Forum STREFA NARUTO Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

[U] Bijcie w dzwony, patafianie! - dla Fuś

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Okazyjne.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:17, 18 Kwi 2009    Temat postu: [U] Bijcie w dzwony, patafianie! - dla Fuś

Kochana nasza! Za całego serca chciałyśmy ci życzyć mnóstwa szczęścia, radości, samozaparcia i silnej woli. Dąż do celu niestrudzenie, niech ci życie nie rzuca kłód pod nogi. Dużo miłości, słońca i uśmiechu. czego tylko zapragniesz.
My zawsze będziemy z tobą. Czy tego potrzebujesz, czy nie. Kochamy!

~~~~~

- Naprawdę nie możecie iść z nami – powiedziała zdecydowanym tonem Elle, chwytając torebkę. Gage spojrzał na nią błagalnie, lecz nie zdążył zaprotestować, uciszony morderczym wzrokiem swojej kobiety. Zadowolona z siebie, ostatni raz zerknęła w lustro.
- Ruszaj się, Elut! Przecież Fuśka nas zabije, jak się spóźnimy! – wykrzyczała GaGa, która właśnie dokonywała cudów zręczności, zbiegając w szpilkach ze schodów.
- Przecież się nie pali. Jak wyglądam? – spokojnie odparła blondynka, wpatrując się krytycznie w swoje odbicie.
- Cudownie – odparła szczerze Ga. – A teraz rusz tyłek, jeszcze chwila i Eve odjedzie bez nas!
Jakby na potwierdzenie jej słów rozległo się głośne trąbienie samochodowego klaksonu. Siostry wybuchły głośnym śmiechem i pobiegły w stronę drzwi.
- I nie próbujcie nas śledzić! – krzyknęła przez ramię El. Odpowiedziała jej martwa cisza, Gage wyraźnie nie miał ochoty dyskutować – i tak nie miał szans na wygraną. Dziewczyna zachichotała, zamknęła z hukiem drzwi i wsiadła do czekającego na podjeździe Mitsubishi Eclipse GT.
- Wreszcie jesteście – warknęła siedząca za kierownicą szatynka. Wyrzuciła za okno niedopałek i ruszyła gwałtownie spod domu, mrucząc pod nosem coś o spóźnieniach, ignorancji i nieodpowiedzialności, przeplatając swój wywód soczystymi przekleństwami.
- Nie denerwuj się tak… Przecież to była tylko chwilka… – próbowała uspokoić ją Ga, lecz z marnym skutkiem.
- Chwilka, łatwo ci mówić! To nie ty musiałaś gnić w samochodzie godzinę, czekając na dwie mizdrzące się do lustra lafiryndy!
- Lafi…co? – nadstawiła uszu Elle, wyraźnie rozbawiona.
- Gówno – odburknęła Eve, wciskając pedał gazu. Mimo późnej pory ulice były dość zatłoczone, a szatynka ani myślała zwolnić. Siostry patrzyły na prędkościomierz z widoczną obawą. Gdy wskazówka niebezpiecznie zbliżyła się do liczby 120, nieśmiało odezwała się GaGa.
- Chyba powinnaś zwolnić. Władujemy się pod jakieś auto…
- Jestem za młoda, żeby umierać! – zawtórowała z tylnego siedzenia El. Eve parsknęła cicho.
- Tak, mam zamiar wjechać w ten blok i zrobić z was miazgę – mruknęła, lecz była już wyraźnie spokojniejsza. – Od kiedy to wampiry boją się śmierci w wypadkach?
- Od kiedy jeżdżą z tobą – odparły chórem pasażerki.
- Droga wolna, możecie wysiadać – rzuciła lekko szatynka, ścinając kolejny zakręt. – Gdybyście się tak nie guzdrały, nie musiałabym teraz jechać jak wariatka.
- Akurat… - Elle westchnęła teatralnie, wznosząc oczy ku niebu. – Nigdy nie odpuszczasz sobie okazji, żeby naruszyć przepisy.
- Bo kodeks drogowy jest dla frajerów – odparła Eve, wymuszajac pierwszeństwo na czerwonym BMW. Kierowca zahamował gwałtownie i pokazał w ślad za oddalającym się szybko Mitsubishi niecenzuralny gest. Grabarz dostrzegła to w lusterku i zaśmiała się demonicznie.
- Frajerzy leżą na cmentarzach, a przepisy są integralną częścią… - zaczęła mentorskim tonem GaGa, lecz natychmiast umilkła pod rozbawionym spojrzeniem siostry.
- Weź nie pierdol – doradziła jej stanowczo Eve, niecierpliwie stukając palcami o kierownicę. – Pieprzone światła!
- Hmm… Czy nie macie wrażenia, że o czymś zapomniałyśmy? – wtrąciła El, przeczuwając, że szatynka szykuje się do dłuższej tyrady na temat twórcy sygnalizacji świetlnej, jego nietypowych upodobaniach seksualnych i nieobyczajnym zawodzie jego matki na dodatek.
- Niby o czym?
- Miałyśmy podjechać po Miśkę! – olśniło nagle GaGatka.
- Kurwa… Teraz to już na pewno się spóźnimy – warknęła Eve, wjeżdżając na krawężnik. Ominęła czekające w korku samochody, przejechała na czerwonym świetle i zawróciła gwałtownie.
- Mogłaś o tym nie wspominać – jęknęła do El wciśnięta w fotel GaGa, patrząc z przerażeniem na poczynania siedzącej za kierownicą siostry.
- Właśnie zaczęłam żałować, że sobie o tym przypomniałam – odparła szczerze blondynka.
- Cicho tam! – krzyknęła Eve, która najwyraźniej bawiła się znakomicie.
- Więcej z tobą nie jeżdżę, cholera – oświadczyła Ga.
- Skoro tak się zaczęło, wolę nie wiedzieć, co będzie dalej… - dodała Elle, opadając bezsilnie na fotel.
***
Fushigi po raz kolejny w ciągu ostatnich pięciu minut spojrzała na cyfrowy wyświetlacz zegara. Sama nie była osobą punktualna, toteż nie mogła zarzucać innym spóźnień, ale czterdzieści pięć minut to już przesada. Z irytacją zabębniła palcami o udo.
Gdzie te cholery się podziewały?!
- Wyluzuj skarbie – doradziła lekko Ari, oglądając jak zawartość jej kieliszka wiruje po zamieszaniu.
- Jak mam kuźwa wyluzować, jak one spóźniają się na ostatni wieczór wolności mojego życia? – zirytowana elfka, ze złością zdmuchnęła wpadające do oczu włosy i opadła na obity czerwoną skórą fotel.
Wyginający się na scenie jegomość zdążył pozbyć się spodni i paradował w obcisłych stringach, dopraszając się napiwków.
Chwilę później, drzwi nocnego klubu z męskim striptizem otwarły się gwałtownie i do dusznego pomieszczenia wpadły cztery poszukiwane Amazonki.
- Nareszcie, raczyłyście się zjawić – burknęła Fuś.
- Oj skarbie... – jęknęła przepraszająco El – Bo najpierw Eve czekała na nas, potem, w połowie drogi przypomniałyśmy sobie o Miśce...
- Jo ho. Jak cudownie być zauważoną – mruknęła z przekąsem Namida, odrzucając na plecy ciemne włosy.
- ... a potem... – kontynuowała niezrażona Luś – potem pojechałyśmy po nią, a potem były korki...
- W tym mieście zawsze są korki – westchnęła przyszła panna młoda. – Ale dobra. Niech wam będzie. Ważne, że jesteście. Powiedzcie mi tylko jedno, wiadomość od GaGatka dostałam pół godziny temu, pisałyście, że zaraz będziecie, tylko wstąpicie po Nam... i co? Wcięło was?
- Nie. Najmłodsza latorośl naszej matki szukała butów – odparła Eve, wyjaśniając tym wszystko.
- Odwal się - poradziła jej Mida. – Nie moja wina, że ta głupia, ruda suka wynosi i chowa mi wszystkie pary.
- Miśku, pamiętaj jak bardzo kochasz Kirę. – Na twarzy Fushi pojawił się uśmiech.
- Niezwykle – odbąknęła wampirzyca.
- Oj pieprzycie od rzeczy! A tu trzeba się bawić! – zawołała Hibs, uśmiechając się prowokująco do jednego z półnagich kelnerów.
- Młoda ma rację – poparła ją Eve. – Skoro Fuś dała się wkopać w coś tak głupiego, jak małżeństwo, niech korzysta podczas tej ostatniej nocy.
Jakby na potwierdzenie jej słów, z bocznych drzwi, wyszło czterech, niezwykle przystojnych mężczyzn. Otoczyli gwiazdę wieczoru i poczęli umilać jej czas w najróżniejszy sposób.
Impreza stopniowo rozkręcała się. Przyjeżdżało coraz więcej Amazonek, mniej lub bardziej wstawionych, mężczyźni zlatywali się jak muchy na ten, jakże zresztą seksowny, lep, a gwiazda wieczoru postanowiła porzucić wszelkie opory i w najlepsze tańczyła na stole, wywijając tyłeczkiem we wszystkich kierunkach. Jeden ze striptizerów, łudząco podobny do filmowego Legolasa, dołączył do niej, energicznie pozbywając się swojej koszuli, za co został nagrodzony gorącymi owacjami i gorącym całusem od Fu. Żadna z jej Sióstr nie spodziewała się, że ma takiego diabła za skórą. No, ale jak znane porzekadło mówi, kto z kim przestaje, taki się staje... Nie obyło się bez szaleńczych chichotów przy rozpakowywaniu prezentów. Wśród nich znalazły się olejki erotyczne, zestawy kosmetyków i wiele kompletów seksownej bielizny. O ile bielizną można to było nazwać... Jeżeli ktoś zaczął liczyć butelki wina i kufle piwa to już dawno stracił rachubę, głowiąc się na tym, jak tak stosunkowo niewielka grupa jest w stanie wypić aż tyle.
Fushi przesunęła wzrokiem po rozbawionym towarzystwie.
Większość była już, na tyle nie trzeźwa, że nie rozróżniała siebie nawzajem, co nie przeszkadzało im w żadnym stopniu, nadal znakomicie się bawić. Ari zataczała się po parkiecie, z miotłą przyciśniętą do piersi. Najwyraźniej uważała ją za niezwykle seksownego, choć wątłego, chłopca, o włosach koloru słomy. Mida starała się odciągnąć od okna Elkę, która uparcie twierdziła, że potrafi latać.
- Chodź skarbie, no chodź już...- jęknęła niebieskooka
- Ale dlaczego? Spójrz jaki piękny – wypowiedź El przerwało czknięcie – widok! Zobaczysz, skoczę i polecę daleko! Wysoko! Będę spać na obłokach i podziwiać świat z powietrza!
- Elut, deklu… – do akcji wkroczyła Eve. – Chodź już. Obiecuję, że polatamy innym razem.
- Przyrzekasz?
- Tak – westchnęła zirytowana wojowniczka, krzyżując za plecami palce w celu unieważnienia przysięgi.
Razem z Mids odciągnęły jasnowłosą od nieszczęsnego okna i posadziwszy na fotelu w kącie, wróciły do zabawy.
Fuś opadła na fotel z kieliszkiem wina w jednej dłoni. To się dopiero nazywa impreza!
Jej wzrok prześlizgiwał się z jednej osoby na drugą, badając czy nikomu niczego nie trzeba. Ktoś upadł pod stół i tam już pozostał, otulony słodkim snem, ktoś zaciągnął do ciasnego pokoiku na tyłach dwóch czy trzech przystojnych kawalerów i zamknął drzwi na klucz, ktoś z szerokim uśmiechem na ustach i butelką whisky w dłoni, w typowo pijacki sposób, odśpiewywał wszystkie piosenki smerfów...
Wybuchy śmiechu niosły się po całym klubie i uchylonymi oknami wydostawały się na ulice miasta. Przechodzący nimi ludzie uśmiechali się smutno do siebie i w duchu, złośliwe życzyli zgrai kaca – giganta następnego dnia.
***
- Och mój boże... W co ja się wpakowałam – szepnęła do siebie Fushigi, podziwiając swoje odbicie w wielkim lustrze, na tyłach zakrystii. Pozwoliła przyjaciółkom zapleść część w włosów w warkocze i utworzyć jak to stwierdziła Elle „mocno elfiastą fryzurę” w która po długich negocjacjach wplotły wianek z świeżych kwiatów. Jej biała suknia, opadała w dół, dając wrażenie, że sama zainteresowana unosi się nad ziemią. Wyszywany koralikami gorset, uwydatniał zalety figury, długi welon spływał miękko na ziemię.
Z kąta pokoju doszło najpierw dyskretne chlipniecie, po czym już zdecydowanie mniej dyskretny wybuch płaczu. Fushi spojrzała w tamtym kierunku, mimowolnie uśmiechając się, jakby sama do siebie.
- Miśku... – powiedziała lekko, podchodząc do siostry. – Czy nie uważasz, ze to ja powinnam płakać?
Namida zaniosła się tylko jeszcze większym szlochem.
- Moja kochana siostrzyczka wychodzi za mąż – chlipnęła, po dłuższej chwili, ocierając oczy. W duchu błogosławiła wodoodporny makijaż.
- Ja też cię kocham – ułatwiła jej przemowę panna młoda, przytulając ją lekko.
Przez drzwi wparowały Gaga, El i Ari. Te dwie ostatnie mocno poszkodowane po wczorajszej nocy.
- Gotowa? –zapytała pani Hatake. Jako kobieta zaprawiona w bojach, zarządzała całą imprezą.
- Ja... nie wiem... – mruknęła Fu.
- No tak. Typowa chwila zagubienia – rzuciła Eve od progu. Z uśmiechem minęła trzymającą się jedynie na tabletkach przeciwbólowych Luś.
- Daj temu spokój – mruknęła Ari, przyciskając dłonie do skroni. I po co ona wczoraj piła tyle tego świństwa?
Mida wygładziła jasnoróżową suknię druhny. Zgodziła się na nią tylko pod warunkiem, że na czas wesela będzie mogła założyć swoją czerwoną kreację. El opadła ciężko na pobliski fotel czując, że wszystko coraz bardziej zaczyna jej wirować. Widziała trzy Midy, z czego była wielce zadowolona. Im więcej do kochania, tym lepiej. Ale dlaczego były dwie Fusie? Przecież tylko jedna z nich miała wyjść za mąż, więc co z drugą? Szukać jej męża od tak, hop siup? Nie mogła zaprzeczyć, pomysł mógł wypalić, w końcu wśród gości było mnóstwo nieludzko przystojnych facetów, wielu ze złamanym przez pannę młodą sercem. Tak. Któryś z nich będzie odpowiedni.
- Trzymaj, Elutku – przerwała jej rozmyślania GaGa, podając wysoką szklankę z czymś czerwono-bordowym w środku. Czymś, co nieludzko śmierdziało.
- Co to? – zapytała Luśka, wąchając płyn ostrożni, jakby trzymała uzbrojoną bombę i skrzywiła się niemiłosiernie.
- No już, pij. Tylko do dna!
- Oszalałaś?!
- Pij i nie gadaj! – warknęła ostro Ga, zatykając siostrze nos i na siłę wlewając w nią sokopodobnecoś. Na reakcję nie trzeba było długo czekać. Blondynka zaczęła się gwałtownie krztusić, parskać i kaszleć, a w oczach stanęły jej łzy.
- Cholera jasnaaaaaaaaaa!- wykrzyknęła na całe gardło, wyrywając Eve szklankę z wodą, którą trzymała w dłoni. – Co to było?
- Domowa recepturka pani Hatake. Pomogło? – zapytała GaGa z fałszywą słodyczą w głosie. Nie pozwoli, żeby cokolwiek, powtarzam, cokolwiek!, zepsuło ślub Fushi. A już na pewno coś tak mało istotnego jak kac. Przerażona Mida mogła tylko obserwować, jak organizatorka zbliża się do Ari z podobną szklanką.
***
- ... I ślubuję ci wierność...
- Może mi ktoś wyjaśnić, dlaczego dobrowolnie dała się wkopać w coś takiego? – spytała szeptem Eve, słuchając słów przysięgi małżeńskiej swojej przyjaciółki. W swoim czarnym kostiumie czuła się trochę nie na miejscu, pomimo tego że był elegancki. Wszystkie kobiety obecne na ślubie miały na sobie piękne suknie, a na nogach bardzo wysokie obcasy. Ona wyróżniała się wprost rażąco, ale jakoś nie bardzo jej to przeszkadzało. Zmierzyła spojrzeniem El ubraną w butelkowo zieloną sukienkę z głębokim dekoltem, namiętnie tulącą się do siedzącego obok niej Gage’a. Ksiądz co chwila posyłał im wielce zgorszone spojrzenie, gdy czyjaś ręka zawędrowała tam, gdzie nie powinna.
- Mnie się pytasz? Ja nie dałam się w to wrobić... Dobrze mi tak, jak jest – odpowiedziała jej siostra, odrywając się od swojego partnera. Tak jak jej Siostra krwi, czuła się nie na miejscu. Nic dziwnego, był to kościół. Dziwiła się tylko, że obie nie spłonęły jeszcze w oczyszczającym ogniu jedynej prawdziwej wiary. No, ale czego nie robi się dla bliskiej osoby? Zerknęła na Miśkę, która zachwyconym wzrokiem wpatrywała się w przyjaciółkę, co chwila podciągając gorsecik sukienki druhny. Nie mogła się już doczekać, kiedy ubierze swoją kusą, seksowną czerwoną kreacje i będzie siać postrach i zniszczenie na parkiecie razem z Cianem. O niczym tak nie marzyła, jak zatańczyć na weselu Fu. Jej mała siostrzyczka!
Z ławki nieopodal dobiegło ją chlipnięcie i szloch. To GaGa nie wytrzymała wzruszenia i teraz w najlepsze smarkała w rękaw swojego męża, a Ari w pośpiechu przetrząsała torebkę w poszukiwaniu chusteczek. Nie znalawszy takowych, zaczęła bezceremonialnie obmacywać kieszenie Naruto. Gdy ujrzała obiekt swoich poszukiwań, na całe gardło tryumfalnie wykrzyknęła „Jest!”, na co natychmiast została uciszona przez syczące staruszki.
- ... I że cię nie opuszczę aż do śmierci...
- Albo i jeszcze dłużej, patrząc na to, kim jest Jesse...- zachichotała Elle, mierząc wzrokiem pana młodego. Nie mogła zaprzeczyć, był naprawdę niezły. Wysoki latynos z boskim uśmiechem, poczuciem humoru i poczuciem odpowiedzialności. Czego chcieć więcej? No tak, ona, Eve i Mida mogłyby jeszcze długo wymieniać...
- Niech to się wreszcie skończyyyyyyy! - jęknęła Grabarz, wiercąc się na swoim miejscu i zerkając na siedzącego obok Kennetha. Nawet tutaj miał przy sobie swój ukochany miecz, który teraz gładził pieszczotliwie. Nie zwracając uwagi na zszokowane staruszki, kaszlącego znacząco księdza i nieopanowany chichot El, przyciągnęła go do siebie i namiętnie pocałowała w usta. Tak, to jej natychmiast poprawiło humor. No cóż, najwyżej zgorszyła przeświętych gołębiarzy...
- ... Może pan pocałować pannę młodą... - przez jęki, chlipania i namiętne cmokanie przebił się głos księdza. Nagle wszystkie Amazonki ożywiły się i zgodnie wrzasnęły na całe gardło, wprawiając w drżenie białe kwiaty zdobiące ławki, kandelabry pełne świec i witraże w oknach.
- Całuj, Jesse! Całuuuuuuuuj!
Ten pocałunek, choć spektakularny, nie był końcem pokazu umiejętności młodej pary. Mówiąc szczerze, zniecierpliwiony i bardzo zniesmaczony ksiądz musiał odklejać małżeństwo od siebie, gdy po dziesięciu minutach intensywnej „wymiany poglądów” nadal się od siebie nie odsuwali… Kościół rozbrzmiał spontanicznym aplauzem, Fushigi spłoniła się uroczo, a Jesse wziął ją na ręce i wyniósł ze świątyni.
- Nie teraz! – krzyknęła któraś z Amazonek, zanosząc się śmiechem. – Tak miałeś ją wnosić do domu!
Latynos nie zwrócił na komentarz żadnej uwagi. Patrzył czule na twarz swojej żony, nadal powleczoną lekkim rumieńcem, i nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Coś z tej myśli musiało się odbić w jego oczach, bo Fushi zarzuciła mu ręce na szyję i znów zaczęła go namiętnie całować.
Całe pokolenia zastanawiały się później, jakim cudem udało im się dojść do samochodu bez zderzenia ze ścianą, upadku lub potknięcia na schodach.
***
Dopiero godzinę później, kiedy wszyscy zdołali wydostać się z kościoła, władować do samochodów i dojechać do restauracji, rozpoczęła się apokalipsa. Goście rozsiedli się przy stołach, gwar rozmów wypełnił salę. Kelnerzy przemykali zwinnie między stolikami, roznosząc butelki alkoholi…
- Ekhm… - zaczęła niepewnie Mids, wstając. Nikt, oprócz siedzących koło niej sióstr, nie zwrócił na nią uwagi.
- Czy mogę prosić o uwagę…? – spróbowała ponownie, lecz z równie mizernym rezultatem. Westchnęła, wznosząc oczy ku niebu. Z pomocą przyszła jej El, wskazując scenę w kącie sali, na której krzątała się przygotowująca do występu kapela. Chwilę później wampirzyca dorwała mikrofon, lekceważąc zdziwione spojrzenia członków zespołu.
- Można prosić o uwagę? – zapytała ponownie, tym razem jej słowa przyniosły efekt. – Dziękuję. Wszyscy doskonale wiemy, z jakiej okazji się tu znaleźliśmy. Nasza siostra, przyjaciółka i towarzyszka, jedna z Amazonek, weszła dziś na nową drogę życia…
- Drogę, z której nie ma już powrotu! – wtrącił ktoś teatralnym szeptem. Parę osób parsknęło cichym śmiechem, Namida również uśmiechnęła się leciutko i niezrażona, kontynuowała.
- Nie chcę mówić długo, choć wiesz, Kwiatuszku, że mogłabym. W tym szczególnym dla ciebie dniu chciałabym tylko wyrazić nadzieję, że z chwilą, gdy założyłaś własną rodzinę, nie zapomnisz o nas…
Nikt nie kwapił się dodać kolejnego śmiesznego komentarza. Mówiąc szczerze, zapadła przejmująca cisza, w której wszystkie zgromadzone Amazonki uświadomiły sobie wreszcie, co oznaczała ceremonia, w której brały udział. Na szczęście ktoś postanowił przerwać krępujące milczenie. Sama panna młoda zaniosła się głośnym szlochem i pognała w stronę sceny, by rzucić się w ramiona przyjaciółki. Zaniepokojony Jesse pobiegł za nią.
- Czyś ty zwariowała?! JA bym miała o WAS zapomnieć?! – wykrztusiła Fushi przez łzy.
- To była tylko metafora – wyjaśniła Mids, poklepując elfkę po plecach.
- No to ja sugeruję wypić zdrowie młodej pary, po raz pierwszy! – odezwała się donośnie Eve, wstając z kieliszkiem w dłoni.
- Ty tylko o chlaniu – Elle spojrzała na nią z wyrzutem.
- No co? Przecież to weselna klasyka – obruszyła się szatynka, a siedzący niedaleko mężczyźni przyklasnęli jej słowom. Dalej poszło już łatwo – szkło błyskawicznie napełniono alkoholem i wzniesiono toast. Eve systematycznie opróżniała kieliszki, idąc w zawody z najbardziej wytrwałymi pijaczynami. Jak można się było spodziewać, wygrała. Dla żadnej Amazonki nie było to dużym zaskoczeniem, ale dla zerkających na nią spod stołu półprzytomnych mężczyzn, jak najbardziej. Ona natomiast nie skomentowała ich zachowania, uśmiechała się tylko tryumfalnie i z pogardą. Jednak o tym szybko zapomniano, gdy na salę wjechał monstrualnych wręcz rozmiarów tort. O nie, to nie był tradycyjny, piętrowy tort ślubny przybrany białymi różyczkami. Ten był w kształcie ducha trzymającego serduszko, który przytulał szeroko uśmiechniętą elfią dziewczynę z łukiem na plecach.
- Ja chcę tortaaaaaaaaaaaaaa! – wykrzyknęła entuzjastycznie El, przepychając się przez tłum z talerzykiem w dłoni. Torowała sobie drogę łokciami, a przerażeni balangowicze czmychali jej z drogi jak spłoszone króliki. Gdy dotarła do swojego celu, nabrała na palec bitej śmietany i sugestywnie go oblizała, patrząc na Gage’a. Już chciała zrobić coś więcej, gdy usłyszała potępiające chrząknięcie. Obok niej stała Mida i nerwowo stukała stopą o podłogę.
- Tak? –s pytała niewinnie Lusia. Jednak siostra nie odpowiedziała jej, tylko wskazała brodą płaczącą na widok tortu Fu.
- Kocham waaaaaaaaaas! – zaszlochała donośniej, wtulając twarz w marynarkę swojego nowo poślubionego męża.
- My ciebie też!
Dalej impreza kręciła się w najlepsze, ponieważ całe męskie grono zostało zmuszone do zatańczenia kankana. Koniec z szowinizmem, postanowiła Ari. Skoro kobiety były zdolne do odstawianie tego cyrku przez lata, to im też to dobrze zrobi. Jednak epicentrum szaleństwa i dobrej zabawy nastąpiło przy wręczaniu prezentów młodej parze. Były wśród nicj żelazka, aparaty fotograficzne, roboty kuchenne… Ale tylko cztery Amazonki dały młodej parze coś, co zapisało się na wieki w ich pamięcia.
- Teraz my, teraz my! – skandowała wesoło Hibari, rzucając się wraz z Naruto na Fu. Wręczyła jej podłużną, dziwnie lekką paczuszkę. Zdziwona elfka powoli odwojała złoty papier, by w końu ujrzeć ręcznie zdobiony, niezwykły łuk. Uśmiechnęła się szeroko, a w oczach zamigotały jej łzy.
- Tylko bez wzruszeń, poproszę… - mruknęła Eve, wręczając swoją paczkę. – To ode mnie i Kennetha. Najlepszego, Fusiu.
Z zadowoleniem obserwowała, jak dziewczyna coraz bardziej się rumieni, gdy ujrzała prezent. Nie przypuszczała nawet, że ktoś może osiągnąć tak buraczkowy kolor… No naprawdę, przecież to nie było nic takiego… Tylko zestaw biczy i zapas prezerwatyw.
- Och, Eve… - westchnęła Mida, zaśmiewając się w duchu. Z nią zawsze jest zabawa. Podsunęła swój prezent, puszczając młodej parze oczko. – Mam tylko nadzieję, że obie strony będą zadowolone… To ode mnie i Ciana.
Owszem, pan młody jak najbardziej. Gorzej było z Fushigi, która na widok skórzanego gorseciku i rocznego zapasu testów ciążowych znowu społonęła rumieńcem i ukryła twarz w dłoniach. Ramiona trzęsły jej się spazmatycznie.
- Ona płacze…? – Spytała zaniepokojona Ari.
- Nieeeeeee… - Odparła przeciągle El, kładąc przed przyjaciółką paczkę od niej i Gage’a. – Ona się tylko tak szaleńczo śmieje. No bo w końcu to my, nie? – wyjaśniła. – Miłego, Fu. Mam tylko nadzieję, że wam się przyda i będzie świadkiem niezwykłych ekscesów – zwróciła się do młodej pary, całując oboje w policzek. Jesse powoli, składając papier, odpakował pudełko i wyciągnął różową jedwabną pościel w plemniki i koronkowe podwiązki. Uniósł sugestywnie brew, obejrzał je dokładnie i skierwoał wzrok na swoją świeżo poślubioną żonę, przypatrując się jej uważnie. Ta od razu domyśliła się, co mu chodzi po głowie.
- A idź ty… - szepnęła, odwracając zawstydzony wzrok. No tak przy ludziach…
- Bawmy sięęęęęęęęęęęęę! – wrzasnęła na całe gardło Ari, wskakując na stół i pociągając za sobą GaGę.
- Pewnie! – dodała El i pociągnęła Mids na parkiet. – Dajmy im czas, by się sobą nacieszyli! Olac, że bądą mieli na to całe wieki!
- I to dosłownie! – zachichotała Namiś i dała się siostrze porwać do tańca.
Był już prawie ranek, gdy szaleństwo trochę się uspokoiło. Teraz większość mężczyzn leżała pod stołem, a zakochane pary leniwie sunęły po parkiecie, przytulone do siebie. Gdzieniegdzie było słychać wybuchy śmiechu i pijackie piosenki. Eve stała pod ścianą, racząc się kolejnym kieliszkiem szampana i obserwowała towarzystwo. Tak, jak nienawidziła wesel, na tym bawiła się naprawdę wyśmienicie. Zerknęła na śmiejącą się z całego serca Fushigi i Ari i uśmiechnęła się pod nosem. Była szczęśliwa. Szczęśliwa z tego powodu, że elfka miała taki ślub, jakiego pragnęła i na jaki w pełni zasłużyła. No, może z pewnymi wyjątkami, ale to się przemilczy. Poczuła, jak ktoś przytula się do jej ramienia i zobaczyła El, a po swojej drugiej stronie Midę.
- Cieszę się... – szepnęła z czułością El, obserwując zakochaną parę.
- ... że jest szczęśliwa. – zakończyła za nią Namiś, uśmiechając się łagodnie. Niczego tak nie pragnęły, jak radości bliskiej im osoby.
- Tak... – dodała Grabarz, również przytulając Siostry. Tej więzi nikt im nie zabierze.


Ostatnio zmieniony przez Elle dnia Sob 15:49, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Grabarz
Legendarny Sannin


Dołączył: 31 Mar 2008
Posty: 5091
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Piekło
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 15:48, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Fushi... Nie wiem, co mogłabym powiedzieć - tekst zawierał, jak sądzę, wszystko. Wiedz, że nigdy nie zostaniesz sama i zawsze będziesz mogła na nas liczyć. Idź przez życie lekko, z uśmiechem na ustach, wygrywając z każdym wrogiem, który stanie ci na drodze. Kochaj i bądź kochana, nie poddawaj się chwilom smutku, zawsze walcz do końca. Niech twoje marzenia spełnią się, albo przynajmniej niektóre - bo tak naprawdę czymże jest życie bez marzeń...?
Taak, było trochę tradycyjnej, bezsensownej, aczkolwiek szczerej gadki. W tym miejscu chciałabym jeszcze dorzucić, żebyś znalazła sobie takiego Jesse'a i wiodła tak szczęśliwe życie jak i pożycie...

STO LAT (to za mało, więc niech będzie 200 i więcej, jak na elfkę przystało!) FUSHI! <3
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 19:27, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Fu, ja naprawdę nie umiem składać życzeń. Słowa to stanowczo za mało, by wyrazić to, co chce się powiedzieć. Chciałabym ci życzyć tylu rzeczy... Ale przede wszystkim, by spełniły się marzenia. Byś była szczęsliwa. tak po prostu, szczęśliwa. Żebyś tańczyła z wiatrem, śmiała się do słońca! Żebyś cieszyła się każdym dniem. Idź po ulicy z szerokim uśmiechem, lekkim krokiem i z rozwianymi włosami. Takiego najprostszego, niematerialnego szczęścia i poczucia lekkości.

Kocham.
I rośnij nam duża i dojrzała, jak truskawka Jogobelli!
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Ryżuś
Rdzeń ANBU


Dołączył: 25 Lip 2008
Posty: 1471
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Z czarnej dupy
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 20:12, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Stoooooo lat!!!!!!!! <3
Spełnienia wszystkich marzeń.
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 21:00, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Ło matko, matko, matko... I jak ja mam teraz napisać coś konstruktywnego, skoro siedzę i się szczerzę, no?! Nie wiem, nie umiem teraz wyrazić tego, co się we mnie dzieje, no... Kurna. Kurna, jeden z moich lepszych dni. A to opowiadanie... Cholera, no! Powiedzcie mi, czy można równocześnie chichotać i być wzruszonym? Nie, tragedia. Nie wiem, co powiedzieć. Choć wiedziałam, że coś mi napiszecie, no. xD
Wieczór panieński! Śluuub! Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeesse! *_____________________* I Amazonki, moje Amazonki! Kocham Was, no. Wszystkie.
Dziękuję! Cholernie dziękuję. <33
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Umeka
Legendarny Sannin


Dołączył: 08 Kwi 2008
Posty: 3809
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 22:12, 18 Kwi 2009    Temat postu:

Fuuuuusia! <33
Najlepszego Stara Dupo! <3
(wybacz za teks, ale dziś trochę wypiłam. Mam wieczór desperatek.)
Seksuuuuuu! Samca, no bez niego ani rusz! xD
Szczęścia, Słonko! ;*
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 9:10, 19 Kwi 2009    Temat postu:

No to teraz jesteś już mężata, moj ty pedofiluuuuuuuuu! *rzuca się i tuli opetańczo*
Kocham Cię normalnie najmocniej na świecie! Wsyztskiego najlepszego, dużo radości, żeby Ci się spełniło wszystko co chcesz. Słowa to za mało. Chcę tam być! I osobiście Cię wyściskać tak, że padniesz! xD
Kochaaaaaaaaaammmmmmmmm! <3333333333333333
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fushigi
Legendarny Sannin


Dołączył: 12 Sty 2008
Posty: 5767
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: London, I wish
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 12:22, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Dzięki! ;*
Mężata, taaaaaaak! Jak to brzmi. *chichocze* Wyściskamy się! We wakacje! <33
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Hibari
Legendarny Sannin


Dołączył: 28 Sty 2008
Posty: 6482
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Tam, gdzie nie sięga ludzkie oko.
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 13:31, 19 Kwi 2009    Temat postu:

A do wakacji jeszcze tyyyyyyyyyyyle czsuuuuuuu. T.T
Powrót do góry
Zobacz profil autora
ewelajna
Legendarny Sannin


Dołączył: 15 Mar 2008
Posty: 2603
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: ostatnia szara komórka
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 18:29, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Przepraszam za spóźnienie, wczoraj 'dzień bez komputera' był. ^^'
Życzę Ci Dżesiego tak w 101% i miłości nie tylko do końca życia, ale i po życiu też. Weny, weny i zadowolenia ze swoich prac. A, i jeszcze weny. ^
I tak jak w tamtym roku, dziś również dedykuję Ci piosenkę:
http://www.youtube.com/watch?v=jyYZUhSeRYc
Bo to przyjemna nuta jest, o. ~3
Naj! ; *
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Elle
medic-ninja
medic-ninja


Dołączył: 05 Paź 2007
Posty: 5952
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:31, 19 Kwi 2009    Temat postu:

Bardziej mi się podoba ta wersja:
http://www.youtube.com/watch?v=kv-mxH9Z6ao&feature=related

:P
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum STREFA NARUTO Strona Główna -> Okazyjne. Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Soft.
Regulamin