Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[Z][N][5] Eternal flame
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:59, 08 Lis 2008    Temat postu: [Z][N][5] Eternal flame

Oto przed wami historia zrodzona w dwóch umysłach. Dziecko chorej wyobraźni Elle i Namidy. Dzieło powstałe przy wspólnej pracy dwóch umysłów i sieci gg. Oto przed wami „Wieczny Płomień”.
Dedykowane:
- Eve -za piłowanie
- Irytkowi – za... za to, że już dawno nie było mu nic dedykowane.


Padał deszcz. Czarny kot zjeżył mokrą już sierść i ukrył się pod opartą o śmietnik korkową tablicą. Żaden kot nie lubi wody, a ta uparcie lała się dziś z nieba. Ciemne chmury zasłoniły słońce, aż ludziom na ziemi odechciało się żyć. Powoli zbliżała się noc. Światła latarni ulicznych wydłużały cienie, a w zaułkach panował mrok. Wszystko, co żywe, umilkło. Zmierzch… Idealna pora na włamanie.
Kot gwałtownie wstał i napiął mięśnie, gotowy do ucieczki. W zacienionej uliczce, pomiędzy dwoma domami dało się słyszeć pospieszny tupot stóp i niespokojne oddechy. Ktoś biegł, uciekał… I najwyraźniej nie przed deszczem.
- Szybciej! –krzyknął ktoś, a druga osoba odpowiedziała mu jedynie sapaniem.
- Zaraz nas złapią!
- Już niedaleko!
Po ostatniej wypowiedzi nastąpił nagły huk, obwieszczający zderzenie z nawierzchnią. Damski, melodyjny głos wykrzyczał bardzo nietaktowne przekleństwo.
Kot zjeżył sierść na karku i uciekł z zaułka. Po chwili tuż obok jego kryjówki pojawiły się dwie, mocno zdyszane, młode kobiety.
- I co teraz? Nie sądzisz, że pomyliłaś ulice? – warknęła niższa, o nieco azjatyckiej urodzie.
Druga, młodsza, zmieszała się lekko.
- Ale... Tu nie powinno być ściany – wyjąkała.
- Ale jest. Masz plan? Jeśli nas złapią, to zabiją!
- Cholera, cholera, cholera – powtarzała jak w letargu dziewczyna o lekko kręconych włosach opadających na ramiona.
- Ty nie choleruj mi teraz! Myśl! –zażądała druga, nerwowym gestem odrzucając na plecy jasnobrązowe pasma.
- Myślę!
Obie dziewczyny lekko spanikowanym wzrokiem rozglądały się wokoło. Nic… Z uliczki było tylko jedno wejście. Na piętra budynku prowadziły stare, zardzewiałe schody przeciwpożarowe.
- No to wpadłyśmy…
- Jestem za młoda, żeby umierać! – histeryzowała młodsza.
- Nam!
- Dobra… Spokojnie…- wzięła głęboki oddech- Ostatecznie trzeba będzie skopać kilka tyłków.
- Kilka – prychnęła jasnowłosa.
- Nie bądź ciota, El! Pamiętaj, kim jesteśmy. Wampirze siostry nie przegrywają! Zresztą mamy bro… - nie dokończyła, zorientowawszy się, iż kabura jest pusta. Mogło się zdawać, że krew z jej twarzy zrobiła sobie krótkie wakacje. O ile to możliwe, zrobiła się jeszcze bledsza niż zazwyczaj.
- Super! Świetnie! Genialnie! Jak mogłaś zgubić broń?! Zabójczyni od siedmiu boleści - mruknęła sarkastycznie El.
- Jak mogłam zgubić sztylety!? Moje kochane sztylety!
Na dalsze lamenty czasu nie było. Jedyne wyjście z alejki zostało zastawione przez stojące w poprzek czarne BMW.
- No to nie żyjemy – wywnioskowała błyskotliwie jasnowłosa.
- Panno Namido, myślę, ze posiada pani coś, co należy do Pana Vicardo – z samochodu wysiadł wysoki mężczyzna, odziany w szary, urzędowy garnitur.
- Ta bransoleta należy do mnie – odparła dziewczyna, zaciskając palce na metalowym okręgu ukrytym w kieszeni.
- Należała, panno Namido. A do Pana Vicardo należy od chwili, gdy została ci odebrana w ramach spłacenia części długu.
- Nie jesteśmy nic winne temu staremu śledziowi! – krzyknęła Ell. Mężczyzna zmarszczył brwi, wyraźnie zdegustowany.
- Nie powinnaś obrażać pana V., panno Elle. Jesteście obie na jego łasce.
- Na łasce to może być żebrak pod kościołem. Pamiętaj, z jakiej rodziny pochodzimy!
- Tak. Znamienita rodzina… Niestety, jest już częścią historii.
- Spokojnie El. Niech gada, zyskamy czas – syknęła Nami do jasnowłosej, która zaciskała ręce w pięści.
- Ale o czym to ja… Ach, tak. Bransoleta, panno Namido.
- Jeśli ją chcesz, to mnie zabij.
- Wedle rozkazu…
- Cholera!
- Ty bierzesz tego nadętego bubka, a ja tego za nim, zgoda?- mruknęła El, wyciągając z kabury na udzie sai. Miały jeszcze tylko shurikeny. – Niech to szlag, a chciałam być w domu wcześniej...
- Myślisz, że nie wiem? Cholera, przydałby się nam cud!
Jakby w odpowiedzi na jej słowa, ciszę panującą w zaułku przerwał ryk silnika. Zza zakrętu wyjechały dwa czarne ścigacze z motywami płomienia na korpusie, które prędko zbliżyły się do grupy szykującej się do walki i zahamowały z piskiem opon. Jeden z motocyklistów ściągnął kask, a El szybko wciągnęła powietrze.
- No i masz swój cud... – mruknęła Namida, lustrując wzrokiem smukłą sylwetkę motocyklisty. Patrzył na nie, a w zielonych oczach migotała kpina. Czarne włosy muskały kołnierz kurtki, a grzywka zawadiacko opadała na czoło.
- Umarłam i jestem w niebie, prawda?- szepnęła El, prostując się jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Nie straciła jednak swojej czujności, nabytej podczas lat wyczerpujących treningów.
- Nie, dlaczego tak sądzisz?- młodsza wyraźnie nie rozumiała siostry.
- Bo widzę anioła...
- No tak, tego się można było spodziewać...- westchnęła Namiś, wyjmując shuriken- Kim jesteś i czego chcesz? Nie widzisz, że przeszkadzasz?
- Kimś, z kim powinnyście dojść do porozumienia- uśmiechnął się łobuzersko, ale jego wzrok stał się ostry, gdy spojrzał na mężczyznę w szarym garniturze- A ty tu czego?
- Jestem prawą ręką szanownego pana Vicardo, a te młode damy posiadają jego własność – powiedział mężczyzna, chłodnym, urzędowym tonem. – Nie mam tylko pojęcia jak obeszły zabezpieczenia i alarmy...
- Phi! Cztery kabelki do przecięcia i parę banalnych kodów... I ten bufon Vicardo myśli, że to go chroni? – prychnęła Namiś, uśmiechając się sarkastycznie.
- Optymista – podsumowała El.
- Alex, możemy kończyć tę farsę?- milczący dotąd drugi motocyklista ściągnął kask, ukazując twarz łudząco podobną do twarzy mężczyzny, z którym przyjechał. Różniły ich tylko oczy, te miały barwę głębokiego granatu.
- El...- westchnęła głęboko Namiś, odrywając wzrok od mężczyzny, który ich ścigał przez miasto- Miałaś rację... Umarłyśmy i jesteśmy w niebie...
- No i mi zatonęła dziewoja...- El potrząsnęła siostrą, widząc jej zamglone spojrzenie.- Ej, tylko mi tu nie zemdlej! Nie mam zamiaru bawić się w pielęgniarkę!
- Nie mdleję, czy ja wyglądam jak dziewiętnastowieczna panienka? – zapytała Nam, szybko dochodząc do siebie. Zlustrowała wzrokiem „Szarego”, jak zaczęła nazywać wysłannika Vicarda i nowych przybyszów. Miały przewagę, stwierdziła z ulgą.
- Jak słusznie pan zauważył – urzędnik zwrócił się do niebieskookiego – należy zakończyć tę farsę.
Elle zamarła w pół kroku, dostrzegłszy w jego dłoni połyskującą w świetle lamp, broń.
- Cholera – mruknęła Namiś, mocniej ściskając shuriken, który boleśnie wbił jej się w rękę.
- I jak teraz... – El nie skończyła, bo rozległ się trzask dwóch ładowanych pistoletów.
- Nie radzę – odezwał się zielonooki, nazwany przez towarzysza Alexem.
- W istocie – poparł go kompan, szelmowsko opierając się o motocykl. Obaj w dłoniach trzymali naładowaną broń.
- A wy co, do cholery? Obrońcy uciśnionych?- warknęła Namiś. Miała wyraźnie dość tego niezrozumiałego dla niej cyrku.
- My? Nie, raczej wręcz przeciwnie.- jeden z braci uśmiechnął się do niej szeroko.- A co, mała, przeszkadza ci to?
Jeszcze zanim dokończył zdanie, tuż koło jego ucha ze świstem przeleciał trzymany dotąd przez nią shuriken.
- Nigdy. Nie mów. Do mnie. Mała! Bo następnym razem będziesz go mieć wbity w sam środek czoła!- warknęła, biorąc głębokie oddechy między słowami.
- Nie chcę wam przerywać tej przemiłej konwersacji- syknęła El- ale co zrobimy z tym gadem? Jak na mój gust, to on nie może wrócić do Vicarda. Strata jednego z najbardziej zaufanych ludzi powinna go nieco ostudzić. Mam rację, siostrzyczko?- wszytkie paru oczy skierowały się na „Szarego”, który opuścił broń i pobladł jak ściana. Dotarło do niego, co te dwie kobiety chcą z nim zrobić. Namiś uśmiechnęła się z aprobatą.
- Taaaaak, masz całkowitą rację. Ty czy ja?
- W twoje ręce, kochanie. Ja idę na ucztę. Zmysłów.- El wbiła wzrok w zielonookiego bruneta, który zdziwiony wodził oczyma od jednej siostry do drugiej.
- Zgodnie z rozkazem, moja pani. – Nami z uśmiechem odrzuciła włosy na plecy. Zgubiona podczas ucieczki pewność siebie powróciła w pełnej wersji. Ell z gracją prześlizgnęła się na bok.
- A więc szkoda, skarbie, ale nie będziesz miał możliwości powrotu do Włoch... – Syknęła niebezpiecznie, zbliżając się do ofiary.
- Ja mam dzieci – jęknął żałośnie „Szary”.
- Wyślę im czek – odparła, w jednej chwili znajdując się tuż za nim. Mężczyzna nie zdążył nawet krzyknąć... Coś chrupnęło, a on upadł na ziemię z głową wykręcona pod dziwnym kątem i wyrazem zaskoczenia pomieszanego z przerażeniem na twarzy. Namida otrzepała ręce z nieistniejącego kurzu.
- No i po sprawie. Zero zabawy... Ciota, nawet się nie bronił – westchnęła nieco zawiedziona, przechodząc nad trupem.
Za zakrętem z piskiem opon znikł samochód z resztą ludzi Vicarda.
Bracia o anielskich twarzach wymienili porozumiewawcze uśmiechy.
- Mamy dla was propozycje, drogie panie – zaczął Alex, chowając broń do wewnętrznej kieszeni kurtki.
- Propozycję, której nigdy nie pożałujecie – dodał drugi.
- Sranie w banię, zawsze tak mówią...- mruknęła El – A tak właściwie, to coście za jedni?
- Abunai Alexander- ukłonił się zielonooki- Natomiast to jest mój brat...
- ... Abunai Marcus- niebieskie tęczówki zalśniły w świetle lampy, gdy uśmiechnął się przekornie do Namidii.
- Dlaczego mam przedziwne wrażenie, że powinnyśmy o was słyszeć?- wrodzona nieufność El dała o sobie znać. Ta dwójka była nieludzko wręcz przystojna, jednak w ich oczach migotało coś niebezpiecznego, coś, co mogło pociągnąć nieostrożną ofiarę na samo dno.
- Jesteśmy synami szefa tutejszej Yakuzy, drogie panie. I mamy propozycję nie do odrzucenia.
- Z deszczu pod rynnę, co?- westchnęła Nami, sięgając po shuriken. Nie miała najmniejszego zamiaru wplątywać się w ich interesy. To przeważnie oznaczało potyczki między gangami, a co za tym idzie- śmierć. Słyszała o tej dwójce. Jedyne dzieci japońskiego mafiosa i angielskiej dziedziczki. Po ojcu podobno mieli zamiłowanie do niebezpieczeństwa, szybkiej jazdy i adrenaliny, a po matce dobre maniery i wrodzone poczucie stylu. W istocie mieszanka wybuchowa i bardzo groźny przeciwnik. Chyba będą musiały użyć wszystkich swych umiejętności i trików, by im umknąć. Nagle poczuła, że siostra łapię ją za nadgarstek, zatrzymując jej gest w połowie.
- Nie- szepnęła stanowczo- Zobaczymy, co mają do zaoferowania i uciekniemy im w dogodniejszej sytuacji... Kto wie... Może ich nawet okradniemy?
- Niech będzie – odparła szeptem – A więc słuchamy – powiedziała już głośno do dwójki następców szefa mafii.
- Pozwolą panie, że zabierzemy je w bardziej dogodne miejsce – zaproponował Marcus, z dworskim ukłonem wskazując Nami tył siedzenia motocykla. Ironiczny uśmiech nie zniknął z jego twarzy.
- Jestem zabójczynią, nie samobójcą. Nie wsiądę na to – stwierdziła stanowczo szatynka.
- Nam, daj spokój. To tylko motocykl. Nie boisz się koni, a przed motocyklem masz stracha? – zapytała El, sadowiąc się na drugim z pojazdów. Namiś pokręciła przecząco głową.
- Ja się nie boję, ja jedynie chcę zachować swoje młode życie. Poza tym konie są inteligentne, a to coś nie – odparła wyniośle, spoglądając nieprzychylnie na maszynę – Nie i już – zakończyła, zakładając ręce na piersi w geście kompletniej dezaprobaty.
Marcus wywrócił oczyma. Nie bacząc na protesty wcisnął kask na jej brązowe włosy, posadził na siedzeniu i odpalił silnik.
Nie zdążyła nawet krzyknąć, pęd powietrza skutecznie zamknął jej usta. Gdzieś z przodu dobiegł jej uszu radosny śmiech siostry. Skrzywiła się mocniej chwyciła swojego kierowcę w pasie.
- Tylko się nie przyzwyczajaj – warknęła, widząc jego ironiczny uśmiech.

*

Przez wielkie okna do pomieszczenia wpadały promienie zachodzącego słońca, by igrać ze sobą na puchatych dywanach, a nadmorskie powietrze było czuć nawet w najdalszym zakątku domu. Na ścianach wisiały obrazy największych mistrzów, a wnętrza były gustowne, lecz niezwykle kolorowe. Widać, że ten, kto urządzał wnętrze, znał się na swojej pracy. Nowoczesne meble nie gryzły się z antycznymi dodatkami i pełnymi ekspresji malowidłami, a kanapy były tak miękkie, że miało się wrażenie, jakby siedziało się na chmurze. Gdzieś było włączone radio, więc po domu niosły się ciche dźwięki muzyki poważnej. Nic nie wskazywało na to, że mieszkają tu jedne z największych szych przestępczego światka.
- No więc? O co chodzi?- Nami zapadła się głębiej w fotel, sącząc martini. Serce nadal galopowało jej po tej szaleńczej jeździe, jednak uznała, że siostra miała rację. Nie trzeba było się bać motocykli. Za to jak najbardziej było to wskazane przy osobie, która go prowadzi. A Marcus prowadził jak szaleniec. Wielokrotnie podczas tej jazdy miała wrażenie, że zaraz zginie, więc coraz mocniej wtulała się w plecy mężczyzny, bardziej czując, niż słysząc jego cichutki chichot. Za cholerę nie mogła zrozumieć, co go tak śmieszyło.
Marcus rozłożył się w fotelu naprzeciw niej, nadal nie pozbywając się tego irytującego półuśmiechu.
- W skrócie, droga pani, chodzi o to, że nasz szanowny ojciec, chcąc sprawdzić czy już jesteśmy godni przejąć interes, postawił przed nami zadanie...
- ...Mamy samodzielnie zwerbować najlepszych specjalistów, ułożyć plan i końcowo...
- ...Ukraść brylant należący do korony tajlandzkiej. – zakończył Alex z uśmiechem czekają na ich reakcje. A było na co czekać. Elle z wyrazem kompletnej dezorientacji wpatrywała się to w jednego, to w drugiego z braci. Namiś, która była akurat w fazie połykania, zakrztusiła się alkoholem i obecnie kaszlała, zgięta wpół... Kieliszek roztrzaskał się na marmurowej posadzce.
- Macie na myśli największy brylant na świecie, Złotego Jubilata o pięciuset czterdziestu sześciu karatach, wartego pół ziemi?! Macie na myśli TEN brylant?! – krzyknęła Elle, dochodząc do siebie.
- Tak – odparł ze stoickim spokojem Alexander, siedzący na oparciu fotela, w którym spoczywał jego brat.
- Dobra – powiedziała nagle Namiś - wchodzimy w to.
Bracia uśmiechnęli się jednocześnie.
- CO?! – krzyknęła El – CZYŚ TY OSZALAŁA!?
- Spokojnie, skarbie – mruknęła Nam, łapiąc siostrę za łokieć i odciągając na bok – Sama powiedziałaś, że jakby co możemy ich okraść. Słuchaj, oni zorganizują wszystko, a my rąbniemy kamyczek i nawiejemy. Jeśli go rozbijemy i sprzedamy, to będziemy mogły wynająć zabójców i wysłać ich do Vicarda. Będziemy ustawione na całe życie. Ba! Ustawione będą jeszcze nasze prapraprawnuki!
El przyjrzała się uważnie szatynce. Jeśli jej plan by wypalił, mogłyby zrobić wszystko o czy marzyły, rządziłyby światem.
- Niech będzie – zdecydowała.
Uśmiechnęły się w bardzo podobny sposób, na wpół niewinnie, na wpół drapieżnie i równocześnie odwróciły do braci Abunai.
- Umowa stoi. To kiedy lecimy do Tajlandii?

CDN...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 16:41, 08 Lis 2008    Temat postu:

Matko, matko, matko...

Ja pierdziele, zatkało mnie na amen. Nawet nie wiem co mam Wam powiedzieć!
Zajebiste, świetne, cudowne i synonimami możnaby tak walić wieki a i tak nie odda tego, jak mi się podoba.
Pomysł świetny. Wykonanie świetne.
Naprawde podoba mi się niesamowicie.
Napiszecie coś w najbliższym czasie, co? *______*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atiasha
Sannin


Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 1600
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z mrocznej krainy Oz

PostWysłany: Nie 15:23, 09 Lis 2008    Temat postu:

Przeczytałam pierwsze zdanie, potem kolejne i jeszcze następne. Nawet nie spostrzegłam się, że docieram do końca tekstu. Kobiety, to było genialne!
Fenomenalny pomysł, chyba mówić nie muszę, że będę czekać z zapartym tchem na następną część.
Słonńca, kocham wasze palce palce, z pod których wychodzą takie cudeńka no i mózgi w których się tworzą! *__*


Ostatnio zmieniony przez Atiasha dnia Nie 15:25, 09 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 15:29, 09 Lis 2008    Temat postu:

Ati, będziemy maltretować o kolejną część? xD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:51, 09 Lis 2008    Temat postu:

Nie znoszę, kiedy ktoś wywraca oczami. Nie znoszę!

Styl wydaje mi się banalny. Czegoś w nim brakuje, nie wiem, może lekkości, oryginalności? Każdy gest wydawał mi się oklepany. Po prostu. Dialogi powinnyście dopracować, bo z każdym zdaniem utwierdzałam się w przekonaniu, że to jest... nieudolne? Nieprawdziwe.
A co do fabuły - może jakoś ciekawie rozwiniecie... Czekam.

256 karatów? <hahaha>
Kto to wymyślił? Rozumiem, że to ponad 1006% czystego złota? ^^

Umarłam.
Dedykacja za to, że dawno nikt mi niczego nie dedykował?
Żałość. ;______;
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:57, 09 Lis 2008    Temat postu:

Chmm...
Nad stylem jeszcze popracuję, bo to jest moje drugie opowiadanie z jakąś konkretną fabułą. A raczej pierwsze, bo bloga nie liczę. W takich utworach jestem kompletnym laikiem i musze się sporo nauczyć. Dzięki za wskazówki.

Iri, taki brylant naprawdę istnieje. Nazywa się Złoty Jubilat i ma tyle karatów, znalazłam to w internecie. I faktem jest też, że należy do tajlandziej korony.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:00, 09 Lis 2008    Temat postu:

Nie mogę znaleźć.
Prześlesz mi link?
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grabarz
Legendarny Sannin


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 5091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:01, 09 Lis 2008    Temat postu:

Hm... spodziewałam się czegoś lepszego i obszerniejszego, ale źle nie jest. Troszkę to chaotyczne i nierealistyczne, czegoś mi brakuje...
Na temat stylu i opisów nie wypowiem się, bo się nie znam.
Mam nadzieję, że następna część mnie pozytywnie zaskoczy - nadacie jej więcej realizmu i rozmachu. Tyle ode mnie.

Będę piłować dalej i nie chcę się rozczarować!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:12, 09 Lis 2008    Temat postu:

[link widoczny dla zalogowanych]
Proszę, Ryciu. Ostatnie zdanie. Tylko tyle o nim znalazłam.

Postaramy się was nie rozczarować^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:14, 09 Lis 2008    Temat postu:

O ła, ale głupie jest kupowanie takich brylantów.
Nie komentuję.

I zwracam honor. ^^
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:16, 09 Lis 2008    Temat postu:

Ha! Ale masz pojęcie, ile ludzi się na to poskąpi, dla samej satysfakcji posiadanie?
Ba, zanim tego nie zaczęłam z Namiś pisać, nawet nie wiedziałyśmy, że w Tajlandii jest monarchia...
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:43, 09 Lis 2008    Temat postu:

Dokładnie... byłam święcie przekonana, że tam jest demokracja ^^" No cóż... pisanie dokształca.
Powiem tak, pożyjemy, zobaczymy. Postaramy się wprowadzać bardziej naturalne dialogi i więcej opisów (kurde jak na ironię, polonistka ostatnio po mnie jechała, że mam za dużo opisów ==).
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Irate
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 01 Gru 2007
Posty: 7189
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z Nibylandii.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:56, 09 Lis 2008    Temat postu:

A Irate wszechwiedząca w ogóle nie wiedziała, gdzie jest Tajlandia.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Namida
Legendarny Sannin


Dołączył: 09 Sty 2008
Posty: 4044
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z krańca świata
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:01, 09 Lis 2008    Temat postu:

Gdzie tajlandia to wiedziałam i wiedziałam, ze tam mają buddyzm i ten piękny, złocony pałac... ale żeby monarchia? O.o
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 20:27, 09 Lis 2008    Temat postu:

Ba! I to monarchia z prawdziwego zdarzenia, bo w Anglii jest monarchia parlamentarna...
A w Tajlandii naprawdę rządzi król! I to starszy stażem od królowej Elżbiet II.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:22, 10 Lis 2008    Temat postu:

Tajlandia... ekhym... Hib nie ma zielonego pojęcia, gdzie to jest, ale na pewno pojedzie ukraść ten brylant xP
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:04, 28 Gru 2008    Temat postu:

Przed wami część druga. Czytajcie, oceniajcie. Jesteśmy ciekawe waszej opinii.
A ja z Nam błogosławimy sieć gg. :D
Z dedykacją dla Hibci- trzymaj agenciaro. Mam nadzieję, że ci się spodoba.

~~~~~~~

Hałas panujący na targu był ogłuszający. Każdy z kupców chciał jak najgłośniej zachwalać swój towar, co jeszcze potęgowało gwar panujący wkoło. Rozgadany tłum przepychał się między stoiskami, a mali kieszonkowcy wyciągali portfele z kieszeni niczego nieświadomych turystów. Kolorowo odziane kobiety w tradycyjnych strojach oglądały iskrzące się od kolorowych nici bele materiału, złote bransoletki, łańcuszki i inne ozdoby. Powietrze pachniało orientalnymi przyprawami, henną i owocami. Na obrzeżu targu stał mały słoń, ujeżdżany przez roześmianego chłopaka w turbanie. Jakaś kobieta rozdawała cukierki dzieciom, które ze śmiechem lawirowały między nogami tłumu, popychając się i goniąc. Wszędzie było czuć radość, pośpiech i beztroskę. Namida przeciskała się z siostrą do jakiegoś wolnego miejsca, by chwilę odetchnąć od panującego wszędzie ścisku. Wypadła na wykładany kafelkami placyk, ocieniony przez palmy i akacje. Na środku stała fontanna, a woda szemrała cichutko, stwarzając atmosferę odosobnienia. Miejsce było położone tak, że ledwo dochodził do niego gwar tłumu, a ciszę tam panującą przerywał tylko skrzek egzotycznych ptaków.
- Kocham Tajlandię – szepnęła Mida, wodząc dokoła roziskrzonymi oczami. Elle roześmiała się cicho.
- Jesteś tu od czterech godzin. Już ją pokochałaś?
- Całym sercem – westchnęła ciemnowłosa, opierając się o kamienną fontannę.
- Ja pokochałam prywatny odrzutowiec - rzuciła Ell ze śmiechem i ochlapała siostrę ziemną wodą. Ta krzyknęła zaskoczona, po czym zrewanżowała się z nawiązką. Dłuższą chwilę trwało zanim zdały sobie sprawę, ze piszcząc, śmiejąc się i goniąc, zachowują się jak dzieciaki. Zatrzymały się, wymieniły spojrzenia i przygładziły fałdy zwiewnych sukienek. Identycznych, jeśli nie liczyć koloru.
Ell odrzuciła włosy na plecy. Czas znaleźć chłopaków, którzy zgubili się gdzieś w tłumie. Szukać długo nie musiały, wpadły na nich tuż przy wyjściu z placyku. Alexander uśmiechnął się zabójczo. Nami niemal czuła, jak serce jej siostry przyspiesza, widząc wywołane uśmiechem urocze zmarszczki w kącikach szmaragdowych oczu.
- Pani pozwoli. – Alex szarmanckim gestem podał El swoje ramię. Ta chwyciła je z radością. Zdawała się nią promieniować. Tak jakby była małym, prywatnym słońcem. Pan Abunai musiał to zauważyć.
Na jednym z bogato zdobionych kolorami kramie, stała złota klatka, a w niej, na żerdzi, przesiadywała cudownie barwna papuga. Elle wydała okrzyk zdziwienia połączonego z zachwytem.
- Niesamowita – szepnęła, podchodząc bliżej zwierzęcia. Papuga wydała z siebie skrzek, niewątpliwie znaczący coś w jej ptasim języku i łypnęła na dziewczynę swym bursztynowym okiem. Zatrzepotała kolorowymi skrzydłami, jakby chciała pofrunąć... ale klatka ją zatrzymała. Mina jasnowłosej momentalnie zmieniła się z zachwytu w smutek. Cudowne zwierzę zamknięte w złotej klatce.
Alexander zagadał po przyjacielsku do sprzedawcy w nieznanym jej języku.
- On mówi po tajsku? – Namida uniosła brew. – No, no, no... Zdobywa u mnie plusy – mruknęła do Ell.
- Wiesz, co mówi? – zapytała cicho jasnowłosa.
- Nie mam pojęcia, ale chyba się domyślam. – Mida uśmiechnęła się.
Nastąpił niezrozumiały dla sióstr dialog pełen różnorodnych gestów i kręceń głową, a w końcu sprzedawca otworzył klatkę. Uśmiech powrócił na twarz El, a rozjaśniał jeszcze bardziej, kiedy papuga wyleciała z klatki i usiadła na jej ramieniu.
- Ona dostała papugę – mruknęła zrzędliwie Mida.
- A co, zazdrosna?- rozległ się ironiczny głos za jej plecami.
- Ja? W życiu. Musisz mieć jakieś omamy. Nigdy bym nie była zazdrosna o własną siostrę, Marcusie- syknęła do niego, próbując wyrwać dłoń z jego uścisku. Od dwóch tygodni, które minęły od przyjęcia zlecenia, niezmiernie ją irytował. Może miało to jakiś związek z tym dziwnym uczuciem, które ją ogarniało na jego widok. Albo po prostu miał tak wredny charakter. Mids nie chciała zagłębiać się w tę kwestię bardziej, niż to było konieczne.
- Do ciebie bardziej pasują klejnoty, niż papuga. Co powiesz na drobny prezent?
- Podziękuję, ale nie. Może innym razem, z reguły nie przyjmuję kamieni szlachetnych od mężczyzn, z którymi nie sypiam. Lub których nie okradam.
- Wiesz, to bardzo szybko można zmienić...- w oczach Marcusa błyszczały niepokojące ją iskierki. Miała dość tej rozmowy, tak samo, jak miała dość jego bezustannych insynuacji i prób zaciągnięcia jej do swojej sypialni. W celu badania ciał niebieskich, jak twierdził.
- Już o tym myślałam, wiesz? Muszę przyznać, okraść was byłoby niezłym wyzwaniem, bo macie całkiem niezłe zabezpieczenia... A ten sejf... Naprawdę, istne cudo. Sforsowanie go byłoby dla mnie prawdziwą rozkoszą.- Namida specjalnie zignorowała jawne zaproszenie do łóżka, mając nadzieję, że ta odpowiedzią zbije go z tropu. Gdy zobaczyła, że jego oczy rozszerzają się pod wpływem zaskoczenia jej słowami, wiedziała, że trafiła w dziesiątkę. Przystojnego syna japońskiego bossa mafii pewnie rzadko ktoś odrzucał. Wątpiła, by oparła mu się jakaś kobieta, gdy próbował ją zaciągnąć do sypialni. No cóż, westchnęła, te panienki nie były mną. Mogła się prawie założyć, że poznawał je w snobistycznych klubach, siedzące nad kieliszkiem szampana, w króciutkich sukienkach i rzucające kokieteryjne spojrzenia. Pogardzała takimi osobami.
- Jesteś inna, niż wszystkie dotąd poznane przeze mnie kobiety...- mruknął Marcus, patrząc na nią jak na wyjątkowo ciekawy okaz zoologiczny.
- To dlatego, że nie sypiam z byle kim?- odpysknęła, będąc już porządnie zirytowana toczącą się rozmową. Czując, że mężczyzna z szoku zwolnił uścisk, wyszarpnęła dłoń i pobiegła za siostrą.- Luśku! Pokaż no to pierzaste cudo!

*

- Skarbiec jest tu. Natomiast tu jest pierwsze zabezpieczenie, lasery. Tu są strażnicy, i tu, tu, i tu. Zazwyczaj rozstawiani są po dwóch. – w zalanym przez popołudniowe słońce pomieszczeniu, na wielkim stole, leżały porozkładane mapy, plany zabudowy i schematy budynków. Alex czerwonym pisakiem zakreślał na tym ostatnim wszystko co mówił.
- Jest tylko jeden problem – stwierdził Marcus, sięgając po swoją szklankę z podwójną szkocką.
- Jaki? – spytała pochylona nad planami El.
- Nie wiemy, gdzie jest wejście.
Mida wybuchła śmiechem.
- Nie mówicie serio, prawda? – spojrzała na wymieniających spojrzenia braci – A niech was. Jak to nie wiecie, gdzie jest wejście?
- Normalnie. Mają tyle drzwi, że, prawdę mówiąc, nie wiem, którymi mamy wejść, by dostać się do właściwej części budynku.
- A kto powiedział, że wchodzimy drzwiami? – zapytała Luś, podnosząc wzrok znad papieru. Na jej ustach tańczył tajemniczy uśmiech, a w oczach błyskały iskierki rozbawienia.
- To czym? – Marcus przekrzywił głowę.
- Dziurą, skarbie. Dziurą – odparła Namida, delikatnie, dwoma palcami ujmując kieliszek z drinkiem. Uniosła brwi widząc ich zdziwione miny. – El, zastrzel mnie. Te żółtodzioby nie wiedzą nic o kradzieżach.
- Jesteśmy synami bossa mafii, kotku. My nie kradniemy, nie mamy po co – odparował Marc.
- Nieważne – rzuciła El, widząc, że siostra ma ochotę powiedzieć coś niemiłego za „kotku” – Mids, trzeba przeprowadzić zwiad. I sprawdzić jak szybko poradzisz sobie z zabezpieczeniami na zewnątrz.
Twarz ciemnowłosej pojaśniała od uśmiechu, który wdarł się na jej wargi. Zwiad! Nareszcie trochę ruchu. Świeże, nocne powietrze dobre jej zrobi. Przypomni sobie kilka trików i sprawdzi jak mocne mają zabezpieczenia.
Wyjrzała za okno, słońce chyliło się ku zachodowi.
- O północy, przy wyjściu – rzuciła do siostry. Już miała wyjść z pomieszczenia, kiedy zatrzymała ją silna dłoń zaciśnięta na ramieniu.
- Co? – zapytała rozdrażniona, odwracając się do Marcusa.
- Czy wy macie zamiar wejść na teren pałacu, ot tak sobie? Bez ochrony?
- Tak... To jakiś problem?
- Problem!? Dziewczyno, nie wiesz o czym mówisz!- mężczyzna tak mocno zacisnął palce, że aż przestraszyła się, że zostaną jej po tym sińce. A wtedy marny jego los. Jak miała pracować z obolałym i nie sprawnym w pełni ramieniem?
- JA nie wiem, o czym mówię?! To TY nie masz pojęcia! Znalazł się spec od kradzieży!- syknęła Namida, usiłując strącić jego dłoń- Jak ty sobie wyobrażasz zwiad z jakąś ofiarą losu u boku!? Wiesz, czym charakteryzuje się zwiad?!
- Wyobraź sobie, że wiem! I jeśli wyobrażasz sobie, że puszczę cię samą do pałacu obstawionego przez uzbrojonych po zęby strażników, to jesteś głupsza, niż myślałem!- warknął na nią Marcus. Dziewczynę aż zatkało z oburzenia. Wpatrywała się w niego niedowierzająco, nie zwracając uwagi na rwące z bólu ramię.
- Ja jestem głupia?! To, że nie chcę zginąć w czasie zwiadu JEST GŁUPIE?! Słuchaj, idioto! Możesz mi łaskawie wyjaśnić, Jak ty wyobrażasz sobie przekradanie się między strażnikami, chowanie się w cieniu i rozpracowywanie zewnętrznych zabezpieczeń z jakimś durniem sapiącym nad uchem?! El ze mną iść nie może, bo musi mnie instruować, gdzie iść! Będzie siedzieć tu nad planami budynku, obserwując jednocześnie kamery ochrony!
- Taaak? A skąd niby weźmie do nich dostęp? Będzie stała na balkonie z lunetą w dłoni?!
- Słyszałeś kiedyś o czymś takim jak WŁAMANIE?! I to nie do budynku czy sejfu, ale do komputera! Na litość boską, zastanów się, co mówisz! Nie bez przyczyny jesteśmy najlepsze w swoim fachu!
- Nie zmienia to faktu, że sama nigdzie nie pójdziesz!
- Słuchaj, ty...
Żadne z kłócących się nie zwracało uwagi na swoje rodzeństwo. Nie widzieli ich pełnych rozbawienia min i znaczących spojrzeń. Można powiedzieć, że cała grupa podzieliła się na dwa „obozy”. Jeden bardzo zgodny i świetnie się dogadujący- El i Alexandra i drugi, kłótliwy- Nam i Marcusa. Dla Luśki zachowanie siostry było dużym zaskoczeniem, ponieważ nigdy nie dostrzegła, by ktoś ją tak bardzo irytował jak Marcus. Zawsze była grzeczna i uprzejma, z rzadka używając ukochanej przez siebie ironii. Dobre wychowanie skrywało to, czego nikt nie miał prawa zauważyć- badających wszystko uważnie oczu i inteligencji pracującej na pełnych obrotach. El zerknęła na Alexa, który z trudem hamował wybuch śmiechu.
- Wiesz, że jeśli szybko czegoś nie zrobimy, to skoczą sobie do gardeł?- mruknęła.
- Wiem. A wiesz, że jeśli nie skoczą sobie do gardeł, to prędzej czy później wylądują w łóżku?- odpowiedział jej Alex, bawiąc się markerem. Spojrzeli na siebie, by chwilę później uśmiechnąć się porozumiewawczo.
- Masz ochotę na drinka?- spytała dziewczyna, wyciągając go z pokoju.

*

Podczas gdy El zasiadła przed laptopem i rozpoczęła skomplikowaną operację łamania rządowych kodów, Marcus rozcierał policzek z piekącym śladem małej, damskiej ręki. W taki oto sposób skończyła się wcześniejsza dyskusja jego i Namidy.
- Potrafisz to zrobić? – zapytał Alex, pochylając się nad ramieniem Luśki. Ta prychnęła, rozbawiona.
- Łamałam hasła Pentagonu i FBI. To jest zabawa, a nie praca.
- Mała, wredna, jędzowata, irytująca... – mruczał pod nosem Marc. Widać dostatecznie głośno by można było usłyszeć go na schodach, obok których stał.
- No? Kończ, chcę posłuchać dalej – powiedziała Namida, która na owych schodach właśnie się pojawiła. Alex gwizdnął przeciągle. Marcus przełknął ślinę.
- Kobieta – dokończył. Mida uśmiechnęła się kpiąco. Pokonała resztę schodów i stanęła u ich podnóża w lekkim rozkroku opierając rękę na biodrze. Warto zaznaczyć, że owe biodro przykrywała cieką, czarna skóra, doskonale przylegająca do ciała. Na górną cześć jej przyodziewku składała się bluzka, równie obcisła co spodnie, o wysoko zabudowanym dekolcie, ku ogromnemu zawiedzeniu męskiej części towarzystwa. Stroju dopełniały płaskie buty do kolan.
- Skończyłaś? – zapytała siostry.
- Prawie – odparła tamta, nie przerywając wstukiwania liter.
- To dobrze – odparła Mida i sięgnęła po rzeczy lezące na fotelu. Kaburę z bronią umieściła na udzie, a biodra przepasała pasem ze sprzętem.
- Wyglądasz jak kobieta-kot – stwierdził z uznaniem Alexander, lustrując wzrokiem jej sylwetkę, gdy wkładała do ucha mini odbiornik i przypinała do bluzki mikrofon i kamerę.
- Niewiele się pomyliłeś – rzuciła z uśmiechem Luśka – Skończyłam! Ruszaj, kocico.
- Show time – mruknęła Nami i niczym zjawa wymknęła się z budynku. Najpierw przeskoczyła przez płot. W słuchawce usłyszała gwizd, który najprawdopodobniej wydobył z siebie Alex.
Księżyc w pełni oświetlał jej drogę wyłożoną kamieniami. Tuż obok jej ucha powietrze przeciął jaki owad. Przebiegła przez pusty plac i ruszyła krętymi uliczkami miasta, mając księżyc cały czas za sobą. Była już niedaleko. Usłyszała odgłos odbijających się echem kroków i gwałtownie uskoczyła w kolejną uliczkę, nim jeden z funkcjonariuszy lokalnej policji zdołał ją dojrzeć. Odetchnęła gwałtownie. Miała nadzieje, że przyspieszonego rytmu jej serca nie słychać przez mikrofon... Biło tak mocno...
Niedaleko siebie dostrzegła zarysy pałacu pogrążonego w ciemności.
- Jestem na miejscu. Gdzie są strażnicy? – szepnęła do mikrofonu.
- Dwóch przy wejściu na teren, ominiesz ich łatwo przeskakują przez siatkę – odpowiedziała jej El. Na palcach podkradła się do strażników i dała nura w cień rzucający przez akacje. Trzydzieści metrów dalej, tam gdzie mrok zakrył również płot, wczepiła palce w oczka siatki i zaczęła się wspinać.
- Czy ona oszalała?! Zabije się jak skoczy! – gdy dobiegł ją ze słuchawki głos Marcusa, niemal parsknęła śmiechem. Zabije się, tez coś.
- Och, Marcusie- usłyszała westchnięcie El- Przecież nawet Alex nazwał ja kotem. A jak zapewne wiesz, koty zawsze lądują na czterech łapach.
Namida, chichocząc pod nosem, przerzuciła nogi nad ogrodzeniem, chwyciła prawą dłonią siatkę najniżej jak się dało i przerzuciła nogi. Po chwili stabilnie stała na ziemi, nie czyniąc sobie najmniejszej krzywdy.
- Ty, gdzie ona się tego nauczyła?- głos Alexandra był pełen zdumienia i zachwytu. Mogła sobie wyobrazić, jak jej siostra spogląda na niego zimnym wzrokiem. Widać, doskonale ja znała, ponieważ w słuchawce rozległ się syk El.
- Na wf-ie. Trzeba było chodzić, a nie szlajać się po klubach. Też byś umiał- dodała słodko- Miśku, teraz dwadzieścia metrów prosto. Tylko uważaj, tuż przy rynnie jest kamera. Będziesz musiała pokonać tę odległość na pełnym sprincie, kiedy ci powiem.
- Dobra. Jestem gotowa- szepnęła Nam w słuchawkę, szykując się do biegu. Takie chwile lubiła najbardziej. Pełne szybkości, adrenaliny. Nie można było sobie pozwolić na żaden błąd.
- Teraz!
Popędziła przed siebie, zgięta wpół. Przebiegła oświetlony trawnik, by po chwili znów ukryć się w cieniu.
- Nikt mnie nie zauważył?
- Nikt. Jesteś całkowicie bezpieczna. Przed sobą masz okno, widzisz?
- Tak.
- Uważaj, jest okablowane. Musisz złamać jego zabezpieczenie. W pokoju za nim masz układ do zabezpieczeń zewnętrznych, twój cel. I nie szlajaj mi się nigdzie indziej!
- Tak jest, mamusiu- zaśmiała się Mids, wyciągając z pasa na biodrach pęsetę, obcążki i gumę do żucia. W słuchawce usłyszała gwałtowną szarpaninę i głos Marcusa mówiącego, o dziwo, wprost do mikrofonu. Widocznie wyrwał go jej siostrze.
- Po co ci guma, idiotko?! Przecież to nie jest czas na zabawę!
Krew się w niej zagotowała. A już myślała, że wyjaśniła mu wcześniej wszystko jasno i dobitnie. Tak samo jak to, co o nim sądzi.
- Uważaj, kochasiu. Gdy wrócę, to będziesz miał drugi ślad zdobiący twoją przystoją twarzyczkę. Tym razem na drugim policzku, by było symetrycznie. A teraz oddaj mikrofon El i daj mi pracować, głąbie!
- Nie jestem żadnym...- chwila szarpaniny i znowu usłyszała głos Lu- Padnij, Nam! Za chwilę przejdzie obok ciebie strażnik!
Głupia!, przeklnęła się w myślach. Była tak zaaferowana kłótnią z Marcusem, że nie usłyszała kroków strażnika i cichego szczęku karabinu. Gdy tuż obok niej przepłynął cień, odczekała chwilę, poczym poderwała się na nogi i zaczęła majstrować przy oknie.
- Co do stu czortów? To jest pałac czy Fort Nox?!- syknęła do siebie- Na litość świata, ile tu może być zabezpieczeń?! Ten budynek jest chroniony lepiej niż pałac prezydencki w Stanach Zjednoczonych!
- Blisko, kochanie. Nie zapominaj, że mieszka tu rodzina królewska z mnóstwem klejnotów, dzieł sztuki i naszym celem. Wiesz, ten kamyczek to nie jest znowu takie byle co....- odpowiedziała jej El, a w jej głosie wyraźnie słychać było rozbawienie.
- No co ty nie powiesz...?- Nam uśmiechnęła się pod nosem- Weszłam. Gdzie teraz?
- Za obrazem Moneta jest panel kontrolny. Teraz wszystko zależy od ciebie. Załóż pluskwy, zrób przekierowanie do mnie. Musze mieć nad nimi całkowitą kontrolę.
- Nie mogłaś się włamać?- sarknął się Marc- W końcu podobno jesteś taka genialna...
- Nie mogłam, bo ten system nie jest podłączony do sieci! Jest obwodem zamkniętym, nie można się do niego dostać z zewnątrz!- w głosie El słuchać było wściekłość.
- Kochanie, spokojnie. Jeszcze dywan podpalisz i co wtedy?- głos Alexa był pełen łagodności. Jak Namida sama się przekonała, tylko on był w stanie uspokoić Luśkę. Nagle zamarła. Od kiedy on mówi do jej siostry „kochanie”!? Na korytarzu usłyszała kroki. Następny strażnik, westchnęła. Czy oni naprawdę nie maja co rozbić? Tylko utrudniają jej zadanie. Przywarła do ściany. Niestety, drzwi były uchylone, co zwiększało potencjalne niebezpieczeństwo. Zmarszczyła brwi. Strażnik nie był sam, szedł z kolegą. W dodatku prowadzili cichą rozmowę. Gdy usłyszała, o czym rozmawiają, uśmiechnęła się szeroko. To dawało zupełnie nowe możliwości. Gdy kroki ucichły, wróciła do zabezpieczeń. Już nie cieszyła się z radości zwiadu. Chciała jak najszybciej wrócić do siostry, by przekazać nowiny i omówić plan. Nowy plan.

*

Cicho otworzyła drzwi i weszła do zalanego światłem pokoju. Nie mogła zaprzeczyć, jak na członków Yakuzy bracia mieli niezaprzeczalnie dobry gust. Obite czarną skórę sofa i fotele, stały naookoło gustownego, szklanego stolika z laptopem. Meble były z jasnego drewna, pełne łagodnych łuków i delikatnych metalowych uchwytów. Widać, Abunai nie podążali ślepo za modą. Przez otwarty balkon do pokoju wpadał lekki, nocny wietrzyk, bawiąc się firanką. Wszędzie stała artystycznie rozmieszczona roślinność. El siedziała obok Alexandra na kanapie, uśmiechając się szeroko. Marcus stał przy barku, ponuro wpatrując się w kieliszek szkockiej, zapewne już nie pierwszy tej nocy. Mids podeszła do pobliskiego fotela i walnęła się na niego, wzdychając z przyjemnością.
- Marc, mógłbyś być tak dobry i nalać mi ginu? Z lodem.
- Sama sobie nalej, ty...
- Spisałaś się rewelacyjnie- przerwała mu Elle- Teraz mam dostęp do wszystkich zabezpieczeń, tylko iść! Ale z sejfem będziemy musiały poradzić sobie na miejscu, to zupełnie osobna sprawa... Z nim może być najtrudniej, nawet nie wiemy, jaki model. Trzeba będzie działać precyzyjnie i szybko, bo strażnicy zauważą, że z zabezpieczeniami jest coś nie tak, że są wyłączone...
- Luśku, możesz się uspokoić? Usłyszałam coś, dzięki czemu nasze zadanie będzie prostsze. Dziękuję, Marc- powiedziała do mężczyzny, który z cichym warknięciem podał jej szklankę- Za trzy tygodnie Złoty Jubilat będzie wystawiony. Owszem, ochrony będzie więcej, ale nie będziemy musiały męczyć się z sejfem. Wystarczy ich jakoś odciągnąć, a kamyczek będzie nasz!
- Wystawiony? Dlaczego ja o tym nigdzie nie słyszałam?- Elle zmarszczyła brwi w zamyśleniu. Taka informacja powinna być w danych premiera, a na nic takiego się nie natknęła. Ba, powinna być w internecie!
- Chcą to ogłosić tydzień przed wystawą, by zmniejszyć ryzyko kradzieży. No bo kto w tydzień opracuje plan, pozna budynek, rozpracuje zabezpieczenia i pozna rozmieszczenie strażników?
- Racja- uśmiechnęła się szeroko El, wyciągając się na kanapie.
- Nie chcę was martwić, czy coś, ale często zdarza się, że zamiast prawdziwego kamienia wystawiają zwykłe szkiełko... Co wtedy?- mruknął niepewnie Alex, wpatrując się w siedzącą obok niego kobietę.
- Och, to bardzo łatwo rozpoznać. Szkło jest ciepłe w dotyku, natomiast brylant jest zimny jak lód. Przekonamy się, gdy będę miała go w dłoni...
-... A jeśli będzie to zwykłe szkiełko, to wrócimy do planu A. Przecież z sejfu nikt go nie zabierze- dodała Nam.
- Oprócz nas- zachichotała Elle, porozumiewawczo uśmiechając się do siostry.
- Oprócz nas- potwierdziła Namida, unosząc alkohol w geście toastu.
- Rany boskie, z kim ja pracuję- mruknął do siebie Marcus, na co Alexander wybuchnął śmiechem i przyciągnąć do siebie zaskoczoną Luśkę.


Ostatnio zmieniony przez Elle dnia Pon 16:13, 29 Gru 2008, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:57, 29 Gru 2008    Temat postu:

Ja pierniczę. *___________________*
Ci faceci... Ideały.
No nie, z kim ja się przyjaźnię, hę? xD Złodziejki. xD
To jest ge-nial-ne! Nie obchodzą mnie opisy, sztuczność, jakaś tam interpunkcja. Pochłonęłam to... *________________*


Ostatnio zmieniony przez Fushigi dnia Pon 12:58, 29 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atiasha
Sannin


Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 1600
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z mrocznej krainy Oz

PostWysłany: Pon 14:19, 29 Gru 2008    Temat postu:

O kutfaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!
Kocham was. *____*
Podoba mi się. Takie banalne, a jednak takie niesamowite i niepowtarzalne.
<3333333333


A propos : Obite czarną skórę meble, sofa i meble stały naookoło gustownego, szklanego stolika z laptopem.

Tfa płenty.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 14:52, 29 Gru 2008    Temat postu:

Mniaaaaaaaaaaaaaaam! *_______________*
Tajnos agentos Hibs właśnie pochłonęła nowy rozdział i jest absolutnie zachwycona! Wyszedł Wam naprawdę świetnie. Co prawda wyłapałam parę literówek, ale co tam literówki! Ważniejsza treść, a ona jest niesamowita. Już się nie mogę doczekać kolejnej!
I dziękujem za dedykację! <3333333333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:13, 29 Gru 2008    Temat postu:

Ats. ten opis poprawiłam. Nawet nie zauwazyłam tego ligicznego błędu, gomen.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Atiasha
Sannin


Dołączył: 01 Lut 2008
Posty: 1600
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: z mrocznej krainy Oz

PostWysłany: Pon 16:24, 29 Gru 2008    Temat postu:

Nie ma co przepraszać.
Wspaniałeeee! *_____*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grabarz
Legendarny Sannin


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 5091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 1:03, 30 Gru 2008    Temat postu:

Jest lepiej. Ale tylko nieco lepiej.
Nie to, żebym narzekała. Czytało się dobrze. Rozwinęłyście akcję, nadałyście głębi postaciom, ok. Ale jest w tym jakaś sztuczność, konsekwentny brak logiki. Ten moment, w którym rozmawiacie na końcu o wystawie... przecież po próbie kradzieży klejnotu podczas pokazu ochrona wokół sejfu zostanie podwojona. Każdy złodziej, zabójca, haker etc działa tak, by zmniejszyć do minimum ryzyko porażki i złapania. Powinien być czujny, konsekwentny... a tutaj widzę jawną lekkomyślność, nagłą zmianę planów i chuj wi co jeszcze. Jakoś tego nie kupuję.
Ale piszcie dalej, mimo tego, że się dopierdalam, całkiem dobrze mi się to czyta.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 12:06, 30 Gru 2008    Temat postu:

Grab, bo one są genialne! Stąd ta zmiena planu i olewanie ryzyka. xDD
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grabarz
Legendarny Sannin


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 5091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:46, 30 Gru 2008    Temat postu:

Chuja. To po prostu brak realizmu jest.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Nasza twórczość. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny
Strona 1 z 3

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin