Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[NZ] Maru.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Fan Fiction.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:03, 07 Lut 2011    Temat postu: [NZ] Maru.

Choruję, a chorowanie w ferie rzuca się na mózg jeszcze bardziej niż normalnie. xD I tak sobie przeglądałam wszystko co "Word" w folderze, stwierdziałam, że dawno nie zaglądałam, przeczytałam, poprawiłam przy hip-hopowych rytmach i stwierdziłam, a co, dodam sobie. xD Tytuł jak zwykle twórczy, bo roboczy i już raczej się nie zmieni. xD Miało być jak najbardziej poważnie, krótko i na temat (czytaj - Shikamaru), a co wyszło... no, wyszło. xD W każdym razie póko co ta część spokojna i bez akcji, ale i tak lubię ten początek. xD



1.


Leżał na szkolnym murku, czując, jak promienie majowego słońca przyjemnie ogrzewają mu twarz. O tak, nie było nic wspanialszego niż błogie lenistwo na świeżym powietrzu. Nigdy nie był typem osoby, która lubiłaby jakiekolwiek formy wzmożonej aktywności, w porównaniu do jego kolegów, którzy z zapamiętaniem oddawali się właśnie grze w piłkę nożną na szkolnym boisku. Długie przerwy miały jednak swoje uroki, a Shikamaru wyjątkowo sobie je cenił, zwłaszcza jako uczeń, gdyż były to jedne z tych momentów, gdy kompletnie nie musiał się zmuszać do uwagi, mógł odpłynąć tak, jak leniwie płynęły tuż nad jego głową niewielkie białe obłoczki.
Otworzył leniwie oczy, śledząc przez jakiś czas chmurę, która do złudzenia przypominała mu królika. A może zająca? Zresztą, co to za różnica? Westchnął, na powrót zamykając oczy, chcąc jak najdłużej cieszyć się przerwą. Słysząc jednak przybliżające się dziewczęce śmiechy, uchylił powiekę, tym razem tylko jedną, obserwując z uwagą, jak grupka dziewczyn siada na murku kilka metrów od niego. Nie dostrzegając jednak nic godnego uwagi, zamierzał właśnie na powrót oddać się kontemplacji własny, jakże barwnych powiek, gdy na jego twarz padł cień. Osoba, która zdecydowała się zakłócić jego spokój uśmiechała się z delikatną ironią, a w niebieskich oczach dostrzec można było iskierki zarówno radości jak i złośliwości.
- A ty znowu się lenisz – parsknęła śmiechem wysoka blondynka, wspierając ręce na biodrach. – Czy ciebie można kiedyś zastać w innej pozycji niż leżąca? – spytała, unosząc zaczepnie jedną z brwi.
Shikamaru nie uznał za stosowane odpowiadać. Zamknął oczy, a na jego usta wypłynął delikatny uśmiech, który był jego jedynym komentarzem. Mógł sobie idealnie wyobrazić, jak dziewczyna wywraca oczami i był pewny, że właśnie to robi.
- Pilnuj się więc, bo jeszcze ktoś postanowi cię ukraść, a ty nawet nie będziesz wiedział kiedy – zaśmiała się.
Nara spod delikatnie uchylonej powieki obserwował, jak blondynka odchodzi do grupy swoich koleżanek.
Shikamaru lubił takie dni jak ten.


Krowa… Nie, świnia… Chociaż… W sumie chyba jednak krowa. Jednak jeżeli przyjrzeć się trochę pod innym kątem… Świnia, zdecydowanie świnia, ten ogon… Aczkolwiek…
- Proszę wyjąć kratki.
Shikamaru zawsze myślał, że najgorszą rzeczą, jaka może spotkać każdego ucznia są dzwonki na lekcje. Tak, to były zdecydowanie najgorsze momenty, gdy wyrwany ze swojej drzemki, musiał udać się do klasy i chociaż udawać, że zachowuje pozory. Shikamaru bardzo nie lubił zachowywać pozorów, dlatego ostatnia ławka na końcu klasy należała do niego. Królował tam bezapelacyjnie i absolutnie, a nauczyciele udawali, że nie dostrzegają śpiącego chłopaka. Jednak doszedł właśnie do wniosku, odrywając wzrok od płynących po niebie chmur, iż dużo bardziej od dzwonków na lekcję nie lubił właśnie tego wyrażenia – Proszę wyjąć kartki. Jednakowoż jego niechęć do tego zdania wynikała zgoła z innej przyczyny, niż u przeciętnego ucznia, gdzie zdecydowana większość truchlała słysząc te słowa w najmniej oczekiwanym momencie. O tak, były to słowa powszechnie znienawidzone przez każdego szanującego się ucznia. Jednak w jego przypadku chodziło o coś innego. Słowa „Proszę wyjąć kartki” zmuszały go po prostu do oderwania się od swoich myśli, znaczyły dla niego tylko i wyłącznie zejście na ziemię, oznaczały, iż musiał zdobyć się na ogromny wysiłek zatroszczenia się o rzeczona kartkę, a co więcej, zapełnienia jej odpowiedziami. Dla Shikamaru było to raczej irytujące i w jego mniemaniu całkowicie zbędne. Nie lubił być odrywany od tak pasjonujących i pochłaniających całą jego uwagę zajęć, jak kontemplacja świata za oknem lub pogrążanie się w drzemce. Zastanawiał się przez chwilę, czy naprawdę ma ochotę na jakże nudne dla niego zajęcie pisania kartkówki. Dla Shikamaru wszystko, co wymagało użycia zacnej części ciała jakim jest mózg, wydawała się wręcz szalenie nuda. I to bynajmniej nie dlatego, że nic nie potrafił czy nie umiał i produkowanie się na siłę było bez sensu, o nie, wręcz przeciwnie. Nara odznaczał się niesamowitą wprost inteligencją i nauka nie sprawiała mu żadnych, ale to żadnych problemów. Zdecydowanie drugiej takiej osoby, obdarzonej tak ścisłym umysłem jak on nie było. Jednak on nie lubił tego wykorzystywać i jego stopnie świetnie to odzwierciedlały, lawirując na granicy nie zdania. Shikamaru nie lubił się strać, nie lubił się angażować, nie lubił… być najlepszym. Większa połowa nauczycieli kompletnie nie zdawała sobie sprawy z tego, jak wielki potencjał siedzi właśnie w ich klasie, uważając go po prostu za nieuka i lenia. Inna część nauczycieli o jego nieprzeciętnych zdolnościach dowiedziała się całkowicie przez przypadek, co wynikło z nieuwagi samego chłopaka. No bo kto zirytowany niekompetencją przy odpowiedzi jednego z kolegów klasy, perfekcyjnie cytuje pół stronnicowy fragment Seneki po łacinie? Albo czyta obszerne tomiszcze na temat fizyki kwantowej podczas jednej z przerw, ewentualnie rozwiązuje koledze Uzumakiemu zadania z matematyki, nie wiedząc, iż jest bacznie obserwowany przez nauczyciela, po czym, gdy obaj zostają wywołani do odpowiedzi, okazuje się, że Naruto, totalne antytalencie matematyczne dostaje piątkę, a Shikamaru nie ma rozwiązanego ani jednego zadania, stwierdzając, iż były ponad jego siły? Oszukać nie dał się nauczyciel od historii (który był w komisji na jednym z konkursów historycznych, w którym Nara brał udział będąc jeszcze w podstawówce, zmuszony do tego przez swoją mamę, z którą nawet ojciec nie wdawał się w dyskusje) i chemii, który doskonale wiedział, że to Shikamaru przygotowuje „eksperymenty” swoim przyjaciołom (a nie należeli oni do wybitnych jednostek z tegoż przedmiotu), którzy wpadali na szalenie wprost twórcze pomysły, aby urozmaicić sobie choć trochę pobyt w szkole, co skutkowało nie rzadko wysadzonym w powietrze klozetem, albo fajerwerkami na dachu szkoły.
Oderwał wzrok od widoku za oknem, kierując swoje spojrzenie na kartkę, która aż porażała nieskazitelną bielą. Nie zapisał nawet poleceń. Westchnął, podpierając się na ręce, omiatając spojrzeniem klasę.
Shikamaru był dobrym obserwatorem. Ba, był obserwatorem najlepszym z najlepszych. Najczęściej obiektem badań natury ludzkiej byli jego znajomi z klasy.
Na przykład teraz widział, jak Naruto ze zniecierpliwieniem bawi się długopisem, starając się choć w niewielkiej części odpowiedzieć na pytania, zerkając jednocześnie do kartki siedzącego koło niego bruneta. Sasuke prychnął tylko pod nosem, kwitując tym nieuctwo Uzumakiego, przesuwając jednak nieznacznie swoją kartkówkę w stronę przyjaciela, aby ten mógł swobodnie przeczytać jego odpowiedzi. Przeniósł spojrzenie dalej, na Kibę, który bujając się na krześle, obracał kartkę, jakby myślał, iż zmiana perspektywy patrzenia na pytania w jakikolwiek sposób mu pomoże, a obok niego tłumił ziewnięcie znudzony Gaara. Skierował wzrok na siedzącą w następnej ławce Sakurę, która od dobrych kilku minut nie przestawała pisać, a za nią prychała zazdrośnie Ino. Dalej siedział Sai, który zamiast rozwiązywać polecenia, składał ze swojej kartkówki orgiami, a siedząca obok niego Hinata ze zgrozą przyglądała się, co robi jej towarzysz, podczas gdy ona sama wykręcała palce ze zdenerwowania.
Shikamaru był obserwatorem doskonałym. Dostrzegał rzeczy, których inni nie dostrzegali, widział nawet wtedy, gdy jego obiekty jeszcze nawet nie pomyślały o takiej alternatywie.
Potrafił dostrzec niezwykłość więzi, jaka łączyła Sasuke i Naruto, wiedział, że pod przykrywką złośliwości i niechęci są sobie lojalni jak mało którzy ludzie, a słowne przepychanki bardziej ich bawią, niż denerwuje, chociaż tak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Ale dla Nary nic nie było „na pierwszy rzut oka”. Dla niego każda sytuacja od razu rozłożona była na czynniki pierwsze. Potrafił dostrzec, że za ciągłymi kłótniami Uchihy i Sakury, kryje się coś naprawdę znacznego. Patrząc na Kibę wiedział, iż nigdy nie znajdzie tej jedynej, gdyż chłopak zbyt lubił wszystkie kobiety, by kiedyś potrafił się na którąś zdecydować. Widział duszę artysty w Saim, ale także człowieka bezradnego, który w zetknięciu z rzeczywistością nie jest sobie w stanie poradzić. Dużo bardziej zdawał sobie sprawę z uczucia, jakim młoda Hyuuga darzy Uzumakiego, mimo iż ten kompletnie nie miał pojęcia. Zresztą… o tym wiedzieli wszyscy oprócz samego zainteresowanego. Shikamaru zawsze patrzył „pod spód”, bez problemów odkrywał drugie dno, pewnie dlatego jego przyjaźń z Choujim była tak niezwykła. Tak, dla Nary nic nie było na pierwszy rzut oka. Dla niego zawsze wszystko było jasne. Lubił łamigłówki. Fascynowało go rozwiązywanie problemów, pochłaniało go to bez reszty, im trudniejsza przeszkoda, tym bardziej mu się to podobała. Nic nie stanowiło dla niego problemu, dzięki swojej nieprzeciętnej inteligencji potrafił rozwiązać każdą zagadkę poświęcając jej mniej lub więcej czasu. Lecz pewnego razu trafił na łamigłówkę, która okazała się przeszkodą o tysiąckroć większą niż te, z którymi miał styczność do tej pory, milion razy trudniejszą niż jakieś tam zadania matematyczne, setki razy bardziej pochłaniającą niż analizy natury swoich przyjaciół. Była to zagadka, która pochłonęła go bez reszty, która spędzała mu sen z powiek, która nie rzadko frustrowała. Czasem wydawało mi się, że wreszcie mu się udało, że rozwiązanie jest na wyciągnięcie ręki… lecz znienacka pojawiała się zmienna, której wcześniej nie było, która robiła wielkie „surprise!” i musiał zaczynać wszystko od początku. A tą łamigłówką była kobieta.

Powiedzieć o niej, iż była niewiadomą byłoby wielkim niedomówieniem. Powiedzieć o niej, że była tajemnicą byłoby jeszcze większym niedomówieniem. Ona… Ona była nieobliczalna. Nigdy, ale to nigdy nie wiedział, czego można się po niej spodziewać. Była dla niego najlepszą łamigłówką z jaką miał do czynienia. I mimo ciągłego braku rozwiązania z uporem pracował nad nią nadal. A ona była nieprzewidywalną wprost zmienną. Potrafiła przywalić w twarz facetowi wyglądającemu jak taran nie gorzej niż mężczyzna, potrafiła puścić tyradę przekleństw niczym z portowej tawerny. Operowanie wszelką odmianą ironii opanowane miała do perfekcji. Ale wiedział też, że kryje się w niej niespokojna i wrażliwą dusza. Nie raz i nie dwa widział ją siedzącą na parapecie okna z rozmarzeniem patrząc na zewnątrz. Wielokrotnie widział ją, czasami przypadkiem, czasami z okien szkoły, jak idzie zamyślona, wąchając trzymany w ręku kwat. Lubiła kwiaty. Wiedział to. Czasami zdarzyło się, iż w jej oczach widział przygnębienie, nie rzadko smutek, mimo radosnego uśmiechu na twarzy. A potem z okien swojej sali widział, jak wychodzi ze szkoły, z zaskoczeniem i zastanowieniem obracając w palcach kwiat, który niewiadomo kiedy znalazł się w jej szafce.
Była skomplikowana. Była pełna paradoksu. Wysyłała mu tyle różnych sygnałów, często tak sprzecznych ze sobą, jak tylko mogą, a on kombinował. Rozpracowywał ją wciąż i wciąż na nowo. Czemu ona? Nie widział. Dla niego kobiety były zjawiskami nader… kłopotliwymi, jednak ona… ona była tak interesującą zagadką, że nie mógł się powstrzymać, by nie spróbować jej rozwiązać. Była niczym kostka Rubika i zdawał sobie sprawę, że próbując ułożyć po kolei kolorowe ścinaki, do niczego nie dojdzie, w ten sposób nigdy nie znajdzie rozwiązania. W tym liczyło się coś więcej, należało odkryć sekwencję następujących po sobie ruchów, nie raz należało wymieszać kolory, by potem kilkoma dosłownie ruchami umieścić kolorowe kostki na swoich miejscach. I tak samo było z nią. Tylko że w jej przypadku nie udało mu się jeszcze odkryć zasady. Jeszcze.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:39, 07 Lut 2011    Temat postu:

Aww, wiesz, jak kocham to opowiadanie, prawda Hibs? Jak nie wiedziałaś, to już wiesz. ^^

Jestem do przodu, więc muszę się pilnowac, żeby nie wyleciec z jakimś obrzydliwym spoilerem, bo pewnie udusiłabyś mnie gołymi rękami. W razie czego, moja szyja do dyspozycji, ale będę ostrożna w słowach. W każdym razie się postaram, o.

Początek, jak to początek, ma nas wprowadzic w akcję opowiadania, której (jak dobrze zauważyłaś) jeszcze nie ma, ale kij z tym, ważne, że jest to, co jest. Tekst przykuł moją uwagę, ponieważ jest bardzo "shikamarowy" - jest w nim zawarta kwintesencja ten postaci, co szalenie mi się podoba. Długie, jakby leniwe opisy, ukazujące myśli Maru i ta otoczka spokoju, harmonii... Jednych może to zniechęcic (nie wszyscy są fanami opisów), lecz mnie akurat zachęciło - taki powiew świeżości, bo opowiadań o Shikamaru (dobrych, polskich, ciekawych, wciągających, z ambitnym humorem, etc.) jest tyle, co kot napłakał. A szkoda, bo warto o nim pisac - to przecież taka "bogata" postac, która w mandze dopiero zaczyna się tak naprawdę rozwijac.
Krótko i na temat: kawał dobrej roboty, słońce.
Czekam na więcej i mam nadzieję, że doślesz mi to, co napisałaś od momentu, w którym skończyłam. :P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 11:37, 08 Lut 2011    Temat postu:

A tam udusić... uwięziłabym i do końca życia byś dla mnie rysowała! xDDD

Właaaśnie... Czemu nie ma fajnych opowiadań z Shikamaru? Przecież jego postać ma niesamowity potencjał, ten swój taki charakterystyczny styl, nie jest jedym z wielu i ja go szalenie lubię. xD

A żebym to ja jeszcze pamiętała na czym skończyłaś! xD Ostatnio i tak jakoś pisanie mi nie idzie. ^^" I w ogóle to ja czekam na ciąg dalszy twoich, wiesz? >.<
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 0:51, 09 Lut 2011    Temat postu:

Przecież piszę, no! Tylko pisanie z perspektywy Itachiego to strasznie ciężkie zajęcie jest (Nie obraź się, Uchiha, ale jesteś cholernie porąbany!) i spędzam dużo czasu na obmyślaniu, co mógłby pomyślec i w jaki sposób, a mam ostatnio ochotę jedynie na pisanie "Kwestii gustu", w związku z tym idzie mi... Khem, nie najlepiej? ^^"
Ale może dodam jakąś miniaturkę. Ostatnio pisałam kilka, ale musiałabym dużo poprawic... No ale nic, się zobaczy.

Uwięź! Może nie będę musiała się męczyc z tym całym maturalnym piekłem?! *wzdycha z rozmarzeniem*

Skończyłam na epickiej scenie wejścia do "miejsca przeznaczenia" zaczynającego się na literkę "p". Nie chcę spoilerowac, więc... Jak nie rozumiesz, to napisz do mnie na gg, o! ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 11:27, 09 Lut 2011    Temat postu:

Aaaaaa... wieeeem. xD Napisałam tam trochę, nie wiem, czy czytałaś, ale nie skończyłam jeszcze. ^^"

Matura... nie przypominaj... Jeszcze nic nie zrobiłam. =____=

No to kopnijże tego Itacza niech ci coś poradzi! xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
GaGa
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Gru 2007
Posty: 2929
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Krk
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:56, 09 Lut 2011    Temat postu:

Jakby to było takie łatwe (tzn. kopanie rzeczonego Uchihy), to bym to już dawno zrobiła, ale on jest chyba zły, że sparowałam go z facetem. Nie wiem, jak można się wściekac o coś takiego (zwłaszcza, że to nie Madara, nie Kisame, nie-ktokolwiek-inny-kto-jest-moim-zdaniem-aseksualny-w-tym-m&a, tylko z moim Kakashim...). xP

Nie martw się, ja też. xD"

To dobrze, że wiesz. Wyyyyyślij mi! *3*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Fan Fiction. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin