. Po drugie.. Hym… średnio mi się podobał Sasuke. Wiem, że jest zimny i nieprzystępny, jednak wydaje mi się, że po tym jak traktował go jego własny ojciec i jak zależy mu na odbudowie klanu, powinien być bardziej...Bardziej czuły dla syna. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ogólnie bardzo ładne, ale mogło być dłuższe, a zwłaszcza rozmowa Sasuke z Akim.

Zgodność z tematem – 1 punkt
Poprawność językowa – 5 punktów
Styl – 5 punktów
Oryginalność – 4 punktów
Ogólne wrażenie – 3 punkty
Razem: 18 punktów




Tekst B.
Podoba mi się. Była rozmowa między ojcem i synem. Bardzo mi się spodobało to, że Satsu jest tak podobny do Sasuke, takie starcie dwóch podobnych do siebie charakterów. Syn idący w ślady ojca, popełniający jego błędy,a w rezultacie jednak posiadający uczucia i kogoś, kto go akceptuje. I Sasuke – senior rodu, mówiący o sobie, aż wreszcie oboje się godzą < mówiłam już, ze lubię, happy endy?^^>

Zgodność z tematem – 2 punkt
Poprawność językowa – 5 punktów
Styl – 5 punktów
Oryginalność – 4 punktów
Ogólne wrażenie – 4 punkty
Razem: 20 punktów




Tekst C
Również bardzo ładny tekst. Ale mniejsza o to. Mam jedno, „ale”. Moim zdaniem panuje tu zbyt duże skupienie na samym, Sasuke niż na rozmowie ojciec – syn. „Chce być taki jak ty” - brakowało mi tu tego, dlaczego on chce być właśnie taki jak ojciec. To chyba jedyne moje zastrzeżenie.

Zgodność z tematem – 2 punkty
Poprawność językowa – 5 punktów
Styl – 5 punktów
Oryginalność – 3 punkty
Ogólne wrażenie – 3 punkty
Razem: 18 punktów
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kaede
Chuunin


Dołączył: 06 Lut 2008
Posty: 420
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto 20:10, 26 Lut 2008    Temat postu:

Tekst A:
I tu zgodzę się z moją poprzedniczką.
Zamiast tych wszystkich opisów sytuacji, powinien być dialog pomiędzy malcem, a ojcem.
Sam pomysł, jak i całe opowiadanie są bez zarzutu. Ale temat to temat ^.^
Zgodność z tematem: 0
Poprawność językowa: 5
Styl: 5
Oryginalność: 4
Ogólne wrażenie: 2,5 (można dawać połówki?)

Razem: 16,5

Tekst B:
Śliczne, śliczne, śliczne. Wzruszyłam się.
No. Bardzo mi się podobało.

Zgodność z tematem: 2
Poprawność jezykowa: 4,5
Literówka, literówka^.^ - Miałem brata, Lecz on nie uznawał żadnych wartości.

Styl: 5
Oryginalność: 4
Ogólne wrażenie: 4

Razem: 19,5

Tekst C:
Em, cóż. Ten tekst mi się najmiej podobał. Nie miał takiego "przesłania".
I było trochę literówek i interpunkcja nawala.
I syn Sasuke pełni jakąś taką mniejszą rólkę.

Zgodność z tematem: 1
Poprawność językowa: 4
Styl: 4
Oryginalność: 3
Ogólne wrażenie: 2

Razem: 14


Ostatnio zmieniony przez Kaede dnia Wto 20:12, 26 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Guś.
ANBU


Dołączył: 11 Lut 2008
Posty: 927
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z kapusty.

PostWysłany: Wto 23:39, 26 Lut 2008    Temat postu:

No to jedziem z tym kokosem. ^^

Tekst I.

Coś, co mi utkwiło w pamięci - mały ciągle właził wszystkim na kolana. Spadał, i znów. Później do mamy, i znowu na kolana. ^^
Hm, w sumie, to to, że Sasuke dostał ten stopień w ANBU i o misji było niepotrzebne, a raczej nie konieczne do napisania, bo to nie o tym temat.

Zgodność z tematem – 1. Już pisałam, czemu.
Poprawność językowa – 2,5. czasami nie były zaczynane dużą literą, kiedy być powinne. Ciągle powtarzałaś słowo 'kolana' i było powtórzenie słowa 'przekornie'. Plus do tego cztery błędy interpunkcyjne i jedna literówka.
Styl – 4.
Oryginalność – 2,5.
Ogólne wrażenie – 3. Odjęły błędy oraz średnia oryginalność.
Razem: 13. Tak myślę. Z matematyki za dobra nie jestem, można mnie poprawić. ^^

Tekst II.

Piękne to było. Nagły happy ending trochę mnie zaskoczył, syn się tak łatwo dał. No cóż, to już inna sprawa. Przechodzę do oceniania.

Zgodność z tematem – 0,5. Przepraszam! Niestety, było tylko wspomnienie tego, że on chciał. Cała rozmowa toczyła się swoim biegiem, nie na temat ficka!
Poprawność językowa – 2. Pięć powtórzeń [ ciągle powtarzałaś 'lecz', ale policzyłam jako jedno. Jednak pamiętaj, że jest mnóstwo słow, którymi można je zastąpić. Również powtrzałaś - siedem lat. To także dało się łatwo poprawić.], trzy literówki, czasami brakowało dużych liter, jeden stylistyczny. Do tego dialogi! Nie chce mi się tłumaczyć tej zasady. Jeśli nie wiesz, o co chodzi, do zgłoś się do mnie na GG, wtedy omówię. ^^
Styl – 4.
Oryginalność – 4.
Ogólne wrażenie – do 4 punktów
Razem: 14,5.

Tekst III.

Uroczy syn, tylko że głupi i naiwny. Tak zaślepiony podziwem taty, że nie widzi, że on czynił źle. I jedna uwaga - krótkie to!

Zgodność z tematem – 0,5. Wybacz! TT__TT Nie miało za wiele wspólnego. Hm..
Poprawność językowa – 4. Trzy interpunkcyjne, jedno powtórzenie, dwa językowe. Mało. Do tego, jako jedyna, umiesz poprawnie układać dialogi. Chwali się.
Styl – 4.
Oryginalność – 2.
Ogólne wrażenie – do 2,5.
Razem: 13.

Wiem, czepliwa byłam, jestem i będę. Jak ktoś chce się dowiedzieć, gdzie miał błędy, albo czemu ocena taka a nie inna, zapraszam na gg [podane w profilu]. Ja i tak wiem, czyj jest czyj. Widać po stylach. Nie, żebym się kierowała w ocenianiu sympatią większą lub mniejszą do jakiś osób. ^^


Ostatnio zmieniony przez Guś. dnia Śro 8:54, 27 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
mayumi
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Paź 2007
Posty: 5842
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: from wonderland.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:01, 27 Lut 2008    Temat postu:

Nie chcę się rozpisywać. Napisze krótko.

Tekst A.
Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 5 pkt.
Styl – 5 pkt.
Oryginalność – 4 pkt.
Ogólne wrażenie – 4 pkt.
Razem: 20ptk.

Tekst B.
Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 4 pkt.
Styl – 4 pkt.
Oryginalność – 4 pkt.
Ogólne wrażenie – 3 pkt.
Razem: 17 pkt.

Tekst C.
Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 3 pkt.
Styl – 3 pkt.
Oryginalność – 3 pkt.
Ogólne wrażenie – 3 pkt.
Razem: 14 pkt.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Freya
Jounin


Dołączył: 03 Lis 2007
Posty: 521
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 13:22, 27 Lut 2008    Temat postu:

Tekst A
Zgodność z tematem – 1,5 pkt. (Uważam, tak jak niektóre poprzedniczki, że za dużo było rozmów z Sakurą, a za mało z Sasuke.)
Poprawność językowa – 5 pkt.
Styl – 5 pkt.
Oryginalność – 4 pkt.
Ogólne wrażenie – 3 pkt.
Razem: 18,5 pkt.

Tekst B
Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 4 pkt.
Styl – 5 pkt.
Oryginalność – 4 pkt.
Ogólne wrażenie – 4 pkt.
Razem: 19 pkt.

Tekst C
Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 4 pkt.
Styl – 4 pkt.
Oryginalność – 4 pkt.
Ogólne wrażenie – 3 pkt.
Razem: 17 pkt.


Ostatnio zmieniony przez Freya dnia Śro 13:23, 27 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 14:32, 27 Lut 2008    Temat postu:

TEKST A
Napisane fajnie, łatwo i lekko się czytało. Jednak zabrakło mi troszkę momentów rozmowy Sasuke z synem. Częściej pojawiała sie rozmowa matka-syn, niż ojciec-syn. Ale ogólne wrażenie dobre.

Zgodność z tematem – 1 punkt
Poprawność językowa – 4 punkty
Styl – 3 punkty
Oryginalność – 3 punkty
Ogólne wrażenie – 4 punkty
Razem: 15 punktów

TEKST B
Tekst jest fenomenalny. Czytało sie szybko, lekko, a jak wciągało! Nie mogłam się oderwać! Nie dostrzegłam żadnych błędów, a nawet jak były to nie zwracałam na nie uwagi. Uczucia opisane jak trzeba, zgodne z tematem i piękne ^^

Zgodność z tematem – 2 punkty
Poprawność językowa – 5 punkty
Styl – 5 punkty
Oryginalność – 4 punkty
Ogólne wrażenie – 4 punkty
Razem: 20 punktów

TEKST C
Do tematu i wogóle, ale brakowało mi czegoś istotnego. Owszem, rozmowa była, ale taka jakaś... nie pełna.

Zgodność z tematem – 1 punkt
Poprawność językowa – 4 punkty
Styl – 3 punkty
Oryginalność – 3 punkty
Ogólne wrażenie –2 punkty
Razem: 13 punktów
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 15:37, 29 Lut 2008    Temat postu:

Nie będę sie rozpisywać.

Tekst A

Ogólnie tekst bez zarzutu, ale Sakura zbyt dużo mówi do chłopca. Miała to być rozmowa ojca z synem, nieco nagięty temat. Nie potrzebna jest też scena awansu Sasuke, do FF nic nie wnosi.

Zgodność z tematem – 1
Poprawność językowa – 5 pkt.
Styl – 4 pkt.
Oryginalność – 3 pkt.
Ogólne wrażenie – 3 pkt.
Razem: 16 pkt.

Tekst B
Ten tekst najbardziej mi sie podobał. Czytało sie szybko i czystko. Ciekawy pomysł spotkania po latach. Lecz było sporo powtórzeń i moim zdanie szczęśliwe zakończenie nastąpiło za szybko. Sasuke i Sakura są uparci, syn też powinien być asertywny i nie dać sie tak łatwo zachachmęcić.

Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 4 pkt.
Styl – 5 pkt.
Oryginalność – 4 pkt.
Ogólne wrażenie – 4 pkt.
Razem: 19 pkt.

Tekst C
Ogólnie tekst dobry ale brakuje mi paru detali. Po pierwsze nie jest wytłumaczone dlaczego syn chce być taki jak ojciec... (chwila czy ktoś już tego nie napisał? ^^). Trochę błędów literowych. Tekst trochę przykrótki.

Zgodność z tematem – 2 pkt.
Poprawność językowa – 4 pkt.
Styl – 4 pkt.
Oryginalność – 3 pkt.
Ogólne wrażenie – 3 pkt.
Razem: 16 pkt.


Ostatnio zmieniony przez Namida dnia Pią 15:38, 29 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:02, 05 Mar 2008    Temat postu:

WYNIKI

Po podliczeniu punktów, pojedynek przedstawia się następująco:

Tekst A napisany przez Irate- 135 punktów
Tekst B napisany przez Kitsune- 149 punktów
Tekst C napisany przez Shige.- 121 punktów

Zwyciężczynią pojedynku jest Kitsune, która otrzymuje rangę "Miszczu"
Ranga "Uczeń" przyznana zostaje Shige.

Miano "Dezerter" nie zostaje przyznane nikomu, na szczęście.
Dziękujemy uczestnikom jak i oceniającym.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kitsune
Legendarny Sannin


Dołączył: 19 Lis 2007
Posty: 2498
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: S kąt śtam. xD
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 16:07, 05 Mar 2008    Temat postu:

Zbiera szczękę z podłogi.
Wow.
Gratuluję Irate i Shige. ^__^


Kits, miszczu, to było do przewidzenia. Gratulacje. ^^
Irate.


Bardzo serdecznie gratuluję. Miszczu! Iruś, czemu było do przewidenia?
Elle


Jak to, dlaczego? Kits jest przecież z nas najlepsza!...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Pole walki. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin